O Polakach między Donem, Dniestrem a Prutem Helena Krasowska

O Polakach między Donem, Dniestrem a Prutem

z dr hab. Heleną Krasowską, profesorem wizytującym, Koordynatorem Stanicy Naddniestrzańskiej Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego, rozmawiał Konstanty Czawaga.

Nakładem Wydawnictwa Instytutu Slawistyki Polskiej Akademii Nauk ukazała monografia pt. „Polacy między Donem, Dniestrem a Prutem. Biografie językowe”. Skąd zainteresowała takim tematem?

Ta książka dotyczy różnych pograniczy i terenów badawczych. Przedmiotem badań są Polacy, ich język, tożsamość, kultura. Najpierw prowadziłam badania wśród Polaków na Bukowinie Karpackiej, to szczególne miejsce zajmuje w moim życiu wyjątkowe uczucie, bowiem tam się urodziłam. Po 2006 roku rozpoczęłam badania wśród mniejszości polskiej w obwodach donieckim i zaporoskim – teren również wyjątkowy, wybrałam ze względu na to, że tam nikt nigdy wśród Polaków nie prowadził badania, a nawet wiedza w Polsce o tych Polakach była znikoma. No i kolejny teren badawczy, interesowało mnie co zostało po pierwszej Rzeczypospolitej w Raszkowie i okolicach. Szerzej rzecz ujmując mniejszość polska w Naddniestrzu jest inna niż na Bukowinie. Ta książka to jest już szersze spojrzenie na problematykę wielojęzyczności. Chciałam pokazać właśnie te zależności na różnych pograniczach. Zwracam uwagę na problematykę tożsamości, używania języka w szerszym społecznym kontekście.

Jakie konkretne obszary obejmuje to badanie i czym różni się ta praca od poprzedniej monografii „Mniejszość polska na południowo-wschodniej Ukrainie”, która obejmowała obwody doniecki i zaporoski?

W moich dotychczasowych badaniach starałam się pogrupować badanych, włożyć ich język na „odpowiednią półkę”, zaliczyć do jakiejś grupy, opisać i zaprezentować charakterystykę językową danej grupy z podziałem na wiek, płeć, miejsce zamieszkania. Badania przeprowadzone na Ukrainie południowo-wschodniej przed 2014 rokiem pokazały, że nie można dokonać charakterystyki gramatycznej Polaków tam mieszkających, ponieważ reprezentują oni bardzo różnorodną „polszczyznę”. Rekonesans wśród Polaków w Mołdawii oraz Naddniestrzu dał mi impuls, aby przeprowadzić analizę porównawczą konkretnych biografii językowych, które z jednej strony różnią się między sobą, z drugiej jednak mają wspólne wskaźniki. Pomyślałam, że pokazanie wyników badań wśród konkretnych jednostek na różnych pograniczach będzie interesującym nowym w nauce. Mianowicie biografie językowe Polaków zamieszkałych od ponad dwóch wieków na pograniczach ukraińsko-mołdawskim, ukraińsko-rosyjskim i ukraińsko-rumuńskim nie były nigdy przedmiotem analizy. Przedmiotem prezentowanych w niniejszej pracy badań jest wielojęzyczność Polaków urodzonych na tych pograniczach w latach 20.–50. XX wieku na przykładzie życia konkretnych osób. Badanie pojedynczych rozmówców, Polaków, wyraźnie podkreśla konotacje historyczne, kulturowe, a zwłaszcza parametry emocjonalne i tożsamościowe, jakie łączą się z krajem pochodzenia poprzednich pokoleń rozmówców.

Skąd są Polacy na tych ziemiach i jaka jest między nimi różnica?

Zagadnienie osiedlenia się Polaków na tych terenach jest skomplikowane. O osadnictwie polskim pisałam w poprzednich monografiach. Obecnie pracuję nad książka „Mniejszość polska w Naddniestrzu”. Mniejszość polska mieszkająca obecnie między Donem, Dniestrem i Prutem jest zróżnicowana. Przede wszystkim zróżnicowane jest jego osadnictwo. Polacy na Bukowinie, to Polacy urzędowo sprowadzeni w 1792 roku z Bochni, Wieliczki i Kałusza celem zorganizowania i prowadzenia kopalni soli we wsi Kaczyka. Szczególnym charakterem wyróżniały się od początku XIX wieku osady polskie, tworzone przez górali czadeckich, którzy wędrując za chlebem z Beskidu Śląskiego dotarli na Bukowinę. Grupa kolejarzy polskich sprowadzona została w latach 60. XIX wieku z Galicji do budowy i eksploatacji otwartej w 1866 roku linii kolejowej Lwów–Czerniowce. Po upadku powstania listopadowego pojawili się na Bukowinie przedstawiciele szlachty podlaskiej, zbiegłej z ziem polskich przed represjami rosyjskimi. Pośród osadników byli również chłopi uciekający z Galicji, których na Bukowinie czekały mniej uciążliwe warunki pańszczyźniane i zwolnienie ze służby wojskowej, trwającej wówczas w Austrii 14 lat.

Mniejszość polska na południowo-wschodniej Ukrainie ma nieco odmienną historię osadniczą. Tereny Doniecka i Zaporoża sprzyjały migracjom zarobkowym. Przemysł się rozwijał, a rąk do pracy zawsze brakowało. Z zachodniej Ukrainy często wysyłano dzieci (w tym polskie) do prac w rolnictwie. Dziewczęta często zostawały tam, wychodziły za mąż i adaptowały się do nowej rzeczywistości rosyjskojęzycznej. Liczba ludności polskiej w roku 1970 w obwodzie donieckim wynosiła 8600, w zaporoskim – 2200. W obwodzie donieckim 900 Polaków uznało język polski za swój język ojczysty, 1700 – język ukraiński za swój ojczysty, a 5900 – język rosyjski. W zaporoskim sytuacja wyglądała następująco: 300 Polaków uważało polski za swój język ojczysty, 1200 język ukraiński za ojczysty, a 700 – język rosyjski.

Jedną z większych fal polskich osadników przybyłych do Besarabii notujemy po upadku powstania listopadowego (1830–1831). Kolejna fala napływu osadnictwa polskiego do Besarabii datowana jest na okres po upadku powstania styczniowego. Osadnicy polscy to głównie zubożała szlachta i chłopi. Pochodzili głównie z Królestwa Polskiego i Litwy oraz z Galicji. Wśród osadników byli lekarze, nauczyciele, prawnicy, naukowcy, urzędnicy. To bardzo krótko o osadnictwie polskim. Mniejszość polska na tych terenach rozwijała się bardzo różnie. To bardzo krótki zarys osadnictwa polskiego. Przecież, jak wiemy zmiany granic, system polityczny i społeczny wpływał na życie codzienne Polaków tam mieszkających.

Panka. Pierwsza komunia, 2018

Jakim językiem posługują się Polacy w Republice Mołdowa i w Naddniestrzu: w domu, na ulicy, w kościele oraz w urzędach miejscowych?

To wspaniałe pytanie. Mniejszość polska w Mołdawii również jest zróżnicowana. Polacy urodzeni w Bielcach, w Styrczy posługują się odmianą gwarową języka polskiego w sferze rodzinnej do dzisiaj. Polacy w Naddniestrzu posługują się głównie odmianą gwarową języka ukraińskiego, to jest uwarunkowane historycznie. Wyjątkowa miejscowość Słoboda-Raszków, w której Polacy czują się Polakami, modlą się po polsku i są wyjątkowi. To Ci wyjątkowi ludzie najbardziej wpłynęli na moją osobowość i zwrócili uwagę, że czas najwyższy na prowadzenie tam badań. Nieco inna sytuacja w stolicy Naddniestrza, Teraspolu, w którym Polacy urodzili się w różnych obwodach obecnej Ukrainy i pielęgnują odmiany języka polskiego swojego regionu. Trochę inaczej jest w Rybnicy, w której niegdyś tętniło życie polskie. W Naddniestrzu oficjalna jest trójjęzyczność: rosyjski, ukraiński, mołdawski. Język, który się słyszy i którym posługują się mieszkańcy, to rosyjski. Ukraiński jest używany do rozmów domowych, sąsiedzkich, np. w Raszkowie i we wsi Słoboda-Raszków.

Jak Pani docenia rolę odnowionych struktur Kościoła Katolickiego na Ukrainie oraz powstałych w tym kraju Towarzystw Kultury Polskiej w odrodzenie i rozpowszechnienie języka polskiego?

Kościół Katolicki zawsze odgrywał ważną role zwłaszcza w pielęgnowaniu języka polskiego. Tak było na Ukrainie, w Mołdawii. Do 1990 roku to dzięki religii Polacy, czuli się Polakami. To było jedyne bezpieczne miejsce dla Polaków. Po 1990 roku do pracy przyjechali księża z Polski, wielka radość wśród wierzących. Zacytuję zaledwie kilka wypowiedzi moich rozmówców: „To nasz ksiądz; Polak ksiądz; gdyby nie ksiądz nie byłoby nas; dotykaliśmy księdza czy jest prawdziwy; jak on do nas pięknie mówił, jak on nam tłumaczył; po polsku, tak wszystko po polsku w kościele; ta wiara nas zachowała i stąd my Polacy”. Potem zaczęły powstawać polskie towarzystwa, do których to zadań należało nauczanie języka polskiego, pielęgnowanie tradycji. Rola Kościoła Katolickiego nieco zmieniła swoje zadania, księża zaczęli kłaść nacisk na uczenie i rozumienie zasad wiary. W związku z tym, że najmłodsi nie znali polskiego, księża uczyli się języków rosyjskiego, ukraińskiego itd., aby móc przekazać sens ich pobytu na tym terenie. Ten kierunek działań Kościoła Katolickiego i Towarzystw Polskich tak nadal powinien się rozwijać. Te struktury obecnie już dobrze działają, minęło ponad 30 lat. Polskie organizacje w tych państwach są dobrze dofinansowywane poprzez organizacje samorządowe oraz obecnie poprzez podmioty otrzymujące dotację z Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, w tym duże nakłady idą na nauczanie języka polskiego. Po tylu latach działań organizacji polskich na tych terenach język polski staje się jednym z najbardziej używanych języków.

Kto i jaki ma wpływ na wielojęzyczność jednostki oraz zachowanie języka polskiego lub jego utratę?

Wielojęzyczność jednostki jest wynikiem różnych czynników. Zaczniemy od kręgu rodzinnego. Przecież jeżeli rodzice mówią odmiennymi językami, to dziecko już jest dwujęzyczne. Na wielojęzyczność wpływa także otoczenie, sąsiedztwo. Kolejny krąg to język nauczania w szkole. W książce dobitnie widać przykłady nauczania różnych języków. Przytoczę przykład ze wsi Słoboda-Raszków: „Polska szkoła była w Słobodzie w 1924 roku, nauczycielką była Wanda Soroczynska. Ja nie pamiętam, tak opowiadają starsi. Bo ja już uczyła się po ukraińsku w naszej szkole. Kolejny przykład z Bukowiny: Ja chodyw do polskoji szkoły, ja chodyw u perszyj klas, tut de Polskij Dom, kiedyś była polska szkoła. Polskij i buła rumunska, nie była tylko odna polska. Czos potomu polsku widminyły, pryjszły ruski i wże polskoji mowy ne buło. Ruska, ukrainska, ukrajinskoj i mensze buło. To buło w sorokowomu roci…U sorok perszom widwojuwały, ruski widbyły i pryjszły do nas Rumuny. Ne można, nie wolno było rozmawiać ni po polsku, ni po ukraińsku, tylko po rumuńsku. Ja chodyw bahato u perszyj klas. Chodyw u oden klas u perszyj, potomu perejszow u druhyj, pryjszły Ruski, znow u perszyj klas, potomu pryjszły Rumuny druhyj raz i piszow znów u perszyj klas i potem u druhyj i tretij i czetwertyj i koniec. Te przykłady wyraźnie pokazują jak zmieniały się języki w szkole.

Co do utraty któregoś z języków to również wpływa na to wiele czynników, głównie na ile jednostka jest zaangażowana w pielęgnację języków, które zna. Jak często ich używa i czy ma warunki i chęci, aby przekazać kolejnym pokoleniom.

Język polski dominuje głównie na Bukowinie we wsiach polskich w których używana jest polska gwara górali bukowińskich. W tych wsiach gwara jest używana w kręgach rodzinnych i sąsiedzkich. Są to wsie: Nowy Sołoniec, Pojanamikuli, Plesza, Tereblecze, Stara Huta i Piotrowce Dolne. W innych miejscowościach na Bukowinie język polski występują odświętnie. Podobnie w Naddniestrzu oraz na południowo-wschodniej Ukrainie. Tam język polski nie występuje w codziennych kontaktach oraz nie występuje w sferze rodzinnej.

Jaki są skutki nowego rodzaju polskości adaptowanej przez nauczycieli z Polski oraz sieci ośrodków nauczania języka polskiego?

Język polski uczony przez nauczycieli z Polski przynosi nam nowe wspaniałe rezultaty badań. Warto jeszcze wskazać na jeden czynnik, tam gdzie uczą nauczyciele z Polski, tam widać ich efekty. W środowiskach, gdzie uczą miejscowi nauczyciele te efekty są mniej widoczne. Na południowo-wschodnich obszarach Ukrainy ten nowy rodzaj polskości, zaadaptowany z Polski dosyć dobrze się przyjął, nie było tam warunków do pielęgnowania i przekazywania z pokolenia w pokolenie polskich tradycji, jak to miało miejsce na Bukowinie. Są to uwarunkowania polityczne, społeczne, ekonomiczne itd.

Powstały tam też naukowe ośrodki polonijne, działalność których Pani wspierała przez kilkanaście lat. Na przykład w Berdiańsku.

Tak w niektórych miejscach powstają ośrodki naukowe. Z ośrodkiem w Berdiańsku współpracuję i wspieram od kilkudziesięciu lat. Prowadzone były tam wspólnie badania. To wsparcie z Polski jest bardzo ważne, ponieważ jest wymiana myśli, zdań. Za każdym razem spotykałam się również ze studentami, to dzięki takim spotkaniom też młodzież wyjeżdżała na studia. Dziś widzimy, że ta działalność przechodzi już do historii. Zmienia się na naszych oczach historia, struktura społeczna. Czy zostaną jeszcze tam Polacy? Podobnie z Naddniestrza wyjeżdża młodzież? Oczywiście stawiamy tu pytania, na które być może za 30 lat ktoś da odpowiedź.

Spora liczba tych osób zaledwie odnalazła swoją polską tożsamość, zaczęła się uczyć polskiego i wybuchła tam wojna, zniszczenia, rozpoczęły się ucieczki i wysiedlenia, jak na zachód, tak i na wschód, do Rosji. Co będzie polskością tych ludzi? Polacy – repatrianci i uchodźcy z tego regionu są teraz w Polsce. Czy spotkała się Pani teraz z dawnymi znajomymi z terenów między Donem, Dniestrem a Prutem?

Tak staram się cały czas utrzymywać kontakt z moimi rozmówcami, wiadomo, nie da się ze wszystkimi. Z dużą liczbą osób koresponduję listownie, emailowo, poprzez Facebook i inne profile społecznościowe, spotykam się bezpośrednio. Ci którzy zostaną w Polsce wtopią się w nasze środowisko. Polacy są bardzo życzliwie nastawieni do obywateli Ukrainy różnych narodowości. Szczególnie Polacy z Ukrainy, Mołdawii dobrze odnajdują się w Polsce, widzą swoją szanse. Często słyszę wypowiedzi młodych Polaków urodzonych na Ukrainie: Dzięki temu, że moja babcia mnie nauczyła po polsku, teraz mam pracę; dziadek zawsze mówił, nie bój się swojej polskości, dziadek miał racje, teraz jestem w Polsce; Dziadek był Polakiem, nie był w partii ciężko pracował, ale dał mi szanse na normalne życie w wolnej Polsce. Takich wypowiedzi jest sporo. W Polscy odnajdują się i nie wstydzą się mówić, że są Polakami. Często z tego powodu są dumni.

Dziękuje za rozmowę

Rozmawiał Konstanty Czawaga

Przez całe życie pracuje jako reporter, jest podróżnikiem i poszukiwaczem ciekawych osobowości do reportaży i wywiadów. Skupiony głównie na tematach związanych z relacjami polsko-ukraińskimi i życiem religijnym. Zamiłowany w Huculszczyźnie i Bukowinie, gdzie ładuje swoje akumulatory.

X