Lwowskie sensacje fot. Jurij Smirnow / Nowy Kurier Galicyjski

Lwowskie sensacje

Wielki głód na Ukrainie i tajemnicza śmierć sowieckiego konsula Mikołaja Strońskiego

Tragedia wielkiego głodu na Ukrainie Radzieckiej w latach 1932–1933 wywołała potężny sprzeciw ukraińskiego społeczeństwa we Lwowie i w wielu innych miejscowościach na terenie państwa Polskiego. Wstrząsające informację docierały z terenów za Zbruczem przez różne źródła, również przez uchodźców, którzy z narażaniem życia uciekali przez polsko-sowiecką granicę od głodu i prześladowań. Ukraińska i polska prasa lwowska stale publikowała reportaże o strasznych wydarzeniach na Ukrainie Radzieckiej, rządzonej przez rosyjskich bolszewików. Już wtedy zagłodziła ona kilka milionów Ukraińców, była kojarzona z ludobójstwem i zniszczeniem nie tylko chłopów ukraińskich, ale także ukraińskiej inteligencji, ukraińskiej kultury i kardynalnym odejściem od głoszonej polityki ukrainizacji i tak zwanego „ukraińskiego narodowego komunizmu”.

Tymczasem fakty głodu i zniszczenia milionów ludzi były publicznie negowane przez władze sowieckie tak wewnątrz kraju, jak również poza nim. Ukraińskie społeczeństwo we Lwowie i we wschodnich województwach II Rzeczypospolitej bardzo ostro reagowało na tragiczne wydarzenia na Wielkiej Ukrainie. Powstawały komitety pomocy głodującym, aktywnie działał Kościół greckokatolicki, zbierano datki, organizowano symboliczne dni żałoby. Do tego ruchu aktywnie dołączyły ukraińskie partie różnych opcji politycznych.

W sierpniu 1933 roku ukraińska gazeta „Diło” oraz polska gazeta „Wiek Nowy” i niektóre inne wydawnictwa informowały swoich czytelników, że ukonstytuował się „Ukraiński obywatelski komitet pomocy dla Ukrainy”. Odezwę o ukonstytuowaniu komitetu podpisano przez Ukraińską Reprezentację Parlamentarną i 34 ukraińskie organizację polityczne, gospodarcze, oświatowe i zawodowe. W odezwie zatytułowanej „Bijmy w wielki dzwon na trwogę” zwrócono uwagę społeczeństwa ukraińskiego i polskiego na krytyczną sytuację na Radzieckiej Ukrainie, panujący tam głód, śmierć milionów ludzi i ucisk narodowy Ukraińców pod rządami rosyjskich bolszewików. W odezwie napisano: „Za protest ludności przeciwko głodowi komuniści tępią ją bezlitośnie rozstrzeliwaniem, a całą winę za nieurodzaj składają na ukraińską świadomość narodową. Kasują resztki autonomii politycznej Ukrainy Radzieckiej, niszczą zdobycze kulturalne i wykorzeniają ukrainizację”. W odezwie nakreślono również plany komitetu w walce z sowiecką propagandą we Lwowie i w całej Polsce i konkretne działania pomocy głodującym. „Milczeć dalej nie można. Gdzie tylko znajdują się Ukraińcy, muszą oni zaprotestować i poruszyć sumienie ludzkości, ażeby świat zwrócił na to uwagę i przyszedł z pomocą”. Autorzy odezwy zalecali tworzenie analogicznych do lwowskiego komitetów pomocy także w innych miastach Małopolski i zapowiadali akcję ratunkową.

Niestety wśród inteligencji ukraińskiej we Lwowie były również osoby, które kolaborowały z władzami Związku Radzieckiego i hałaśliwie zaprzeczały głodowi i represjom na Ukrainie Sowieckiej. Wśród nich byli nie tylko przedstawiciele komunistycznej partii Ukrainy zachodniej, która działała nielegalnie w podziemiu i była zabroniona przez władze polskie, lecz też pojedyncze znane postacie inteligencji ukraińskiej. Jednym z najaktywniejszych na usługach propagandy sowieckiej był na przykład Antin Kruszelnicki, redaktor komunizującego ukraińskiego miesięcznika „Nowi Szlachy”, w którym on m.in. obłudnie pisał, że żadnego głodu na Ukrainie Sowieckiej nie ma, a tak naprawdę głodują bezrobotni robotnicy w Polsce. Działalność takich propagandzistów organizował i podtrzymywał materialnie m.in. konsulat sowiecki we Lwowie, który zajmował wille przy ul. Nabielaka 22. Faktycznie wszyscy pracownicy konsulatu byli nie tylko dyplomatami, ale też zamaskowanymi agentami radzieckiego wywiadu. Przed konsulatem stale odbywały się demonstracje i wiece przedstawicieli organizacji i partii politycznych, protestujących przeciwko polityce władzy radzieckiej i na znak solidarności z głodującą ludnością na Wielkiej Ukrainie i przeciwko terrorowi wobec inteligencji ukraińskiej. Wskutek tych działań w siedzibie konsulatu nie raz były wybite okna, zaś mieszkańcy sąsiednich kamienic (m.in. profesorowie Politechniki Lwowskiej) byli poturbowani hałaśliwym tłumem.

Dlatego władze miejskie Lwowa postanowiły ulokować obok konsulatu posterunek policyjny. Ogólne stanowisko oficjalnych czynników polskich wobec przedstawicieli dyplomatycznych było poprawne, zaś zatrzymania demonstrantów sprawą zwykłą. Władze polskie unikały zaostrzenia stosunków z ZSSR, obawiały się również konsolidacji opozycyjnych organizacji ukraińskich. Wielki niepokój budziła postawa nielegalnych organizacji ukraińskich, działających w podziemiu, m.in. Organizacji Nacjonalistów Ukraińskich (OUN), które planowały nie tylko demonstracje, ale też akty terrorystyczne, również przeciw dyplomatom sowieckim.

Wielki rozgłos miał zamach ukraińskiego studenta, członka OUN Mykoły Łemyka, który 22 października 1933 roku dostał się do konsulatu sowieckiego i zastrzelił sowieckiego dyplomatę Aleksandra Majłowa, zakonspirowanego funkcjonariusza wywiadu NKWD. Zamach został organizowany przez Egzekutywę Krajową OUN na czele z krajowym przewodniczącym OUN Stepanem Banderą na polecenie zagranicznego kierownictwa OUN i rezolucji tajemnej konferencji OUN, która odbyła się 3 czerwca 1933 roku w Berlinie. Miał to być akt protestu przeciwko wielkiemu głodowi na Ukrainie. Mykoła Łemyk został aresztowany przez policję lwowską, zaś sąd doraźny we Lwowie skazał go na dożywocie. Zamach Mykoły Łemyka miał wielki rozgłos w całej Polsce, był szeroko komentowany nie tylko we lwowskiej, lecz ogólnopolskiej prasie. Reportaże z procesu sądowego podawano na pierwszych stronach gazet pod sensacyjnymi nagłówkami. Na przykład katowicka „Polska Zachodnia” opisała przebieg wydarzeń już 22 października pod tytułem: „Krwawy zamach terrorysty ukraińskiego w sowieckim konsulacie we Lwowie”. „W momencie, gdy naczelnik kancelarii konsulatu Aleksander Majłow zapytał osobnika o powód żądania audiencji u konsula, ten wyjął rewolwer i oddał do Majłowa dwa strzały, zabijając go na miejscu. Na odgłos strzałów z sąsiedniego pokoju wybiegł drugi funkcjonariusz konsulatu Iwan Dżugaj, do którego zamachowiec również strzelił, raniąc go w obie ręce… Zaalarmowana policja przybyła na miejsce, po czym posterunkowy Trzemnalski i aspirant policji Bartuzel weszli do hallu i rozbroili  zamachowca. Zamachowiec podniósł ręce, oddał broń, a zapytany o nazwisko podał je, dodając, że jest członkiem OUN, a zamach wykonał na rozkaz organizacji… Na miejscu wypadku zjawił się starosta lwowski dr Klimow i delegat Urzędu wojewódzkiego Wagner, którzy wyraziły konsulowi ubolewania z powodu tragicznego zajścia…”. Wizytę w konsulacie złożył również wicewojewoda lwowski Sochański.

Historia zabójstwa sowieckiego dyplomaty A. Majłowa dziś jest szeroko znana, opisana nawet w podręcznikach szkolnych, zaś na kamienicy byłego konsulatu sowieckiego umieszczono tablicę ku pamięci Mykoły Łemyka. Natomiast inny głośny tragiczny wypadek, który miał miejsce w tymże 1933 roku w konsulacie sowieckim, jest absolutnie zapomniany, choć w swoim czasie wzbudził wiele emocji i kontrowersji. Chodzi o samobójstwo pracownika konsulatu, sowieckiego dyplomaty Mikołaja Strońskiego. Jego czyn wywołał sensację i zrodził liczne wersję i plotki dotyczące powodów śmierci, szeroko omawiane w prasie lwowskiej. Ciekawe, że w ZSSR sprawa ta od samego początku była otoczona zasłoną milczenia. Sensacyjna wiadomość o samobójstwie sowieckiego dyplomaty rozeszła się po Lwowie 3 sierpnia 1933roku w południe. Zwłoki 53-letniego urzędnika konsulatu Mikołaja Strońskiego znaleziono z przestrzeloną głową w godzinach porannych w lesie „Trąby” na Pohulance, w dalekiej okolicy od zabudowy ulicy Kochanowskiego. Do późnego wieczoru nie było żadnego oficjalnego komunikatu władz miejskich lub policyjnych, również konsulatu sowieckiego. Dopiero w dniu następnym zjawiło się oświadczenie policji, również artykuły w prasie. Konsulat sowiecki jednak nadal zachował milczenie.

Sensacją był też fakt, że ukraińska gazeta „Nowy Czas” podała dokładny opis tragicznego wydarzenia nie tylko jako pierwsza we Lwowie, lecz jeszcze przed oficjalnym komunikatem policji. „Nowy Czas” opublikował również życiorys Mikołaja Strońskiego. Skąd pochodziła owa informacja, nie udało się nigdy ustalić. Wynikły podejrzenia, że M. Stroński mógł przed śmiercią kontaktować się z redakcją tejże gazety lub z kimś z nieustalonych osób w kołach ukraińskich. Możliwe tajemnicze kontakty Strońskiego z miejscowymi Ukraińcami niepokoiły też konsulat sowiecki. Oficjalne władze polskie ograniczyły się tylko informacją agencji PAT, w której m.in. oświadczono, że „lekarz miejski dr Kasparek stwierdził śmierć denata wskutek strzału w skroń… Przy zwłokach policja znalazła pistolet automatyczny oraz list, zawierający dyspozycję co do pozostawionych ruchomości”. Jednak przyczyna samobójstwa nie była podana.

Prasie lwowskiej tylko ze źródeł prywatnych udało się ustalić nieliczne, lecz sensacyjne szczegóły tragicznego wydarzenia. Życiorys Mikołaja Strońskiego był nietypowy jak dla sowieckiego dyplomaty. Urodził się Stroński w austriackiej Galicji, w powiecie drohobyckim. Z pochodzenia był Żydem, ale zmienił obrządek na ewangelicki. W czasie wielkiej wojny pełnił służbę wojskową w randze kapitana w oddziałach Ukraińskich Strzelców Siczowych (obecnie wiadomo, że miał stopień pułkownika). W 1920 roku podczas ofensywy bolszewików na Lwów przeszedł na stronę sowietów. Wtedy też wstąpił do partii komunistycznej Ukrainy zachodniej i przez trzy lata działał nielegalnie na terenie Małopolski Wschodniej, uprawiał agitację prosowiecką, możliwie zbierał informację szpiegowską, następnie wyjechał do Rosji Radzieckiej, gdzie dostał stanowisko w służbie dyplomatycznej.

Obecnie istnieją przypuszczenia niektórych historyków ,że życiorys Strońskiego był jeszcze bardziej tajemniczy i zagmatwany. Mianowicie, jak większość kadry oficerskiej Strzelców Siczowych, Stroński wstąpił do podziemnej Ukraińskiej Organizacji Wojskowej, organizowanej przez pułkownika E. Konowalca, zaś później na jego rozkaz wszedł do partii komunistycznej w celu infiltracji i obserwacji jej działalności. W ZSSR Mikołaj Stroński zdobył uznanie swoich zwierzchników partyjnych i z czasem został przydzielony do dyplomatycznej  placówki zagranicznej, mianowicie do konsulatu we Lwowie, co było nie byle jakim wyróżnieniem. W konsulacie Stroński zajmował się wyłącznie problemami ukraińskimi. Był to niezwykle ważny odcinek w działalności lwowskiej placówki. M. Stroński był dwukrotnie żonaty. Dorosła córka z pierwszego małżeństwa była inżynierem-chemikiem i mieszkała w Gdańsku. Z drugiego małżeństwa miał 5-letnią córkę, która przebywała w ochronce ewangelickiej w Drohobyczu. Było to również nietypowe dla stosunków w ZSSR, gdzie rodziny dyplomatów trzymano w kraju jako zakładników lojalności pracujących za granicą.

W przeddzień fatalnego wydarzenia Stroński opuścił konsulat bez zawiadomienia przełożonych. Na zawsze zostało tajemnicą, gdzie przebywał resztę czasu do popełnienia samobójstwa i z kim mógł się spotkać. Przy swoim biurku w konsulacie zostawił dużą kopertę bez adresu, w której, jak się później okazało, znajdowały się dwa listy do kolegów z konsulatu niejakich Mandzija i Dżugaja. Według wersji konsulatu, w żadnym z tych listów denat nie podał powodu samobójstwa. Treść listów, oczywiście, nie była udostępniona dla prasy. Wszystko co działo się w konsulacie sowieckim, było tajemnicą państwową.

We Lwowie krążyły różne sensacyjne wersje. Najbardziej wiarygodna z nich była ogłoszona przez „pewne poważne koła ukraińskie”. Wynikało z niej, jak pisał lwowski „Wiek Nowy” że „tragiczna śmierć Mikołaja Strońskiego pozostaje w ścisłym związku z ostatnimi wydarzeniami na Ukrainie Sowieckiej. Pod wpływem radykalnej zmiany polityki sowieckiej, co pociągnęło za sobą samobójstwo głośnego działacza Skrypnika, także i w Strońskim dokonała się przemiana. Ten fakt nie uszedł uwadze przełożonych denata i przed kilku dniami Stroński miał otrzymać „wink” opuszczenia Lwowa i powrotu do Moskwy”. W tej sprawie przybył do Lwowa z Warszawy sekretarz ambasady radzieckiej Sergiej Pawłowicz (również agent NKWD), który zarządził wyjazd Strońskiego do ZSSR. Właśnie wtedy ostatni postanowił odebrać sobie życie. Inna gazeta „Kurier lwowski” pisała wprost, że „Stroński wołał śmierć, niż powrót do Moskwy”.

fot. Jurij Smirnow / Nowy Kurier Galicyjski

Za kilka dni konsul sowiecki Aleksandrow był jednak zmuszony ogłosić komunikat w tej sprawie i oświadczył zebranym dziennikarzom i przedstawicielom władz lokalnych, że „wyjazd Strońskiego do Rosji był zaplanowany znacznie wcześniej i to nie dla stawienia się przed sądem czy trybunałem partyjnym, lecz został mu zaproponowany jako zmiana placówki pracy, co w służbie dyplomatycznej jest na porządku dziennym. Stroński miał najpierw pojechać na Kaukaz na odpoczynek w towarzystwie swojej 5-letniej córeczki”, zaś następnie dostać przeznaczenie na nową placówkę za granicą.

Władze państwowe z dystansem reagowały na oświadczenia konsula sowieckiego i zostawiły je bez komentarzy. Co więcej przytłumiono ostre komentarze niektórych czasopism lwowskich. Na przykład, skonfiskowano komentarz redakcyjny „Wieku Nowego” w sprawie oświadczenia konsulatu sowieckiego. Wszystkie owe działania władz co do poprawności dyplomatycznej, nie mogły zatrzymać sensacyjnych pogłosek, które krążyły po Lwowie z powodu samobójstwa M. Strońskiego. Był on człowiekiem w Galicji znanym, zwłaszcza w kołach ukraińskich, miał dużo przyjaciół z wojska. Między innym mówiono, że kiedy Stroński znikł z konsulatu, sowieccy dyplomaci rozpoczęli jego poszukiwania przez swoich miejscowych agentów bez zgłoszenia do oficjalnych czynników. Według sensacyjnych pogłosek mieli go znaleźć tajni agenci NKWD, którzy nielegalnie działali we Lwowie, zaprowadzić do lasku na ustroniu i tam zastrzelić. Oficjalne władze w obawie skandalu pospieszyły ogłosić wyniki ekspertyzy medycznej, przeprowadzonej przez dra Dadleza w Instytucie medycyny sądowej. Ekspertyza wykazała, że śmierć Mikołaja Strońskiego nastąpiła wskutek „samobójczego strzału oddanego przez przyłożenie rewolweru systemu F. N. kalibru 6,75 do skroni. Kula przeszyła skroń na wylot i utkwiła w drzewie obok”. Wersja ta nie uspokoiła jednak plotek, przecież strzał mógł wykonać i ktoś inny, mianowicie domniemany agent NKWD.

Swoje zastrzeżenia miały też koła ukraińskie. Policja nie mogła ustalić, gdzie Stroński spędził ostatnią noc przed samobójstwem i z kim mógł w tym czasie się kontaktować. Krążyły nadal pogłoski o jego tajnych kontaktach czy to z lwowskimi komunistami, czy to z ukraińskimi nacjonalistami z UWO, czy też z kombatantami ukraińskich Strzelców Siczowych. Pochowano Mikołaja Strońskiego na cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie, jednak bez udziału konsulatu sowieckiego. W dzień pogrzebu na murach miasta pojawiły się klepsydry następującej treści: „Śp. Mikołaj Stroński, były ukraiński działacz syjonistyczny w drohobyczczyźnie, zmarł tragiczną śmiercią, jako dalsza ofiara ukraińsko-bolszewickiego stosunku, w 52-gim roku życia. Pogrzeb odbędzie się dnia 5 sierpnia z Anatomii. Podpis: przyjaciele i byli towarzysze partyjni”. Konsulat sowiecki w ogóle nie wydał żadnego oświadczenia z powodu pogrzebu swego pracownika. Pozostało bliżej nie wyjaśnioną okolicznością, kim byli owi „towarzysze partyjni” i jaki udział brał Stroński w ruchu syjonistycznym.

Samobójstwo Mikołaja Strońskiego było tylko jednym z szeregu tragicznych sensacyjnych wydarzeń i skandali, związanych z działalnością konsulatu radzieckiego we Lwowie. Dyplomaci sowieccy werbowali agentów wpływu, zwłaszcza wśród lewicującej inteligencji ukraińskiej, finansowali działającą nielegalnie komunistyczną partię Ukrainy zachodniej, zbierali informacje szpiegowskie. Konsulat również agitował przedstawicieli inteligencji ukraińskiej do wyjazdu do ZSSR, reklamując postępy tak zwanej ukrainizacji w Ukrainie Radzieckiej. Stanowczo zaprzeczano informacjom o panującym na Ukrainie wielkim głodzie. Typowym wydaje się los lewicującego działacza ukraińskiego redaktora miesięcznika „Nowi szlachy” Antina Kruszelnickiego, który uwierzył sowieckiej propagandzie „o odrodzeniu narodowym i kulturalnym na sowieckiej Ukrainie” i w 1933 roku za namową sowieckiego konsula przyjął radzieckie obywatelstwo i wyjechał z rodziną do ZSSR. Już za rok, w grudniu 1934 rok A. Kruszelnicki został aresztowany przez NKWD jako szpieg i rozstrzelany, zaś jego krewnych zesłano do łagrów.

Po drugiej wojnie światowej nowe władze radzieckie odszukały grób Mikołaja Strońskiego na Cmentarzu Łyczakowskim i zdewastowały nagrobek. Dopiero w niepodległej Ukrainie na grobie ustawiono nowy pomnik. Kilka lat temu przypadkowo odszukano też uszkodzoną płytę z napisem ze starego nagrobku.

Jurij Smirnow

Tekst ukazał się w nr 2 (414), 31 stycznia – 13 lutego 2023

X