Polka z Mikołajowa: Nie mam wątpliwości co do naszego zwycięstwa, musimy po prostu w to wierzyć i kontynuować codzienne działania fot. Mikołajowska Obwodowa Administracja Wojskowa

Polka z Mikołajowa: Nie mam wątpliwości co do naszego zwycięstwa, musimy po prostu w to wierzyć i kontynuować codzienne działania

Po odbiciu przez wojska ukraińskie sąsiedniego Chersonia, mieszkańcy Mikołajowa odczuli większą ulgę. Jednak nadal borykają się z problemami ciągłych ostrzałów, szczególnie w obwodzie mikołajowskim. Z Anną Lisowską ze Stowarzyszenia Polaków w Mikołajowie rozmawiał Eugeniusz Sało.

Co dzieje się w Mikołajowie? Jak obecnie wygląda miasto i okolice?

Jeżeli porównywać z sytuacją w ubiegłym roku, to bardzo się zmieniło i to na lepsze. Po pierwsze, już nie ma przerw w dostawie prądu, jest ciepło w domach, wody nadal nie ma, jak i nie było, ale do tego już się przyzwyczailiśmy i już nie zwracamy na to tak bardzo uwagi. Ale to jasne, że jest to uciążliwe dla ludzi mieszkających na wyższych piętrach w bloku bez windy. Punktów, gdzie można czystą wodę nabrać, jest już dużo. Ale mimo wszystko, kilka dni temu był mróz i wtedy tych punkty na ulicy nie było, bo woda po prostu zamarzła. I trochę mieliśmy problem. A w ogóle to na to prawie nie zwracamy uwagi, bo każdy już wie, że trzeba przynieść do domu tej czystej wody. A taka techniczna woda w kranach jest, także można robić pranie, zmywać naczynia.

Jeżeli mówimy o ostrzałach miasta, to w sumie w Mikołajowie na razie jest cicho. Ale obwód mikołajowski jest w tej strefie niebezpiecznej, dlatego u nas trochę więcej tych alarmów niż w całej Ukrainie, bo na przykład jeżeli obwód mikołajowski jest ostrzelany, to wtedy u nas też jest alarm. No i ludzie z wioski przyjeżdżają, opowiadają jak to wygląda, że jest niebezpiecznie nawet w ciągu dnia. Strzelają po targach, że tam ciągle jest niebezpiecznie.

fot. DSNS Ukraina

Też jest obok Mikołajowa taka wioska Kisielówka, to jest polska wioska, która była w okupacji i teraz już od listopada 2023 roku jest zwolniona. To ludzie tam o dziwo wracają. Ta wioska była prawie zupełnie zniszczona i się okazało, że tam jest teraz dużo ludzi, tam jeżdżą wolontariusze, bardzo dużo jeździ, też niedawno jeździli z Odessy, ze Związku Polaków Ukrainy oddział im. Adama Mickiewicza w Odessie. Przekazywali mieszkańcom paczki żywnościowe i też prosili nas, żebyśmy też zawieźli im leki. Okazało się, że tam mieszka bardzo dużo ludzi. Oni wrócili na te ruiny, to trzeba tylko podziwiać. I oni nie mają w ogóle tam nic, ani apteki, ani żadnego sklepu i to albo jadą do Mikołajowa, to około 60 kilometrów. I to taką drogą, że zupełnie jej nie ma, bo jasne, że te transporty wojenne to zniszczyli resztki tej drogi i dlatego to tak wygląda. Takie wioski, nawet tam na długości 30 kilometrów, to są ostrzeliwane. I czasem to słychać i u nas.

Anna Lisowska, Stowarzyszenie Polaków w Mikołajowie

W związku z tym, nasze dzieci nie chodzą do szkoły w Mikołajowie. Wszystko jest online. Wszystkie szkoły i przedszkola. I to jest trochę problem, bo tych lekcji też prawie nie ma, bo cały czas, bardzo często te alarmy, a kiedy alarm, to wtedy żadnej nauki nie ma. A tak w mieście, to jeżeli ktoś, tam na przykład szkoła artystyczna, jakieś tam zajęcia sportowe, to wszystko się odbywa. Można pójść, tam dzieci zaprowadzić. To też pod warunkiem, że jest gdzie się schować i można trochę dzieci rozwijać. Nawet na Nowy Rok, to na Boże Narodzenie, to w mieście dla dzieci, tak lokalnie, takie robili święta dla dzieci. To było bardzo dobrze, bo my mamy bardzo dużo przesiedleńców z tych miasteczek okolicznych i tak samo z Chersonia jest bardzo dużo przesiedleńców tutaj. No ja na przykład prowadzę zajęcia w takim Centrum wolontariackim i tam dużo ludzi jest z Chersonia. I oni czasem jeżdżą i odwiedzają swoje miasto. Niestety ciągle słyszę od tych uczniów swoich, że już kolejny raz ich mieszkanie zostało ostrzelane. Nawet nie ma sensu tam coś remontować. Jeżdżą tam, żeby popatrzeć co się dzieje i znowu wracają do Mikołajowa.

Na początku wojny z Mikołajowa wyjechało wielu mieszkańców. Potem latem 2023 roku trochę osób wróciło. Ale tak jak Pani powiedziała, że przyjechało też dużo osób z przyfrontowych miejscowości m. in. z Chersonia i obwodu chersońskiego. Jak zmieniło się miasto?

No rzeczywiście, miasto w porównaniu z ubiegłym rokiem, to jest teraz bardziej żywe, bo rok temu to było miasto puste. Obecnie ludzi jest więcej, szczególnie widać to bardzo w komunikacji miejskiej. Są to ludzie, którzy nie wiedzą, na jakim przystanku wyjść i często pytają. My, Mikołajowczanie, bardzo życzliwi jesteśmy do tych ludzi, staramy się im pomóc, bo rzeczywiście są oni bardzo widoczni. Po pierwsze, że oni są niezorientowani, często pytają, gdzie dojechać i jak dojechać. Otrzymują też pomoc humanitarną i zawsze z tymi dużymi paczkami przemieszczają się po mieście. Więc my staramy się im jakoś pomóc. W mieście przy kościołach, cerkwiach i różnych społecznych organizacjach działają centra pomocowe. Jest widoczne, że otrzymują wsparcie od wielu osób, i mam nadzieję, że czują się dobrze tutaj. Osobiście, jestem w kontakcie z moimi uczniami, zauważam, że są oni bardzo zadowoleni z możliwości znalezienia schronienia w naszym mieście.

fot. Anna Lisowska

Mieszkańcy Kisielówki też opowiadają, że oni żyją tylko dzięki tym wolontariuszom, którzy do nich przyjeżdżają i starają się im pomóc. Oni tęsknią za swoim miastem i opowiadają historie o przeżyciach podczas okupacji. Apelują, aby te doświadczenia były przekazywane dalej, ponieważ są one bardzo traumatyczne. Starzy ludzie często mówią, że jeśli nadejdą Rosjanie, przynajmniej nie zniszczą miasta, co jest dla nich równoznaczne z różnicą władzy. To jest prawdziwa różnica, która powinna być brana pod uwagę. Konieczne jest wysłuchiwanie tych, którzy przeżyli okupację, ponieważ ich opowieści są niezwykle druzgocące. Mieszkańcy opowiadają, że długo czekali na tę chwilę wyzwolenia przez ukraińskie wojska. I mimo że ich budynki zostały zburzone, a mieszkania zniszczone, uważają to za drobną cenę. Porównując to do okupacji, uważają, że to nic. Ważne jest, aby prowadzić rozmowy z tymi ludźmi, aby zrozumieć, jak bardzo są wdzięczni za pomoc i uwolnienie.

Jedna z mieszkanek powiedziała mi, że byłoby to dużo trudniejsze, gdyby nie otrzymała informacji na początku wojny w telewizji, że sytuacja szybko się unormuje. Dzięki temu wszyscy mieli nadzieję, że przetrwają, wierząc, że pomoc nadejdzie. Ważne jest, aby przekazywać ludziom, że choć obecna sytuacja jest tragiczna – ludzie umierają, tracą swoje dobra – to w porównaniu z tym, co może być, jeżeli przyjdą ruscy, to po prostu oni nas zniszczą. Także nie można mieć takich myśli, że bez różnicy jaka władza.

Wojna trwa już prawie drugi rok. Jak jest obecnie z tym entuzjazmem, z wiarą i nadzieją mieszkańców Mikołajowa.

Trudno mi dokładnie ocenić, ponieważ większość osób, z którymi mam kontakt, wyraża wiarę i nadzieję. Nie mogę więc być obiektywna w tej kwestii. Oczywiście, słyszałem o tych, którzy czekają na tych ruskich. Podejrzewam, że są takie osoby i to smutne, że niektórzy nie wyciągnęli żadnych wniosków z przeszłości. Niemniej jednak, osoby, z którymi utrzymuję kontakt, wierzą, że uda nam się wygonić ruskich i odzyskać niepodległość Ukrainy. Jak powiedziała mi jedna Pani z Chersonia, bez wiary nie miałoby sensu walczyć i się bronić. Dlatego uważam, że musimy trzymać się razem i nie poddawać się, ponieważ dla Ukrainy po prostu nie ma innego wyjścia.

Właśnie Mikołajów jest takim przykładem wiary w lepsze jutro. W mieście są odnawiane budynki, mosty, infrastruktura. Obecnie Mikołajów stara się wracać do życia. Oczywiście mimo jednak alarmów i ostrzałów.

Tak właśnie jest. Na przykład budynki, które zostały zrujnowane, są teraz stopniowo odnawiane. Robi się to, co możliwe, aby przywrócić życie w mieście. Są jednak i tacy, którzy zastanawiają się, czy warto podejmować te wysiłki, biorąc pod uwagę trwającą wojnę. Moim zdaniem, to konieczne. Pomimo trwającego konfliktu, ludzie powinni mieć nadzieję. Podziwiam osoby, które wracają do miejscowości, które zostały zniszczone. Wyrażają oni silną wiarę w możliwość odbudowy swoich wiosek i miast. Mimo że mieszkają w ruinach, nadal wierzą, że będzie lepiej.

Rozmawiałem z kilkoma mieszkańcami Kisielówki. Nie tylko osoby starsze, ale także ludzie w średnim wieku wrócili do swoich domów. Opowiadają oni o swoich planach dotyczących odbudowy wioski i są przekonani, że wszystko się uda. Wierzą, że sytuacja będzie nawet lepsza niż wcześniej

Jedna Pani pytała ze zdziwieniem, jak oni tam mieszkają? Ja odpowiedziałam, że nie wiem jak oni tam mieszkają, ale trzeba widzieć, jak oni o tym opowiadają. Po pierwsze, wyrażają oni silną niechęć do ruskich i nie wyobrażają sobie innego kraju poza Ukrainą. Po drugie, przejawiają ogromny entuzjazm do odbudowy swoich domów i zdecydowanie nie chcą opuszczać swoich wiosek. Mają możliwość wyjazdu do Polski lub innych miejsc, nawet do Mikołajowa, ale mimo to wracają do swoich rodzinnych miejscowości. To pokazuje, że nawet jeśli jest to tylko niewielki odsetek społeczeństwa, to są oni kluczowymi postaciami tych terenów. Ich niezłomna wola nie poddania się, jak mówi się, jest godna podziwu, i wydaje się, że żadna siła nie jest w stanie ich złamać.

Mieszkańcy Kisielówki opowiedzieli mi historię o pewnej Pani, która niestety ciężko zachorowała i już zmarła. Ta niezwykła kobieta dokumentowała życie w tej wiosce podczas okupacji. Nie bała się tych ruskich i wszystko dokumentowała, co oni robili. Zapisywała wszystko, co się działo, i zachowała swoje nagrania. Nauczycielka, z którą rozmawiałam, podkreśliła, że należy te dokumenty zebranych materiałów przenieść na film, aby zachować je dla przyszłych pokoleń i historii. Opowiadała również, że mimo namów ze strony innych, którzy uważali to za zbyt niebezpieczne, Pani nie bała się i nagrywała tych ruskich i to co oni robili w tej wiosce. Nam się wydaje, że świat niby się wali, ale dzięki takim ludziom do tej pory my jeszcze stoimy.

Tak, to naprawdę piękny i inspirujący przykład determinacji. Ci ludzie wracają na ruiny i zaczynają wszystko od nowa, aby zbudować wszystko od podstaw. Co do tych materiałów dokumentujących życie w wiosce, zgadzam się, że należy przekazać je dalej, aby zachować je dla przyszłych pokoleń i dla celów historycznych. Dzięki temu będziemy mogli pokazać światu prawdziwe oblicze Rosji. Teraz niech Pani opowie o działalności Stowarzyszenia Polaków w Mikołajowie.

Staramy się działać w miarę możliwości. Niektórzy z naszych członków służą w wojsku i pełnią swoje obowiązki na polu bitwy. Inni pozostali na razie w Polsce, ale zajęcia są również prowadzone przez nauczyciela. Osobiście prowadzę zajęcia w Mikołajowie, w centrum wolontariackim, gdzie spotykam się z różnymi mieszkańcami Mikołajowa i przesiedleńcami. Natomiast Pani nauczycielka Krystyna Księżopolska prowadzi zajęcia online. Obecnie przebywa w Polsce i prowadzi lekcje dla naszych uczniów, którzy mieszkają w różnych częściach kraju.

Spotykamy się głównie w przypadku pilnych potrzeb. Niestety, po utracie naszych dotychczasowych pomieszczeń w czasie wojny, obecnie nie mamy własnego miejsca spotkań. Wykorzystujemy pomieszczenia centrum wolontariackiego, które udostępnia nam swoje przestrzenie.

Jeśli w mieście organizowane są wydarzenia kulturalne, do których zostajemy zaproszeni, staramy się w nich uczestniczyć. Jednak w obecnej sytuacji wiele wydarzeń odbywa się online, ponieważ władze miasta obawiają się zgromadzeń dużej liczby osób. Przykładem tego jest otwarcie polskiej półki z książkami w bibliotece, gdzie prezentacja dyrektorki została zorganizowana online z powodu ograniczeń dotyczących liczby gości.

fot. Anna Lisowska

Mieliśmy również projekt miasta, w którym łączyliśmy się z mieszkańcami Mikołajowa mieszkającymi obecnie w innych krajach. Podczas tych spotkań omawialiśmy tematy związane z Polską i życiem za granicą. Staramy się działać na ile możemy.

Jeśli ktoś zwraca się do nas z problemami, głównie dotyczącymi zdrowia lub potrzeb osób starszych, to staramy się pomagać w miarę naszych możliwości.

Czy mieszkańcy przyfrontowych miejscowości otrzymują pomoc humanitarną i wsparcie?

Sytuacja w Chersoniu jest naprawdę tragiczna, prawie nie ma tam już nikogo. W wyniku dramatycznej ewakuacji mieszkańców, obecnie miasto jest praktycznie opuszczone. Na szczęście, Związek Polaków im. Adama Mickiewicza w Odessie okazuje nam ogromną pomoc. Regularnie organizują akcje pomocy na terenie całego obwodu, takich jak Woznesensk czy Krzywe Jezioro, angażując wszystkie osoby potrzebujące. Jesteśmy na miejscu, aby zlokalizować i pomóc tym najbardziej potrzebującym. Dostarczamy im paczki żywnościowe oraz niezbędne leki i sprzęt medyczny, jeśli są chorzy i tego potrzebują.

Odwiedziliśmy również wioskę Kisielówka w obwodzie mikołajowskim, gdzie dostarczyliśmy lekarstwa zgodnie z listą potrzeb opracowaną przez panie. Staramy się działać w miarę możliwości, aby pomóc tym, którzy jej potrzebują.

Jak Pani podsumuje dwa lata pełnoskalowej wojny z Rosją?

Cały czas utrzymuję kontakt z naszymi chłopcami, którzy służą w wojsku. Patrząc na ich nastroje i determinację, nie widzę u nich oznak zniechęcenia. Wręcz przeciwnie, deklarują gotowość bronić nas do końca. Dlatego nie cierpię na depresję z tego powodu. Już od pierwszych dni wojny, gdy zalecano mi wyjazd, miałam silną wiarę, że przetrwamy. Uważam, że większość mieszkańców Mikołajowa podziela tę wiarę. Dzięki temu udało nam się dotąd przetrwać, i wierzę, że nadal możemy to osiągnąć.

Jeśli będziemy pewni naszego zwycięstwa, musimy po prostu w to wierzyć i kontynuować codzienne działania. Czasami myślimy, że niewiele możemy zrobić, ale nawet najmniejszy gest może mieć znaczenie. Każdy, kto może, powinien dawać swoje wsparcie, kropla po kropli. Nie mam wątpliwości co do naszego zwycięstwa, wspiera mnie też przekonanie ludzi, którzy przeszli przez znacznie więcej niż ja i nadal zachowują ogromną wiarę i optymizm. Nawet jeśli są osoby, które nie wierzą, to ich liczba jest znikoma i nieistotna. Wiem, że zwyciężymy, i mam nadzieję, że nastąpi to już niedługo.

Dziękuję za rozmowę.

Switłana Zajcewa-Wełykodna: Odessa jest cały czas mocno i ostro ostrzeliwana

X