Na turkusowych Bałkanach

Na turkusowych Bałkanach

W Chorwacji mieszka ok. 2.500 Polaków. Najwięcej zamieszkuje Zagrzeb i okolice stolicy (Rijekę, półwysep Istria, Split i Osijek). Mieszkając na obczyźnie, nasi Rodacy nie zapominają o swych korzeniach, zakładają polskie organizacje, wspólnie pracują na rzecz ich rozwoju, no i oczywiście – bawią się przy tym wyśmienicie.

Polskie Towarzystwo Kulturalne (PTK) „Mikołaj Kopernik” w Zagrzebiu od lat godnie reprezentuje Polaków z Chorwacji w Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych (EUWP). Zostało zarejestrowane w 1990 r. i jesienią 2010 r. hucznie obchodziło swe XX-lecie. 

Członkami Towarzystwa są przeważnie żony Chorwatów i ich dzieci, w sumie ok. 150 osób. Aby przybliżyć Czytelnikom historię i codzienne życie Polaków na Bałkanach, spotkaliśmy się z Walentyną Lončarić honorowym prezesem PTK „Mikołaj Kopernik”.

Jak trafiła Pani do grona Polonii w Chorwacji i z czego rozpoczęła się Pani działalność w Towarzystwie?
Pracowałam w centrali handlu zagranicznego, w biurze przemysłu chemicznego. Przyjechałam na targi jesienne do Zagrzebia i… poznałam przyszłego męża. 

Nasza znajomość trwała dwa lata, po czym zdecydowałam się przeprowadzić do Chorwacji. Jeśli chodzi o organizację, zostałam wychowana środowisku ceniącym pracę społeczną. Rodzice byli społecznikami i zawsze powtarzali: „gdziekolwiek jesteś, ktokolwiek prosi cię o pomoc – nigdy nie odmawiaj, tylko pomagaj”. Zostało to zakodowane w mojej świadomości. Poza tym, kiedy człowiek przyjeżdża do obcego kraju, szuka oczywiście tej samej grupy etnicznej. Polak na obczyźnie pragnie porozmawiać w języku ojczystym, szuka kogoś by zasięgnąć rady jak nie zagubić siebie w nowym kraju, dowiedzieć się co się dzieje w Polsce. 

Spacerując po mieście, mimochodem mogłam się wsłuchiwać w rozmowy w języku chorwackim i czasami zauważałam, iż nie był to czysty chorwacki akcent. To mnie motywowało. Czasami zdobywałam się na odwagę i pytałam: skąd Pani pochodzi? W ten sposób poznałam kilka Polek. Przychodziłam na spotkania dla Polaków organizowane przez Konsulat Generalny RP w Zagrzebiu. Wtedy jeszcze w stolicy nie było Ambasady. Na jednym z takich spotkań zrodził się pomysł stworzenia polskiej organizacji. Miałyśmy wsparcie małżonków i przyjaciół, Chorwatów. Powoli zaczęliśmy pracować nad utworzeniem polskiej organizacji.

Co przede wszystkim chciała Pani osiągnąć na początkach działalności polonijnej?
Mieszkając w Chorwacji, zaczęłam zauważać, że nasza polszczyzna ubożeje. Zrozumiałam, że powinniśmy ćwiczyć by nie zapomnieć języka ojczystego i zachować swoją tożsamość. Tak powstała szkółka języka polskiego. Mój kolega, Branko Segota zajmował się tematem polskiej diaspory na tych terenach. Czerpiąc wiedzę z jego artykułów i literatury dowiedziałam się, że po II wojnie światowej Chorwację zamieszkiwała spora polska diaspora. Zainteresowało mnie, jakiego rodzaju ludzie tu przyjeżdżają i dlaczego. Ówczesna Jugosławia była dla nas atrakcyjnym państwem – południowy klimat, piękna przyroda, ciekawi ludzie. Pomyślałam sobie, że musimy stworzyć nową organizację polonijną, by jakoś przybliżyć do nas nowo przybyłych Polaków jak i tych, którzy przybyli o wiele wcześniej.

Fot. PTK „Mikołaj Kopernik”

Jak się zmieniło oblicze Towarzystwa w ciągu tych dwudziestu lat? Jakie były pozytywne doświadczenia? Co najbardziej wbiło się Pani w pamięć?
Wiele się zmieniło, podobnie jak przy dorastaniu dziecka. Na początku „raczkowaliśmy”. Nie wiedzieliśmy jaki nakreślić plan, kim są nasi członkowie i czego od nas oczekują, na co nas samych stać. Musieliśmy przede wszystkim zapoznać się, dowiedzieć w jaki sposób nasi członkowie chcieliby i mogliby włączyć się w pracę organizacji.

Dużo czasu pochłonęło ułożenie statutu, ponieważ nikt z nas nie był wcześniej członkiem społecznych organizacji, a tym bardziej, im nie przewodniczył. Wysłaliśmy zawiadomienia o tym, że założyliśmy w Zagrzebiu PTK „Mikołaj Kopernik” i zapraszaliśmy do udziału w jego pracy. Podstawowym celem było zrzeszanie przedstawicieli narodowości polskiej i naszych przyjaciół – Chorwatów, propagowanie kultury polskiej i obyczajów, organizowanie wystaw, wycieczek, pikników oraz imprez z okazji świąt. 

Działalność oświatową rozpoczęliśmy nieco później. W 2003 r. założyliśmy sobotnią szkółkę języka polskiego dla dzieci z małżeństw mieszanych. Z czasem, zaczęliśmy myśleć o rozpoczęciu pracy medialnej w celu zawiadomienia Polaków spoza Zagrzebia o działalności i projektach Towarzystwa. Tak powstał biuletyn. Zrobiliśmy też listę Polaków mieszkających w Zagrzebiu – ilu przybyło wcześniej od nas, ilu mieszka tu obecnie, ilu już zmarło. Chcieliśmy pielęgnować groby i pamięć po naszych Rodakach, którzy tu mieszkali i nie doczekali utworzenia Towarzystwa. Pracowaliśmy bardzo intensywnie. 

Dlaczego wybraliście sobie na patrona właśnie Mikołaja Kopernika?
To chyba oczywiste. Kopernik jest człowiekiem ponadczasowym, znanym na całym świecie – astronomem, naukowcem, ekonomistą, lekarzem. Był prekursorem światowej rewolucji w astronomii, co było dla nas wzorcem przy tworzeniu Towarzystwa, a przede wszystkim – „zatrzymał Słońce, a ruszył Ziemię i wydało go polskie plemię”.

W 1991 r. wybuchła wojna…
Nie wiedzieliśmy, co począć – pozostać, czy wyjeżdżać. Z miesiąca na miesiąc, z tygodnia na tydzień wzrastał niepokój wśród naszych rodziców i przyjaciół. Nie poddaliśmy się jednak strachowi i zdecydowaliśmy, że nie możemy uciekać od wojny czy jej unikać. Musieliśmy pomóc Rodakom, którzy zamieszkiwali zagrożone tereny. Zwróciliśmy się o pomoc do Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, które nam dostarczyło artykuły pierwszej pomocy. W 1992 r. fundacja EquiLibre p. Janiny Ochojskiej zaczęła wysyłać konwoje z darami dla mieszkańców Sarajewa. 

Pisaliśmy do Ojca Świętego Jana Pawła II z prośbą o modlitwę. Naturalnie, skierowaliśmy pisma też do Prezydenta Lecha Wałęsy i różnych organizacji. W międzyczasie dowiedzieliśmy się, że z ramienia ONZ przyjechało do Chorwacji wojsko polskie i skontaktowaliśmy się z batalionem w Slunju. Żołnierze okazali nam dużą pomoc, nawet oszczędzali na posiłkach, żeby przygotować paczki dla miejscowych Polaków, a my – słaliśmy je po całym terytorium Chorwacji, od Vukowaru do Dubrownika. Te pięć lat wojny były dla nas bardzo trudne. Wówczas każdy miał obowiązek chodzić do pracy, ale staraliśmy się ze wszystkim nadążyć. 

Nie poprzestaliśmy jedynie na wysyłaniu paczek. Polskim żołnierzom w Chorwacji też przecież nie było łatwo, oni też potrzebowali naszego wsparcia. Zaczęliśmy więc organizować dla nich Opłatki Wigilijne – byliśmy razem nie tylko w dniach trudnych, ale też podczas świąt. W okresie letnim, dzięki znajomościom w branży turystyki, organizowałam dla polskich żołnierzy tygodniowe wycieczki po Chorwacji i wyjazdy do Włoch. Była to dla nich jedyna możliwość odpoczynku i zaczerpnięcia sił przed powrotem na niełatwą służbę.

Czy poza PTK „Mikołaj Kopernik” są w Chorwacji inne grupy skupiające Polaków?
Jesteśmy członkiem Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Chorwackiej, które jest organizacją koordynującą działalność poszczególnych mieszanych organizacji w Zagrzebiu i innych miastach Chorwacji. Zajmuje się między innymi promocją polskich książek i wydawnictw. W Zagrzebiu działa Towarzystwo Fryderyka Chopina. Są też towarzystwa typowo polskie – Polskie Towarzystwo Kulturalne im. Fryderyka Chopina w Rijece (nasz były oddział), Polskie Towarzystwo Kulturalne „POLONEZ” w Kaštelu koło Splitu, Polskie Towarzystwo Oświatowe w Zagrzebiu. Oczywiście, wszystkie te organizacje ze sobą współpracują.

Czy organizujecie Państwo jakieś projekty wymiany międzykulturowej?
Z przewodniczącą towarzystwa japońskiego, z którą kiedyś pracowałam, wpadłyśmy na pomysł zorganizowania wieczoru promocji literatury polskiej i japońskiej. Opowiedziałam o polskich strojach i obyczajach, młodzież recytowała wiersze Mickiewicza, odbył się występ naszego zespołu wokalnego. W drugiej części wieczoru przygotowano dla nas japońską ceremonię picia herbaty „茶の湯” – [chaneyu], spróbowaliśmy sushi i japońskich ciasteczek. Jedzenie pałeczkami nie wychodziło nam najlepiej, ale bawiliśmy się na całego. Podobne imprezy urządzamy też z Chorwatami. Niedawno przeprowadziliśmy koncerty kompozytorów polskich i chorwackich. 

Na koncerty muzyki kompozytorów polskich (Fryderyka Chopina, Ignacego Paderewskiego, Karola Szymanowskiego) Towarzystwo Kompozytorów Chorwackich udostępniło nam piękną salę po ulgowej cenie. Bardzo dobry kontakt utrzymujemy z Bułgarami, którzy mają wspaniałych solistów operowych i współpracują z Operą w Zagrzebiu. Dużo organizacji mniejszości narodowych działa w stolicy, staramy się więc z nimi spotykać. Przyjaźń łączy nas też z Polakami w Czarnogórze (Stowarzyszenie Polaków Zamieszkałych w Czarnogórze) oraz Macedonii, Serbii, Bośni i Hercegowinie.

Rok 2010 poświęcony był twórczości Fryderyka Chopina. Jakie przedsięwzięcia w związku z tym były podejmowane w Chorwacji?
Inauguracją roku stał się wspaniały koncert w Muzeum Mimara, które wśród cennych obrazów i rzeźb posiada też krzesło naszego króla Jana III Sobieskiego. Dzięki staraniom Ambasadora RP Wiesława Tarki oraz wsparciu PTK „Kopernik” zostało reaktywowane Towarzystwo Fryderyka Chopina w Zagrzebiu. Jego członkami są profesorowie Akademii Muzycznej, którzy postarali się wypełnić Rok Chopinowski cyklem koncertów o różnej formie. Gościliśmy takich znanych pianistów, jak: Katarzyna Borek, Leszek Możdżer, Andrej Pisarjev z Rosji, „Trio Jagodziński”, Piotr Paleczny i in.

Przy Towarzystwie działa szkółka języka polskiego. Działa w Zagrzebiu też polska szkoła, która ma prawo do wydania dyplomów i prowadzenia egzaminów państwowych. Prócz tego, wiele młodzieży skupia PTK. Jak organizuje się jej praca społeczna?
Pierwsza generacja była najlepsza – młodzież przychodziła na wszystkie imprezy i pomagała w ich organizacji. Obecnej wprawdzie też niczego nie brakuje, prócz czasu na większe zaangażowanie w sprawy Towarzystwa (śmiech – aut.). Można zresztą to zrozumieć – obowiązki na studiach, w pracy, w rodzinie.

Ze znajomością języka polskiego też jest różnie. Niektórzy uczyli się go w szkole czy na studiach. Jest też pokolenie, którego rodzice są pochodzenia polskiego, ale nie znają już języka ojczystego i nie mogli przekazać go swoim dzieciom. Młodzież coraz częściej komunikuje się między sobą po chorwacku, niż po polsku.

Jesteśmy zawsze otwarci ma „młodą krew”. Mamy sekcję młodzieżową, której przewodniczy Marta Cvetkov. Z okazji XX-lecia Towarzystwa jej członkowie przygotowali referaty. Organizują też koncerty młodych muzyków i zapraszają rówieśników, np. na Andrzejki. Wkrótce młodzież powinna zorganizować kurs komputerowy dla seniorów, a latem planuje przeprowadzić podróż promującą polską kulturę w krajach bałkańskich. Współpraca dobrze się nam układa. 

Podtrzymujemy też stały kontakt z Polską Szkołą przy Ambasadzie RP w Zagrzebiu i odwiedzamy się nawzajem z okazji różnych świąt. Częściowo wspieramy finansowo zakup dla niej książek i materiałów dydaktycznych.

Jakie macie plany na najbliższą przyszłość…
Jestem wielką entuzjastką folkloru ponieważ daje możliwość na atrakcyjnym poziomie dzielić się bogactwem kultury narodowej. Planujemy zorganizować większy zespół taneczny, w czym też wiele nadziei wiążemy z „młodym narybkiem”. Mamy stroje z różnych regionów, opracowaliśmy repertuar Tadeusza Sygietyńskiego. Mamy też za sobą kilka występów – Budapeszt (Węgry), Poddębice (Polska), La Ferté (Francja). Przyznam, że nie wyjeżdżamy zbyt często za granicę, ponieważ nie możemy pokryć kosztów związanych z podróżą, a refundacja nie zawsze jest możliwa. 

Trwają przygotowania do wystaw fotografii „Śladami Polaków” i „Wielcy Polacy”. Wszystko jednak kosztuje, a Towarzystwo nie dysponuje dużym budżetem. Siedzibę mamy niewielką, sala jest za mała na większe imprezy, a wynajmować nie zawsze jesteśmy w stanie. Chorwacja ma wysokie ceny, zwłaszcza drogie są usługi. Staramy się jednak, a o pomysłach najlepiej świadczy ich realizacja.

Jakiej rady mogłaby Pani udzielić młodzieży dopiero wkraczającej w świat wolontariatu?
Nas nikt nie uczył, oni natomiast mają możliwość zdobywać wiedzę na szkoleniach organizowanych np. przez Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” i jego Oddziały, uczyć się na przykładzie naszej pracy i innych. Pamiętam, na pierwszym Zjeździe organizacji polonijnych byli ludzie z dużym doświadczeniem. Jednak nie łatwo było się z nimi porozumieć – Polonia  amerykańska zbyt pewna siebie, a przedstawiciele krajów byłego ZSRR zbyt zajęci swoimi problemami. Nie udało mi się zasięgnąć od nich informacji o zarządzaniu organizacją, kierunkach jej działalności czy projektach, ale – skrupulatnie notowałam wypowiedzi każdego. Po powrocie zrozumiałam, że najlepszą formą rozwoju organizacji jest poznanie się poprzez organizowanie spotkań, na których można podzielić się poglądami, spostrzeżeniami i udoskonalać swoje projekty. Takimi są m.in. spotkania regionalne w organizacji EUWP.

Powinniśmy się uczyć od siebie nawzajem. Wiele już mamy za sobą i możemy służyć dobrą radą. Chętnie też przyjmiemy pomoc młodych. Potrzebujemy nowego spojrzenia na pewne sprawy. Także młodsze pokolenie powinno wyselekcjonować nasze doświadczenie, odświeżyć młodością nowe przedsięwzięcia korzystne dla obu stron. Tego sobie nawzajem życzymy.

Julia Łokietko
Tekst ukazał się w nr 4 (128) 2 – 14 marca 2011

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X