Meandry wyborczej propagandy

W jesienną niedzielę, 25 października i w Polsce, i na Ukrainie mają się odbyć wybory.

Jako, że dzieli nas od nich już dni niewiele, intensyfikuje się walka o nasze umysły i (tym samym) o głosy oczywiście. Walka to bezpardonowa – zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie.

Walka to wszechogarniająca. Nie sposób przejść kilku kroków po ulicach i nie natknąć się na plakaty, bilbordy, namioty z ulotkami. Daremne są próby ucieczki przed zalewającą nas z radia, telewizorów czy internetu agitacją wszelaką. Jednym słowem, przedwyborcza batalia w największym jej natężeniu. Można zapytać, a cóż w tym dziwnego? Normalna sprawa – wybory idą, to i kandydaci o glosy walczą, to i agitacja wszędzie. Tak, to prawda – sprawa normalna i zrozumiała. Problem jednak w tym, jak ta walka i agitacja wyglądają. Mam bowiem wrażenie, że w walce i agitacji owej, raz za razem, dzień za dniem, przekraczane są kolejne granice przyzwoitości, rozumu i logiki. Może po kolei jednak.

Po pierwsze – niszczące strategie. Olbrzymia część (jeśli nie większa) agitacji owej koncentruje się nie na tym by nas do jakiegoś kandydata przekonać, ale by kontrkandydata w naszych oczach zohydzić, ośmieszyć, oskarżyć. Sztaby wyborcze radzą, planują, kombinują nie nad tym by naszą sympatię i przychylność dla siebie pozyskać, ale by niechęć albo nienawiść do konkurencji wzbudzić. Niektórzy eksperci, propagandyści, upolitycznieni dziennikarze (a dzisiaj takich jest większość niestety) w dążeniach do krytykowania kontrkandydatów „ich” kandydatów już nie tylko o śmieszność się ociera. Mechanizm prosty – ten jest niski, ten wysoki, tamten gruby, jeszcze inny sepleni. Mówi – źle. Milczy – też źle. Nie ważne jaki jest i co robi. Jakkolwiek by nie było, jest on pogardy godzien. Bezsens kompletny, prawda? Tymczasem wystarczy tylko trochę uważniej przyjrzeć się gnanym przeróżnymi wiatrami oparom przedwyborczej agitacji, by zauważyć jak często mechanizm podobny jest stosowany, jak często starają się w nas demona nienawiści, zazdrości, niechęci rozbudzić i w tym celu używają bezsensów wszelakich.

O półprawdach w agitacji słów kilka. Półprawdy, jako prawda najprawdziwsza są nam serwowane. Pół prawdy – pół kłamstwa, czy to prawda jeszcze? Ktoś powie, że częściowo tak. Tymczasem twór taki za kłamstwo jednoznacznie uważam. Przyczyna prosta. W półprawdzie nie można kłamstwa od prawdy oddzielić. Konstrukcja jest taka, że prawda jest dla kłamstwa uwiarygodnieniem i kłamstwo to bez prawdy istnieć nie może. Przykład? Najlepiej zilustruje to dobrze znana historia o kradzieży płaszcza w teatralnej szatni. Widzowi płaszcz ukradli, a nazajutrz w gazecie przeczytał że jest on zamieszany w kradzież w teatrze. Prawda i kłamliwa interpretacja nierozdzielnie przemieszane i (co bardzo ważne) w końcowym rezultacie malujące przed oczyma czytelnika obraz nieprawdziwy. Jednym słowem – kłamstwo jednak.

O kilku propagandowych instrumentach naraz. Nadinterpretacja, przesada, uogólnienie, manipulacja. Zabójczy to komplecik. Jest on jednak używany bez żadnych ograniczeń i zahamowań. Przykłady? Spadł silny deszcz – w gazecie napisali, że czeka nas potop i że to początek właśnie. Miejscowe pijaczki ukradły skrzynkę wódki ze sklepiku – w telewizji uznali to za świadectwo zalewającej nas fali przestępczości. Złoczyńca okazał się być człowiekiem brodatym – dziennikarze ogłosili, że brodaci przejawiają wyjątkową do przestępstw skłonność. Babcia powiedziała, że na ulicy ciemno – ogłoszono, że nawet babcia za brak oświetlenia władze krytykuje.

Podając wszystkie przykłady powyższe, świadomie staram się unikać jakiegokolwiek ich odniesienia czy umiejscowienia w obecnej sytuacji politycznej i czynię to bardzo „teoretycznie”, daleko od tego co nas w przedwyborczej kampanii otacza. Powtarzam – robię tak celowo.

Jeszcze jeden mechanizm, stosowany przy ocenie czegokolwiek, to przymusowa polaryzacja ocen i zaganianie nas do jednego z „baranich stad”. Polega on na tym, że agitatorzy, politycy, eksperci wszelacy zmuszają nas byśmy albo kochali albo nienawidzili. Stany pośrednie, wszelkie wątpliwości, jakiekolwiek „ale” są niedopuszczalne i spotykają się z agresją. Jest to próba zastraszenia nas i odebrania ochoty do samodzielnego myślenia, własnych ocen, strachów i nadziei. Tym razem teoretyzował nie będę. Uchodźcy w Europie. Jednoznacznie oczekuje się, że będziemy albo bezwarunkowo „za” albo „przeciw”. Stanu pośredniego nie przewidziano. Takie podejście do sprawy, już na samym początku dusi wszelką logiczna dyskusję, eliminuje wszelkie dowody, wszelkie argumenty. Co ciekawe, próba wyrwania się z takiego, narzucanego nam, sposobu postrzegania problemu prowokuje zgodny na nas atak obu, antagonistycznych grup! Żeby było jasne – uważam, że mechanizm taki nie tylko w sprawie oceny stosunku do problemu uchodźców jest stosowany. To przykład tylko. Proszę jednak, spojrzyjcie jak wszelakie „mądrale” każą nam prezydentów, polityków, premierów, partie oceniać? Oczekują, że na logicznej analizie czynów, słów, programów nasze oceny budować będziemy, czy na emocjach?

Oczywiście to co opisałem to bardzo paskudne, ale daleko nie wszystkie „chwyty” z którymi przychodzi się nam w przedwyborczej gorączce spotykać. Opisałem je, bo strasznie mnie denerwują. Ich stosowanie świadczy bowiem, jak bardzo nami gardzą ich autorzy, za jaką bezwolna, głupią i na manipulacje podatna masę nas uważają. Jak za lepszych, mądrzejszych i poza wszelkimi moralnymi zasadami stojących siebie uważają – geniuszy, „inżynierów dusz”, politycznych technologów. Tymczasem ja, niepoprawny idealista (z wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami), wierzę, że my, prości ludzie, wyborcy, zasługujemy na szacunek. Nikt nie może pozbawić nas prawa do samodzielnego myślenia! Nikt nie ma licencji na bezkarne manipulowanie naszymi myślami i uczuciami, na kłamstwa i oszustwa, albowiem żaden cel środków nie uświęca. Dlatego apel niewielki – nie dajmy się zwariować. Myślmy! Pośród chaosu i szumu znajdźmy czas by przystanąć, przypomnijmy sobie kim MY jesteśmy, w co MY wierzymy, co jest dla NAS ważne i mając to w pamięci świat oceniajmy. Wtedy, ta cała propaganda, agitacja i manipulacje na nic się nie zdadzą. I wierzę szczerze, że dzięki temu świat chociaż trochę lepszy się stanie…

Artur Deska
Tekst ukazał się w nr 19 (239) 16-29 października 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X