Najbardziej fotogeniczny kościół Ziemi Tarnopolskiej Cerkiew we wsi Sorocko (fot. Dmytro Poluchowycz)

Najbardziej fotogeniczny kościół Ziemi Tarnopolskiej

Neogotycki kościół Matki Bożej Nieustającej Pomocy we wsi Sorocko w rejonie Trembowelskim w pełni zasługuje na miano najbardziej fotogenicznego i romantycznego wśród opuszczonych zabytków Ziemi Tarnopolskiej.

Od dawna mam sentyment do opuszczonych świątyń i kapliczek. Wywołują przedziwne odczucia. Przede wszystkim – smutek. W miejscach świętych nie powinno być pustki. Jest to jednak smutek nie cmentarny, lecz jakiś wzniosły, światły, przeźroczysty – jak dźwięk dawno już przetopionego dzwonu, wiszącego niegdyś na miejscowej dzwonnicy. Jeżeli na chwilę włączy się wyobraźnię, to pustka opuszczonej świątyni wypełni się odświętnie ubranymi ludźmi, obecnymi na niedzielnej mszy św., a gruchanie gołębi pod sklepieniem zamieni się na uroczysty śpiew niewidzialnego choru i świąteczne dźwięki organów.

Takie miejsca sprzyjają myślom o Bogu, o wieczności, o rzeczach ostatecznych. Ciekawe, kim był ten ostatni, który zamknął drzwi świątyni? Co czuł w tym momencie? O czym myślał? Czy miał nadzieję, że kiedyś znów przekręci klucz w zamku, czy też wiedział, że to już koniec?

Każda zamknięta świątynia ma swego Ostatniego. I zawsze wydaje się, że jego dusza stoi za twymi plecami.

Większość opuszczonych świątyń wznosi się pośród zabudowań i trudno jest odnaleźć właściwy punkt do ujęcia całości na fotografii. Przeszkadzają budynki, rozwalające się chlewy, słupy elektryczne. Te słupy – to prawdziwe nieszczęście. Czasami wierzę w zmowę „wszystkich elektryków świata” przeciwko fotografikom. Proszę odnaleźć chociażby jeden zabytkowy obiekt na Ukrainie, by jego widok nie był przesłonięty słupem z girlandą drutów.

Fotografowanie kościoła w Sorocku jest natomiast prawdziwą przyjemnością. Nic tu nie pcha się nachalnie do ujęcia. Co więcej – otoczenie jest niezwykle harmonijne, podkreśla piękno budowli i smutek tej opuszczonej neogotyckiej perełki. Szczególne wrażenie robią stare drzewa, które w niemej modlitwie wyciągają do nieba wykrzywione ręce olbrzymich konarów. Rozbite witraże-bielma i wyschnięte drzewa tworzą mistyczną dekorację. Wizerunku całości dopełnia potężna kolonia wron, która zasiedla stare drzewa za kościołem. Złowieszcze krakanie, od którego dzwoni w uszach, uzupełnia smutny obraz pustki.

Neogotycki kościół Matki Bożej Nieustającej Pomocy został wzniesiony w latach 1902–1907 według projektu architekta Michała Kowalczyka, na koszt właścicieli Sorocka Michała Wiktora Baworowskiego (1860–1933) i jego małżonki Marii Seweryny z Dunin-Borkowskich (1862–1919). Wschodnią ścianę świątyni do dziś dekorują połączone herby rodowe donatorów – „Prus” Baworowskich i „Łabędź” Dunin Borkowskich.

W 1870 roku Wacław hrabia Baworowski wykupił Sorocko dla swego syna Michała. Wówczas powstał tu potężny folwark, w którym nie tylko uprawiano zboże, ale były też kuźnie i cegielnie, produkcja wapna i sady owocowe. Oprócz uprawiania gospodarki hrabia aktywnie zajął się urządzeniem swego mieszkania. Nakazał całkowicie rozebrać starą klasycystyczną zabudowę dworku, którą przejął po poprzednich właścicielach. Zamiast niej zbudował spory pałacyk z wszelkiego rodzaju architektonicznymi „zawijasami” oraz zbytkiem secesji z okresu nieodżałowanej pamięci Franciszka Józefa I. Pałac miał 40 pokoi, ponadto olbrzymi park, zwierzyniec z egzotycznymi zwierzętami i ptakami, stajnie z pełnokrwistymi wierzchowcami itd. Służba pałacu przekraczała 100 osób.

Niestety hrabia Baworowski niedługo cieszył się swym gniazdem rodowym. W 1914 roku splądrowali je rosyjscy żołnierze i na domiar złego spalili pałac. Na szczęście stary hrabia Wacław tego nie dożył – zmarł w 1909 roku. Odbudową zajął się jego syn Michał. Odszedł on w Sorocku do wieczności w 1933 roku.

Losy jego córki Marii, ostatniej właścicieli majątku, złożyły się tragicznie. W pierwszych dniach „wyzwolenia” przez sowietów została aresztowana jako wrogi władzy radzieckiej element i zakatowana w tarnopolskim więzieniu. Pałac nie długo „przeżył” swoją panią. W czasie wojny sowiecko-niemieckiej doznał znacznych uszkodzeń podczas potężnego nalotu „ptaszków Göringa” na sztab sowiecki rezydujący w pałacu. Ponownie odnawiać go po wojnie nie było sensu, a i nie miał kto – więc rozebrano ruiny na materiał budowlany.

Wróćmy jednak do kościoła.

Chociaż świątynię budowano pięć lat, to jej zdobienia ukończono dopiero w 1939 roku. Po kilku miesiącach wybuchła II wojna światowa i niebawem przyszli sowieci… po nich Niemcy… potem znów sowieci. Ostatecznie, jesienią 1944 roku, kościół zamknięto.

Fot. Dmytro Poluchowycz
{gallery}gallery/2019/sorocko_kosciol{/gallery}

Po wojnie świątynię zamieniono w magazyn zboża, potem nawozów sztucznych. By można było wjeżdżać ciężarówkami do wnętrza, nowi gospodarze rozebrali część wschodniej ściany i wstawili bramę. W latach 90. przez przypadek (a może i nie) spłonął dach świątyni. Pożar, oprócz dachu, całkowicie zniszczył wspaniałe witraże autorstwa francuskich artystów. Zostały wstawione tuż przed wojną.

Obecnie świątynia stopniowo popada w ruinę i nie ma najmniejszej nadziei na to, że sytuacja zmieni się na lepsze. Jedyne, co udało się zrobić – to oczyścić wnętrze ze śmieci, które nagromadziły się tu przez lata. We wsi nie ma już katolików, a wierni UCGK mają własną cerkiew Matki Bożej Nieustającej Pomocy.

Cerkiew we wsi Sorocko (fot. Dmytro Poluchowycz)

Murowana świątynia na cześć Matki Bożej Nieustającej Pomocy z roku 1863 również jest dość interesującym zabytkiem i wyróżnia się wśród bliźniaczych świątyń w stylu bizantyjskim, których wiele jest w wioskach Tarnopolszczyzny. Wzniesiono ją, podobnie jak późniejszy kościół, na wzór świątyń średniowiecznych – pełna jest neoromańskich i neogotyckich elementów dekoracyjnych. Cerkiew położona jest o jakieś 150 m od kościoła i godna jest uwagi.

Aby trafić do Sorocka należy jechać drogą Trembowla-Grzymałów i skręcić w lewo do wioski Iławcze. Stąd już tylko kilka kilometrów do Sorocka. Ale ten odcinek drogi – to strach nad strachy: auta gubią tu zawieszenie, a pasażerowie… zęby. Ale kto przetrwa tę „drogę przez mękę”, ten nie pożałuje – miejsce jest naprawdę cudowne. Byłem tam już trzykrotnie i znów się wybieram.

Dmytro Poluchowycz
Tekst ukazał się w nr 21 (337), 15–28 listopada 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X