Nadorożna – wioska śliwowa

Takich śliwek jak tu, nie ma na całym Pokuciu

Na początku zbierania nowych plonów pojechałam do wsi Nadorożna w powiecie Tłumacz na Podkarpaciu. Na każdym tutejszym podwórku od dawna rośnie mały sad śliwkowy.

… Wśród zielonej gęstwiny drzew ukryły się zadbane domki. Ludzie gospodarzą na nich, przygotowują wiadra i domowe suszarnie dla nowych plonów – owoców śliwy. – W tym roku śliwki źle obrodziły, bo na wiosnę padały deszcze, one zniszczyły kwiat – narzeka Maria Fedorczuk, znana mistrzyni w dziedzinie produkcji suszonych śliwek. Opowiada, że w ubiegłym roku był taki urodzaj śliwek, że nie nadążano z przetwarzaniem oraz ich wywożeniem na sprzedaż, dlatego spora część urodzaju po prostu przepadła.

Nadorożna znajduje się na wzniesieniu, klimat sprzyja temu, że owoce szybko dojrzewają. Kilku poważnych gazdów selekcjonują drzewa, przywożą różne szczepy i hodują nowe odmiany. Otrzymali miano wiejskich Miczurinych (od nazwiska rosyjskiego hodowcy-sadownika wytwarzającego nowe odmiany drzew owocowych poprzez krzyżowanie i selekcję – red.). Większość ludzi zresztą hoduje wczesną i późną odmianę śliwek-węgierek, które najlepiej utrzymały się we wsi.

W Nadorożnej rosną też dzikie małe śliwki, które żartobliwie nazywane są „pierdulkami”. To ulubione smakołyki miejscowej dzieciarni. Młodzi mieszkańcy Nadorożnej zrywają je, gdy owoce są jeszcze zielone. Co prawda, akurat te są dobre jedynie na kompot.

– Naszych drzew nie trzeba opryskiwać przed szkodnikami – mówi babcia Maria – śliwki niby wiedzą, że mają obrodzić. Kiedy niepogoda nas omija, przy każdej chacie gałęzie aż się uginają.

Pierwszy urodzaj węgierek jest zbierany w sierpniu. Z nich są dobre śliwki suszone. Miejscowe gazdynie suszą owoce w ciągu dwu dni – w niewielkich glinianych piecach nakrytych z góry siatką, co jakiś czas podrzucając drwa z drzewa czereśniowego. – W trakcie suszenia śliwek należy pilnować, aby drwa ledwie się tliły, by owoce się nie przepaliły i nie przekopciły się – dzieli się tajemnicą Olga Proniuk, młoda mieszkanka Nadorożnej. – Po zakończeniu suszenia śliwki powinny jeszcze przez parę dni poleżeć.

Obecnie suszone śliwki – to dobry towar, ponieważ szklanka owoców kosztuje trzy hrywni. W ciągu dnia można sprzedać dziesięciolitrowe wiadro suszu, uzyskawszy średnio 140 hrywien. Wiadro świeżych śliwek kosztuje w tym roku 15-20 hrywien. Lada chwila śliwki potanieją, jednak dla osób, które nie mają pracy, taki handel się opłaca.

Wraz ze świeżymi owocami oraz śliwkami suszonymi gospodarze z Nadorożnej przekazują kupcom przepisy na miejscowe potrawy oraz radzą, jak lepiej przyrządzić ten czy inny smakołyk. Tu można naliczyć blisko 50 różnych potraw ze śliwek, są to głównie słodycze – torty, rogaliki, ciastka, ale także rolady mięsne i śliwki w occie.

Późne węgierki zbiera się we wrześniu. Są duże, mięsiste i soczyste. Z takich śliwek mieszkańcy Nadorożnej przyrządzają również nalewki oraz różne leki według ludowych receptur. – Śliwki mają sporo właściwości leczniczych, o których dobrze wiedzieli nasi przodkowie – opowiada przewodniczący Rady wiejskiej Mychajło Proniuk, z zawodu lekarz. – Owoce świeże i suszone, sok z miąższem mają efekt rozwalniający, warto je spożywać przy zaparciach, chorobach wątroby oraz reumatyzmie. Śliwki suszone usuwają z organizmu nadmiar cholesterolu, ulepszają pracę nerek, normalizują ciśnienie. Sok śliwkowy, pity rano na czczo, wspaniale oczyszcza organizm, sprzyja zmniejszeniu kwasoty żołądka.

Dobrze znana na Podkarpaciu jest śliwowica z Nadorożnej. Miejscowi mężczyźni opowiadają, że jeśli się do niej doda odrobinę ziół z Karpat, żony będą bardzo zadowolone… Dlatego jadą po ten napój poważni panowie z województwa, ale także dobrzy znajomi mieszkańców, którzy w „śliwkowej” wsi są zawsze przyjmowani z radością.

Halina Pługator
Tekst ukazał się w nr 3 (45) 17 września 2007

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X