Muzyka pokoju… ze śmiercionośnej broni fot. z archiwum Iwana Bodnara

Muzyka pokoju… ze śmiercionośnej broni

Kowal Iwan Bodnar z wioski Kadoba na Przykarpaciu, nie mając specjalnego wykształcenia muzycznego, własnoręcznie wykonał… karylion (instrument muzyczny z dzwonów wieżowych uruchamianych ze specjalnej klawiatury). Jako dzwony wykorzystał 9 łusek po pociskach. Instrument został sprawdzony we wsi Hołyń i w Kałuszu w obw. iwano-frankiwskim. W Hołyniu 30 dzieci i uczestników miejscowego chóru cerkiewnego wykonali przy akompaniamencie karylionu znaną kolędę kompozytora Mykoły Leontowycza, która powstała na początku XX wieku. Autor instrumentu wykonał niezwykły koncert w Kałuszu na pl. Bohaterów.

z archiwum Iwana Bodnara

– Jako kowal pomagam naszym obrońcom, wykuwając dla nich płyty pancerne do kamizelek, produkuję bojlery do grzania wody w warunkach polowych – opowiada mistrz. – Ale o tym, że kiedyś zrobię karylion z łusek, nawet nie marzyłem.

Wykorzystane łuski z pocisków z frontu przywiózł jeden z kapelanów. Leżały w kuźni kowala, ale ten nie wiedział, do czego je zastosuje. Gdy w ostatnich miesiącach 2022 roku, z powodu regularnych ostrzałów wroga, na Ukrainie zaczęto wyłączać prąd, kowal nie mógł pracować w kuźni.

– Wówczas nagle przypomniały mi się te łuski – ciągnie dalej kowal. – Prócz tego mój przyjaciel Wiktor Pawliw, znany działacz społeczny i animator turystyki w okręgu Kałusz, założyciel muzeum dzwonów, poparł mój zamysł stworzenia z nich instrumentu muzycznego. Zachęcał, mnie do pracy z frontu, gdzie teraz walczy.

z archiwum Iwana Bodnara

Mistrz pracował nad łuskami około trzech tygodni, po kilka godzin dziennie. Wykorzystywał stare palenisko z miechami poruszanymi ręcznie, bez prądu. Gdy wykonał już potrzebne przeróbki, zawiesił dzwony na łańcuszki.

– Mam w kuźni telewizor i w okresie przedświątecznym usłyszałem, że przed stu laty w USA miało miejsce wykonanie kolędy Leontowycza „Szczedryk”, która stała się jednym ze światowych symboli świąt Bożego Narodzenia. Zrodził się pomysł, by na resztkach śmiercionośnej broni wykonać tę muzykę życia, muzykę Bożego Narodzenia – „Szczedryka” – mówi mistrz.

Oskrzydlony tą myślą, kowal zadzwonił do przyjaciela Iwana Mazuryka z Hołynia. Ten przyjechał z kapłanem i wspólnie rozpoczęli udoskonalać grę na łuskach melodii „Szczedryka”. Z czasem wyrosła z tego cała konstrukcja: dzwony zawieszono na metalowym pałąku, opartym na wspornikach w kształcie herbu Ukrainy, ozdobionym ruchomymi gwiazdami betlejemskimi – symbolizującymi Boże Narodzenie. Do serca każdego dzwonka zamocowano linkę, którą połączono z odpowiednimi klawiszami. Aby wydobyć dźwięk, trzeba na nie mocno nacisnąć.

Najtrudniej było nastroić dzwonki, aby odpowiednio brzmiały. „Nie mam wykształcenia muzycznego, chociaż lubię słuchać muzyki. Sam nie wiem, jak mi się to udało – widocznie wola Boska – z uśmiechem przyznaje kowal. Pracując nad udoskonaleniem instrumentu, mistrz zrozumiał, co i jak należy wykonać, aby dzwonki odpowiednio zabrzmiały, po tym, jak wyrył na nich słowa: „Dzięki ci, Boże, za zwycięstwo w wielkiej ukraińskiej wojnie”. Co robił dalej – kowal nie opowiada, bo jest to jego tajemnica zawodowa. Zdradził jedynie, że nigdy czegoś takiego nie robił i nawet nie wiedział jak to zrobić. Było to swego rodzaju artystyczne olśnienie.

fot. z archiwum Iwana Bodnara

– Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Zrozumiałem, że stworzyłem COŚ WIELKIEGO, bo na moim instrumencie będzie wykonywana muzyka pokoju – przyznaje Iwan Bodnar.

Dzieło wiejskiego kowala ma 3,5 m wysokości i 2,5 m szerokości, instrument waży 500 kg. Do dzieła dołączyli zawodowi muzycy, którzy nastroili instrument według kamertonu. Premierowego wykonania „Szczedryka” dokonała nauczycielka muzyki Jana Lachowicz. Kobieta przyznaje, że na takim instrumencie zagrała pierwszy raz w życiu i jest z tego dumna.

Z czasem karylion przewieziono do Kałusza, gdzie grać może na nim każdy chętny. Mistrz jest przekonany, że grać mogą na nim również muzycy zza granicy, zwłaszcza z Polski, która wspiera Ukraińców w walce z wrogiem i przybliża zwycięstwo.

Sabina Różycka

Tekst ukazał się w nr 1 (413), 17 – 30 stycznia 2023

X