Odszedł Iwan Hreczko, Wielki Hucuł Lwowa (19.01.1929-15.06.2022) z archiwum Muzeum Historii Religii we Lwowie

Odszedł Iwan Hreczko, Wielki Hucuł Lwowa (19.01.1929-15.06.2022)

Poznaliśmy się w „Nektarze”. Pod taką nazwą w latach 80. w kamienicy nr 11 przy ul. Saksagańskiego (d. Romanowicza) zaistniała słynna kawiarnia, gdzie w czasie tzw. pierestrojki spotykali się malarze, poeci, muzycy, aktorzy oraz przybliżona do nich publiczność. Nie brakowało tam też dziennikarzy, którzy w tym środowisku czerpali świeże i oryginalne tematy. Kiedyś znany ówczesny fotoreporter Boris Krisztuł, który później wyjechał do Izraela dowiedział się, że w południe przy jednym z wysokich stolików zawsze jest obecny kolekcjoner, posiadający największą kolekcję ikon huculskich na szkle i że już wyraził zgodę na promocję w mediach. Był to inżynier Iwan Hreczko.

Zaprosił nas do pokoju w swoim mieszkaniu, a właściwie do prawdziwej kunstkamery (kolekcja dzieł sztuki – wikipedia), gdzie obok obrazów świętych na ścianach zobaczyliśmy mnóstwo unikatowych dzieł huculskiej sztuki ludowej, zwłaszcza sakralnej. Trudno było też nie zauważyć rozłożone na biurku książki o charakterze religijnym. Jak okazało się niebawem Iwan Hreczko był działaczem świeckim Kościoła Greckokatolickiego, który w okresie komunistycznym działał w podziemiu, a dokładniej znajdował się poza prawem i coraz aktywniej dążył do legalizacji tego obrządku. Pan Hreczko załatwił nam audiencję u arcybiskupa Wołodymyra Sterniuka, zarządcy greckokatolickiej metropolii halickiej. Przeprowadziliśmy wywiad dla mediów na Zachodzie. Ze swej strony, nie mogliśmy nie udostępnić Iwanowi Hreczce zdjęć i nagrań na dyktafon wywiadów z uczestnikami negocjacji hierarchów Watykanu i patriarchatu moskiewskiego z biskupami greckokatolickimi. Przez swoje szlaki komunikacyjne przekazał je do czasopisma „Patriarchat” w USA.

Po jakimś czasie zadzwonił do mnie ówczesny polski konsul Józef Fijał. Zapytał czy jest możliwość, by załatwić spotkanie z unickim metropolitą Sterniukiem, bo wynikła pilna sprawa. We lwowskiej obwodowej gazecie partii komunistycznej „Wilna Ukraina” ukazała się publikacja o tym, że proboszcz katedry łacińskiej o. Rafał Kiernicki był jakoby przeciwny legalizacji Kościoła Greckokatolickiego, co od razu wywołało nastroje antypolskie w środowiskach ukraińskich. Spotkanie za posrednictwem polskich dyplomatów odbyło się wkrótce w ówczesnej lwowskiej placówce polskiej firmy „Metroneks”. Uczestniczyli w nim: o. Rafał Kiernicki, wikariusz ks. Ludwiki Kamilewski i Iwan Hreczko jako osobisty przedstawiciel greckokatolickiego arcybiskupa Wołodymyra Sterniuka. Wszyscy dobrze się znali, ponieważ pan Hreczko od lat chodził do katedry łacińskiej, a nawet była tam potajemnie katechizowana jego córka. W trakcie spotkania stwierdzono, że żadnego konfliktu między katolikami dwóch obrządków, Polakami i Ukraińcami we Lwowie nie ma. W tym czasie Iwan Hreczko był też działaczem RUCH-u i odpowiadał za sprawy dotyczące wyznań i mniejszości narodowych. Dołożył wszelkich starań, aby rozładować napięcie.

Na początku lat 90. Iwan Hreczko założył na wzór polskich KIK-ów Klub Inteligencji Greckokatolickiej we Lwowie oraz współpracował z różnymi środowiskami w Polsce.

Osobne miejsce w jego działalności społecznej zajmowało promowanie twórczości Stanisława Vincenza. Iwan Hreczko pochodził z Nadwórnej – bramy Gorganów i przez całe życie świadomie i z wyczuciem używał gwary huculskiej w biesiadzie czy wystąpieniach podczas konferencji i różnych imprez. Chociaż od młodych lat zakorzenił się we Lwowie, przemierzył ścieżki do prawie wszystkich przysiółków na Huculszczyźnie. Jako inżynier przedsiębiorstwa projektu linii elektroenergetycznej, a zwłaszcza jako krajoznawca i zbieracz ludowych dzieł starozytności zgromadził największą na świecie kolekcję huculskich ikon na szkle oraz wiele rzeźbionych krzyży, świeczników, strojów ludowych, pisanek. Był jak gdyby żywym nosicielem vicenzowskiego świata „prawdy starowieku”, jedną nogą był we Lwowie czy w Lublinie, Wrocławiu, Krakowie, a drugą na wysokich połoninach. Dlatego tak aktywnie się zaangażował w inicjatywę polskich naukowców – prof. Jana Choroszego z Uniwersytetu Wrocławskiego, prof. Mirosławy Ołdakowskiej-Kuflowej z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i innych, którzy podnieśli zainteresowanie i badanie twórczości Stanisława Vincenza na wysoki poziom międzynarodowy z udziałem również młodych naukowców z Ukrainy. Uczestniczył w konferencjach naukowych w Polsce. Jedna z pierwszych konferencji vincenzowskich na Ukrainie odbyła się w Kołomyi we współpracy z dyrektorką Muzeum Sztuki Ludowej Huculszczyzny i Pokucia Jarosławą Tkaczuk. Zawsze mieliśmy tam również przystanek kawowy podczas dorocznych tzw. wyjazdów po pisanki do bajecznej krainy, gdzie szum Prutu, Czeremoszu Hucułom przygrywa. Zapraszał do tych podróży przez jarmarki przedwielkanocne także gości z Polski. Tak poznaliśmy się z historykiem Janem Malickim, który jest obecnie dyrektorem Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego.

Iwan Hreczko nigdy nie ukrywał swoich poglądów patriotycznych, podtrzymywał również kontakty ze środowiskami polskimi. Łączyła go przyjaźń z Bohdanem Osadczukiem, orędownikiem porozumienia polsko-ukraińskiego. Spotykał się z prof. Stanisławem Stępniem z Przemyśla, a we Lwowie z pierwszymi prezesami Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej Leszkiem Mazepą i Stanisławem Czerkasem.

„Nam trzeba uczyć się od Polaków i korzystać z ich doświadczeń” – powtarzał nieraz w rozmowach z Ukraińcami.

W gmachu dawnego kasyna miejskiego na prospekcie Szewczenki, dawniej Akademickiej 13 założył Bibliotekę Literatury Diaspory Ukraińskiej. Iwan Hreczko rezydował tam wśród zbiorów książek. Aby go znaleźć, trzeba było pobłądzić między regałami i zejść wąskimi schodkami do sali, którą żartobliwie nazywano „Bunkier Jo” („tak” – po huculsku). To było pierwsze miejsce we Lwowie, gdzie udostępniano do czytania paryską „Kulturę” i wydania polskiej „Solidarności”. Na biurku pana Hreczki można było zobaczyć też „Gazetę Lwowską”, „Spotkania Lwowskie”, pierwsze wydania „Kuriera Galicyjskiego”.

Iwan Hreczko spędził ostatnie lata w pokojach Ukraińskiego Katolickiego Uniwersytetu we Lwowie. Zmarł w tym mieście w połowie czerwca br. Nie zagrali hucułowi smutnym głosem trombity, tylko wyły syreny alarmowe. Wieczny spoczynek znalazł na wzgórzu Cmentarza Łyczakowskiego, gdzie rosną miłe mu świerki i skąd widać wypełnione jego modlitwami cerkwie i kościoły.

Konstanty Czawaga

Przez całe życie pracuje jako reporter, jest podróżnikiem i poszukiwaczem ciekawych osobowości do reportaży i wywiadów. Skupiony głównie na tematach związanych z relacjami polsko-ukraińskimi i życiem religijnym. Zamiłowany w Huculszczyźnie i Bukowinie, gdzie ładuje swoje akumulatory.

X