Legendy starego Stanisławowa. Część 80 Marszałek Kirył Moskałenko w Iwano-Frankiwsku w 1980 r. Zdjęcie z archiwum autora

Legendy starego Stanisławowa. Część 80

Fantasta

Za komuny we Frankiwsku stacjonował sztab 38 armii, zajmując obecny gmach grecko-katolickiej szkoły im. Wasyla Wielkiego przy ul. Szewczenki. Służył w nim wówczas pułkownik – zastępca dowódcy ds. zaplecza, którego nazywano „Fantastą”. Nie miało to nic wspólnego z popularną wówczas piosenką. Historię o nim opowiedział mi Aleksander Wołkow, zaś jemu jeden z oficerów sztabu.

Sztab 38 armii. Zdjęcie z książki W. Poleka „Placami i ulicami Iwano-Frankiwska”

Powiadają, że Stalin przed natarciem na Kijów powiedział, że stolicę Ukrainy ma zdobyć Ukrainiec i na dowódcę 38 armii wyznaczył gen. Moskalenkę. Po wojnie armia została przerzucona do Stanisława. Po kilku latach Moskalenkę przeniesiono na inną posadę, a z czasem został marszałkiem. Nasze miasto bardzo przypadło mu do gustu. Gdy osiągnął wiek emerytalny został przeniesiony do grupy generalnych inspektorów MO, która inspektowała jednostki od Kaliningradu po Sachalin.

Na początku lat 70. Moskalenko przyjechał do Frankiwska na inspekcję szkoleń sztabowych 38 armii. Podczas tych szkoleń działania bojowe prowadzone są na mapach. W określonym dniu zebrał się cały sztab i szkolenia się rozpoczęły. Gdy papierowa gra osiągnęła apogeum, raptem stary marszałek dał rozkaz:

– Uwaga na wejściu! Punkt dowodzenia zniszczyła wroga rakieta. Dowódca, szef sztabu i jego zastępca zginęli. Dowodzenie przejmuje szef zaplecza, płk. taki a taki. Poproszę do mapy i proszę pokazać jak będziecie rozwijać natarcie.

Sztabowi oficerowie z obawą spojrzeli jeden na drugiego, bo do funkcji „zapleczowego” nie należało prowadzenie działań bojowych, lecz zapewnienie żywności, sprzętu i paliwa.

Pułkownik na sztywnych nogach podszedł do stołu i niepewnie zaczął dowodzenie. „Znaczy się tak – tę dywizję przesuniemy tu, artyleria nakryje ten kwadrat, a rezerwy przerzucimy w ten rejon”. Z każdą decyzją twarze dowódcy i szefa sztabu kamieniały coraz bardziej. W końcu nie wytrzymał sam marszałek.

– Już, dość! Ale z ciebie pułkowniku fantasta. Twoja armia został rozgromiona.

Nie wiadomo jaką ocenę wystawił Moskałenko za te szkolenia, ale po nich „zapleczowi” 38 armii zaczęli intensywnie studiować taktykę – do szefa kuchni włącznie.

Nieznana wizyta Fidela Castro

Początek lat 70. Delegacja z Kuby z Fidelem Castro na czele ruszyła na europejskie tournee. Po odwiedzinach Moskwy delegaci Wyspy Wolności udali się samolotem na Węgry. W czasie lotu pojawiły się problemy z maszyną. Trzeba było lądować na najbliższym lotnisku. Okazał się nim Iwano-Frankiwsk. Z powodu nagromadzenia jednostek wojskowych miasto dla zagranicznych turystów było zamknięte, ale dla lidera Kuby zrobiono wyjątek.

„Fidel Castro na ulicach Frankiwska”. Kolaż Andrija Hołowania

Naprawa samolotu trwała siedem godzin. W tym czasie wysokim, acz nieprzewidzianym gościom zorganizowano wycieczkę w centrum miasta. Fidel zwiedził muzeum religii i ateizmu, sfotografował się z małym Wową i otwartym autem udał się na lotnisko.

Tej wizyty dziennikarze ze stolicy nie relacjonowali, zabroniono też pisać o niej w „Przykarpackiej Prawdzie”. Jedynym wspomnieniem tego wydarzenia jest kilka amatorskich zdjęć, które przez długie lata ukrywane były w archiwach KGB. Teraz nadszedł czas, by je odtajnić.

Taka mniej-więcej informacja ukazała się na jednym z krajoznawczych forów, wraz ze zdjęciami Fidela. Historia wygląda na nieprawdopodobną i wielu dopatrywało się w zdjęciach photoshopu. I mieli rację! Kolaże i całą legendę wymyślił artysta Andrij Hołowań. Już wcześniej „zapraszał” do Stanisławowa Lenina, a nawet Aleksandra Suworowa.

Kawał nawet udał się i miał interesującą kontynuacje. Pewnego razu spotkał mnie znany kolekcjoner. Jest człowiekiem starej daty i nie korzysta z Internetu. Ktoś zaproponował mu kupno „oryginalnych i ekskluzywnych zdjęć z wizyty Castro we Frankiwsku”. Kosztowały nie tanio. Na szczęście odmówiłem go od tej transakcji.

Minister geologii

Czasem pytają mnie, skąd biorę materiały do swoich „Legend”. Odpowiadam – gdzie się da! Tę historię usłyszałem na spotkaniu absolwentów Instytutu Nafty i Gazu. Było to spotkanie z rektorem Jewstachijem Kryżanowskim, który opowiedział ciekawe wydarzenie.

Minister geologii ZSRR Petro Szpak. Zdjęcie ze źródeł internetowych

Na początku lat 70., gdy był jeszcze studentem, przybył do nich minister geologii. Był nim wówczas Petro Szpak, który zajął tę wysoką posadę w wieku 36 lat i był najmłodszym ministrem ZSRR. W tym czasie przemierzył drogę od zwykłego geologa do ministra.

Na spotkaniu ze studentami Szpak opowiedział o osiągnięciach, o nowo odkrytych złożach kopalin, o ich eksploatacji. Na zakończenie poprosił o pytania. Wówczas jeden ze studentów zainteresował się, czy trudno być ministrem?

W odpowiedzi Petro Szpak zażartował, że być ministrem akurat nie jest trudno, ale zostać nim – to dopiero sztuka. Wszyscy pośmiali się i rozeszli. Gdy minister wrócił do stolicy, czekały już na niego nieprzyjemności. Ktoś doniósł o tym niewinnym żarcie i Szpakowi groziło pozbawienie posady za „długi język”.

Cała sprawa zakończyło się jednak naganą i minister utrzymał się w swoim fotelu. Ministerstwo na którego czele stał przez 15 lat, uważane było za najlepsze, zaś geologia w tym czasie przeżyła zwój prawdziwy rozkwit.

Kino i Niemcy

W 1970 r. we Frankiwsku kręcono film o wojnie. Nazywał się on „Odwaga” i opowiadał o sowieckim podziemiu walczącym, naturalnie, z Niemcami. Zostało wybrane nasze miasto, gdyż większość kolei nie była jeszcze zelektryfikowana, a zdjęcia kręcono właśnie wokół dworca.

Dworzec kolejowy. Kadr z filmu „Odwaga”

W tamtych czasach kręcono z rozmachem, nie szczędząc kosztów na zdjęcia masowe. Na potrzeby filmu dostarczono do miasta olbrzymią ilość niemieckich mundurów dla ponad stu aktorów. Cała ta grupa spacerowała po placu przed dworcem, jadła w kolejowej restauracji, siedziała w poczekalniach i w różny sposób „wczuwała się w rolę”.

I oto podczas zdjęć na peron wtoczył się pociąg z Moskwy. Pasażerowie nie wiedzieli nic o kręceniu filmu i byli zszokowani. Proszę sobie wyobrazić: na torach stoją stare dymiące lokomotywy, wszędzie niemieckie szyldy, a na peronie patrole SS z psami i policją. W Moskwie słyszano o nacjonalistycznych nastrojach na Zachodniej Ukrainie, ale żeby do takiego stopnia!

Biedni pasażerowie zabarykadowali się w przedziałach i nie wychodzili dopóki nie przyszedł do nich prawdziwy sowiecki milicjant i nie wyjaśnił sytuacji, że to tylko kino, a nie blitzkrieg.

Turystyczne przyjemności czasów socjalizmu

Iwano-Frankiwsk był, jest i będzie miastem turystycznym. Mamy czym pochwalić się naszym gościom, aby mieli przyjemne wrażenia ze stolicy Przykarpacia. Warto tu wspomnieć Ratusz i Rynek, galerię „Bastion”, secesyjną austriacką architekturę, barokowe świątynie i zaciszne kawiarnie. Ciekawe, co proponowano turystom przed 50 laty? Proszę zgadnąć, jaki zabytek był na pierwszym miejscu?

Ulica Karola Marksa. Zdjęcie z przewodnika „Trasami chwały Przykarpacia”, 1987 r.

Pamiętając czasy mrocznej komuny, można logicznie przypuścić, że któryś z pomników Lenina. A jednak nie! To może memoriał czerwonoarmistów, którzy oddali życie przy wyzwalaniu miasta? Ten cmentarz widniał na liście, lecz na drugim miejscu. Co więc było na pierwszym miejscu?

W przewodniku „Drogami Ukrainy” z 1970 roku, Iwano-Frankiwsku poświęcono cztery strony. Mowa tam o tym, że w przeszłości miasto składało się z niewielkich dzielnic, zabudowanych bez planu parterowymi domkami, drobnymi zakładami i magazynami. Oczywiście, dopiero po przyjściu władzy sowieckiej wszystko się zmieniło i obecnie centrum miasta zdobią dzieła architektury socrealizmu. Co więc radzono zwiedzić gościom?

Według autorów przewodnika na uwagę najbardziej zasługuje „dom na ul. Karola Marksa (obecnie „Proswita” na Hruszewskiego – aut.), gdzie w 1919 r. miała miejsce nielegalna konferencja podziemnych organizacji komunistycznych i grup z Galicji Wschodniej, podczas której proklamowano Partię Komunistyczną Wschodniej Galicji”.

Pozostaje jedynie współczuć przewodnikom i turystom, którzy zmuszeni byli wlec się po tych „miejscach rewolucyjnej chwały”.

Iwan Bondarew

Tekst ukazał się w nr 2 (438), 30 stycznia – 15 lutego 2024

X