Nie wolno stawiać pomników po prostu tak sobie

W historii z pomnikiem Zuzanny Ginczanki nie wszystko jest dla mnie jasne. Być może moja ocena sytuacji jest nie do końca poprawna, ale wynika ona z tego, co wyszło ostatnio na powierzchnię i co wywołało burzę w sieciach społecznościowych.

A więc, znak pamięci. Początkowo chodziło o uczczenie poetki znakiem upamiętniającym w miejscu związanym z nią, czyli tam, gdzie stał dom jej babci i dziadka, w którym Zuzanna spędziła swoje dzieciństwo. Jest ono położone przy obecnym Placu Teatralnym w Równem. Tu właśnie zaczynają się problemy. Plac jest obszarem o ciasnej zabudowie i na nim już postawiono jeden pomnik – Ułasa Samczuka. Przed teatrem powinien być jednak kawałek wolnej przestrzeni, bo jest on głównym obiektem na placu. Dlatego, moim zdaniem, znak należałoby umieścić albo na ścianie domu w pobliżu placu (po przeciwnej stronie ulicy) albo w taki sposób, by nie zaburzyć obecnej infrastruktury. Jeżeli koniecznie chcemy postawić znak na placu, idealnym rozwiązaniem byłoby wmurowanie w chodnik podświetlanej tablicy pamiątkowej z grubego szkła. Wtedy niczego nie zakłócałaby i nie wprowadzałaby dysonansu w zespół architektoniczny placu.

Co natomiast przedstawiono społeczeństwu jako projekt znaku i co tak wzburzyło opinię publiczną? Po pierwsze, zaprezentowano nie znak, tylko pełnowymiarowy pomnik przedstawiający kobiecą sylwetkę naturalnych rozmiarów. Taki pomnik „gryzie się” z otaczającymi obiektami, przede wszystkim z pomnikiem Ułasa Samczuka na tym samym placu. A to powoduje niezdrowe podejrzenia o priorytety pamięci zbiorowej. Po drugie, przedstawiony pomnik jest raczej abstrakcyjnym przypomnieniem o Ginczance, ponieważ prezentuje symboliczny wizerunek (muzy), który nie bazuje na konkretnych materiałach. Oznacza to, że będzie miał wartość nie materialną, lecz symboliczną. Mieszkańcy Równego sprawiedliwie wskazują na to, że takich postaci kobiet w Równem nie brakuje, stały się już stereotypowe: tkaczka przy Pałacu Kultury Włókienników, bandurzystka przed głównym gmachem Rówieńskiego Państwowego Uniwersytetu Humanistycznego, nauczycielka przed innym gmachem tej samej uczelni). Po trzecie, jakość rzeźby pozostawia wiele do życzenia. Przypomina masywne socrealistyczne kobiety w bezgustownym wykonaniu. Ginczance taka forma nie przypadłaby raczej do gustu.

Nie wolno stawiać pomników po prostu tak sobie. Powinny mieć jakiś cel i związek z miejscem, czyli do niego pasować. Ponadto miasto powinno działać według opracowanej strategii pamięci zbiorowej, która powinna określać kogo i w jaki sposób należy czcić pomnikami. Podobno ani pierwsza, ani druga zasada w Równem nie obowiązuje. Działa jednak reguła: kto więcej zapłaci władzy lub znajdzie „wtyki”, ten ma rację.

Ze względu na powyższe, nie uważam, żeby uhonorowanie Zuzanny Ginczanki „socrealistycznym” pomnikiem na Placu Teatralnym było godne jej pamięci. Jestem zdania, że wysiłki osób zainteresowanych lepiej skierować na wydanie utworów poetki, popularyzowanie informacji o niej wśród mieszkańców Równego, w tym wśród uczniów i studentów, organizację dni pamięci i dedykowanych jej festiwali literackich. Podobnych inicjatyw nie brakuje na przykład w sąsiedniej Polsce, warto je rozpatrzyć jako przykład.

Jarosław Poliszczuk
źródło: monitor-press.com
Tekst ukazał się w nr 15 (283) 15-28 sierpnia 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X