Na Wschodzie zaskakująco

Na Wschodzie zaskakująco

Kiedy na początku roku akademickiego dowiedzieliśmy się o możliwości wyjazdu na Ukrainę, podeszliśmy do pomysłu trochę z dystansem, szczególnie kiedy na pytanie: „czego mamy się spodziewać?” padała jakże jednoznaczna odpowiedź: „wszystkiego”…

Wiedzieliśmy, że naszym zadaniem ma być przede wszystkim uczenie historii, ale też polskiej kultury i polskiego języka, że będziemy mieszkali na plebaniach oraz że na naszych zajęciach mogą pojawić się osoby w każdym wieku, jednakże wszystko miał zweryfikować nasz przyjazd na miejsce.

 

W końcu zdecydowaliśmy się i już w lipcu siedzieliśmy w pociągu zmierzającym do Przemyśla, by stamtąd dostać się do Medyki, opuścić granicę naszego kraju i ruszyć na Wschód. Przyglądając się po drodze ukraińskim wioskom, miasteczkom, myśląc o niesamowitej historii tego terenu, dotarliśmy do Lwowa. Tam poznaliśmy panią Helenę, lwowiankę, która pomogła nam zorganizować wyjazd. Samo miasto nas oczarowało. Dwie noce spędzone na słuchaniu opowieści pani Heleny i wędrowaniu po wybrukowanych ulicach miasta oraz dzień poświęcony zwiedzaniu najważniejszych zabytków pozwoliły nam zakochać się w tym mieście. Ile tam jest przeplatających się kultur, ile historii zaklętych w starych murach!


Udało nam się także uchwycić ten inny Lwów – dynamiczny, rozwijający się, ciągle jeszcze żyjący euforią Euro 2012. Po dwóch dniach, z żalem, ale i z zaciekawieniem wsiedliśmy do pociągu relacji Lwów-Moskwa. Prawie pięciogodzinna podróż pozwoliła nam nie tylko objechać całą zachodnią Ukrainę, ale także zobaczyć i poczuć jak całkiem inaczej wygląda podróżowanie na Wschodzie. Wreszcie dotarliśmy do celu naszej wyprawy – Dunajowiec położonych w obwodzie chmielnickim.

Jest to stosunkowo duże miasteczko (ok. 16 tys. mieszkańców), więc przewidywaliśmy, iż na zapowiedzianych już zajęciach zjawi się więcej niż kilkoro osób. Nie myśleliśmy jednak, że aż tak dużo! Pierwszego dnia odwiedziło nas ok. 30 chętnych. A w następnych doszli kolejni. Musieliśmy podzielić wszystkich na 4 grupy: dwie dla młodzieży oraz po jednej dla dzieci i dorosłych. Szybko też okazało się, że historia nie będzie głównym tematem prowadzonych przez nas zajęć. Język polski w stopniu umożliwiającym komunikację znało ledwie kilka osób, więc musieliśmy zacząć od podstaw.

 

Pierwsze lekcje były tak naprawdę nauką alfabetu oraz elementarnych zwrotów – pokazywaliśmy jak się przywitać, pożegnać, jak pokrótce opisać swoje zainteresowania, rodzinę. Z czasem zaczęliśmy do tego dodawać jak najwięcej elementów kulturowych, geograficznych, czy wreszcie historycznych. Przy okazji pojawiła się konieczność prostowania niektórych błędnych wyobrażeń (na przykład większość dzieci, jako rok wybuchu II wojny światowej podawała 1941, za co oczywiście nie można je winić).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X