Odbudowa prywatnego skansenu Polaka w Borysławiu Sergiusz Sylantiew, Krystyna Frołowa, Michał Kuc, Maria Tarnawska, fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

Odbudowa prywatnego skansenu Polaka w Borysławiu

Nawet w czasie wojny Polacy, którzy pozostali na Ukrainie, pomimo różnych trudności, nadal dbają o zachowanie wartości kulturowych i swojej tożsamości. Jednym z takich kustoszy ludowych jest prezes Regionalnego Towarzystwa Kultury Polskiej w Borysławiu Sergiusz Syłantiew, który założył i prowadzi w tym mieście prywatny skansen pod tytułem „Chata Karpacka”. W kwietniu tego roku z nieustalonych do dzisiaj przyczyn wybuchł pożar w tym muzeum. Spłonął dach przywiezionej z Huculszczyzny dwusetletniej chałupy, a wewnątrz ogień zniszczył eksponowane tam unikatowe zbiory przedmiotów kultury Polaków Zagłębia Borysławskiego oraz ich sąsiadów.

– Ten skansen był dla nas bardzo ważny – powiedziała w wywiadzie dla Kuriera wiceprezes Regionalnego Towarzystwa Kultury Polskiej w Borysławiu oraz nauczycielka języka polskiego w tym mieście. – Mogliśmy tutaj się spotykać. Ostatnio przeprowadziliśmy tutaj nawet narodowe czytanie. Było to dla nas też bardzo ważne wydarzenie. Kiedy skansen spłonął, ponieśliśmy ogromną stratę, wszyscy to przeżyliśmy, nie tylko prezes Sergiusz. Staramy się teraz pomóc to wszystko odnowić, kto czym może. Ktoś przynosi jakieś stare rzeczy, ktoś pomaga w sprzątaniu. Jest dla nas ważne, żeby się odnowił, żeby dzieci mogły przychodzić na wycieczkę, żeby poznawały historię, kulturę. Żeby można jakieś plenery, jakieś spotkania tutaj organizować, gromadzić się. To miejsce jest dla nas bardzo ważne.

fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

Ocalona po pożarze chałupa stoi już pod nowym dachem, a pod ścianą oraz w środku zobaczyliśmy część uratowanych eksponatów. Spotkaliśmy tam też przyjaciół Sergiusza z Borysława, Drohobycza i Lwowa.

– Na początku stres był straszny – nie ukrywał w naszej rozmowie Sergiusz Sylantiew. – Poszedł z dymem dobytek dwudziestu lat zbierania tego wszystkiego. Potem coś mnie wewnątrz tknęło, że trzeba jednak to wszystko odbudować, że stres nic nie da, chyba przysporzy kolejnych chorób i nerwów. No i zacząłem działać, zacząłem dzwonić do kolegów po gont, krokwie, po wszystko. Bardzo mnie wsparło Turystyczno-Informacyjne Centrum na czele z Igorem Romaniukiem. Założyli konto. Na to konto zaczęły wpływać pieniądze od miejscowych mieszkańców. Zostały zakupione na początek deski do szalunku, gwoździe do remontu w środku. Później dzwoniłem do kolegi, który mi tę chałupę znalazł, żeby mi gont załatwił. Za parę dni zadzwonił, że sąsiad rozbiera dach z chałupy, czy nie chciałbym w całości ten dach od niego wykupić. No i kupiłem na raty ten dach od niego. Teraz co miesiąc mam mu spłacać jakąś sumę pieniędzy za ten dach. Ale dach z oryginalnej chałupy, takiej samej, przyjechał w całości. Więc dach, jak widzicie, już jest. Ludzie zaczęli przynosić ze strychów różne pamiątki tak, że trochę rzeczy zaczęło do muzeum wpływać.

fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

Od samego początku Sergiuszowi pomaga w odbudowie chałupy jego kolega Petro Romanczycz, który pochodzi z okolic Kosowa i zna się na rzemiosłach huculskich.

– Staramy się przywrócić chałupę do poprzedniego stanu – wyjaśnił. – Składamy gont do gonta, tak jak to robią na Huculszczyźnie. To są gonty świerkowe. Trzeba wybrać drzewo, które nie ma sęków i nadaje się na kolce. Nie są cięte, tylko gięte. Taka praca jest żmudna i długa, ale proszę popatrzeć, jaki ładny jest dach. I wnętrze też jest już zbliżone do ideału i wygląda tak jak kiedyż domy w Berezowie, skąd pochodzi ten dom. Skąd wiem, jak to zrobić? Życie mnie do tego zmusza i sprawdzam to w internecie. Każdy dzięki internetowi może robić co chce, bo ma telefon i może sobie sprawdzić.

Polak Sergiusz Syłantiew ma wsparcie również władz miasta Borysławia.

– Sergiusz jest fanatykiem swojej pracy – powiedział dla „Kuriera” Igor Jaworski, mer Borysławia. – Zaczął tworzyć prywatne muzeum całkowicie na własny koszt i dzieła dokonał. To dzieło jego życia. Niestety wybuchł pożaru, który zniszczył jeden z budynków. Wiele eksponatów zostało zniszczonych. Jestem bardzo wdzięczny naszemu społeczeństwu za pomoc. Uważamy również, że naszym obowiązkiem jest przywrócenie tego miejsca, ponieważ promuje ono naszą historię. Jest to konieczne, interesujące i zasadniczo uważam, że wspólny wysiłek władz, społeczności oraz wytrwałość Sergiusza pozwolą jak najszybciej przywrócić wszystko, co zostało utracone.

Sergiusz Syłantiew zamierza przywrócić piękno zabytkowej chałupy i jej wnętrza jeszcze w tym roku. Będzie tam ekspozycja z uratowanych rzeczy, również zebranych po pożarze wśród miejscowych Polaków i Ukraińców.

Konstanty Czawaga

Przez całe życie pracuje jako reporter, jest podróżnikiem i poszukiwaczem ciekawych osobowości do reportaży i wywiadów. Skupiony głównie na tematach związanych z relacjami polsko-ukraińskimi i życiem religijnym. Zamiłowany w Huculszczyźnie i Bukowinie, gdzie ładuje swoje akumulatory.

X