Podolskie pamiątki Kominek w pałacu Badenich (Fot. Dmytro Antoniuk)

Podolskie pamiątki

Przeglądając wiadomości z prowincji, coraz bardziej się przekonuję, że czasu na reformy rząd na Ukrainie ma coraz mniej. Każdy kolejny dzień wstrzymywania koniecznych zmian nie tyle doprowadza do agonii, ale niszczy skarby, które ocalały z przeszłości…

Pod Monasterzyskami w obwodzie tarnopolskim leży miasteczko Koropiec. Przez miejscowość przepływa malownicza rzeczka o tej samej nazwie i wpada nieopodal do Dniestru. Na jednym ze wzgórz stoi wspaniały kościół św. Mikołaja, ufundowany przez rodzinę Mysłowskich w 1860 roku. Po latach zapomnienia został przywrócony wiernym i pomimo ich małej ilości świątynia funkcjonuje. Koropiec znany jest ze swego wspaniałego eklektycznego pałacu, który pojawił się tu dzięki staraniom Polaka Stanisława hr. Badeniego w 1906 roku. Ten dostojnik, członek Izby Panów parlamentu austriackiego był marszałkiem galicyjskiego Sejmu Krajowego, aż do swej śmierci w przededniu I wojny światowej. Oprócz swej działalności mecenasa sztuki, zapisał się jako nieprzejednany przeciwnik moskalofili i zwolennik porozumienia polsko-ukraińskiego. Stale apelował o zwiększenie ilości mandatów poselskich dla Ukraińców, za co w okresie międzywojennym był niesprawiedliwie oskarżany o doprowadzenie do wojny polsko-ukraińskiej w latach 1918-1919.

Pałac Badenich w Koropcu zwiedziłem pod koniec 2009 roku. Dyrektor obwodowego liceum-internatu o profilu wojskowym (na jego terenie znajduje się zabytek), Wasyl Procyk wyznaczył mi przewodnika, żebym mógł bezpiecznie obejrzeć wnętrza pałacu i aby podczas spaceru nie spadła mi na głowę jakaś zmurszała belka stropowa. Było jasne: jeżeli w trybie natychmiastowym nie zostanie podjęty remont dachu i stropów – to zabytek pozostawiony przez hrabiego, może odejść w niebyt. Rzecz jasna, internat nie posiadał funduszy na samodzielny remont i pan Wasyl wyraził nadzieję na jakąś koncesję lub dzierżawę. Nic z tego nie wyszło. Natomiast w 2013 roku deszcze i brak remontu zrobiły swoje – zawaliła się szpila nad centralną kopułą budowli i zniszczyła część stropów. Potem państwo pochłonęły wydarzenia polityczne, trwające do dziś i na zabytek architektury znów zabrakło kosztów. A stare budowle, szczególnie te ponad stuletnie, z zasady są bardzo kapryśne i wołają o pomoc i ratunek. Jednak odpowiedzialni za to urzędnicy wołania nie słyszą. We wrześniu burzliwego ubiegłego roku pałac Badenich stracił jeszcze kilka stropów w holu i prawym skrzydle. Aż strach pomyśleć, co będzie dalej. Można przypuścić, że pewnej nocy wlezą tam bezdomni czy złodziejaszki i po prostu spalą to co jeszcze ocalało, podobnie jak miało to miejsce w innych zabytkach na Ukrainie. Pamiętam tam wspaniałe salony udekorowane świetnymi rzeźbami, cenną boazerię na ścianach, oryginalne secesyjne kominki, szklany sufit, który już zapewne nie istnieje. Innymi słowy: w obecnej sytuacji zabytek może uratować cud, których w ostatnim roku widzieliśmy niemało i chyba na to jedynie trzeba mieć nadzieję.

Mówiąc o cudach mam na myśli te, które zdarzały się zabytkom. Jako przykład może służyć odrodzony, a przez dziesięciolecia opuszczony kościółek Jana III Sobieskiego w legendarnych Okopach św. Trójcy; przywracana do życia obronna synagoga w Satanowie itd. Za odbudową kryje się najczęściej jakaś postać czy grupa entuzjastów, którzy swoim zapałem, presją, talentem poruszają z miejsca nawet monolity urzędniczego nieuctwa. Tak dzieje się z narodowym rezerwatem Zamki Ziemi Tarnopolskiej. Jego dyrektor Anatolij Macypura nie szuka wymówek, jak tradycyjnie czynią to jego koledzy z podobnych instytucji, zamiast tego, co roku wysupłuje jakieś fundusze na ratowanie podległych mu zabytków. Przykładem tego może służyć zamek, obok którego przebiega droga z Tarnopola do Kamieńca Podolskiego – Skała Podolska nad Zbruczem.

Murowaną twierdzę wybudowali litewscy książęta Koriatowicze w 1331 roku. Kiedy Fedor Koriatowicz poparł króla węgierskiego książę Witold i król Jagiełło odebrali Koriatowiczom ich podolskie ziemie. Koriatowicz schronił się na Zakarpaciu, gdzie zbudował mukaczowską fortecę. Zamek w Skale otrzymał nowe życie w roku 1538, gdy starosta kamieniecki Stanisław Lanckoroński otrzymał rozkaz króla Zygmunta Starego o rozbudowanie umocnień.

Chociaż umocnienia leżały na praktycznie niedostępnej dla wrogów skale, tym nie mniej były często zdobywane: w 1538 roku przez wojska mołdawskie; w 1615 zamek zajęli Tatarzy i uprowadzili w jasyr wszystkich mieszkańców miasteczka; w 1648 roku Maksym Krzywonos wraz z mieszczanami zdobył zamek, a w dziewięć lat później (1657) forteca pada przed wojskami księcia Györgyego II Rakoczego. Nie oparł się zamek i Turkom w 1672 roku. Później aż trzykrotnie przechodził z rąk do rąk, a po pokoju karłowickim w 1699 roku ostatecznie powrócił do Rzeczypospolitej. W połowie XVIII wieku Adam Tarło wybudował na terenie fortecy barokowy pałac, który spłonął wkrótce od uderzenia pioruna. Od tego czasu ani zamek, ani pałac nie odbudowywano, chociaż w XIX wieku w ocalałych pomieszczeniach mieszkali ludzie.

Obecnie zamek-pałac Adama Tarły, od 250 lat w ruinie, jest odbudowywany staraniem władz rezerwatu! Fasada pałacu, niezmieniona od czasów Napoleona Ordy jest już w rusztowaniach. Prawdopodobnie zostanie odbudowany jeden z jego elementów. Wolny spacer po ruinach już się nie uda – wprowadzono opłaty za wejście na teren zabytku: 10 hr. zapłaci osoba dorosła i 5 hr. dziecko. Pieniądze przeznaczone są na finansowanie prowadzonych prac. Mam jednak wątpliwości, czy pieniędzy z biletów starczy na coś sensownego, ale chętnie zapłacę, aby w przyszłości wróciło tu życie. Najważniejsze, by odbudowa była prowadzona fachowo i nie zniszczyła historycznego wyglądu.

Nie jest to jedyny zabytek w Skale Podolskiej. W XIX wieku, w okresie zaborów, Skałę nabył możny ród Gołuchowskich. Jego dwaj przedstawiciele – Agenor Romuald i Agenor Maria Adam objęli wysokie stanowiska w Austro-Węgrzech. Mieli niemałe pieniądze. Nie chcieli jednak wkładać pieniędzy w odnowienie pałacu Tarły i wystawili nową rezydencję przy drodze wyjazdowej na Kamieniec-Podolski.

We wspaniałym pałacu zebrano liczne zabytki wielkiej wartości. Między innymi była tam niezwykle bogata biblioteka. Jednak podczas nawały Rosjan w 1914 roku wszystko zostało rozgrabione i spalone. Gołuchowscy po wojnie chcieli odbudować rezydencję – początek prac planowano na wrzesień 1939 roku… Ale Rosjanie weszli ponownie. Ostatecznie pałac został rozebrany na początku lat 70. XX wieku. Pozostał jednak ogromny park, w którym są ciekawe budowle w stylu francuskiego neobaroku: dawne stajnie, zabudowania gospodarcze, oranżeria i wartownia. Zachował się były budynek służby z wieżyczką, który w pełni może ujść za pałacyk. Godna uwagi jest też kuta brama. Wszystkie budowle na terenie parku należą do lokalnego szpitala

W okolicy dawnego majątku Gołuchowskich rozpoczęto budowę współczesnego pałacu z niezliczoną ilością wieżyczek i ozdób. Ma w nim powstać hotel klasy „lux”. Według miejscowej ludności hotel buduje właściciel kamieniołomów w Skale. Budowla najlepiej odnalazłaby się w Disneylandzie. Wracając do miasteczka: w Skale warto też obejrzeć starą synagogę, neogotycki kościół z 1719 roku i cerkiew św. Mikołaja.

Dmytro Antoniuk
Tekst ukazał się w nr 2 (222) za 30 stycznia – 16 lutego 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X