„Najświeższe wzory, ceny rzetelne” – lwowska firma jubilerska „Jan Wojtych” Reklama firmy „Jan Wojtych”, z archiwum autorki

„Najświeższe wzory, ceny rzetelne” – lwowska firma jubilerska „Jan Wojtych”

„Obydwie te korony są chwałą złotnictwa lwowskiego, ze szczerego złota, 18. próby, ważą 1700 gramów. Sukienka na obraz ze srebra 14. próby ważyła 10 kilogramów i 196 gram, zdobią ją równie jak korony, gęsto osadzone brylanty, granaty, alamandyny, ametysty, opale, perły, rubiny, szmaragdy, szafiry, turkusy, topazy. Wartość samych koron i sukni oceniona na 40 000 koron, zaś koszt przekształcenia całości kaplicy wyniósł ponad 24 tysiące koron” – pisał w opublikowanej w 1906 r. książce „Jezuici w Polsce porozbiorowej” ks. Stanisław Załęski o zaprojektowanych przez Antoniego Popiela, a wykonanych w 1905 r. przez lwowskiego złotnika i jubilera Jana Wojtycha koronach i sukience dla obrazu Matki Boskiej Pocieszenia w kościele oo. jezuitów we Lwowie. A jako że zakład p. Wojtycha „mozolił się niemało”, wynagrodzono pana Jana sporą dość sumką 3.795 koron.

Reklama prasowa F. Kwaśniewskiego i J. Wojtycha, z archiwum autorki

Gdy Jan Wojtych przyjechał do Lwowa, był już dość znany w mieście jako złotnik, m.in. z „misternie wykonanego” według rysunku Juliusza Kossaka medalu pamiątkowego wybitego staraniem krakowskiego Koła Literacko-Artystycznego dla twórców „Chorału” Kornela Ujejskiego i Józefa Nikorowicza (medal wybito w dwóch wersjach: srebrnej i brązowej pozłacanej). Pan Jan był rodem z Krakowa, synem mistrza rzemiosła stolarskiego, obywatela miasta Krakowa – Teofila, mającego swą pracownię przy ul. św. Tomasza 31 i Jadwigi Mikołajczyk. Z początku wszedł w spółkę z działającym we Lwowie od kilku lat złotnikiem i jubilerem, pochodzącym również z Krakowa, Franciszkiem Kwaśniewskim. Pracownię i sklep prowadzili wspólnie od 1896 r. przy ul. Akademickiej 6. W sklepie oferowali nie tylko biżuterię i galanterię stołową. Koneserzy mogli tu znaleźć i lite pasy kontuszowe, i guzy srebrne do kontuszy, niekiedy karabelę, i… obrazy (wiadomo np. iż w ich ofercie były swego czasu akwarele Artura Grottgera). Wspólny interes jednakże nie układał się zbyt pomyślnie. W 1898 r. złotnicy „z powodu zastoju w interesach” – jak bez ogródek podawali w anonsach prasowych, zaczęli oferować zarówno swoją biżuterię jak i towar gotowy „po cenach niezwykle niskich”. A może to był jednak tylko zabieg reklamowy? Spółka przetrwała do 1902 r., rozwiązując ją wspólnicy rozeszli się podobno w niezgodzie. Pan Jan, dalej już tylko pod szyldem „Jan Wojtych”, prowadził długie lata swój sklep połączony z pracownią przy ul. Akademickiej (Akademicka 8). Lata długie – bowiem firma „Jan Wojtych” działała aż do wybuchu wojny w 1939 r., a po przerwie podczas okupacji sowieckiej jeszcze latach w 1941–44, w czasie gdy Lwów znajdował się pod niemiecką okupacją.

Obraz Matki Boskiej Pocieszenia po koronacji, z archiwum autorki

Zawiadamiam uprzejmie moich łaskawych odbiorców, że po rozwiązaniu spółki pozostaję w tym samym lokalu. Prowadząc powyższy interes w tem miejscu przez lat sześć, pozyskałem zaufanie w szerokich kołach szanownej publiczności, zadaniem więc mojem będzie zaufanie to nie tylko utrwalić, lecz pogłębić bezwzględną rzetelnością. Najświeższe wzory, ceny rzetelne, wykonanie na naznaczony czas. Dziękując za łaskawe względy, polecam się nadal i pozostaję z głębokiem poważaniem – Jan Wojtych, złotnik zaprzysiężony, znawca i oceniciel sądowy, Lwów, Akademicka 6.

W pracowni złotniczej p. Wojtycha wykonana została w 1904 r. pierwsza – jeśli wierzyć lwowskiej prasie – cukierniczka w stylu zakopiańskim. Zwykła kasetka srebrna, wagi półtora funta, ozdobiona jest na wierzchu artystycznie ułożonym bukiecikiem z liści i kwiatu dziewięciornika, ostu, którego piękne liście służą ludowi zakopiańskiemu za wzór do motywów zdobniczych. Boczne ściany, również ozdobione motywami zakopiańskimi, a mianowicie „wschodzącem słońcem”, „lelują” itp., zameczek zaś skopiowany z klamry używanej przez górali jako spinka do koszuli. Gwiazdki zakopiańskie, rozsiane tu i ówdzie, uzupełniają ozdobną całość, która reprezentuje się okazale, przynosząc zaszczyt gustowi i artystycznym zdolnościom p. Wojtycha”. Do motywów zakopiańskich sięgnął też Jan Wojtych w zaprojektowanym przez siebie w 1909 r. łańcuchu biskupim, oraz – jak zapewniał w reklamach – w wielu „drobiazgach” ze srebra i złota, jednakże projektując i wykonując w tym samym roku monstrancję dla budującego się we Lwowie kościoła pw. św. Elżbiety, utrzymał ją „w stylu czysto gotyckim”.

Łańcuch rektorski Akademii Handlu Zagranicznego, z archiwum autorki

Pracowni Jana Wojtycha zlecano wykonanie, a czasami i zaprojektowanie również jubileuszowych i pamiątkowych wieńców srebrnych. Z okresu sprzed I wojny światowej znany jest przede wszystkim jeden – w formie dębowej gałązki, według projektu i rysunku prof. Tadeusza Rybkowskiego, z którym na Obchody Grunwaldzkie w Krakowie w 1910 r. wyjechała delegacja Koła Literacko-Artystycznego ze Lwowa z zamiarem złożenia na grobie króla Władysława Jagiełły na Wawelu (obecnie w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie). Inne dwa srebrne wieńce, zamówione przez lwowski magistrat, zaprojektował sam Wojtych. Pracownia wybijała też medale klasyfikacyjne dla konwiktu chyrowskiego – z monogramem ucznia z jednej strony i widokiem konwiktu od wjazdu z częścią alei świerkowej i ogrodu (wg kompozycji ks. A. Piątkiewicza) z drugiej.

W 27. rocznicę istnienia firmy – zastanawiające, że nie był to okrągły jubileusz – Jan Wojtych ofiarował na II Dom Techników 100.000 marek polskich, na cmentarz Obrońców Lwowa – 50.000, na pomnik Ofiar w Złoczowie – 20.000, na bursę im. św. Wojciecha – 15.000, na okręgowe Towarzystwo Szkoły Ludowej – 5000, a na odbudowę zniszczonego kościoła w Lutowiskach – 15.000. Nawet mając na względzie spadek marki polskiej i inflację, to jednak datki w porównaniu z innymi ofiarodawcami były dość znaczne.

Plakieta pamiątkowa Krajowej Wystawy Lotniczej we Lwowie, z archiwum autorki

Po śmierci Jana Wojtycha w 1930 r. firmę przejął syn, Kazimierz (ur. 1907), prowadząc ją dalej pod szyldem „Jan Wojtych”. Z wyrobów jego pracowni z lat 30. przypomnieć należałoby przede wszystkim dwa: stylowy łańcuch rektorski ze srebra dla Akademii Handlu Zagranicznego we Lwowie, o którym pisano jako o „chlubnym świadectwie złotnictwa lwowskiego”, i pamiątkową plakietę Krajowej Wystawy Lotniczej we Lwowie. Obydwa z roku 1938. Łańcuch wykonany według projektu Rudolfa Mękickiego, składał się z 44 ażurowych ogniw, pośrodku których znajdowały się na przemian ornamenty, godła handlu i Akademii (żaglowiec, laska Merkurego, kotwica i godło z liter AHZ). U dołu umocowane było zawieszenie ze srebra złoconego i emaliowanego, w kształcie gwiazdy utworzonej na przemian z czterech herbów Lwowa i tyluż godeł Akademii. W jego środkowym okrągłym niebiesko emaliowanym polu umieszczono żaglowiec srebrny na falach morskich jako godło handlu zagranicznego. Srebrna plakieta Krajowej Wystawy Lotniczej miała wydłużony kształt, przypominający nieco skrzydło samolotu, z umieszczoną centralnie sylwetką samolotu z biegnącym w poprzek napisem „L.O.P.P.” i poniżej nałożonym herbem Lwowa, wykonanym w złoconym brązie i emaliowanym. Rok 1938 był zresztą obfity w zlecenia dla firmy „Jan Wojtych”. W lutym na wniosek radnego J. Poratyńskiego zarząd miasta uchwalił ufundować ryngraf z herbem Lwowa i złożyć go jako wotum w kościele Matki Boskiej Ostrobramskiej w podzięce za złączenie miasta w Rzeczpospolitą. Przygotowanie projektu ryngrafu powierzono znów R. Mękickiemu, a wykonanie Kazimierzowi Wojtychowi. Również ich wspólnym dziełem były ryngrafy wdzięczności ufundowane przez 38. i 39. Pułki Strzelców Lwowskich oraz Komitetu Obywatelskiego powstałego z inicjatywy Straży Mogił Polskich Bohaterów.

Reklama firmy „Jan Wojtych” z lat 30., z archiwum autorki

Z chwilą wybuchu wojny we wrześniu 1939 r. firma „Jan Wojtych” zamknęła swoje podwoje. Dopiero jesienią 1941 r. Kazimierz Wojtych mógł ponownie otworzyć pracownię i sklep. Działał do wiosny 1944 r. Barbara Mękarska-Kozłowska w swoim dzienniku pod datą 2 kwietnia tegoż roku zanotowała: „W całym Lwowie panika. Wszędzie ludzie wyjeżdżają jak wariaci (…) straszono, że we Lwowie będzie ewakuacja, że będzie drugi Stalingrad, słowem, że gruzy z miasta zostaną. Ale jechać na zachód, to znaczy do obozów, gdy tam zameldowanych po pierwszym stycznia 1944 biorą do łagrów? (…) Pani Wojtychowa, żona jubilera [Jadwiga z Kraśnieńskich, żona Kazimierza], uciekła do Krakowa, tam zapłaciła 20.000 za zameldowanie, a potem mąż musiał dać drugie tyle, aby mogła wrócić z obozu do Lwowa (…)”. Państwo Wojtychowie w końcu jednak Lwów opuścili i osiedli w Krakowie. Historia zamknęła koło. Kazimierz i Jadwiga Wojtychowie spoczęli po latach na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie – w grobowcu pochowanej obok babki ojczystej Kazimierza, Jadwigi z Mikołajczyków Wojtychowej.

Anna Kozłowska-Ryś

Tekst ukazał się w nr 5 (417), 16 – 30 marca 2023

X