ks. Wojciech Stasiewicz z Charkowa: Każdy sobie życzy, żeby dożyć następnego dnia i dożyć do wiosny fot. Caritas-Spes w Charkowie

ks. Wojciech Stasiewicz z Charkowa: Każdy sobie życzy, żeby dożyć następnego dnia i dożyć do wiosny

Od prawie dwóch lat Charków na północnym wschodzie Ukrainy żyje w cieniu trwającej wojny, a jego mieszkańcy starają się radzić sobie z jej konsekwencjami. Od kilku tygodni trwa intensywny ostrzał Charkowa. Coraz częściej celami rosyjskich rakiet są już nie tylko obiekty wojskowe, ale też budynki mieszkalne, szkoły, przedszkola czy szpitale. O wojennej codzienności miasta i pomocy najbardziej potrzebującym opowiedział ks. Wojciech Stasiewicz, dyrektor Caritas-Spes w Charkowie. Rozmawiał Eugeniusz Sało.

Jak obecnie wygląda Charków? Miasto i okolice są intensywnie ostrzeliwane przez Rosjan.

Od dobrych kilku miesięcy ta sytuacja uderzeń rakietowych jest tak na zmianę. Jeżeli one są intensywne na Charków, to wokół miasta jest nieco spokojniej. Jeżeli rosyjskich uderzeń rakietowych i artyleryjskich nie ma w Charkowie, to one się przenoszą na obwód charkowski. Szczególnie ta strefa przygraniczna jest bardzo narażona na te ostrzały. Kolejny raz władze miasta i obwodu apelują, żeby opuszczać te wioski i miejscowości przygraniczne. Wiele osób wyjeżdża, ale wiele osób pyta, ale dokąd mamy wyjechać, to jest nasz dom.

ks. Wojciech Stasiewicz

Okres jesienno-zimowy jest najtrudniejszym okresem dla ludzi tutaj. Brak pracy bardzo daje się we znaki. Aktualnie w Charkowie mieszka milion dwieście tysięcy osób, na dwa miliony jakie było przed początkiem pełnoskalowej wojny. Ponad 500 tysięcy to są uchodźcy wewnętrznie przesiedleni, osoby z Doniecka, Ługańska i największa część z obwodu charkowskiego. Więc ci ludzie przyjeżdżają do Charkowa, bo w porównaniu jest tutaj spokojniej i widzą jakąś perspektywę przyszłości jeśli chodzi o pracę czy o możliwości otrzymania pomocy humanitarnej. Więc na pewno jest to spotęgowane tym, że ci ludzie przyjeżdżają z jakimś cierpieniem, sytuacjami dramatycznymi, bo stracili dom, musieli wyjeżdżać, bo to niebezpieczeństwo było naprawdę bardzo blisko ich. Więc przyjeżdżają do Charkowa, a tutaj niestety sytuacja też wygląda nie najlepiej, szczególnie ten ostatni miesiąc.

Widzimy, że niezrozumiała jest taktyka tej agresji rosyjskiej, bo o ile wcześniej te cele były związane z infrastrukturą krytyczną, to teraz od ponad miesiąca są to budynki związane z ludnością cywilną. Kilka dni temu ucierpiał główny budynek Regionalnego Centrum Perinatalnego, gdzie przebywają kobiety w ciąży. Ten trzypiętrowy budynek najbardziej ucierpiał, ale jeszcze innych 17 budynków dookoła ucierpiało. Ponad 520 okien jest do wymiany w tych budynkach. Więc to się bardzo czuje i zima jest z pewnością najtrudniejszym momentem jeśli chodzi o te rosyjskie agresywne działania na ziemi ukraińskiej.

Co dzieje się w przyfrontowych miejscowościach Charkowa? Czy są ewakuowani stamtąd ludzie?

Trzeba sobie uzmysłowić, że mało kto chcę wyjeżdżać ze swego komfortu i bezpieczeństwa czyli domu. Wiele osób, mimo trudności, chcę być tutaj, bo wiadomo, że tutaj jest ich dom i ich życie. Przede wszystkim wyjeżdżają osoby z dziećmi. To jest zawsze najtrudniejsza sytuacja, bo dzieci są największymi ofiarami tej wojny.

fot. Caritas-Spes w Charkowie

Przed kilkoma dniami byłem w takiej przygranicznej wiosce, która od dwóch lat żyje bez prądu i bez gazu. I tam na 500 rodzin zostało około 150 rodzin. I znowu większość z nich do końca lata ciągnęła, bo jest ciepło i można dać sobie radę. Ale zaczyna się jesień i temperatura zaczyna drastycznie spadać i osoby są wymuszone, żeby opuścić dom. Dlatego ludzie z tych najmniejszych miejscowości muszą opuszczać swoje domy. Na pewno jest to widoczne, że wiele osób opuściło Charków, ale znowu w ich miejsce przyjeżdżają nowi mieszkańcy z tych miejsc, gdzie jest niebezpiecznie, gdzie są intensywne ostrzały. Więc to z jednej strony jest widoczne, że ileś osób wyjechało, więc w ich miejsce pojawiają się nowi.

Natomiast największym teraz wyzwaniem i dramatem jest brak pracy. Mało kto chcę korzystać z tych świadczeń socjalnych czy pomocy humanitarnej, szczególnie są to osoby w średnim wieku. Oni chcą pracować. Zgłaszają się i pytają też naszą organizację, czy u nas jest jakaś praca czy mogą być wolontariuszami, bo jest dramatycznie jeśli chodzi o zdobycie takiej systematycznej codziennej pracy. Ludzie szukają dorywczej pracy, żeby mieć jakieś środki na utrzymanie.

Więc tych wyzwań jest dużo. Trzeba przeżyć tę zimę, bo to jest najtrudniejszy okres. Inflacja, rosnące ceny, brak pracy wpływa na psychologię człowieka. Wszyscy czekają wiosny, która przyniesie zajęcia dla ludzi.

Czy mieszkańcy Charkowa boją się możliwości kolejnej rosyjskiej ofensywy?

Ta intensywność Rosjan przy granicy, intensywność też uderzeń artyleryjsko-rakietowych. To wszystko w ostatnim czasie bardzo się spotęgowało. Widząc to wszystko, trudno być obojętnym temu co się dzieję. Władzę już nie jeden raz ostrzegały i wciąż mówią, że po dwóch latach może dojść ponownie do ponownych prób zdobycia Charkowa. Oczywiście mieszkańcy, jak i obrona terytorialna i wiele batalionów są bardzo dobrze do tego przygotowani. Ta obrona wciąż jest, mimo dziesiątek, setek czy nawet tysięcy prób zdobycia chociażby Kupiańska w obwodzie charkowskim, który jest obecnie takim newralgicznym miejscem i taką fortecą. Ukraińscy żołnierze bronią przedmieścia Charkowa. Intensywnie jest też w przygranicznych z Rosją miejscowościach. Więc każdy kto patrzy w taki realny sposób, trudno się mu nie domyślać, że Rosjanie chcą i planują z pewnością pójść też i dalej, ale jest dobra ukraińska obrona.

O ile w ubiegłym roku był taki entuzjazm w każdym mieszkańcu obwodu i samego Charkowa, bo wszyscy patrzyliśmy z jakąś nadzieją i pewną chlubą, że będzie kontrofensywa, że wszystko idzie w dobrym kierunku i ukraińskie wojsko będzie odzyskiwać miejscowość po miejscowości. Były to przypuszczenia i rokowania bardzo optymistyczne i na to wszyscy liczyliśmy. Ale niestety fiasko kontrofensywy jest widoczne, więc to też wpłynęło na morale społeczeństwa. To co miało wzmocnić te morale, na razie stanęło w martwym punkcie.

Oczywiście, że w tym wszystkim też nie ma czegoś takiego, że przegraliśmy, że to koniec, że to nie ma sensu. Każdy zdaje sobie sprawę z tego, że to jest wojna, która będzie długofalowa jak widzimy, ale to też dopinguje każdego z nas do jakiejś wytrwałości, że powinniśmy się zmierzyć z czymś, co ma jakiś początek i koniec. Niestety nie wiemy, kiedy nastąpi nasze zwycięstwo, a ich koniec, więc dalej w tym trwamy i każdy sobie życzy, żeby dożyć następnego dnia i dożyć do wiosny, bo to jest z pewnością takim dobrym wyznacznikiem jeśli chodzi o bieżące działania.

Od stycznia w charkowskim metrze zostały otwarte przedszkola. Od września ubiegłego roku w podziemiach metra działają także szkoły.

Jest to z pewnością takie pewne wyzwanie dla całego miasta, bo przecież przez ten czas, nawet i dwóch lat, a szczególnie ostatni rok władze się bardzo zastanawiały, czy to w ogóle jest sens, żeby na przystankach metra, stworzyć taką alternatywę spotkania, szkoły jakiegoś też emocjonalnego od dźwięku dla dzieci. Więc wiele było przeciwników, wielu za. Więc sytuacja na dzień dzisiejszy wygląda taka, że trzeba sobie też jakoś uzmysłowić, że jednak dwa lata bez szkoły, a może nawet bardziej cztery lata bez szkoły, bo plus jeszcze dwa lata COVID-u. Więc to wszystko też potęguje w tym, że to najmłodsze społeczeństwo jest bardzo dotknięte patologią, i dramatem wojny, i na pewno ten głód emocjonalny, edukacyjny, robi ogromne spustoszenie, bo co z tego, że dzieci mogą być gdzieś tam w domach, i że mają kontakt online. Ale to nie o to chodzi. Ja sam wielokrotnie tutaj nawet i z naszymi dziećmi, czy w świetlicach, jak my ich przywozimy, czy one do nas przyjeżdżają, to w zależności od danej grupy, to widać w nich taki ten głód w oczach, tą ogromną radość, że oni się mogą spotkać, że te zajęcia cotygodniowe u nas są czy w świetlicy Caritas, czy też w innych miejscach. Więc widać, że nawet te zajęcia, jakie są dla nich też alternatywą, że się mogą spotkać, że mogą wyjść także też ze swoich domów. Więc to na pewno jest ogromne wyzwanie, ale zapotrzebowanie też jest przeogromne.

Władze miasta we wrześniu 2023 roku ruszyły z tymi właśnie kilkoma przystankami. Oczywiście te szkoły wyglądają tak jak wyglądają, to jest coś tymczasowego, to są takie właśnie miejsca, żeby chociaż te dzieci mogły się spotkać. Na jesieni było ponad dwa tysiące dzieci, teraz jest nieco mniej, bo pogoda robi swoje. Jednak to nie są miejsca na tyle dobre i komfortowe, szczególnie dużym wyzwaniem jest, żeby dobrze ogrzać te miejsca.

Od stycznia ruszają też jakieś grupy dla przedszkoli, bo owszem, przedszkola są, ale jest wiele przedszkoli takich prywatnych. One są dosyć drogie, bo to są małe. Oczywiście musi być schron dla tych dzieci, to są to bardziej prywatne przedszkola i nie oszukujmy się też, mało kto sobie z przeciętnego mieszkańca Charkowa może pozwolić na prywatne przedszkole. Więc znowu taka alternatywa państwowego przedszkola, żeby było jako metro przedszkole właśnie w Charkowie, no to przynajmniej chociaż jakaś tam część dzieci może z tego skorzystać.

Budują się też dwie szkoły pod Charkowem, również w takim wymiarze, żeby zabezpieczenie było także w postaci schronu. Oczywiście one się jeszcze budują, ale to pewnie jakiś tylko mały procent dzieci będzie mógł skorzystać z tych szkół, które muszą też jakoś dojechać, żeby skorzystać z tych zajęć. Są to pewne próby też i odpowiedzi, niełatwe, ale najważniejsze, że już jakiś proces się rozpoczął i z pewnością dla rodziców, a jeszcze bardziej właśnie dla dzieci taka forma, przynajmniej jakieś namiastki też i szkoły są realizowane. Bo niestety każdy tydzień czy każdy miesiąc wojny robi to ogromne spustoszenie i zniszczenie, a szczególnie właśnie na tym najmłodszym pokoleniu naszych dzieci.

Jak obecnie wygląda pomoc dla osób potrzebujących? Czego najbardziej potrzebują?

Cały czas próbujemy się zmierzyć z bieżącymi potrzebami. Oczywiście, że oprócz tego, żeby zapewnić po prostu takie codzienne przeżycie, dla ludzi pewnym wyzwaniem jest dodatkowo podczas zimy zdobycie odzieży zimowej, ciepłych butów. Mamy pod naszą opieką bardzo dużo dzieci, więc jakoś w tym roku poprzez różne organizacje, czy pomoce projektowe udało się także zapewnić ciepłą odzież czy właśnie obuwie, które też przecież w zimie jest konieczne. Więc na pewno to jest dużym wyzwaniem.

Dodatkowo patrząc też na różnego rodzaju rosnące potrzeby w postaci nowych osób, które też przybywają, więc dodatkowo staramy się odpowiadać też na te potrzeby. Dodatkowo też każdy jeden dzień jest poświęcony jakiejś szczególnej grupie, czy to są inwalidzi pierwszej grupy, czy to są uchodźcy, czy to są po prostu osoby, które na przykład w wyniku ostrzałów rakietowych straciły swój dobytek i trzeba im zapewnić po prostu takie ABC przeżycia w postaci wszystkiego, co możemy im przekazać.

Więc to są też nasze jakieś działania, zarówno tutaj w samym Charkowie, jak również i w obwodzie charkowskim. Ponieważ my jako Caritas Charków odpowiadamy też za całą diecezję charkowsko-zaporoską, więc współpracujemy również z księżmi, którzy są na bieżąco informowani czym i w jaki sposób możemy pomóc różnym naszym parafiom i ośrodkom. Oni wiedzą o tym, że mogą tu zawsze przyjechać, otrzymać też i pomoc, po to, żeby jeszcze dalej tą pomoc też przekazywać.

Mamy też dodatkowe działania i współpracę dotyczącą właśnie Caritas Polska. Dzisiaj odbyło się właśnie spotkanie dotyczące kontynuacji projektu Rodzina Rodzinie, który w ubiegłym roku w naszej diecezji otrzymywało pomoc materialną, przez cały rok, blisko 500 rodzin. I także w tym roku mamy zapewnione wsparcie dla 500 rodzin naszej diecezji. Ale też możemy sobie wyobrazić skalę zapotrzebowania też tych rodzin, że jeżeli w ciągu tylko kilkunastu godzin na pomoc dla 500 rodzin zgłosiło się kilkanaście tysięcy rodzin w naszej diecezji. Tylko przez kilkanaście godzin podaliśmy informacje, że startuje nowy projekt i po prostu trzeba było szybko zamknąć ten projekt, bo ta liczba tych potrzebujących osób, no po prostu, aż nie dowierzając, ale no tak rosła.

Więc z pewnością tych potrzeb jest ogrom. Oprócz tego mamy projekt „Paczka dla Ukrainy”, który jest realizowany w Polsce. Te paczki zostaną przesłane do różnych części też Ukrainy, w tym też do Charkowa. Więc tych działań jest z pewnością bardzo dużo, no bo tych potrzeb jest też dużo. Niebawem już zaczniemy niestety niechlubny trzeci rok wojny i każdy miesiąc czy każdy rok ma też swoją specyfikę i coś, co trudno jest zaplanować i nawet ubrać w jakieś działania. Zaplanujemy sobie takie a takie działanie na pół roku czy na rok czasu, a tu każdy dzień, każdy tydzień przynosi coś nowego i próbujemy zapewnić cały czas wsparcie dla tych najbardziej potrzebujących osób. Tylko tygodniowo nasz Caritas w ramach samego Charkowa i obwodu charkowskiego pomaga i wspiera od pięciu do ośmiu tysięcy osób. Oczywiście tych osób potrzebujących jest o wiele, wiele więcej, ale staramy się szczególnie teraz dotrzeć do tych najbardziej potrzebujących osób.

Na początku pełnoskalowej wojny ta pomoc tirami docierała do potrzebujących. Jak obecnie to wygląda? Czy starcza wam tej pomocy i w jaki sposób próbujecie ją zdobywać?

Oczywiście, o tę pomoc cały czas trzeba różnymi sposobami prosić. Cały czas apelować i przypominać, nawet mając także teraz okazję podczas tej wspólnej rozmowy, że wojna trwa dalej. Oczywiście wszyscy jesteśmy zmęczeni, zarówno my tu na miejscu, jak również osoby z zewnątrz, które przecież przez ten cały czas są z nami i na miarę swoich możliwości pomagają. Jeśli chodzi o pomoc humanitarną, to ona się drastycznie zmniejszyła. Wpływa na to wiele czynników, bo trudno jest przecież tak długo, długofalowo pomagać. My w Charkowie tak naprawdę ponad 90 procent tej pomocy otrzymujemy z Polski. Jest ta pomoc realizowana, czy przez Caritas, czy przez jakieś pojedyncze organizacje, fundacje, parafie rzymskokatolickie w Polsce. Gdziekolwiek z księży się pojawimy, czy w niedzielę z posługą, czy z rekolekcjami, to ludzie sami mówią, że jest już trudniej, ale dalej pomagają. I to jest naprawdę też bardzo budujące, że nikt nie mówi, że nie, my już nie pomagamy, to już nie ma sensu. Nie każdy sobie zdaje sprawę, że przecież największą ofiarą tej wojny są ludzie po prostu, ludność cywilna. Tak naprawdę to ludność cywilna najbardziej też cierpi. Dlatego ludzie w Polsce i Kościół zdają sobie z tego sprawę i na miarę możliwości, naprawdę bardzo dużo pomagają.

Dalej odczuwalnym dla ludności ukraińskiej jest to, że tego wsparcia jest mniej. To, że z 42 państw tylko 20 państw w tym roku zadeklarowały dalszą stałą pomoc dla Ukrainy. Wciąż jest taka niezrozumiała też pozycja, a może brak też konkretnej i radykalnej pozycji, jeśli chodzi o Stany Zjednoczone, czy także państwa Unii Europejskiej. Więc wiele tych sygnałów też wpływa na naszą codzienność. Bo co innego jeżeli każdy z nas wie, że to wsparcie jest, że ono będzie dalej. A tutaj jeszcze te takie niewiadome, jeszcze brak jakichkolwiek konkretnych postaw, i opowiedzenia się po tej stronie niesprawiedliwych i najbardziej cierpiących. Więc to na pewno też wpływa na nasze morale. Ale też wszyscy zdajemy sobie sprawę i dlatego tym bardziej też w modlitwie do Boga, to nas bardziej jeszcze jakoś zachęca do tego, żeby właśnie się modlić i prosić Boga o łaskę pokoju i także otwartość serc tych osób, które mogą nam pomagać.

Jak ksiądz podsumuje już prawie dwa lata wojny? Jakie są morale u mieszkańców Charkowa i czy wierzą w szybkie zakończenie wojny?

W różnych rozmowach z różnymi osobami, kiedy szczególnie osoby potrzebujące przychodzą, czy do nas do kościoła, czy do Caritasu, to oczywiście wiele osób przychodzi z jakąś taką nutką też wewnętrznego cierpienia. Może czasami też jakiegoś załamania w tym wszystkim, tego co się dzieje, tego co właśnie też przeżyli. Bo czasami te historie czy okupacji, to ludzie wciąż to przeżywają, wciąż niosą w sobie właśnie ten dramat tego, co nie tylko usłyszeli czy przeczytali, ale czego sami wielokrotnie doświadczyli. Wspólnym dla nas wszystkich, czy tutaj w Charkowie, czy gdzieś poza Charkowem, kiedy właśnie rozmawiamy z tymi ludźmi, co im szczególnie przywraca nadzieję, to właśnie jest Pan Bóg. Często pada to słowo, że tylko Pan Bóg może zakończyć tę wojnę, bo nie człowiek może. Człowiek rozpoczął tę wojnę, ale człowiek nie zakończy też tej wojny.

Więc dla ludzi takim podtrzymującym ich przy życiu jest właśnie nadzieja na Boga. Czy ktoś jest wierzący, czy ktoś jest niewierzący, czy może mniej wierzący. Ludzie coś przeżyli, coś może przemyśleli też w swoim życiu i często podkreślają, że zaczęliśmy się modlić, zaczęliśmy inaczej patrzeć na swoje życie, zrobiliśmy jakąś rewizję naszego życia, chcemy naprawdę, żeby ta wojna się jak najszybciej skończyła. Zacząć na nowo też swoje życie, ale już na pewno inaczej, bo to wszystko, co było do wojny, to takie pożądanie, pogoń za pieniądzem i nikogo nie zauważanie wokół to coś strasznego. Więc może ta wojna była potrzebna, żebyśmy sobie to uzmysłowili, niestety. Więc ludziom naprawdę trudno się żyje, szczególnie patrząc, że to już prawie dwa lata tak bardzo intensywnej wojny. Ciągle ta niepewność, lęk, strach przed tym co będzie jutro. Ale też to co ludzi bardzo uskrzydla, to co im pomaga, to co ludzie też często podkreślają, że my się cieszymy, że wiemy, że są inni ludzie z nami, są inne narody z nami, że jest z nami też Polska. Bo jakbyśmy byli sami, to dawno, dawno już pewnie byśmy przegrali też to wszystko, a tak wiemy, że cały czas ktoś jest obok nas, że cały czas właśnie ktoś nas wspiera, nam pomaga i to nam też pomaga w tym wszystkim jakoś żyć dalej i patrzeć z nadzieją na to wszystko. Więc z pewnością ludzie tutaj, szczególnie na wschodzie, oni mają świadomość tego i przy każdej też możliwości proszą, żeby przekazywać też takie słowa wdzięczności, słowa podziękowania właśnie za to dotychczasowe, ogromne, naprawdę kolosalne wsparcie i w Polsce, ale przede wszystkim, że to wsparcie możemy też czuć tutaj na miejscu.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Eugeniusz Sało

Tekst ukazał się w nr 2 (438), 30 stycznia – 15 lutego 2024

Switłana Zajcewa-Wełykodna: Odessa jest cały czas mocno i ostro ostrzeliwana

X