Nie tak się stało, jak planowano Obok kościoła jezuitów miał powstać gmach sodalicji, pocztówka z kolekcji Ołeha Hreczanyka

Nie tak się stało, jak planowano

W Stanisławowie z łatwością można rozpoznać budynki, wystawione w okresie międzywojennym. Większość z nich jest w stylu funkcjonalizmu, którego cechą jest brak dekoracji zewnętrznych, dokładne formy geometryczne, szary kolor oraz wykorzystanie szkła i betonu. Podobne miały być niezrealizowane projekty z tego okresu. Chociaż, nie wszystkie…

Projekt czytelni „Proswity”, pocztówka z kolekcji Ołeha Hreczanyka

Czytelnie w stylu zakopiańskim

Mamy interesujące wspomnienia Wołodymyra Fedankiwa, które ukazały się w pierwszym tomie „Almanachu Ziemi Stanisławowskiej”. Opisuje on życie dzielnicy Kniahinin-Kolonii i jej części – Majzlów – w ostatnich latach panowania Austro-Węgier i pierwszego dziesięciolecia II Rzeczypospolitej. Pośród interesujących faktów Fedankiw wspomina czytelnię Towarzystwa „Proswita” na Majzlach, która mieściła się w niewielkim starym budynku.

Przed I wojną światową urząd gminy Kniahinin przekazał tę chatę z działką ziemi pod budowę nowej czytelni. Podczas wojny trudno było o lekturę i temat budowy powrócił, gdy umilkły działa. W kolekcji Olega Hryczanyka jest pocztówka z podpisem: „Projekt domu czyt. Proswity w Kniahininie Kolonii. Widok na fasadę. Arch. E. Nahirny, Lwów”. Pocztówka nie jest datowana, ale przeszła przez pocztę w 1924 roku.

Potrzeba nowej czytelni na Majzlach dojrzewała od dawna. Obecne pomieszczenie było w stanie awaryjnym, jednak arch. Nahirny został bez pracy. Starą chatę rozebrano i zaczęto budowę… cerkwi greckokatolickiej św. Trójcy (ob. Chrystusa Króla). Jako rekompensatę miasto przekazało gminie inną parcelę w tej samej okolicy. Jednak Towarzystwo tę ziemie sprzedało, nabywając budynek od Polaka Burczyńskiego o 200 m na zachód od cerkwi i tam umieszczono czytelnię.

Imienia katolickiego męczennika

Niektóre pocztówki hobbyści grupują w oddzielnej kategorii – tzw. „cegiełki”. Są to widoki projektów gmachów użyteczności publicznej. Cena takiej pocztówki była równa wartości cegły. Kupując je, ludzie wnosili swoją „cegiełkę” w powstanie tego gmachu.

W połowie lat 30. w Stanisławowie zbierano fundusze na gmach Sodalicji im. Błogosławionego Andrzeja Boboli. Sodalicją mariańską nazywano zgromadzenie wiernych, powstałe przy świątyniach jezuickich. Członkowie sodalicji zobowiązywali się do dobrych uczynków ku czci Najśw. Panny Marii i zdawali z tego sprawozdanie na ogólnych zebraniach.

Kim był Andrzej Bobola? Był to polski jezuita, żyjący w XVII wieku i głoszący Słowo Boże na terenach obecnej Białorusi, za co był okrutnie zamordowany przez kozaków w 1657 roku. Z czasem został zaliczony przez Kościół w poczet błogosławionych.

Budynek miał stanąć po lewej stronie ówczesnego kościoła jezuitów – obecnie ukraińskiej cerkwi prawosławnej przy ul. Bazylianek. Planowano założyć przy nim szpital. Wielkie okna wystawowe na parterze przywodzą na myśl… remizę strażacka. Istniał jeszcze jeden projekt z 1936 roku arch. Tadeusza Kowalskiego. Niestety, ani jeden, ani drugi projekt nie zostały zrealizowane – wybuchła II wojna światowa.

Krajoznawca Leonid Orzeł twierdzi, że Polakom udało się jednak założyć fundament, na którym później, na początku lat 70. wybudowano pierwszy w mieście siedmiopiętrowy gmach – dzisiejszy Urząd statystyczny.

Świątynię redemptorystów wybudowano dopiero w XXI wieku i zupełnie nie tak, jak planowano, pocztówka z kolekcji Ołeha Hreczanyka

Testament oo. redemptorystów

W 1913 roku metropolita Andrej Szeptycki zaprosił do Galicji oo. redemptorystów z Belgii, którzy przyjęli obrządek greckokatolicki i założyli ukraińską gałąź zakonu. Ośrodek stanisławowski oo. redemptoryści otworzyli po siedmiu latach. Początkowo odprawiali nabożeństwa w cerkwi św. Jozafata na Górce, a w 1927 roku wykupili działkę przy ul. Gołuchowskiego (ob. Czornowoła).

Dalej cytujemy o. Lwa Tymkiwa, żyjącego w tym okresie:

„Redemptoryści postawili tam mały budynek klasztorny i dobudowali do niego niewielką kaplicę. W ten sposób podzielili plac na dwie części: większą, od frontu ulicy, przeznaczono na przyszłą świątynię, a za klasztorem pozostał sad i ogród, ogrodzony wysokim murem”.

Na nabożeństwa w kaplicy przychodziło dużo ludzi, bo była tam kopia ikony MB Nieustającej Pomocy. Z czasem ojcowie postanowili wybudować wielką świątynię. W 1937 roku redemptoryści wyemitowali „cegiełkę” z projektem cerkwi pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Gdyby zaczęli budowę na początku tego dziesięciolecia, może zdążyliby ukończyć ją przed wojną, ale przyszli sowieci i budowa świątyni stanęła. 1 kwietnia 1946 roku redemptoryści nie mieli ochoty do żartów – komuniści zakazali działalności zakonu, umieszczając w klasztorze dziecięcy szpital, a w kaplicy… łaźnię.

Na początku lat 90. oo. redemptoryści powrócili do Iwano-Frankiwska. Do tego czasu ich klasztor rozebrano, a na jego miejscu stanął obwodowy szpital położniczy. Rada miasta przekazała zakonowi działkę przy ul. Iwasiuka, gdzie wybudowali klasztor i cerkiew MB Nieustającej Pomocy.

Jednak o swojej starej rezydencji ojcowie nie zapomnieli. 21 września 2010 roku przed szpitalem położniczym przy ul. Czornowoła poświęcono nową świątynię pw. Narodzenia Najśw. MP. Tak oto przedwojenny zamysł oo. redemptorystów został zrealizowany.

Piłsudski a własność prywatna

Gdy spoglądamy na kolejną widokówkę, mamy wątpliwość, czy to jest w ogóle nasze miasto? Tak, to rzeczywiście Stanisławów, a właściwie okolice między dzisiejszymi ulicami Szeremety i Szpitalną. Trudno je rozpoznać, bo dziś większość tej przestrzeni zajmuje Biały Dom.

Pomnik Piłsudskiego planowano wystawić na dziedzińcu starego bastionu, pocztówka z kolekcji Ołeha Hreczanyka

Dlaczego poświęcamy temu miejscu tyle uwagi? Dlatego, że miał tu powstać pomnik twórcy niepodległości Polski Józefa Piłsudskiego. Po jego śmierci w 1935 roku w całym kraju ogłoszono żałobę narodową, po której kolejne miasta zaczęły odsłaniać pomniki Marszałka.

Stanisławów nie chciał być gorszy i w 1936 roku ogłoszono w prasie zamiar wystawienia Piłsudskiemu pomnika. Rzeźba miała stanąć na dawnym półbastionie stanisławowskiej fortecy. Planowano uporządkować przyległy teren i rozbić wokół niewielki skwer. Niestety, nie przedstawiono samej figury Piłsudskiego. Do wybuchu wojny pozostawało trzy lata. Na ten pomnik władze nie żałowały funduszy. Dlaczego w takim razie pomnik nie powstał? W odróżnieniu od Łucka, Tarnopola czy nawet sąsiedniej Kołomyi?

Zadziałał tu czynnik ludzki. Historyk Zenowij Fedunkiw pisze, że projekt nie zrealizowano z powodu uporu jednego z mieszkańców Stanisławowa, między innymi, Polaka, który kategorycznie odmówił sprzedaży swojej działki, przylegającej do półbastionu od strony ul. Szpitalnej. Prywatna własność wówczas była rzeczą świętą, chronioną przez prawo. Wobec tego zaczęto poszukiwania nowej lokalizacji pomnika. Trwało to trzy lata – do wybuchu wojny.

Iwan Bondarew

Tekst ukazał się w nr 12 (376), 29 czerwca – 15 lipca 2021

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X