Nad kim frasuje się Jezus w Satanowie? fot. Dmytro Poluchowycz

Nad kim frasuje się Jezus w Satanowie?

O niewielkiej figurce Jezusa Frasobliwego w Satanowie na Podolu już w „Kurierze Galicyjskim” pobieżnie wspominałem. Jednak ten unikalny zabytek wart jest dokładniejszej opowieści.

fot. Dmytro Poluchowycz

Sama postać Jezusa, siedzącego w zadumie na niebiańskim tronie nie jest częstym motywem rzeźbiarskim, ale można ją czasem spotkać. Absolutna unikalność tej postaci w Satanowie polega jednak na czymś innym. Nie jest to po prostu figura sakralna, lecz jest to pomnik! Jego historia rozpoczęła się w krwawym i burzliwym XVII wieku i najprawdopodobniej powiązana jest z podbojem miasta przez kozaków Daniela Nieczaja w 1651 roku.

Jego oddziały niedługo gospodarzyły w mieście. Niebawem do Satanowa weszły oddziały hetmana koronnego Marcina Kalinowskiego. W „Podolskich wiadomościach diecezjalnych” za rok 1862 przytoczono wypowiedź księdza Kalińskiego (już nie raz cytowanego w „Kurierze Galicyjskim”):

„Rząd polski podejrzewał, że prawosławni wspólnie z Nieczajem grabili Satanów, dlatego rozkazał je (miasteczko – aut.) otoczyć i mieszkańców stracić. Przestraszeni mieszkańcy zwrócili się do swego właściciela hetmana Sieniawskiego w Warszawie, błagając o litość. Hetman pośpieszył do Satanowa i przekonawszy się, że mieszkańcy nie mieli żadnych konszachtów z Nieczajem, zdjął łańcuchy z miasteczka (prawdopodobnie mowa tu o łańcuchach skuwających bramy – aut.) i na pamiątkę uwolnienia go od zguby wystawił kamienną figurę… w miejscu, gdzie wieszano chrześcijan”.

Tę opowieść podobnie jak wszystkie opowieści ks. Kalińskiego można odnieść do późniejszych legend. Między innymi mowa w niej o hetmanie polnym koronnym Mikołaju Hieronimie Sieniawskim. Lecz w opisywanym tu okresie miał on zaledwie… 6 lat.

Inne przekazy przypisują wzniesienie figury samemu hetmanowi koronnemu Marcinowi Kalinowskiemu, który odsłaniając pomnik powiedział do zebranych mieszkańców: „Patrzcie się, patrzcie! Nawet sam Jezus frasuje się nad waszą podłą zdradą króla!”.

Wątpliwie, czy słowa te zapadły w dusze mieszkańców Satanowa. Już niejedno stulecie miejscowi żartują, że na słupie siedzi… niejaki pan Kaniowski, a smuci się, bo przegrał w karty. Nikt z najstarszych mieszkańców nie jest w stanie wyjaśnić tej opowieści. Najbardziej prawdopodobna wersja jej powstania jest taka, że postać na słupie drzemie (po ukraińsku drzemać – kuniaty). Więc początkowo było pewnie „pan Kuniawski”, co potem przetransformowano w „pana Kaniowskiego”.

Prawdziwy pan Kaniowski jest realną postacią, która w pewien sposób powiązana była z Satanowem. Mowa tu o Mikołaju Bazylim Potockim (1707-1782), magnacie, szczodrym mecenasie i skandaliście, staroście bogusławskim, korsuńskim i kaniowskim (wszedł do folkloru jako „pan Kaniowski”). Ogólnie znany jest jako antybohater znanej ludowej „Pieśni o Bandrównie”.

Pan Kaniowski nie był typowym magnatem. Jego gorąca natura łączyła dwie przeciwności. Z jednej strony był wielkim grzesznikiem: lubił hulanki, pijatyki i nie przepuszczał żadnej spódnicy (o tym właśnie opowiada historia o Bandrównie). Jednocześnie miał głęboka religijność i przekazywał olbrzymie pieniądze na potrzeby Kościoła. Z jego fundacji wzniesiono wiele świątyń katolickich, które do dziś są perłami architektury sakralnej na Ukrainie. To on, kosztem 2,2 mln złotych wybudował „starą” część Ławry Poczajowskiej i uczynił niewielki klasztorek potężnym ośrodkiem bazylianów. Z czasem sam został zakonnikiem, spędził tu ostatek życia i w tym miejscu spoczął.

Matką pana Kaniowskiego była Joanna Sieniawska, siostra satanowskiego dziedzica Adama Mikołaja Sieniawskiego. Prawdopodobnie z tego powodu Potocki przekazał 30 tys. złotych na klasztor bazylianów w tym miasteczku. Należy jednak od razu odrzucić wersję, że figura Jezusa Frasobliwego stanęła z fundacji Potockiego – jest zbyt prymitywna. Wystarczy nadmienić, że jego nadwornym rzeźbiarzem był Jan Pinsel, natomiast stylistyka figury i kolumny są typowe dla wieku XVII i nie pasują zupełnie do tradycji XVIII-wiecznych.

Przypuszczalnie Potocki jakiś czas przebywał w Satanowie (wiele podróżował po Podolu) i modlił się pod figurą Jezusa Frasobliwego. Modlił się on zazwyczaj długo, gorąco i rzetelnie, głośno żałując za popełnione grzechy. Nie można wykluczyć, że taka właśnie scena modlitwy magnata utrwaliła się w pamięci ludowej, znalazłszy swój wyraz w pomniku „pana Kaniowskiego”.

Natomiast dokładnie wiadomo, dlaczego posąg stanął właśnie w tym miejscu. W tamtych czasach byłe to okolica miasteczka. Dokumenty historyczne powiązują figurę z Bramą Gródecką, jednak nie wiadomo po której stronie murów miejskich została ustawiona – od wewnątrz czy na zewnątrz. Najprawdopodobniej stanęła w miejscu jakiegoś zbiorowego pochówku – ale są to tylko domysły.

fot. Dmytro Poluchowycz

Ta wersja ma podstawy, bowiem figury Jezusa Frasobliwego tradycyjnie stawiano w miejscach pochówków. Dość przypomnieć, że podobna figura wieńczy rodową kaplicę Boimów we Lwowie. Inny lwowski Jezus Frasobliwy stoi w miejscu pochówku ofiar epidemii dżumy. Podobną dekorację mamy również na pochówku w Kamieńcu Podolskim. Tu upamiętnia ona szczątki wszystkich pochowanych na jednym ze zniszczonych przez Turków cmentarzy chrześcijańskich. Tak więc we Lwowie i w Kamieńcu bliźniacze figury upamiętniają miejsca masowych pochówków.

Tę wersję o wspólnej mogile potwierdzają również miejscowi mieszkańcy. Według nich pod koniec lat 1980. koło pomnika prowadzono jakieś prace ziemne i koparka wykopała wiele ludzkich kości. Według jednej wersji pochowano tu ofiary rzezi, dokonanej przez kozaków na zamku satanowskim, gdzie schronili się mieszkańcy miasteczka – katolików, unitów i Żydów. Samo miasteczko poddało się bez walki, ale zamek był broniony. Inna wersja mówi o pochowanych tu ofiarach represji ze strony wojsk koronnych. W tamtych czasach żadna z walczących stron nie szczyciła się szczególnym humanizmem. W miejscowościach, gdzie ludność miejscowa popierała kozaków oddziały koronne przeprowadzały tzn. „decymację”, a nawet „trymację” – czyli tracono każdego dziesiątego lub trzeciego mieszkańca. Ale nie osądzajmy nikogo, bo i kozacy zachowywali się nie lepiej. Takie były krwawe realia XVII wieku.

Wobec tego obie wersje mają prawo istnienia. Z jednej strony – pochówek leży koło satanowskiego zamku i logiczną jest wersja, że pogrzebano tu jego obrońców. A z drugiej – możliwe, że pod murem zamkowym dokonywali egzekucji żołnierze koronni. O tym właśnie głosi wersja księdza Kalińskiego.

Jednak, analizując obie wersje, ta z pochówkiem ofiar rzezi kozackiej wydaje się autorowi bardziej prawdopodobna – sakralne figury w miejscu pochówku nie są tradycyjne dla wiary prawosławnej, a bardziej dla katolików czy unitów. Wątpliwe, aby prawosławni na swojej mogile stawiali taki pomnik. Jednak wszystko jest możliwe i dziś ze stuprocentową pewnością niczego stwierdzać nie możemy.

Pewne jest tylko, że figura powstała w połowie XVII wieku i jest związana z tragicznymi wydarzeniami na Podolu w czasach Chmielnickiego.

Dmytro Poluchowycz

Tekst ukazał się w nr 15-16 (379-380), 31 sierpnia – 16 września 2021

Dmyto Poluchowycz. Za młodu chciał być biologiem i nawet rozpoczął studia na wydziale biologii. Okres studiów przypadał na okres rozpadu ZSRS. Został aktywistą Ukraińskiego Związku Studentów. Brał udział w Rewolucji na Granicie w styczniu 1991 roku. Był jednym z organizatorów grupy studentów, która broniła litewskiego Sejmu. W tym okresie rozpoczął pracę jako dziennikarz. Pierwsze publikacje drukował w antysowieckim drugim obiegu z okresu 1989-90. Pracował w telewizji, w prasie ukraińskiej i zagranicznej. Zainteresowania: historia, krajoznawstwo, podróże.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X