Lato – latem… a problemy podobne Partery przeważnie są przeznaczone pod sklepy, NAC

Lato – latem… a problemy podobne

Przejrzyjmy łamy „Wieku Nowego”, popularnego pisma popołudniowego z lipca 1922 roku, gdy redaktorem naczelnym gazety był Bronisław Laskownicki. Okaże się, że wiele podobnych rzeczy dręczyło mieszkańców Lwowa, tak jak i dziś.

Na początek patriotyczna odezwa Do wszystkich Polaków! o problemach gospodarczych:

Dalsza egzystencya we własnym kraju przy obecnych warunkach ekonomicznych staje się niemożliwą.

Rząd poprzedni uporządkował skarbowość Państwa, lecz stwierdzić należy, że tenże rząd był zupełnie bezczynny w zwalczaniu drożyzny, lichwy walutowej i towarowej. Obecna, zabójcza dla rozwoju przemysłu i wysoce nienormalna sytuacya finansowa i ekonomiczna winna być przez nowy rząd, a szczególnie przez nowego ministra skarbu opanowaną i wprowadzone być winny reformy radykalne i stanowcze.

Ani ustalenie przez Sejm wartości obecnej waluty w stosunku do złota, ani równowaga budżetu państwowego o dalsze oszczędności na utrzymanie administracyi, ani zatamowanie importu towarów obcych i zwiększanie naszego eksportu, ani nowa emisya na cele gospodarcze i przemysłowe nie usuną naszej gangreny wewnętrznej i nie zatamują ciągle wzrastającej drożyzny.

Stwierdzić należy, że obecna anarchia ekonomiczna została wywołana głównie brakiem wszelkiego programu oraz brakiem prawodawstwa regulującego obrót „waluty krajowej.

Sytuacya ta, niezgodna z zasadami wolnego handlu i wolnej konkurencyi, zamiast współzawodnictwa, wytworzyła antagonizm i walkę między kapitałem a pracą.

Bezgraniczny wyzysk pośrednictwa walutowego i towarowego, niweczy wszelką inicyatywę i zabija powstające życie ekonomiczne kraju

Dalej ktoś, podpisujący się jako „Świt”, podejmuje temat niezwykle, a może jeszcze bardziej aktualny dziś: Palenie zwłok, czy grzebanie.

Projekt urządzenia w Polsce krematoryum, w którem palono by zwłoki ludzi zmarłych, spotyka się z jednej strony z równie gorącą propagandą, jak z drugiej strony z niechęcią, a nawet ze stanowiskiem wprost wrogiem. Prawda, że sposób usuwania zwłok przez grzebanie ich w ziemi ma swe ujemne strony. Prawda także, że jest to sposób, stosowany od kilku tysięcy lat przez wszystkie niemal narody kulturalne. Ale z drugiej strony prawda również, że paliły swe zwłoki narody kulturalne w czasach jeszcze dawniejszych, i że palą je niektóre do dziś jeszcze.

Pytanie zatem, czy lepszem jest palenie zwłok, czy grzebanie, nie da się rozstrzygnąć w dwu słowach. Przeciwko grzebaniu zwłok w ziemi wysuwają ekonomiści i hygieniści od lat szeregu argumenty bardzo poważne. A więc zwłoki, grzebane w ziemi lub choćby w grobowcach murowanych, nie przestają być rozsadnikami chorób zakaźnych; zanieczyszczają powietrze i zabierają wiele miejsca na cmentarze, które by jako groby publiczne służyć mogły na pożytek żywym. Są nawet argumenty psychiczne: Oto żywi zbyt oddają się myślom o drogich zmarłych i odwracają uwagę od zadań życiowych, tracą czas na odwiedzanie grobów i przepełniają się smutkiem bezcelowym, wpadają nawet niekiedy w melancholię. Nie trudno doszukać się podkładu grubo materyalnego w tych argumentach, pozornie etycznych. Dadzą się one streścić wszystkie w tem, że skoro ktoś raz umarł, to przestał już istnieć na zawsze, i nie powinien pozostać po nim żaden ślad na ziemi.

Z punktu widzenia żywych, krematoryum jest idealnem rozwiązaniem problemu, ale idzie tu nie tylko o żywych, lecz także w mierze co najmniej równej o nieboszczyków. W imię równych praw dla wszystkich należałoby ich przynajmniej pytać zawsze przed śmiercią, czy chcą być pogrzebani, czy też spaleni. Okazałoby się wówczas, że właśnie ci ludzie „trzeźwi”, a więc materyaliści, którzy najgłośniej dowodzą zbawienności palenia zwłok, co do siebie robiliby wyjątek i kazaliby grzebać swe zwłoki, nie palić. Dla takich bowiem materyalistów, choćby nie świadomie im samym, potrzeba właśnie grzebania zwłok ich w ziemi. Potrzeba im aby patrzyli na powolne i stopniowe rozpadanie się i gnicie tego, co przez całe życie uważali za swoje „ja”, co dla nich było jedynie realne i rzeczywiste. Potrzeba im tego, aby zwolna mogli dojść do zrozumienia, że nie ciało fizyczne jest częścią najważniejszą człowieka; że po rozkładzie ciała istnieją nadal i żyją, że wraz z nim nie giną.

W sprawozdaniu „Z Rady miejskiej” mamy informację o decyzji, podjętej przez radców miejskich, a dotyczącej zamiany mieszkań na lokale użytkowe. Wówczas podchodzono bardziej logicznie.

Przeciw zamianie lokali mieszkalnych na sklepy, urzędy, szkoły

Z półtoragodzinnem opóźnieniem zebrało się wczoraj wieczorem minimum radnych, potrzebnych dla kompletu. Obrady toczyły się wyjątkowo w szybkiem tempie. (Przewodniczył wiceprezydent Obirek).

Aktualną sprawę rekwizycyi mieszkań referował r. Maksymowicz.

Art. 18 i 19 wydanej w dniu 4 kwietnia ustawy rekwizycyjnej daje gminie prawo sprzeciwienia się rekwizycyi mieszkań na cele handlowe, przemysłowe itd.

Radni dr. Buber i dr. Hauswald podnieśli w dyskusyi katastrofalny brak mieszkań i oświadczyli się za jak najszerszem korzystaniem z tego prawa sprzeciwu. Należy jak najsilniej ograniczać się z przemianą lokali mieszkalnych na sklepy, składy, warsztaty, urzędy, a nawet na szkoły.

W myśl tych wywodów powzięto odpowiednią uchwałę z tem, że tylko w bardzo wyjątkowych wypadkach Sekcya czwarta magistratu zezwolenia takiego udzieli.

Kolejne przytoczone materiały wskazują, jak wówczas walczono o przeżycie: kto szantażem, kto na mocy ustaw, a kto sprytniejszy – kręcił się jak mógł…

W upalne dnie najlepiej w cieniu parkowych alei, NAC

Targi Wschodnie

Zastój robót budowlanych na placu Targów Wschodnich spowodował strajk pracowników murarskich i ciesielskich, który rozpoczął się przed kilku dniami i objął również budowę na placu Targów Wschodnich. Wybuch strajku w chwili obecnej zaskoczył i postawił Zarząd Targów w sytuacji wprost krytycznej, gdyż rozpoczęta budowa nowych monumentalnych pawilonów, wymaga, wobec niespełna dwóch miesięcy dzielących nas od dnia otwarcia Targów, forsownej i wytężonej pracy.

Zarząd Targów, nie lekceważy zgoła potrzeby uregulowania płac przy obecnej nowej fali drożyzny. Z drugiej strony jednak ma nadzieję, że obywatelskie, a tylokrotnie wypróbowane stanowisko i patriotyczne poczucia pracowników budowlanych, które tak wybitnie zaznaczyło się w podobnej sytuacji w ub. roku doprowadzi i tym razem do rychłej likwidacji konfliktu. Dzięki obustronnie okazanej dobrej woli i zrozumieniu doniosłości chwili u wszystkich zainteresowanych czynników udało się w zeszłym roku konflikt stosunkowo szybko i ku zadowoleniu obu stron załagodzić.

Stan obecny jest nie mniej poważny. Toteż, przy toczących się pertraktacjach winny pamiętać obie strony, że wszelka niepotrzebna zwłoka, która narazi Targi na niepowodzenie, pośrednio w dalszych swych następstwach odbić się musi ujemnie na interesach całej ludności miasta. Skutki tego odczuć by musieli przede wszystkiem pracownicy budowlani, którzy jak dotąd drugi już raz, przy powojennym zastoju budowlanym tylko dzięki Targom znajdują zajęcie i zarobek.

Żądania dorożkarzy

Stowarzyszenie dorożkarzy odbyto 11-go lipca posiedzenie, na którem rozważano sprawę podwyżki taryfy dorożkarskiej.

Żądania swe motywują dorożkarze tem, że dotychczasową taryfę wprowadzono jeszcze 15-go września ub. r., z ważnością 3 miesięczną. Mimo, że warunki bardzo się zmieniły i ceny owsa i siana dla koni bardzo poszły w górę, taryfa wrześniowa jest dotąd niezmieniona.

Ponieważ magistrat prośby o podwyżkę taryfy dorożkarskiej dotąd nie załatwił, zwołują dorożkarze na najbliższą niedzielę zgromadzenie, w celu postanowienia, jaką drogą walczyć o – słuszną zresztą – podwyżkę taryfy.

Jak ludzie zarabiają na życie

Każdy radzi sobie na tym podłym świecie jak może, lecz jednym ze sprytniejszych jest pewien dość znany na bruku lwowskim żydek, który na życie zarabia w dość osobliwy sposób. Oto, wykorzystując parafiańską niechęć lwowiaków do przyjmowania zniszczonych banknotów, wspomniany żydek chodzi po restauracjach, piwiarniach itd. i mienia pieniądze. Przyjmuje najgorzej zniszczone banknoty w zamian za które płaci nowiuteńkimi banknotami z 30-procentowym potrąceniem. Tak więc np. za tysiąc marek podartych daje 800 marek nowych. Oczywiście podarte marki zlepia sobie i puszcza dalej w obieg, lub mienia w PKKP, która jest obowiązana przyjmować wszystkie banknoty, nawet zniszczone, bo wszystkie one mają wartość jednakową.

Mieszkańców Lwowa denerwowały i inne sprawy. Zwracali się z tym do prasy:

Późne otwieranie sklepów spożywczych

Z miasta piszą nam: „Zwracamy się z uprzejmą prośbą do Szanownej Redakcji „Wieku Nowego”, aby na łamach poczytnego swego dziennika poruszyła sprawę późnego otwierania sklepów spożywczych. Czy władze, które wydały owo rozporządzenie, że nie wolno przed godziną ósmą rano otwierać sklepu spożywczego, zdają sobie sprawę, jak bardzo odbiega ten przepis od potrzeb życiowych? Przed godziną ósmą urzędnicy odchodzą do biur, wielu zaś ludzi pracy zarobkowej znacznie wcześniej jeszcze opuszcza mieszkanie, spiesząc do swych zajęć. I oto skazuje się ich na to, aby odeszli bez śniadania. Trudno jest teraz, w upalne lato przetrzymywać mleko z dnia na dzień, bo skwaśnieje. Dlaczego zaś ma się jadać pieczywo z dnia poprzedniego, gdy można mieć świeże po to samej cenie? Wydaje nam się, że przepis ten powinien być zniesiony i o godzinie 7 rano skle­py spożywcze mogą już być otwarte”.

Zaniedbane ulice

Jest ich we Lwowie tak wiele, że wyliczenie ich zabrałoby w gazecie miejsca na pół kolumny. A więc wyliczę przede wszystkiem dzielnice Żółkiewską i Łyczakowską. Co się dzieje w dzielnicy trzeciej, urąga wszelkiemu pojęciu. Boczne ulice Łyczakowskiej ulicy wyglądają również zaniedbane, a kurz unosi się tam tumanami, bo ulice te nigdy nie są skrapiane. Ulica Jabłonowskich to największy zbiornik kurzu. Wystarczy, aby tamtędy przejechała jedna fura, a już przez pół godziny ulica spowita jest gęstą mgłą kurzu. Biedni mieszkańcy domów, położonych w tej dzielnicy! Biedni przechodnie, zmuszeni iść tamtędy! Toteż co drugi mieszkaniec Lwowa cierpi latem na zapalenie gardła i stale walczy z bakcylami gruźlicy.

Nieszczęśliwa kamienica

W kamienicy przy ul. Legionów 33 mieści sie w podwórzu kantor wymiany, który pośrednio jest utrapieniem całej kamienicy. Do kantoru bowiem pchają się przez cały dzień masy czarnogiełdziarzy, uniemożliwiając komunikacyę w kamienicy, która ma dość żywy ruch, gdyż mieści sie w niej dentysta i fotograf.

Delegacya lokatorów tej kamienicy interweniowała już na policyi, lecz czarna giełda nie wiele sobie z tego robi. Falanga waluciarzy spływa tu z całego Lwowa i zapycha sień i korytarze tak szczelnie, że po prostu przecisnąć się nie można. Może policya zaglądnie czasem do tej kamienicy? Opłaci się to z pewnością, a lokatorzy wdzięczni będą i skarb państwa zasili waluciarzy.

„Wiek Nowy” zamieszczał również informacje z innych stron kraju…

Zamordowanie redaktora „Kurjera Poznańskiego”

Dzisiaj o godzinie 9‘45 zastrzelono w redakcyi „Kuryera Poznańskiego“ naczelnego redaktora tego dziennika p. Bolesława Marchlewskiego. Sprawcę ujęto. Jest nim niejaki Tadeusz Trzebiatowski z Torunia, który przed paru dniami skazany został przez sąd tutejszy na trzy miesiące więzienia za oszczerstwa rzucane na „Kurjera Poznańskiego”, organ tutejszej narodowej demokracyi.

Wybuch amunicji pod Rzeszowem

Przyczyna – nieostrożność żołnierza.

Wielka katastrofa w rzeszowskich magazynach ciężkiej amunicyi, o której pisaliśmy wczoraj, nie pociągnęła tak wielkich ofiar w ludziach, jakby się na pierwszy rzut oka mogło zdawać.

Jak nas informują, jest w katastrofie kilku rannych, lecz szczegółowo nie można było strat dotąd zbadać.

Przyczyną katastrofy nie jest jakiś akt sabotażu, lecz zwykły przypadek. Żołnierze nosili do magazynu skrzynki z nabojami armatnimi. Jednemu z podoficerów wypadł przytem granat z ręki, lecz ten pochwycił go, zanim pocisk dotknął ziemi. Drugi żołnierz idący za nim zrobił też ruch w celu zatrzymania granatu, a jednocześnie opuścił przypadkiem skrzynkę, która sam niósł. To spowodowało groźną eksplozyę. która roz­szalała się później jak huragan, bijąc pękającymi granatami we wszystkie miejsca w dużym promieniu od miejsca wybuchu.

Żołnierz, który upuścił skrzynkę, jest podobno zabity, żołnierz, który pierwszy upuścił pocisk, ma rękę urwaną.

Szczegóły katastrofy wymagają jeszcze potwierdzenia.

Pogłoska jakoby wybuch amunicyi w Rzeszowie był objawem sabotażu, jest jak nam komunikują ze strony urzędowej nieprawdziwa. Wybuch ten spowodował nieszczęśliwy wypadek, który zdarzył się przy sortowaniu amunicyi.

Kronika przemyska

Pożegnanie zasłużonego lekarza. W pierwszych dniach lipca opuścił Przemyśl długoletni dyrektor szpitala powszechnego p. dr. Franciszek Słęk, który cieszył się zaufaniem i uznaniem szerokich sfer obywatelstwa przemyskiego. Wyjazd dr. Słęka do Lwowa jest dla Przemyśla stratą niepowetowaną.

Zarówno na stanowisku dyrektora szpitala powszechnego, jako znakomity chirurg, jako też w każdym wypadku oddał dr. Słęk społeczeństwu usługi.

Z życia miasta

Okres wakacyjny daje mieszkańcom miasta, którzy nie wyjechali do zdrojowisk, sposobność wyzyskania położenia naturalnego Przemyśla. Bo rzeczywiście, Przemyśl jest może jednem z nielicznych miast Małopolski, które ma piękną okolicę i rzekę w śródmieściu. Toteż mieszkańcy korzystają w całej pełni z kąpieli w Sanie. Oczywiście paskarze i dorobkiewicze wojenni zwiali do zagranicznych badów szukać emocyi i wrażeń. Młodzież szkolna wyjechała pod kierownictwem grona nauczycielskiego na wieś. W mieście pustka i nudy. Tylko „czarna giełda” nie ustępuje z placu boju na Bramie i żeruje za dolarami, komentując z radością zwyżkę walut zagranicznych. Szajka ta pracuje bez przerwy.

… a także z zagranicy:

Dukaty w mydle

Zdarzyło się niedawno temu w Wiedniu, że pewna biedna wdowa zakupiła kawał mydła do prania. Jakież było jej zdziwienie, gdy po rozkrojeniu zauważyła w mydle złoty pieniądz. Przyjrzawszy się monecie bliżej stwierdziła, że jest to złota dwudziestokoronówka austriacka. Kilkakrotnie powtórzyła wdowa swe zakupy i za każdym razem znalazła w mydle zakupionym złotą dwudziestokoronówkę.

Wyglądało to wszystko jak w bajce, więc kobiecina zwierzyła się sąsiadkom. Sprawa stała się głośną; dowiedziały się o tem władze i zarządzono rewizję w owym sklepie.

Okazało się, że ów sklepikarz zakupił mydło podczas licytacji, jaką urządziła dyrekcja koleji. Na składzie w magazynach kolejowych od dłuższego czasu zalegał transport mydła z Budapesztu do Wiednia nadany widocznie pod zmyślonym adresem Moritza Fingera. Wskutek pewnej niedokładności przesyłka została na jakiejś stacji wywagonowaną. Nie mogła jednak być zwróconą nadawcy, gdyż nazwisko jego było rozmyślnie podane fałszywie i nie bez słusznego powodu. W mydle tem przemycano bowiem złoto.

Był to „trick” przemytników, który choć późno, został jednak odkryty i oto skarb państwa austriackiego skonfiskował teraz złoto wartości 3 i pół milj. koron.

Za takie cacka mieszkano w hotelu, NAC

Klejnoty bolszewików

Delegacya rosyjska, która bawiła w Hadze, z Litwinowem na czele, przywiozła dużej wartości klejnoty, które sprzedane zostały holenderskim jubilerom. W hotelu, gdzie zamieszkał Litwinow ze swoją sekretarką, była też mowa o kradzieży jednego kufra w drodze. Kufer ten zawierał również między innemi rzeczami kilka kasetek z klejnotami. Rachunki hotelowe zostały dopiero wyrównane po sprzedaży klejnotów. Menażer hotelowy sam sprowadził najbogatszego w Hadze jubilera do apartamentu zajmowanego przez Litwinowa, a delegacya sowiecka nie robiła z tego tajemnicy, że pokrywa koszta podróży i pobytu ze sprzedaży bolszewickich klejnotów.

Urzędnicy sowieccy przywożą też ostatnio do Berlina w znacznej ilości różne dzieła sztuki i przedmioty artystyczne z Rosyi. Przywieziono m. i. obrazy Repina, Makowskiego, Lewitana, Sierowa, Malawina, Niesterowa i innych. Takiemi cennemi dziełami sztuki bolszewicy płacą obecnie swoim urzędnikom zamiast dawania im przy wyjeździć zagranicę obcej waluty.

Bardzo interesujące prognozy Świata za 2000 lat przedstawił w prasie angielskiej Herbert Wells. Wiele z tych prognoz już się spełniło.

Znakomity powieściopisarz angielski Wells zamieścił w jednym z pism angielskich cały szereg artykułów, w których przedstawia obraz świata za 2000 lat. Zmienią się, wedle niego, gruntownie stosunki w domu i w rodzinie.

Służących i lokajów już nie będzie. Zastąpi ich telefon, który połączy każdą rodzinę z rozmaitymi dostawcami.

Kuchni nie będzie, natomiast urządzone będą olbrzymie publiczne jadłodajnie, w których dostać będzie można wszelkie potrawy po unormowanych cenach, znacznie niższych, niż koszt jedzenia w domu.

Załatwianie usług domowych, jak sprzątanie, czyszczenie bucików, ubrań, trzepanie dywanów i mebli, należeć będzie do zorganizowanego w tym celu biura, które zaopatrzone będzie w potrzebne aparaty i potrafi zaspokoić życzenia wielkiej ilości klientów w ciągu jednego przedpołudnia.

Dzieci wprawdzie będą na świecie, ale ilość ich zmniejszy się znacznie. Wychowywane będą nie w domu, ale w wielkich zakładach wychowawczych dla dzieci, kierowanych przez lekarzy i psychologów. Dzieci więc będą bardzo nieszczęśliwe, gdyż opieka lekarzy nie zastąpi opieki macierzyńskiej. Wobec tego zamężna kobieta nie będzie miała nic do czynienia, prócz myślenia o sobie i o swoich przyjemnościach.

Wells wróży jej przeto bardzo podrzędne stanowisko w społeczeństwie i rolę paryasa, a nawet przypuszcza, że kobieta zniknie z powierzchni świata.

We Lwowie rzekę zabetonowano, ale przez to upał nie stał się mniejszy i gdzie można w tych warunkach wypocząć? Z tym też nie było gładko.

Kanikuła

Podobnie, jak w zeszłym roku o tej porze, mamy obecnie okres upałów, które dają się we Lwowie odczuć w przykry sposób. Nieskrapiane ulice i place, pokryte są grubą warstwą kurzu, ale ruch automobilowy i wozowy jest bardzo znaczny, miasto spowite jest kłębami kurzu. Mnożą się wypadki zasłabnięć i to nie tylko z porażenia słonecznego, ale i z powodu niehygienicznych warunków. Chwalą sobie tylko upały rolnicy, bo to czas żniw; zadowoleni są letnicy i ci, którzy wyjeżdżają na wywczasy do rozmaitych letnisk i miejscowości kuracyjnych.

Satyra z „Wieku Nowego”, NAC

Najlepszy wypoczynek był w cieniu lwowskich parków. Ale i tam nie zawsze było czysto i bezpiecznie.

Lwowskie parki

Lwowskie parki mają już w świecie ustaloną sławę dla swego pięknego położenia. Lecz niestety, jakże niechlujnie wyglądają teraz zaśmiecone aleje, tak rzadko skrapiane i odczyszczane! Zaniedbuje nasze parki urząd czyszczenia miasta, a publiczność jest stale niekulturalną, że resztki jedzenia i zatłuszczony papier rzuca obok ławki, na które] urządza sie „podwieczorek” lub „kolację”. Zwracamy uwagę magistratu na konieczność pielęgnowania naszych parków i przyuczenia publiczności do przestrzegania porządków. Należy gdzie potrzeba poustawiać w parku kosze na śmiecie i zmobilizować kilku „stójkowych” pilnujących, aby publiczność nie zanieczyszczała parku. Kto z publiczności rzuci choćby papierek tramwajowy lub niedopałek papierosa na aleję, będzie musiał zapłacić stójkowemu karę. Tym sposobem przyuczy się ludzi do porządku. A więc czekamy!

Sen nocy letniej

jest szczególnie słodki na wnnem łonie przyrody. Nie dziwota więc, że wielu ludzi, którzy wiedzą, co dobre i miłe, wysypiają się na ławkach w parkach miejskich. Poprzedniej nocy aresztowano kilku takich sportowców. I tak Barczewski Jerzy spał w parku Głowackiego, choć ma mieszkanie przy ul. Zyblikiewicza 15, Moczulski Jerzy spał na wałach Gubernatorskich, choć ma mieszkanie przy ulicy Ormiańskiej 16, a Władysław Krupa, notowany ,,mechanik” kieszonkowy, zbył się resztek przesądów i spał w sianku u majora Sikorskiego — przy ul. Zielonej 102. Tłumaczył się biedaczysko, że pasie tam krowy, potem, że robi w cegielni, potem jeszcze coś, lecz ponieważ wszystko było nieprawdą, zamknięto go w dusznej celi aresztanckiej.

Trawniki i publika

Wczoraj miał konflikt z policją pewien Moryc Jaryczower i Szymon Ozjasz za to, że obaj leżeli na trawnikach na Watach Hetmańskich i mimo upomnienia zejść nie chcieli. Obaj tacy goście nie są we Lwowie wyjątkami. Publiczność w ogóle objawia mało zrozumienia dla publicznej własności, zwłaszcza w parkach, śmieci więc, depce trawę lub kładzie się na trawie i kwiatach ku oburzeniu każdego kulturalnego człowieka.

W Kaiserwaldzie

Przechadzki podmiejskie nie są bardzo bezpieczne. Chlubny to dowód, że jesteśmy naprawdę wielkiem miastem. Wczoraj w biały dzień, bo o godzinie 2 popołudniu na górze Lasek Cesarski napadło na przechodzącą tamtędy Krasiczyńską Janinę trzech opryszków podmiejskich i pobili ją tak silnie, że kobieta leży chora.

W upał najlepiej jest w wodzie, NAC

Lato najlepiej spędzać nad wodą, ale odnotowano Wypadki utonięcia.

W Parchaczu kolo Krystynopola był zajęty przy budowie mostu na rzece Rucie wpadającej do Bugu ślusarz kolejowy ze Lwowa, Józef Piela, mieszkający w Lewandówce. W ubiegły piątek Piela chciał się wykąpać i zdjąwszy szaty wskoczyć do rzeki. Nieszczęsnym jednak trafem wpadł od razu na głębię, w której niebawem utonął. Zwłoki kolejarza wypłynęły na powierzchnię wody dopiero trzeciego dnia – tj. w niedzielę.

W niedzielę kąpał się w stawie janowskim Kazimierz Szwed, słuchacz lwowskiej Politechniki i oddziału inżynieryi lasowej – obrońca Lwowa, w towarzystwie panny.

Technik był dobrym pływakiem, czem popisywał się na stawie przed innymi wycieczkowcami. Nagle młoda para zaplątała się w szuwarach i zaczęła tonąć.

Obecni rzucili się na ratunek. Z nurtów wody wydobyto najpierw pannę, potem technika. Pannę udało się po długich wysiłkach przywrócić do życia, natomiast jej towarzysza nie zdołano odratować.

Artykuł, zatytułowany „Wymierająca Ukraina”, zwrócił moją uwagę swoim tytułem. Bardzo to przypomina stan obecny tych terenów.

Agonia Chersonia. – Ze 120 tys. mieszkańców 35 tys. – Domy zburzone na opał. – Trupy rozszarpywane przez psy. – Pud mąki 8 do 12 milionów rubli. – Anarchia i bezrząd. – Masowa ucieczka. – Bilet kolejowy z Chersonia do Warny kosztuje 20 milionów rubli.

Uchodźcy, przybyli z Chersonia do Warny, podają, że ze 120 tys. mieszkańców, jakich posiadało miasto w 1919 roku, obecnie według urzędowych danych sowieckich z czerwca br. pozostało 35 tysięcy. Również według urzędowych danych od listopada z. r. do kwietnia r. b. w mieście zmarło 38 tys. osób. Miasto wygląda jak pustynia. Mnóstwo domów zburzono na opał, wszystkie drzewa wyrąbano w tymże celu, wodociąg nie działa, ulice są w strasznym stanie. Trupy zmarłych z głodu i rozmaitych epidemii leżą na ulicach po 2–3 dni i są rozszarpywane przez psy.

5 lipca pud mąki żytniej kosztował w Chersoniu 5 milionów rb., a pszennej 12 milionów. Wyjazd uchodźców za granicę odbywa się bez przeszkód, ponieważ w mieście nie ma żadnej władzy i jedynie nieliczni czerwonoarmiejcy, włóczący się po ulicach,reprezentują władzę sowiecką. Lecz ci ostatni za 1–2 funty chleba chętnie przepuszczą uchodźców na statki i nawet pomagają przenosić bagaże. Za przejazd z Chersonia do Warny pobierane jest 20 milionów rb. od osoby.

Interesujące są w gazetach z tamtych lat Ogłoszenia. Wiele można z nich się dowiedzieć:

Przechodząc ulicą Kochanowskiego, Zieloną i Tarnawskiego zgubiłem portfel zawierający dokumenty wojskowe osobiste i 1000 mk. Uprasza się uczciwego znalazcę o oddanie dokumentów do portiera Banku hipotecznego za wynagrodzeniem. Wł. Majkowski.

Towarzyszki życia (matrym.) panny do 35 lat, właścicielki lub niezależnej pożądam. Szczere zgłoszenia do „Wieku” pod „Urzędnik kawaler”.

– Pożądania to ten „Urzędnik” ma konkretne.

Została zachowana oryginalna pisownia

Opracował Krzysztof Szymański

Tekst ukazał się w nr 13-14 (401-402), 29 lipca – 15 sierpnia 2022

X