Legendy starego Stanisławowa. Część 59 Altanka nad brzegiem miejskiego jeziora

Legendy starego Stanisławowa. Część 59

Hitler kaput

Niewiele osób wie, że zanim zwolniono Stanisławów od hitlerowców, żołnierze Armii Czerwonej najpierw zadzwonili do nich.

Pierwszy sowiecki komendant miasta Wasyl Fedotow, z archiwum muzeum „Bohaterowie Dniepru”

26 lipca rozpoczęto atak na miasto. Główne siły stanowili żołnierze 569 pułki strzeleckiego, atakujący miasto od południa. Gdy spojrzymy na mapę, to teren ten odpowiada okolicom dzisiejszego lotniska i magazynów przy ul. Petlury. W tamtych czasach były to rozległe pola. Dowódca pułku, podpułkownik Wasyl Fedotow spisał później swe wspomnienia w „W płomieniu walk”. Wspomina on tam interesujący epizod.

– Z niewielką grupą oficerów i żołnierzy posuwaliśmy się przez wysokie zboże. Naszej piechoty nie było widać. Niespodziewanie natknęliśmy się na telefonistę z niemieckiego punktu dowodzenia artylerią. Śmiertelnie przestraszony hitlerowiec nie czynił oporu. Telefon urywał się. Nasz łącznościowiec powoli podniósł słuchawkę i, nie rozumiejąc, co mówią z tamtej strony, dobitnie powiedział:

– Czy nie rozumiecie, panowie oficerowie? Powiem wam po niemiecku: Hitler kaput!

Pułk Fedotowa wdarł się do Stanisławowa i jego dowódcę wyznaczono na pierwszego wojskowego komendanta miasta. Już po wojnie Wasyl Fedotow został honorowym obywatelem miasta.

Panorama ul. Kamińskiego, pocztówka z kolekcji Zenowija Żerebećkiego

Tu mieszkał Hitler

Jednym z narodowych bohaterów Polski jest Agaton Giller (1831–1887). W młodości zesłano go na Syberię, a po powrocie stanął na czele antyaustriackiego powstania, po którego upadku wyjechał na emigrację. W 1884 roku zamieszkał w Stanisławowie. Pan Giller włączył się czynnie w życie społeczności miasta i niebawem został założycielem, wydawcą i pierwszym redaktorem naczelnym „Kuriera Stanisławowskiego”.

Mieszkał u swej siostry przy ob. ul. Iwana Franki, w budynku przypominającym szopę (później na tym miejscu wzniesiono lewe skrzydło szpitala). Po jego śmierci wdzięczni mieszkańcy miasta wmurowali tam tablicę pamiątkową z tradycyjnym napisem głoszącym, że w tym miejscu w takich i takich latach mieszkał wybitny syn narodu polskiego Agaton Giller.

Dom Agatona Gillera w 1936 roku, z archiwum Serhija Petryćkiego

Przy wyzwoleniu miasta w lipcu 1944 roku grupa sowieckich żołnierzy przechodziła ul. Franki. Jeden z nich zauważył tablicę. Podszedł do kamienicy. Nie znał polskiego ani historii bratniego narodu słowiańskiego, ale zobaczywszy wyryte słowa, krzyknął: „Ach, ty bl…, i tu był Hitler!”.

Poczym rozbił w drobny mak tablicę swoją wierną PPSz-ą.

Jak zginął Dadugin

Dzisiejsza ul. Konowalca wcześniej nazywała się Dadugina, który był kapitanem i zastępcą politycznym dowódcy batalionu i zginął przy wyzwalaniu miasta w lipcu 1944 roku. We wspomnieniach świadków różnie opisywana jest jego śmierć. Dowódca pułku Wasyl Fedotow pisze:

– Zawiązały się walki o każdy budynek, o każdą ulicę. Seria z karabinu maszynowego poraziła bohatera-komunistę Pawła Dadugina…

Natomiast pułkownik Smolny wspomina:

– W krótkim starciu wróg został rozbity i zaczął się wycofywać. Żołnierze prześladowali go. Nagle z okna wpół zniszczonego domu zaterkotał karabin maszynowy. Porażony kulą Dadugin upadł na ziemię…

Tablica pamiątkowa na początku ul. Dadugina, z archiwum muzeum „Bohaterowie Dniepru”

Niektórzy świadkowie mówią, że Dadugin chlapnął około trzech setek i bryczką ruszył do ataku na pozycje niemieckie. Od razu został zastrzelony.

Co odbyło się naprawdę w tych lipcowych dniach? W latach 1960. w naszym Instytucie Pedagogicznym studiowała córka kpt. Dadugina, która przeniosła się do Iwano-Frankiwska z Rosji. Studiowała na rosyjskiej filologii. Historyk Bogdan Hawryliw wypytywał dziewczynę o okoliczności śmierci jej ojca. Przekazała opowieść jego towarzyszy broni.

Przed sowieckim szturmem na Stanisławów Niemcy umocnili miasto, urządzając wiele stanowisk ogniowych. Jedno z nich mieściło się na drugim piętrze gmachu, gdzie dziś mieści się redakcja gazety „Galicja”. Stamtąd przestrzeliwana była cała ulica Zosina Wola (ob. Konowalca). Zaznając ciężkich strat, Armia Czerwona zaległa. Oficer polityczny dowiedziawszy się o wstrzymaniu ataku rzucił się do żołnierzy. Aby przyspieszyć dojazd ruszył do żołnierzy faktycznie bryczką, ale pozostawił ją poza polem ostrzału. W czasie ataku ktoś musi stanąć pierwszy i z krzykiem „Hurra!” rzucić się na wroga – dalej działa już instynkt. Tym pierwszym był kpt. Dudugin. Jego pierwszego skosiła seria, ale poderwał żołnierzy, którzy wpadli do budynku i uciszyli karabin maszynowy.

Obecny widok na skrzyżowanie, gdzie zginął kpt. Dadugin

Piwo dla zwycięzców

Podczas lektury wspomnień weteranów o szturmie Stanisławowa stają przed oczyma krwawe ataki i kontrataki, wybuchy pocisków, ogień broni automatycznej, jęki rannych itp. Wydawało się, że życie w mieście powinno było zamrzeć całkowicie, a ludność miejscowa ukryć się w piwnicach i tam czekać, kto zwycięży.

Niedawno zapoznałem się ze wspomnieniami, które wywołały u mnie wiele pytań. Mam na myśli wspomnienia dowódcy 841 pułku strzeleckiego gwardii pułkownika Kruglakowa. Jego oddział bezpośrednio wyzwalał miasto. Pułkownik pisze o atakach, kontratakach, o ostrzale artyleryjskim i o licznych ofiarach po obu walczących stronach. Wspomina jak około północy 27 lipca walki w mieście ustały:

– Nasze bataliony, atakujące z różnych stron miasta, spotkały się w okolicach browaru. Pracownicy zakładu wyszli nam naprzeciw, witali serdecznie i częstowali piwem.

Okazuje się, że wojna-wojną, a browar pracował pełną mocą i to na trzy zmiany: – Piwo musi być!

Etykieta stanisławowskiego piwa, ze źródeł internetowych

Żywa woda

Na malowniczym brzegu miejskiego jeziora stoi niewielki pawilon, przypominający trochę chińską pagodę. Bije tu źródło, którego woda, jak się uważa, ma właściwości lecznicze i jest ekologicznie czysta, dlatego można zobaczyć tam co dnia ludzi z wiadrami i butelkami, kanistrami i innymi naczyniami. Źródło wypływa z góry, na której leży plac sportowy Wojskowego Towarzystwa Sportowego.

Altanka nad brzegiem miejskiego jeziora

Otóż, jeżeli wierzyć słowom starszych mieszkańców, na tym właśnie wzgórzu była wspólna mogiła żołnierzy niemieckich, poległych przy obronie Stanisławowa. Dokumentalnego potwierdzenia nie ma, ale najbardziej zaciekłe walki w lipcu 1944 roku toczyły się właśnie w okolicy parku.

Mój znajomy twierdzi, że zaparzona tą wodą herbata jest bardzo smaczna. Myślę, że i rosół na niej by się udał.

Iwan Bondarew

Tekst ukazał się w nr 17 (405), 16 – 29 września 2022

X