Nieistniejące bastiony Stanisławowa. Część 2 Żydowska dzielnica Stanisławowa. Pocztówka z kolekcji Zenowija Żerebećkiego

Nieistniejące bastiony Stanisławowa. Część 2

Kontynuujemy przegląd miejsc, gdzie dawniej mieściły się bastiony stanisławowskiej fortecy. Pomocny będzie nam fragment mapy turystycznej „PRO Івано-Франківськ”, wydanej w 2017 r. przez Towarzystwo „Wiedza o Karpatach” („Знати про Карпати”).

Fragment mapy turystycznej z naniesionymi zarysami stanisławowskiej fortecy

Poprzednia opowieść zakończyliśmy wirtualną wycieczką po okolicach bramy Tyśmienickiej. Kolejny bastion usytuowany był po jej prawej stronie. W 1887 r. historyk Alojzy Szarlowski pisał, że fortyfikacje z pl. Mickiewicza „…zakręcały do ul. Gosławskiego (ob. Witowskiego), a w poprzek niej – do pl. Potockiego, otaczając bożnicę i pozostawiając na zewnątrz obecne koszary straży pożarnej”.

Konsekwencje „marmoladowego pożaru”. Polona.pl

Pl. Potockiego dziś już nie istnieje. Większą jego część zajmuje gmach główny Akademii Medycznej, za którym mamy obecnie pl. Ruskiej Trójcy. Bożnica, czyli synagoga, stała mniej-więcej w miejscu dzisiejszej kutej ramki na zdjęcia. Historyk Zenowij Fedunkiw, studiujący dokładnie fortyfikacje miejskie, nazywa ten bastion „żydowskim”. Na starej międzywojennej pocztówce dobrze widoczna jest szczelna zabudowa tej okolicy. Podczas II wojny światowej te budynki zniszczono.

Fragment zdjęcia lotniczego z 1914 r. Pocztówka z kolekcji Zenowija Żerebećkiego

Dalej kurtyna, czyli mur pomiędzy dwoma bastionami, ciągnął się wzdłuż pl. Mickiewicza. W II połowie XIX wieku plac nie wyglądał jak skwer – leżały tam poletka mieszczan. Szarlowski zaznacza, że mur „…graniczył z ogrodem niejakiej pani Lepkowiczowej”.

Kolejny bastion, zgodnie z klasyfikacją Zenowija Fedunkiwa, był „ukraiński”. Nazwa wzięła się od starej drewnianej ruskiej cerkwi pw. Zmartwychwstania Pańskiego, która stała obok. Z tego bastionu nie pozostało dosłownie ani śladu. Wznosił się w okolicy ul. Kurbasa i na jednej z jego fos w 1891 roku wybudowano Teatr Miejski – obecną Filharmonię. „Ukraiński bastion” jednak zaistniał! Spójrzmy na zdjęcie z 1868 r., na którym widoczne są zniszczenia po „marmoladowym pożarze”. Zdjęcie zrobione z dzisiejszej ul. Hruszewskiego. Na miejscu wypalonych chat stoi dziś dom nr15 z „Bankiem Chreszczatyk”. Ale na drugim planie dobrze widoczny jest wał ziemny o nieregularnym kształcie – są to właśnie pozostałości naszego bastionu.

Rekonstrukcja fortyfikacji pałacu Potockich, dokonana przez Jarosława Doroszenkę. SkyscraperCity

Pośrodku obecnej ul. Melnyczuka, naprzeciwko domu nr 14, był jeszcze jeden wjazd do miasta. Nie można go jednak nazwać „bramą”, a raczej „furtą” – był przeznaczony wyłącznie dla ruchu pieszego. Źródła opisują go dość skąpo: „Wąskim i długim mostem mżna było wejść do miasta przez małą furtkę, przeznaczoną do spacerów. Nazywano ją „ormiańską”, chociaż spotykana jest też inna nazwa – „Zabłotowska” – ponieważ prowadziła na przedmieście zabłotowskie

Targ kołchozowy, początek lat 80. XX w. Ihor Ropianyk

Gdy budowano „Biały Dom”, natrafiono na olbrzymie podziemia. Było one tak szerokie, że mogły się w nich wyminąć dwa auta osobowe. Prawdopodobnie wówczas zrodziła się legenda o podziemnym korytarzu z Frankiwska do Halicza. Ale były to zwykłe kazamaty forteczne, w których do lat 1960. przechowywano warzywa. Niegdyś usytuowany tam był pełny bastion, lecz po wybudowaniu pałacu Potockich zmniejszył się do półbastionu. W XVIII w. obok wybudowano klasztor trynitarzy, stąd Zenowij Fedunkiw nazwaćł ten półbastion „trynitarskim”. Jego wewnętrzny dziedziniec jest dobrze widoczny na austriackim zdjęciu lotniczym, wykonanym przed I wojną światową.

Różnica wysokości w miejscu dawnego muru miejskiego. Zdjęcie autora

Oprócz Galerii „Bastion”, miejskie fortyfikacje najlepiej zachowały się na ul. Wałowej. Są tam potężne wały ziemne, które zimą okupuje dzieciarnia z sankami. Powstały na początku lat 1680, gdy Potoccy zaczęli budować swą murowana rezydencję. Pałac miał być broniony przez dwa potężne bastiony, co wymagało olbrzymich robót ziemnych, bo te sztuczne wały usypano faktycznie od podstaw. Właściciele miasta tak dbali o własne bezpieczeństwo, że kurtynę dodatkowo zamknęli potężnym rawelinem, skierowanym ostrzem w kierunku obecnej ulicy Szopena. Ale na dodatkową obronę bramy Halickiej pieniędzy pożałowali i planowany rawelin nigdy tam nie powstał.

Różnica wysokości w miejscu dawnego muru miejskiego. Zdjęcie autora

Na stronie internetowej ze starymi zdjęciami Stanisławowa SkyscraperCity architekt Jarosław Doroszenko umieścił udaną rekonstrukcję systemu fortyfikacji pałacu Potockich. Niedawno skandal wywołała budowa cerkwi Na Wałach. Na zdjęciach dobrze widać, że świątynia budowana jest w miejscu lewego bastionu pałacu.

Architekt Zenowij Sokołowski bada układ cegieł bramy Halickiej. archiwum Zenowija Sokołowskiego

Dalej kurtyna przebiegała pomiędzy ul. Dniestrowską i bocznym murem pałacu Potockich, po czym łączyła się z kolejnym półbastionem. Zenowij Fedunkiw nazwał go „garnizonowym”, chociaż śmiało nazwać go można „arsenalnym”, bowiem na jego dziedzińcu mieścił się kiedyś arsenał, przechowywano artylerię, broń strzelecką i amunicję. W XIX w. arsenał był wykorzystywany jako „małe więzienie” – coś w rodzaju aresztu śledczego. W latach 1950. został rozebrany, bo przeszkadzał w rozbudowie targowiska. Nawet dziś za pawilonami widoczny jest uskok. Pewien jestem, że gdyby tu wbić łopatę, natrafilibyśmy na podmurówki murów miejskich.

Resztki „katolickiego” bastionu, lata 1980. Ihor Panczyszyn

Na ul. Halickiej mieściła się brama o tej samej nazwie, która jeszcze nazywano „lwowską”. Zdobiło ją kilka wmurowanych tablic. Od strony śródmieścia widniała tablica z napisem: „Boże, spójrz i wejrzyj na miasto, nad którym wzywamy Twego Imienia”. W 2004 roku, gdy kopano zagłębienie pod fundamenty centrum handlowego przy ul. Halickiej 41, natrafiono na fundamenty bramy Halickiej. Znalezisko przebadali archeolodzy. Na zdjęciu widać, jak architekt Zenowij Sokołowski bada układ cegieł. Dyrekcja firmy budującej obiekt obiecała zakonserwować mury jako zabytek miuealny, po czym… zalała wszystko betonem.

To okropne centrum handlowe powstało w miejscu jednego z bastionów. Zdjęcie autora

I tak dotarliśmy do końcowego bastionu. Fedunkiw nazwał go „katolickim”, ponieważ obok stał kościół farny. Kiedyś na jego górnej części było pustkowie, a w kazamatach przechowywano beczki z piwem. Dziś wszystko wygląda inaczej: kazamaty zniszczono przy budowie centrum handlowego z kawiarnią, zaś na szczycie bastionu stoi inne centrum – „Zebra”, które dla jego ponurej kolorystyki i nieokreślonego kształtu nazwano „krematorium”.

Iwan Bondarew

Tekst ukazał się w nr 16 (428), 31 sierpnia – 14 września 2023

Nieistniejące bastiony Stanisławowa. Część 1

X