Paniowce Zamek w Paniowcach. Po lewej – gmach Kolegium, pośrodku – brama, po prawej – kościół bez wież w miejscu dawnego zboru (z archiwum autora)

Paniowce

Miejscowość z wyższą uczelnią o półtora wieku wcześniej niż w Moskwie

Dlaczego Jan Potocki trafił po śmierci na łańcuch
Gdy mówimy o współczesnych terenach Ukrainy, w świadomości społeczeństwa ukraińskiego szkoła wyższa z okresu renesansu kojarzy się z Akademią Ostrogskich i Akademią Kijowsko-Mohylańską. Można by jeszcze wspomnieć kilka kolegiów jezuickich w większych miastach i to chyba wszystko. Przypomnę, że kolegium miało niższą rangę niż uniwersytet, ale mimo to uważane było za uczelnię wyższą. Mówię tu o ogóle społeczeństwa, a nie o ludziach poważnie interesujących się historią. O unikalnym kolegium w podolskim miasteczku – a dziś wiosce – Paniowcach, działającym w latach 1590–1611, wiedzą nieliczni. Historia tego zakładu, jak i samych Paniowiec, jest dość interesująca.

Paniowce Górne po raz pierwszy wspomniane są w aktach z roku 1460 jako jedna z miejscowości, z których król Kazimierz Jagiellończyk zezwolił biskupowi kamienieckiemu pobierać kościelną dziesięcinę. Oprócz Górnych (lub Starych czy Murowanych) były jeszcze Dolne Paniowce. Miejscowości te zostały połączone w 60. latach XX w. podczas scalania mniejszych osiedli.

Zamek w Paniowcach. Po lewej – gmach Kolegium, pośrodku – brama, po prawej – kościół bez wież w miejscu dawnego zboru (z archiwum autora)

Ominiemy początek historii oraz pierwszych właścicieli Paniowców i przejdziemy od razu do Potockich. Większość bowiem zabytków w tej miejscowości powiązana jest z tym rodem. Do starosty kamienieckiego Mikołaja Potockiego (1520-1572) Paniowce odeszły na własność jako posag jego małżonki Anny z Czermińskich, córki pisarza kamienieckiego Andrzeja. Mikołaj Potocki był dość interesującą postacią. Jeśli rodzina Potockich była gorliwymi katolikami, to nasz pan Mikołaj oddał przewagę nauczaniu Kalwina i w swoich majątkach osiedlał przedstawicieli tego wyznania.

Ruiny pałacu Potockich (z archiwum autora)

Odejdę nieco od tematu Paniowców, aby przypomnieć kim byli kalwiniści i skąd się wzięli na Podolu. Nie wiem jak kwestie religijne Odrodzenia przedstawiane są obecnie w szkołach, ale w czasach ZSRR reformację traktowano jako zjawisko zachodnioeuropejskie. Wspomniani kalwiniści byli „nie nasi” – Holandia, Szwajcaria czy ostatecznie twierdza La Rochelle, gdzie odważny D’Artagnan z przyjaciółmi odpierał ich ataki. Procesy reformacji nie miały żadnego wpływu na nasze tereny, a dyskusje na tematy religijne toczyły się wyłącznie pomiędzy prawosławnymi, unitami i katolikami. Jest to zrozumiałe – tereny Ukrainy miały pozostać daleko od europejskich wpływów i tylko Moskwa miała być „naszym wszystkim”.

Był jednak okres, gdy na wschodzie Rzeczypospolitej kalwinizm stał się jednym z najpotężniejszych prądów religijnych. W renesansowej Europie nauka Jana Kalwina szerzyła się przede wszystkim pośród mieszczan i był to nie tylko odłam religijny, lecz ideologia społeczno-polityczna. Właściwie był to swego rodzaju wyraz pragnień średniej zachodnioeuropejskiej burżuazji, która dążyła do jednego – dobrze pracować, dostawać za swoją pracę godziwą zapłatę i by nikt nie zaglądał jej do kieszeni. Wynikało z tego, że sumienna praca to dzieło miłe Bogu, a sukces – to błogosławieństwo Boże. Ubóstwo nie jest cechą ascety i świętego, lecz niezdary i łajdaka. Marnotrawstwo magnatów też uważano za grzech, jak i biedę z powodu lenistwa. Gdy ktoś bezczelnie pożąda cudzych sprawiedliwie wypracowanych dóbr – to jest zło. Kalwiniści żądali również maksymalnego ograniczenia wpływu Kościoła na życie codzienne i uproszczenia obrzędów oraz sakralnej atrybutyki, bowiem bogactwo świątyń, drogie szaty kapłanów i kosztowne wyposażenie kościołów – wszystko to opłacano z kieszeni wiernych i uważane było za grzech marnotrawstwa.

Na terenach Rzeczypospolitej kalwinizm miał też swoje unikalne cechy. Ciekawe, że jego gorliwymi wyznawcami nie stali się mieszczanie… lecz najbogatsi magnaci. Miejska burżuazja do procesów reformacji była absolutnie obojętna. Przedstawicielom „wschodnich” obrządków wystarczało dyskusji (aż do wzajemnego wyrzynania się) pomiędzy bizantyjskimi tradycjonalistami i papistami-unitami. Dla katolików natomiast przechodzenie do jakiegoś protestantyzmu, z konfesji dającej wszelkie przywileje i będącej ponad „schizmatycką” większością państwa, nie miało żadnego sensu. Głównymi zwolennikami Kalwina w Rzeczypospolitej byli więc nie mieszczanie, ale szlachta, która miała dość wszechwładzy Kościoła. Jeśli na Zachodzie niektórzy królowie „ustawiali” już „książąt Kościoła” (przypomnę konflikt pomiędzy królem Francji i kardynałem Richelieu), to na dalekich krańcach Wschodu Europy władza Kościoła była niepodważalna i przez nikogo nie zagrożona. To denerwowało wielu, ale przede wszystkim magnatów, których kusił pomysł sekularyzacji dóbr Kościoła, zwłaszcza jego potężnych posiadłości.

Jan i Jakub Potoccy (wikipedia.org)

Na Podolu idee kalwinizmu szeroko propagowały rody Potockich i Sieniawskich. Po śmierci wspomnianego już Mikołaja Potockiego Paniowce odeszły do jego synów Jana i Andrzeja. Jan Potocki, jak i jego ojciec, był kalwinistą, a Andrzej – katolikiem. Chociaż miasteczkiem władali obaj bracia, to gospodarkę prowadził wyłącznie kalwinista Jan. To właśnie on na wysokim skalnym urwisku wybudował murowany zamek i wystawił pałac-rezydencję (której ruiny zachowały się do dziś). Niebawem powstał tu ośrodek kalwinizmu na całe Podole, a nawet na Ukrainę.

W 1590 roku w Paniowcach otwarte zostaje Kolegium (jak pisałem – szkoła wyższa) z wydziałami filozofii, teologii i humanistyki. Szereg badaczy uważa, że kalwiniści postanowili otworzyć tu kolegium, biorąc za wzór „prawosławną” Akademię Ostrogską. Przypomnę, że wszystkie podobne zakłady naukowe i szkoły były katolickie i prowadzone przeważnie przez jezuitów. Jest to możliwe, bowiem był to okres, gdy prawosławni i kalwiniści wspólnie przeciwstawiali się Kościołowi katolickiemu.

Dla Kolegium i szkoły początkowej przy nim powstaje w zamku piętrowa budowla, zachowana do dziś. Pierwszym rektorem nowej uczelni zostaje Balcer Pankratius. W 1608 roku przy kolegium otwarto drukarnię, pierwszą na Podolu. Jej pierwszym mistrzem zostaje Wawrzyniec Małachowicz (czyli Wasyl Małachwijowicz), który wcześniej pracował w Wilnie również w drukarni kalwinistów. Do Paniowców przeniósł się po długich namowach, skuszony płacą 4 tys. złotych rocznie. Małachowicz zdążył wydrukować 7 książek. Na tamte czasy było to niemało. Pośród nich – panegiryk nauki Kalwina i 6 antypapieskich pamfletów autorstwa magistra filozofii, profesora, a z czasem rektora Kolegium, Jana Zygrowiusza (Zygrowskiego), który miał tytuł „ministra kalwinizmu”. W tej drukarni ujrzały światło dzienne również dzieła Jana Chocimskiego i Piotra Gilowskiego. Dwie księgi wydrukowano po łacinie, inne – po polsku. Interesujące, że utwór Zygrowiusza „Goniec catholika reformowanego przynoszący diatribe” (1608 р.) poświęcony jest krytyce wiary katolickiej i porównaniu jej z podstawami protestantyzmu. W swojej przedmowie autor wysławiał Jana Potockiego.

Po lewej od budynku Kolegium z drukarnią, na południowo-zachodnim narożniku zamku wybudowano zamiast baszty kalwińską kirchę – zbór. Oto jak opisuje tę świątynię „ojciec podolskiego krajoznawstwa” Joachim Siciński:

Ten budynek na planie kwadratu, na górze czworokąt przechodził w ośmiokąt nakryty niskim ośmiokątnym dachem. Górą czworokąta biegł rzeźbiony fryz kamienny charakterystyczny dla XVI wieku z tryglifami i rozetami. W ścianach tej kirchy wmurowano kamienne tablice z napisami (10 przykazaniami i symbolami wiary).

Ponad dwadzieścia lat kalwiniści cieszyli się tu spokojnym życiem i szczodrą opieką potężnego magnata. Ale w 1609 roku król Zygmunt III włączył się do walki o moskiewski tron, która w rosyjskiej historiografii otrzymała nazwę „wielkiej smuty”. Jan Potocki, okryty sławą jednego z najodważniejszych rycerzy Rzeczypospolitej nie pozostał obojętny na te wydarzenia i przyłączył się do wojny. 22 kwietnia 1611 roku zginął pod murami Smoleńska i spoczął w Paniowcach w lochu pod zborem.

Ponieważ nie był „dobrym katolikiem”, potomkowie woleli o nim nie wspominać. Nic dziwnego, że o jego grobie wkrótce zapomniano. Dopiero na początku XIX wieku miejscowy ogrodnik przypadkowo wykopał przejście do zapomnianego przez wszystkich lochu. Znaleziono w nim trumnę, wisząca na mocno zardzewiałych łańcuchach. Dodam, że taki rodzaj pochówku w dawnych czasach był przeznaczony dla wielkich grzeszników, będących w konflikcie z Kościołem katolickim. Oznaczało to, że ciało nieboszczyka nie oddano ziemi i że jego dusza nie ma szans na niebo.

Wiktor Grzymała „Grób Jana Potockiego w Paniowcach”, 1896 (cyfrowe.mnw.art.pl)

Korzystając ze śmierci patrona znienawidzonych kalwinistów kamienieccy jezuici przy wsparciu braci poległego Jana i uzbrojonych żołnierzy przepędzili ich z Paniowic, a kirchę zamknięto. Skonfiskowano wówczas co cenniejsze rzeczy – drukarnię i „księgi heretyckie”, zarówno świeżo wydrukowane, jak i te z biblioteki Kolegium.

W czasie likwidacji ośrodka kalwinistów w Paniowcach drukowano w nim kolejny antypapieski pamflet Jana Zygrowiusza „Papopompe”, w którym autor oskarża współczesnych mu papieży nie tylko o chciwość, lecz również o rozpustę i sodomię. Olbrzymią bibliotekę z nowiutkimi egzemplarzami „Papopompe” wywieziono do Kamieńca i uroczyście spalono przed ratuszem. Dziś to wydanie jest bibliograficznym „białym krukiem” i wiadomo zaledwie o kilku ocalałych egzemplarzach.

Treść pamfletu tak dopiekła Kościołowi, że w tymże 1611 roku w Krakowie ukazała się odpowiedź na nią „MINISTER WYTKNIONY A PAPIESZ OBRONIONY. Przeciw niewstydliwemu Ministra Zygrowiusza Scriptowi, który nazwał Papopompe”, odpierającej wszystkie zarzuty autora pod adresem papieży i wiary katolickiej.

Po wydaleniu kalwinistów, w budynku Kolegium, aby znieważyć poprzedników, urządzono stajnię, a kirchę zamieniono na zwykłą kaplicę. W 1907 roku na jej fundamentach wzniesiono kościół, kirchę zaś użyto na podstawę prezbiterium. Po dwudziestu latach kościół zamknęli komuniści. Wówczas rozebrano dwie wysokie wieże na jego fasadzie i przeznaczono całość na wiejski budynek kultury. Dziś, oprócz budynku kultury, mieści się tu wiejska Rada.

Nieukończony wiadukt nad Smotryczem, 1914–1917 (z archiwum autora)

Paniowce są interesującym miejscem dla turystyki. Wioska leży opodal Kamieńca Podolskiego (15 minut drogi). Oprócz ruin pałacu Potockich miasteczko słynie z nieukończonego mostu kolejowego, który miał połączyć oba brzegi Smotrycza. Budowę przerwano w 1917 roku. Dziś podpory mostu przypominają wysokie wieże baśniowych czarnoksiężników z powieści „Władca pierścieni”. Miejsce jest bardzo romantyczne i budzi zachwyt turystów.

Dmytro Poluchowycz
Tekst ukazał się w nr 20 (360), 30 października – 16 listopada 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X