Pamiętają polscy panowie…

Pamiętają polscy panowie…

Pomimo antagonizmów, stwarzanych w czasie II wojny światowej między Polakami i Ukraińcami, rodzice Sławka dobrze porozumiewali się z moją matką, a nawet przyjaźnili się z nią. Przyjaźniłem się więc ze Sławkiem. Trzecim naszym przyjacielem był Włodek, też uczeń naszej klasy o wyraźnie polskim nazwisku. Wychowywał go ojciec, który uważał się za Rosjanina. Dopiero po jego śmierci Włodek dowiedział się od krewnych, że wszyscy jego przodkowie to Polacy, pochodzący z Żytomierszczyzny.

Nikt z naszej klasy nie eksponował specjalnie swojej narodowości, ale również nie ukrywał, gdy o to pytano. Żadnych nieporozumień na gruncie narodowościowym w szkole nie było. W tym czasie propagowano w ZSRS nową wspólnotę – naród sowiecki. W taki sposób „budował się internacjonalizm”.

Wadim, kolega z równoległej klasy, pochodził z rodziny tzw. inteligencji sowieckiej. Jego ojciec pracował na stanowisku urzędnika w strukturze władzy nadrejonowej. Wadim był małomówny i nieco zarozumiały. Żadnej rywalizacji pomiędzy mną, Włodkiem i Wadimem nie było. Każdy z nas był inny, ale posiadał swoje wartościowe cechy i rozwijał je w miarę własnych umiejętności i możliwości. Wszyscy starali się też dobrze uczyć. Wadim korzystał ze swego talentu – umiejętności gry na gitarze i śpiewania. Nam – rówieśnikom, bardzo to imponowało. Nieraz zmieniał treść popularnych piosenek estradowych. Brzmiało to śmiesznie i dowcipnie, ale nieraz kuriozalnie. Nauczyciele wiele mu wybaczali, nawet żartobliwe piosenki o Żydach. Nikt nie wiedział do jakiej narodowości siebie zaliczał. Gubiono się w domysłach o jego romskim, bułgarskim lub żydowskim pochodzeniu.


Nasza Julka a „budionowiec”

Na jednym ze szkolnych koncertów Wadim z zespołem wykonali piosenkę „Nasza Julka” i dedykowali ją nowej nauczycielce historii – Julii. Przysłano ją po studiach na Uniwersytecie Kijowskim i wyznaczono na kierowniczkę klasy „A”, w której uczył się Wadim. Była to młoda, filigranowa, ładnie zbudowana dziewczyna, o dobrej erudycji, która natychmiast zachwyciła naszą, dorastających chłopców, wyobraźnię.

W szkolnym programie historii przyszedł akurat czas na przerabianie tematu wojny z „pańską” Polską. Przypomniano oczywiście piosenkę o „budionowcach”, czyli o kawalerzystach I Armii Konnej pod dowództwem Siemiona Budionnego. I to jest kolejną przyczyną wspomnień o Julii. Ktoś powiedział, że jemu w głowie się nie mieści w jaki sposób polscy panowie, których to kości gniją pod Zamościem, mogą pamiętać o czymkolwiek. W dodatku, wiadomo przecież, że po II wojnie światowej żadnych polskich panów już nie ma, bo w Polsce zwyciężyła klasa robotnicza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X