Polacy w Libanie fot. Paweł Rakowski

Polacy w Libanie

Polacy zaczęli pojawiać na ziemi libańskiej w dobie krucjat. Chociaż nie ma na to bezpośrednich dowodów, jakoż rycerstwo znad Wisły nie brało tłumnie udziału w wojnach o Ziemię Świętą, to nie można wykluczyć, że pierwsi Polacy pojawili się w kraju Cedru w latach 1098–1291.

Ziemia libańska już wcześniej krążyła w literaturze polskiej (m.in. Mikołaj Rej opisywał cedry, a brat Anzelm na początku XVI w. opisał miasta fenickie), jednak trwały i pewny ślad w polskim piśmiennictwie i historii zostawił magnat litewski Mikołaj Krzysztof Radziwiłł zwany Sierotką (1549–1616), który z portu w Trypolisie zmierzał do Jeruzalem. W trakcie swojej wędrówki Radziwiłł odwiedził m.in. Baalbek, który urzekł go na tyle (przede wszystkim ruiny świątyni Wenus), że wybudował w rodzinnym Nieświeżu kościół inspirowany wzorami ze starożytności.

Rozbiór Rzeczpospolitej Obojga Narodów wygnał wielu z Ojczyzny, więc nie dziwota, że kilka znamiennych nazwisk trafiło na ziemię libańską. Pośród XIX-wiecznych tułaczy wspomnieć należy Henryka Rzewuskiego, a przede wszystkim Juliusza Słowackiego, który przybył do Libanu w 1837 roku. Słowacki odwiedził Bejrut, Trypolis a przede wszystkim klasztor św. Antoniego w Ghazirze, z którego widok na Morze Śródziemne, zieleń zboczy górskich oraz śnieg na wysokich szczytach gór Libanu natchnęły Wieszcza do stworzenia arcydzieła polskiego romantyzmu – Anhellego.

Słowacki tak umiłował libańską krainę, że w listach do matki nie mógł się jej nachwalić, a co ważniejsze krótki, pierwotnie planowany jako epizodyczny przejazd przez Liban poety rodem z Krzemieńca zamienił się w dłuższy postój, w trakcie którego Słowacki przeżył duchowe nawrócenie za sprawą litewskiego jezuity o. Maksymiliana Ryłło. Wieszcz po całonocnej spowiedzi (w Wielką Sobotę 1837 roku) u jezuity pojednał się z Bogiem i z pokojem w duszy udał się z Bejrutu w drogę powrotną do Rzymu.

O. Maksymilian Ryłło, urodzony pod Wołkowyskiem w 1802 roku, był krewkim szlachcicem, który pomimo stanu duchownego miał te cechy, z których ongiś słynęli Polacy – brawura, odwaga oraz chęć służby publicznej. O. Ryłło przemierzał Bliski Wschód, nauczył się języka arabskiego i potrafił żyć jak Arab, zyskując tym uznanie od Bagdadu do sudańskiego Chartumu. W 1836 roku o. Ryłło znajduje się w Libanie z papieską misją założenia szkoły oraz nawiązania łączności z Kościołami orientalnymi pozostającymi w schizmie z Rzymem.

Staraniem polskiego jezuity powstaje w 1839 roku w Bejrucie szkoła jezuicka, która w 1875 przemianowana została na Uniwersytet św. Józefa – najstarsza szkoła wyższa na nowożytnym Bliskim Wschodzie, znajdująca się na 88 miejscu w światowych rankingach (Uniwersytet Warszawski był na 301, a Jagielloński na 400 miejscu).

O. Ryłło przed udaniem się do Egiptu i Sudanu nakłonił włoskiego malarza Francisco Podesti do namalowania obrazu Najświętszej Maryi Panny Wyzwolicielki, który od 1839 roku znajduje się w kościele Jezuitów w Bikfaya. Polski jezuita zmarł w Chartumie w 1848 roku.

W drugiej połowie XIX wieku Imperium Osmańskie stało się celem emigracji polskich wojskowych i działaczy patriotycznych szukających oparcia w Istambule dla kontynowania walki o wolną Polskę. Służba oficerska w regimentach otomańskich wymagała przejścia na islam (co uczynił m.in. Józef Bem), a Turcy z wielką radością przyjmowali Polaków – weteranów powstań i rewolucji doświadczonych w europejskim rzemiośle wojskowym. W 1860 roku po masakrach dokonanych przez Druzów na Maronitach w górach Shouf, na żądanie libańskich katolików (wspartych interwencją francuską) przybyły do Libanu pułki złożone z chrześcijańskich żołnierzy i oficerów pod komendą Michała Czajkowskiego (Sadyka Paszy). W 1865 roku doszły jeszcze dwa pułki. Wszyscy oficerowie byli Polakami, ich mundury przypominały te z 1831 roku, z okresu powstania listopadowego, a sztandary pułków były biało-czerwone z czarnymi krzyżami.

Polscy żołnierze czuwali nad bezpieczeństwem ludności chrześcijańskiej Libanu, która w tym czasie zaczęła coraz aktywniej odtwarzać dawne szlaki handlowe z drugą stroną Morza Śródziemnego. Niestety dla Polaków, chcących bić się o Polskę, komfortowe warunki służby na libańskiej ziemi okazały się przekleństwem. W trakcie wojny turecko-rosyjskiej w latach 1877–78 Istambuł świadom groźby dywersji na libańsko-syryjskim zapleczu nie zgodził się, aby polskie pułki poszły na wojnę, co doprowadziło do stopniowego odchodzenia ze służby polskich żołnierzy i oficerów.

Wspomnieć też należy o Władysławie Czajkowskim (Mouazaffer Pasza), synu Michała, który w latach 1902–1907 pełnił rolę gubernatora Libanu, jednak jego rządy, zdaniem libańskiej historiografii, nie zapisały się niczym pozytywnym.

Paweł Rakowski
Tekst ukazał się w nr 2 (318) 1-14 lutego 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X