Legendy starego Stanisławowa. Część 81 Księgarnia Gasklera mieściłą się pod kolumnadą. Pocztówka z kolekcji Zenowija Żerebeckiego

Legendy starego Stanisławowa. Część 81

Tajemnica jednego talerza

Przy ul. Niezależności 53 jest siedziba Domu Artystów, gdzie mieszczą się biura organizacji, atelier, sala wystaw (obecnie – sklep z tureckimi ciuchami) i sklep-salon dzieł sztuki. Fasadę gmachu, wybudowanego w 1971 r., zdobi artystyczna mozaika. Wśród postaci twórców ludowych wzrok przyciąga młodzieniec w haftowanej koszuli, który w jednej ręce trzyma dekoracyjny talerz, a drugą ściska mocno trzonek młotka.

Autora tej kompozycji często pytano, dlaczego wybrał nie dłuto, a młotek, który właściwie nie ma nic wspólnego z „talerzową twórczością”. Autor nic nie odpowiadał – jedynie uśmiechał się zagadkowo.

Po wielu latach, podczas jakiejś libacji nareszcie zdradził tajemnicę.

– Czy zwróciliście uwagę na ornamentykę na talerzu? Tam w wielką sześciokątną żółtą gwiazdę wpisana jest mniejsza – czerwona pięciokątna. Młotek w ręku chłopca ma zakodowane sakralne znaczenie – jedno uderzenie i już po Żydach i komisarzach!”

Taka kabalistyka.

Sekcja samoobuwania

We wrześniu 1971 r. we Frankiwsku przy zbiegu ulic Halickiej i Dniestrowskiej otwarto supermarket „Przykarpacie”. Wprawdzie, wówczas nazywał się on Centralnym Uniwersalnym Magazynem – w skrócie CUM. CUM istniał już wcześniej – w obecnym pasażu Gartenbergów, ale przeniósł się do nowego gmachu.

Dom towarowy „Przykarpacie”. Pocztówka z 1974 r. z kolekcji autora

Była to wówczas największa placówka handlowa w mieście – ponad trzy tys. m². Na kupców czekały oddziały: odzieżowy, obuwia, zabawek, techniki domowej, galanterii i upominków. Nowy sklep należał do samoobsługowych, klient sam wędrował po salach handlowych i rozliczał się dopiero w kasie przy wyjściu. Dla prowincjonalnego Frankiwska była to nowość, gdyż między klientem a towarem zawsze dotąd była lada i sprzedawca.

W pierwszych dniach działalności CUM-u wydarzył się komiczny incydent. Mieszkanka jednej z wiosek, Łukia Kryczun, wspomina, jak pewien mężczyzna wszedł do sekcji obuwia, swoje stare buty ustawił na półce, założył nowe i honorowo wyszedł ze sklepu.

Prezent kosmonauty

Ludzie po czterdziestce i starsi dobrze pamiętają rakietę, która kiedyś stała przed kościołem ormiańskim, gdzie mieściło się Muzeum religii i ateizmu, otwarte w 1971 r. Ten eksponat miał naocznie ilustrować osiągnięcia współczesnej nauki i techniki radzieckiej i przewodnicy stale podkreślali, że na orbicie żaden z kosmonautów nie widział Boga. Naturalnie, mówiono, że była to zwykła atrapa, produkcji rodzimej Fabryki naprawy sprzętu kolejowego. Przez dłuższy czas ja też tak uważałem.

Rakieta stała przed Muzeum religii i ateizmu. Zdjęcie Lubomyra Stasiwa

Jednak po poznaniu fotografa Lubomyra Stasiwa dowiedziałem się, że miała to być prawdziwa rakieta, czy kapsuła treningowa, którą miastu sprezentował kosmonauta Georgij Beregowy. Później tę wersję potwierdził i Bogdan Kudłak, który wówczas studiował w szkole muzycznej blisko kościoła. Wspominał on olbrzymią drewnianą skrzynię, która długo leżała pod murem świątyni. Potem ją rozebrano i jej zawartość ustawiono na specjalnie przygotowanym miejscu.

Między innymi, szanowny kosmonauta Beregowy był bezpośrednio związany z naszym miastem. W 1944 r. jako dowódca eskadry 671 pułku lotnictwa szturmowego, brał udział w walkach powietrznych w niebie nad Stanisławowem. Później opiekował się młodym Witią Janukowiczem, starał się o skasowanie jego wyroku i wspomagał go w życiu. W mediach pojawiały się nawet wieści, że nie było to tak po prostu – Witia miał być jego nieślubnym synem. Ale te intymne detale klanu Janukowiczów mają się nijak ani do rakiety, ani do Frankiwska.

Destrukcyjna siła miłości

Kiedyś na skrzyżowaniu ulic Halickiej i Nowogrodzkiej stał stary, jeszcze austriacki, dwupiętrowy budynek. Miał prawie sto lat i nic mu nie brakowało, ale w 1971 r. został rozebrany jako awaryjny.

Powiadają, że wcześniej wewnątrz domu zawaliły się stropy. Na miejsce przybyli strażacy, wydobyli poszkodowanych spod ruin i odesłali ich do szpitala. Dyżurny lekarz nie spodziewał się takiej liczby rannych i zarządził umieścić pewna urodziwą kobietę na jednej sali z mężczyzną. Za jakąś godzinę do szpitala wdarł się potężny chłop – ślubny małżonek poszkodowanej i urządził skandal, że jego żona jest na jednej sali z mężczyzną. Lekarz – człowiek doświadczony i mądry wysłuchał spokojnie rozgniewanego męża i nic nie odpowiedział.

A mógłby – bo tych oboje wyciągnięto spod ruin z jednego łóżka. Cóż więc przeszkadzało umieścić ich na jednej sali?

Panorama ul. Halickiej. Autobus jest zaparkowany przed budynkiem, który wkrótce się zawali. Zdjęcie Zenowija Żerebeckiego

Odgłosy wojny

Najstarszą księgarnią Frankiwska jest sklep „Bukinista” przy ul. Niezależności. Po lewej od niego, pod kolumnami, mieści się frankiwski oddział Raiffeisen Banku. Wcześniej była tam też księgarnia, z którą związana jest interesująca historia.

Na początku XX w. mieścił się tam sklep, należący do Mariana Gasklera. Ten, z właściwą dla swego narodu przedsiębiorczością, postanowił powiększyć powierzchnię handlową. W tym celu sklepikarz zabudował kolumny ze sklejki i wstawił pomiędzy nie okna sklepowe. Powstała w ten sposób przestrzeń handlowa bezpośrednio zbliżona do przechodniów, spacerujących po Sapieżyńskiej. Po śmierci Gasklera jego dzieło prowadziła żona Paulina.

W czasie okupacji hitlerowskiej pani Gasklerowa przeniosła się do getta, a księgarnię przejął Petro Samowerski. Przed wejściem sowietów uciekł na Zachód i jak okazało się nie daremnie.

Do 1972 r. księgarnia mieściła się pomiędzy kolumnami. Zdjęcie z kolekcji Zenowija Żerebeckiego

W 1972 r. prowadzono kapitalny remont księgarni, budynkowi postanowiono przywrócić pierwotny wygląd i zdjęto obudowę ze sklejki. Wówczas odnaleziono całe stosy faszystowskich plakatów w stylu „Hitler-wyzwoliciel”, lub „Żołnierzu Wermachtu – uratuj nas!”. Odnaleziono również Torę, którą Gaskler zamurował nad wejściem. Jak to się mówi – „na szczęście”.

Iwan Bondarew

Tekst ukazał się w nr 3-4 (439-440), 29 lutego – 14 marca 2024

X