Płomień Solidarności na pograniczu polsko-ukraińskim fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

Płomień Solidarności na pograniczu polsko-ukraińskim

Granica polsko-ukraińska nie powinna być murem, powinna być miedzą między dobrymi sąsiadami – stwierdzili uczestnicy Międzynarodowej Konferencji „Mosty Kultury”, która 24 lutego odbyła się w dawnym Kasynie Szlacheckim, obecnie Domu Naukowców we Lwowie, w drugą rocznicę pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę. Organizatorami wydarzenia były: Fundacja Kościuszkowska z Nowego Jorku, Fundacja Folkowisko z Podkarpacia oraz Lwowska Organizacja Społeczna „Neskoreni” (tłum. „Niepokonani”). Uczestników konferencji przywitała Bogumiła Rybak-Ziółkowska, wicekonsul RP we Lwowie.

Sukcesy dwuletniej współpracy

Przedstawiciele świata nauki i kultury oraz wolontariusze z Polski i Ukrainy dyskutowali o tym jak dbać o wspólne dziedzictwo kulturowe, jak sobie nawzajem pomagać i o tym jak budować mosty ponad granicami. Obrady rozpoczęto od przekazania Płomienia Solidarności narodowi ukraińskiemu, którego dokonał Marcin Piotrowski z Fundacji Folkowisko.

– Przez te dwa lata, uważam, że zrobiliśmy więcej dla zrozumienia i porozumienia pomiędzy narodami, niż przez ostatnie trzydzieścia lat niepodległości obydwu naszych krajów – zaznaczył w wywiadzie dla Kuriera Marcin Piotrowski. – Poznaliśmy się jako sąsiedzi i granicę zmieniliśmy w miedzę między dobrymi sąsiadami. Pomoc, którą okazaliśmy sobie nawzajem – Polacy Ukraińcom, Ukraińcy Polakom, jest wyjątkowa. I to co się wydarzyło w ostatnich dwóch latach, zostawi piękny ślad w naszej historii na pokolenia. W tym całym złu świata, które się wydarzyło, w tym strachu i przerażeniu okazało się, że ludzie potrafią robić piękne rzeczy. Że potrafią dbać o innych, dzielić się wszystkim co mają. Przywozimy dzisiaj Płomień Solidarności, który rozpalił serca ludzi do pomagania. Nie widziałem nigdy tyle dobra ludzkiego, które się wydarzyło przez te dwa lata, żeby tak pomagać innym. Żeby zachować życie, żeby zachować godność naszych przyjaciół z Ukrainy. Przez te dwa lata były różne momenty. Były górki, były dołki. Jeszcze wiele nas w historii czeka dobrych i złych momentów, ale musimy nauczyć się rozmawiać. Pomoc nasza polegała od początku na pomaganiu na granicy, żeby ludzie godnie przeszli tę granicę, powitać ich chcieliśmy w Polsce – tych, którzy musieli uciekać przed skutkami pełnoskalowej wojny. Później pomagaliśmy w głębi Ukrainy. Przekazaliśmy pięć tysięcy ton pomocy humanitarnej. Połączyliśmy wiele organizacji z całego świata w przekazywaniu pomocy, samochodów, żywności, środków higieny. Ale budujemy też Mosty Kultury. Zapraszamy do Polski artystów z Ukrainy, którzy pokazują kulturę ukraińską w Polsce. Organizujemy też bardzo dużo szkoleń i projektów edukacyjnych dla młodzieży, też dzięki wsparciu psychologów z całego świata dla psychologów z Ukrainy, którzy tutaj na co dzień niosą pierwszą pomoc psychologiczną. I dzielimy się doświadczeniem. To jest bardzo ważny element łączenia pomocy humanitarnej, materialnej z tą kulturową i tą duchową.

Dwa lata temu Aleksander Łabecki, prezes Stowarzysenia „Neskoreni” (Niepokonani) zapoznał się we Lwowie z Marcinem Piotrowskim oraz wolontariuszami z Fundacji Folkowisko. W wywiadzie dla Kuriera powiedział:

– Teraz jest rocznica Rewolucji Godności – dziesięć lat, również druga rocznica inwazji rosyjskiej na pełną skalę. Bez tej inwazji na pełną skalę nie stalibyśmy się tak bliscy naszych przyjaciół z Polski, ze Stanów Zjednoczonych, z Niemiec, z krajów bałtyckich, z innych krajów. W pierwszym dniu wojny utworzyliśmy we Lwowie w Pałacu Sztuki przy ulicy Kopernika Centrum Pomocy Humanitarnej. Przyjeżdżało tam setki i tysiące Polaków z pomocą dla uchodźców. Wśród nich byli też przedstawiciele Fundacji Folkowisko. Teraz, gdy pracujemy w formacie organizacji pozarządowej „Neskoreni” we Lwowie, kontynuujemy współpracę z Fundacją Folkowisko. Pomagamy obszarom frontowym, pomagamy ludziom we Lwowie. Oczywiście, staramy się przekierowywać większość pomocy płynącej z Polski na tereny frontowe. Okresowo, raz lub dwa razy w miesiącu, robimy duże wyjazdy na wschód. To jest bardzo ważne, że razem z Fundacją Kościuszkowską z USA oraz Fundacją Folkowisko z Polski zgromadziliśmy artystów, naukowców, wolontariuszy z Polski i Ukrainy, aby pokazać, że jesteśmy zjednoczeni. I musimy tak razem iść dalej, stanąć jako zjednoczony front, bo mamy tego samego wroga. Jest on na wschodzie. Dziś mówi się, że należy zniszczyć granicę między Ukrainą a Unią Europejską, ale w tym celu musimy postawić granicę na wschodzie, aby ta horda nie weszła dalej na terytorium Ukrainy, która będzie w Unii Europejskiej. Dlatego dziękujemy Polakom za pomoc. Wierzymy, że i wy nawiążecie współpracę, nawiążecie dialog i nadal będziecie naszym niezawodnym partnerem w walce z Moskwą. Chwała Ukrainie i chwała Polsce!

Konferencja „Mosty Kultury” przebiegała na tle pikiet na przejściach granicznych, które obecni na sali od lat często przekraczają. Jeden z panelistów – Andrzej Kudlicki, socjolog i właściciel biura turystycznego w Tomaszowie Lubelskim powiedział:

– Granice są po to, aby je przekraczać, ale ja tej granicy nie traktuję jako granicy, tylko jako miedzę. Jako miedzę pomiędzy dwoma sąsiadami. Dobrymi sąsiadami.

Również podkreślił, że zawsze pragnie pokazać uczestnikom wyjazdów dobre strony Lwowa, Ukrainy, historii i tradycji, która te dwa narody wiązała.

Andrzej Kudlicki wspomniał też o swoim zaangażowaniu w pomoc uchodźcom:

– Przygód mnóstwo, ale i ta długa znajomość granicy, realiów na terenie Ukrainy spowodowała, że od pierwszych dni wojny włączyliśmy się w wolontariat. Do pustego autokaru ładowaliśmy pomoc. Przywoziliśmy ją m.in. do szkoły nr 10 we Lwowie, gdzie był ośrodek dystrybucji i przyjmowania uchodźców. Po rozpakowaniu autokaru jechaliśmy na dworzec, zabieraliśmy uchodźców i przewoziliśmy do Polski. To były sceny niezapomniane.

Później udało się Andrzejowi Kudlickiemu zorganizować kilka wycieczek turystycznych do Lwowa.

– Trudno jest namówić ludzi z Polski, żeby przyjechali do Lwowa – nie ukrywał. – Zresztą nawet na Roztocze nie chcą przyjeżdżać, bo za blisko Ukrainy. Tym bardziej, że jedna rakieta spadła niedaleko od nas. To się odbija i na turystyce, i na kulturze.

Lilia Onyszczenko, radca mera Lwowa do spraw ochrony zabytków, podzieliła się swoim doświadczeniem współpracy z kolegami z Polski.

– Mamy wspólne dziedzictwo, a nasze relacje opierają się przede wszystkim na zaufaniu i komunikacji – zaznaczyła. – I oczywiście, jeśli komunikacja się zepsuje, zaufanie może zniknąć w ciągu jednego dnia.

Najlepszymi przykładami współpracy polskich i ukraińskich konserwatorów jest renowacja wnętrz katedry ormiańskiej oraz pomników na Cmentarzu Łyczakowskim, gdzie – zdaniem radcy– nie tylko obecne, ale także przyszłe pokolenia Polaków i Ukraińców będą nadal mieć dużo pracy, żeby odnowić zabytkowe nagrobki.

Marek Skolimowski, prezes Fundacji Kościuszkowskiej w Nowym Jorku, pochodzi z Lubaczowa i od lat ściśle współpracuje z Fundacją Folkowisko. Tak się złożyło, że 24 lutego 2022 roku znajdował się w Polsce. Razem z Marcinem Piotrowskim od razu pojechał na granicę polsko-ukraińską. Fundacja Kościuszkowska dołączyła do pomocy uchodźcom z Ukrainy. Marek Skolimowski podzielił się w naszej rozmowie swoimi refleksjami:

– Energia się trochę na całym świecie wypala. Obserwujemy to nie tylko z perspektywy polskiej i ukraińskiej. Mieszkam w Stanach Zjednoczonych i dobrze wiem, że sprawy ukraińskie jak gdyby zeszły na bok. Jesteśmy w roku wyborczym. Wiele rzeczy jest ważniejszych. Jesteśmy w Polsce w roku wyborczym. I wydaje się, że znajdujemy co chwilę powód, żeby nie myśleć o tym, co się dzieje w Ukrainie. W Ukrainie trwa wojna. Regularna wojna, którą trudno sobie wyobrazić. Po raz pierwszy w takiej skali od czterdziestego piątego roku. Więc postanowiliśmy wrócić do tego. Podsumować trochę, i co teraz jest potrzebne, zbliżyć się. Widzimy też, że jest nie najlepsza sytuacja, nie najlepszy jest klimat polityczny. My nie zajmujemy się polityką. My wierzymy w ludzi, my musimy się spotykać. My budujemy mosty. Będą to mosty kulturowe, humanitarne i być może na przyszłość zniszczymy te granice, zlikwidujemy. Ukraina wejdzie do Unii Europejskiej, będziemy mogli normalnie podróżować między sobą. Takie jest nasze marzenie. Będziemy do tego dążyć w jakiś sposób. Oczywiście, jesteśmy Fundacjami zajmującymi się tylko nauką i kulturą, ale to poprzez kulturę i naukę będziemy starać się docierać do naszych społeczeństw. Polskiego, ukraińskieg, no i w naszym przypadku będziemy działać wśród Amerykanów– zaznaczył Marek Skolimowski.

Prof. Myrosław Marynowycz z Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego, znany też jako działacz społeczny, podzielił się trzema ważnymi dla niego zasadami:

– Pierwsza to zasada żaby w mleku. Pewnie wszyscy znacie tę przypowieść. Jedna żaba utonęła, a druga kopała, ubijała masło i wyskoczyła z dzbanka. Nie powinniśmy być psychicznie przygnębieni trudnościami, które pojawiają się od czasu do czasu. Musimy bić nogami. Drugą zasadą jest zrozumienie, że nie możemy nie widzieć ciemności w sobie nawzajem, ponieważ wszyscy jesteśmy żywymi ludźmi i ciemność istnieje. Ale jeśli patrzymy tylko na ciemność, stajemy się jej niewolnikami. Wtedy nie możemy się od niej uwolnić. Jeśli spojrzymy na światłość, staniemy się wolni. Drugą zasadą jest więc umiejętność dostrzegania dobrych stron, których jest wiele. Dobre przykłady współpracy. Ale z jakiegoś powodu, w napiętych momentach zapominamy o nich. Trzecia zasada jest bardzo ważna. Jesteśmy oczywiście różni. Różne narody z różnymi skłonnościami, z różnymi sukcesami w naszym rozwoju. Ale bardzo ważne jest, aby zawsze przestrzegać zasady traktowania siebie jako równych, jako przyjaznych partnerów. Aby nie było odgórnego traktowania się. Aby nie było reakcji na tę wyższość. To jest bardzo ważne. Jeśli będziemy równi, zrobimy wszystko, co musimy zrobić w przyszłości.

Inwestować w młodzież

– Musimy inwestować w młodzież. Musimy dać im szansę, żeby stawali się mądrzejsi, sprawniejsi i nie obciążeni stereotypami, naszą wspólną historią – wzywał uczestników konferencji Marek Skolimowski.

Polscy i ukraińscy intelektualiści mają powody, by ufać młodzieży.

– Staramy się organizować debaty dla młodzieży akademickiej, Polaków i Ukraińców – powiedziała prof. Dr hab. Joanna Getka z Uniwersytetu Warszawskiego. – Niech się pokłócą, niech powiedzą jeden drugiemu, co im leży na sercu. Niech starają się siebie zrozumieć. W ten sposób tworzą się przyjaźnie, które naprawdę zostają na lata i to widać.

Zdaniem prof. Bogdana Hudia z Lwowskiego Uniwersytetu Narodowego im. Iwana Franki i Uniwersytetu Warszawskiego, tym, co najbardziej jednoczy ludzi, jest strach przed wspólnym wrogiem.

– Praktyka współpracy na pograniczu najlepiej jednoczy oba narody – podkreślił. – Jeśli chodzi o młodzież, to ona się nie kłóci. Młodzi ludzie dyskutują. A czasami nie dyskutują.

Ze swojej praktyki dydaktycznej na Ukrainie i w Polsce profesor Hud’ zauważył, że młodzi ludzie mają inne podejście do relacji polsko-ukraińskich.

– Pracowałem kiedyś w Bielsko-Białej – wspomniał. – Podszedł tam do mnie student, który uwielbiał chodzić z plecakiem i powiedział:

– Wróciłem z Ukrainy.

– No i jakie wrażenia? – zapytałem.

– Fantastyczne. Byliśmy w Karpatach. Doszliśmy do jakiejś wiochy zabitej deskami i nagle cała ludność wysypała, żeby nas przywitać. Przynieśli wszystko co mieli – mleko, masło, chleb, ser, aby nas poczęstować. I co, panie profesorze? Do końca życia będę pamiętał, jak prości ludzie, Ukraińcy przywitali nas, Polaków w górach Karpatach.

Wracam do Lwowa. Przychodzi do mnie ukraiński student:

– Panie profesorze, byłem na stażu w Polsce.

– I jakie są wrażenia?  – pytam.

– Fantastyczne. Poznałem młodych Polaków. Zaprosili mnie na piwo. Chodź, napijemy się piwa i na pewno nie będziemy dyskutować o Wołyniu – powiedzieli.

Prezes Fundacji Kościuszkowskiej Marek Skolimowski dodał:

– Na przykład, jedna z akcji, którą zaczęliśmy w tamtym roku – „Wierzymy w młodych ludzi”. Wierzymy, że kolejne pokolenie będzie mniej skażone, niż to nasze obecne i stawiamy na młodych. Na młodych liderów, którzy będą budować fundacje, którzy będą tworzyć kulturę. Mamy taki program – jakby akademię dla tych, którzy będą działać ponad granicami, ponad podziałami. Zapraszamy młodych ludzi, Polaków i Ukraińców, którzy razem spędzają czas, przechodząc szkolenia, aby w przyszłości nabyć zdolności, tak zwanych liderskich, i tworzyć w swoich środowiskach w Polsce, w Ukrainie organizacje, które będą robić rzeczy podobne do tych, które my robimy. Czy w kulturze, czy edukacji czy w działalności humanitarnej. A może pójdą w politykę i będą mieli większą potrzebę wspierania się nawzajem, niż tylko walki politycznej, co obserwujemy na co dzień.

W trakcie konferencji goście z Polski przekazali także laptopy do rąk obecnej Wiery Szerszniowej, dyrektorki Liceum nr 10 im. Św. Marii Magdaleny we Lwowie. Pomimo dwóch paneli wiele rozmów przeprowadzono na marginesie międzynarodowej konferencji „Mosty Kultury”.

– Uważam, że takie spotkanie jest bardzo potrzebne, zwłaszcza w tym trudnym okresie, który przeżywamy – powiedział prof. Bogdan Hud’. –Świadczy to o tym, że mimo wszystko dialog trwa. Taka inicjatywa w znacznym stopniu jest inicjatywą lokalną. Inicjatywa na pograniczu jest wyjątkowo potrzebna, żeby po pierwsze, zaświadczyć, że nadal podtrzymujemy kontakty i chcemy rozmawiać, chcemy rozwijać je dalej. Po drugie, że podobne spotkania mogą sprzyjać nawiązywaniu nowych znajomości i tworzeniu różnych ośrodków współpracy takich jak na przykład Folkowisko, które teraz reprezentuje Marcin Piotrowski. A zaangażowanie się w to spotkanie takiej potężnej Fundacji Polonijnej jak Fundacja Tadeusza Kościuszki, którą reprezentuje Marek Skolimowski, świadczy o tym, że możemy wyjść poza ramy inicjatyw lokalnych i przejść na inicjatywy globalne – połączenie Ukraińców i Polaków w skali świata. I to jest wyjątkowo ważne w warunkach trwającej wojny ukraińsko-rosyjskiej – podkreślił prof. Bogdan Hud’ ze Lwowa.

Polscy uczestnicy konferencji zwiedzili Cmentarz Łyczakowski, gdzie uczcili pamięć wybitnych Polaków i obrońców Lwowa. Złożyli również kwiaty na grobach Polaków, którzy oddali życie walcząc w obronie Ukrainy.

fot. Igor Rewaga / Nowy Kurier Galicyjski

Lira korbowa jednoczy Polaków i Ukraińców

Nasza opowieść o przebiegu konferencji byłaby niepełna, gdybyśmy nie wspomnieli o Jarku Sebalu, lwowskim lirniku, który swoim żywiołowym występem uświetnił to wydarzenie.

Gdy wspominamy o lirze korbowej lub lirnikach, często przywołujemy w pamięci obrazy dawnych wędrownych śpiewaków ludowych i wieszczów, takich jak Wernyhora z utworów literackich Juliusza Słowackiego czy Stanisława Wyspiańskiego. Ukraiński lirnik, Jarko Sebał, nie tylko gra na tym instrumencie tradycyjne melodie, ale również eksperymentuje z muzyką rockową, często grając na pograniczu polsko-ukraińskim.

Lirnik Jarko Sebał pochodzi z Wołynia, ale na co dzień mieszka we Lwowie. Gra na lirze, którą specjalnie dla niego skonstruował mistrz Stanisław Nogaj z Polski.

– Miałem szczególne oczekiwania co do niuansów tego instrumentu, ze względu na charakter moich występów na scenie. Chciałem, aby instrument jak najlepiej oddawał melodię, co umożliwiłoby mi wykonywanie muzyki instrumentalnej na lirze. Przedstawiłem mu listę życzeń, która zainteresowała mistrza Stanisława Nogaja, specjalizującego się w konstrukcji lir. Mistrz odłożył inne projekty i zajął się realizacją mojego zamówienia. Omówiliśmy każdy etap prac, a gdy lira była już gotowa, spotkaliśmy się w Przemyślu.

Jarko koncertuje zarówno w Ukrainie, jak i na festiwalach polsko-ukraińskich organizowanych w Polsce, m.in. na Festiwalu Folkowisko.

– Jarko to muzyk, który poszukuje, łącząc kulturę dawną, tradycyjną z kulturą współczesną – stwierdził Marcin Piotrowski ze Stowarzyszenia Folkowisko.– Eksperymentator, badacz magicznego instrumentu jakim jest lira korbowa, instrument, który łączył narody – Polaków i Ukraińców. Kiedyś lirnik wędrował od jednej miejscowości do innej, niosąc wieści o tym, co dzieje się w świecie, śpiewając, opowiadając. Ten instrument zawiera w sobie magię wędrowania i Jarka ta magia zaczarowała.

Polka Daria Kuszlik wcześniej nie słyszała gry tego instrumentu muzycznego.

– Jako reprezentantka młodego pokolenia zdecydowanie jestem fanką tej liry, bo ona jest czymś innym, różni się od zwykłych instrumentów – powiedziała. – Jest wykonywana ręcznie. Naprawdę jest to coś wyjątkowego.

W lipcu tego roku, blisko granicy polsko-ukraińskiej, odbędzie się kolejna edycja Festiwalu Folkowisko, na którym ponownie zagra Jarko Sebał. Artysta wykona swoje nowe utwory rockowe na lirze korbowej.

Konstanty Czawaga

Tekst ukazał się w nr 5 (441), 15 – 25 marca 2024

Przez całe życie pracuje jako reporter, jest podróżnikiem i poszukiwaczem ciekawych osobowości do reportaży i wywiadów. Skupiony głównie na tematach związanych z relacjami polsko-ukraińskimi i życiem religijnym. Zamiłowany w Huculszczyźnie i Bukowinie, gdzie ładuje swoje akumulatory.

X