„Księży Młyn” zaczarowany Lwowem

„Księży Młyn” zaczarowany Lwowem

Chodzi oczywiście o łódzkie wydawnictwo „Księży Młyn” i serię wydanych przez niego książek Lwowowi poświęconych. „Księży Młyn” – znane i cenione w Polsce wydawnictwo powstało w 2007 roku, lecz przez dłuższy czas tematyka kresowa, w tym lwowska, nie była obecna w jego planach wydawniczych. Od początków działalności wydawnictwo specjalizuje się w tak zwanej „literaturze faktu”. W całej Polsce szeroko są znane wydawnicze serie tego wydawnictwa, mianowicie „Sekrety”, „Między wojnami”, „Przełom wieków”, „Magiczne czasy magicznych miast”, również monografię miejskich sieci komunikacyjnych. Jednak we wszystkich tych seriach wyraźnie przez dłuższy czas brakło tematyki kresowej, również lwowskiej. Tymczasem wydawana w Polsce literatura o Lwowie już kilka razy zmieniła swoje priorytety, od reprintów (przedruków) starych przedwojennych przewodników, do licznych wspomnień dawnych mieszkańców miasta. Obecnie na rynku literackim popularne są profesjonalnie opracowane monografie poświęcone lwowskiej architekturze, sztuce, historii kultury i religii, oparte na rzetelnych poszukiwaniach autorów w archiwach i bibliotekach. Popularne są też klasyczne przewodniki po Lwowie, skierowane tylko i wyłącznie do turystów z Polski, których milionowe rzesze przez ostatnie 30 lat odwiedziły miasto.

Wydawnictwo „Księży Młyn” na targach książki w Warszawie, fot. Jurij Smirnow / Nowy Kurier Galicyjski

W tej koniunkturze wydawniczej tym razem nie zabrakło książek od wydawnictwa „Księży Młyn”. Seria lwowska nie jest na razie liczna, lecz każda z wydanych pozycji jest bardzo interesująca, oryginalna i zasługująca na zainteresowanie miłośników Lwowa. Wydawnictwo informuje czytelników, że „głównym profilem działalności są publikacje prezentujące historię i współczesność wielu regionów Polski. Szczególną popularnością cieszy się seria „Sekrety”, w której znalazły się tytuły dotyczące blisko trzydziestu miejsc. Dumni jesteśmy także z cyklu książek o miastach „między wojnami” i „przełomu wieków”.

Wśród propozycji wydawnictwa są również publikacje o architekturze, między innymi na temat budownictwa II Rzeczypospolitej. Wydawnictwo znajduje się w Łodzi przy ul. Księży Młyn (tuż przy magicznej uliczce Koci Szlak). Wśród wydanych książek nie mogło oczywiście zabraknąć pozycji z najważniejszej serii wydawnictwa, mianowicie „Sekretów Lwowa”. Wydano już dwa tomy. O miejskiej komunikacji Lwowa opowiada bardzo rzetelna i solidna monografia „Tramwaje lwowskie 1880–1944” autorstwa Jana Szajnera i Marcina Rechowicza. Przy okazji zaznaczmy, że pierwszy tramwaj elektryczny w Polsce ruszył w 1894 roku właśnie we Lwowie.

W 2023 roku wydawnictwo „Księży Młyn” zaprezentowało na rynku książkowym kilka nowych wartościowych pozycji. Wśród nich „Lwowskie sensacje” Jurija Smirnowa i „Zaczarowany Lwów. Przewodnik nieoczywisty” Marcina Hałasia. Na wiosnę 2024 roku zaplanowano wydanie kolejnej lwowskiej nowości, mianowicie „Lwów między wojnami. Opowieść o życiu miasta 1918-1939” autorstwa Michała Pszczółkowskiego, historyka sztuki, znanego i popularnego autora. Michał Pszczółkowski jest absolwentem Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Autor obecnie pracuje w Międzywydziałowym Instytucie Nauk o Sztuce Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Jego zainteresowania badawcze koncentrują się wokół historii architektury, szczególnie nowoczesnej, XX-wiecznej. Wydawnictwo „Księży Młyn” wydało już kilka monografii tego autora, między nimi: „Kresy nowoczesne. Architektura na ziemiach wschodnich II Rzeczypospolitej 1921–1939”. Wydawnictwo w tych słowach anonsuje nową książkę Michała Pszczółkowskiego „Lwów między wojnami. Opowieść o życiu miasta 1918–1939”: „Istnieją miasta. W których dzieje się magia. We Lwowie wystarczy być tylko przez chwilę, aby się w nim zakochać. „Lwów między wojnami” zabiera czytelników w podróż ulicami tej niezwykłej metropolii. Razem z autorem zaglądamy do świątyń różnych wyznań, robimy zakupy w Pasażu Mikolascha, zwiedzamy Krakidały (nieistniejącą już dzielnicę żydowską), w towarzystwie śmietanki towarzyskiej oglądamy premiery w kinie „Palace”, w radiu słuchamy batiarskich dialogów Szczepka i Tońka mówiących w oryginalnym bałaku lwowskim, w kawiarni „Szkockiej” toczymy z Banachem uczone dyskusje o przyszłości polskiej matematyki. A to tylko część czekających na nas atrakcji. W sądzie przy ul. Batorego emocjonujemy się najgłośniejszymi w II Rzeczypospolitej procesami. Na Cmentarzu Łyczakowskim oddajemy hołd Orlętom Lwowskim, poległym w obronie miasta. Na ulicach, wypełnionych trójjęzycznym gwarem, słuchamy miejskich ballad o pannie Franciszce i bandycie Białoniu. Dochodzą nas wieści o najnowszych aferach: w jaki sposób złodzieje dostali się do sklepu jubilerskiego w hotelu George, co dyrektor muzeum zrobił z prehistorycznym skarbem, a w co wrobiono dyrektora banku. Podczas lektury dowiemy się, jak woźny magisterski został Naczelnikiem Państwa, czym groziła wizyta w podrzędnym kinie, w którym domu straszyło i jak judaizm wpłynął na wynik pewnego meczu piłkarskiego. Książka składa się z kilkudziesięciu rozdziałów, dotyczących życia miasta. Wzbogacają ją liczne fotografie, które ukazują nowoczesny Lwów: targi przemysłowe, tramwaje, błyszczące nowością samochody, świetlne reklamy i elegancko ubranych ludzi. Znajdujemy w niej także ciekawostki i dane adresowe, które ułatwią poznanie dawnej lokalizacji wielu instytucji”. Otóż lektura tej książki jest warta szczególnej uwagi miłośników Lwowa i turystów, którzy wybierają się na spotkanie z zaczarowanym miastem!

Publikacja książki Marcina Hałasia „Zaczarowany Lwów. Przewodnik nieoczywisty” już wywołała sensację na rynku literackim. Książka została aktywnie omówiona w Internecie, jest kilka drukowanych recenzji prasowych. Autor zna Lwów naprawdę doskonale. Nie tylko najważniejsze zabytki miasta, nie tylko starówkę i dzielnice centralne, ale też przedmieścia, okolice… Autor ma swój wyrobiony przez lata pogląd na miasto, jego historię, kulturę, jego mieszkańców. Również jako przewodnik turystyczny oprowadza polskich turystów po Lwowie, jego świątyniach i cmentarzach.

Marcin Hałaś, autor książki „Zaczarowany Lwów”, fot. Jurij Smirnow / Nowy Kurier Galicyjski

Kim jest Marcin Hałaś, urodzony w Bytomiu, w rodzinie, która ma korzenia lwowskie? Otóż przed nami publicysta, poeta, dziennikarz, absolwent kulturoznawstwa Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Autor licznych publikacji o Lwowie, w tym tomu poezji „Lwowskie adresy” (2011 r.) Marcin Hałaś na tematy lwowskie od 1986 roku napisał i opublikował kilkaset artykułów prasowych i esejów. W opisach jego zaczarowanego Lwowa wyraźnie wyczuwa się rękę poety i publicysty. Dlatego tak poetycko autor prowadzi czytelników po mieście, „które było jednym z serc Polski. Niektórzy twierdzą, że jego puls i bicie wciąż można tam wyczuć, usłyszeć, doświadczyć…”. I on uważnie do tego pulsu przysłuchuje się, słyszy go, wyczuwa… Taka dokładna znajomość miasta rodzi pytanie: czy autor czuje się lwowianinem i patrzy na miasto jakby z wewnątrz, czy też jest on mieszkańcem Bytomia, który ocenia Lwów od zewnątrz jako turysta?

Wiadomo, że z boku, z oddalenia wszystko wygląda nieco inaczej. Uważna lektura przewodnika nieoczywistego nie daje jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Również opisy Lwowa, jego historii, jego ludzi są nie tylko bardzo kolorowe, poetyckie, ale też jakby znajdują się w różnych płaszczyznach. Z jednej strony opisy fresków J. H. Rosena w katedrze ormiańskiej, czy też losów Cmentarza Obrońców Lwowa, życiorysy podziemnych lwowskich kapłanów rzymskokatolickich, o których bardzo mało wiedzą nawet współcześni mieszkańcy miasta. Z drugiej strony opisy podejrzanych knajp, rynku przydworcowego, lwowskiego sała i tarańki. Trudno też pogodzić się przy zwiedzaniu Lwowa w jednym dniu ( przed nami jednak przewodnik dla turystów, a nie poetycki esej) z listą obiektów rekomendowanych przez autora dla wszechstronnej znajomości z miastem.

Obok pomnika Adama Mickiewicza, kościoła św. Elżbiety, opery lwowskiej obecny na tej liście Rynek Przydworcowy „z wielkimi halami: owocowo-warzywną i mięsną”, również opis handlarek sprzedających ser, mleko, śmietanę wprost na chodnikach ożywionych ulic miasta… Może właśnie dlatego Lwów Marcina Hałasia jest takim nieoczywistym? W każdym bądź razie ów przewodnik jest niezwykłe ciekawy, oryginalny, wart uwagi miłośników Lwowa. W ręku z tym przewodnikiem można zobaczyć takie miejsca we Lwowie, których nie pokaże turystom żaden przewodnik.

 

Jest jeszcze inna strona nie tylko przewodnika Marcina Hałasia, lecz wielu innych przewodników i książek o Lwowie. Chodzi o błędy w nazwiskach, datach, wydarzeniach. Nie uniknął tych błędów też Marcin Hałaś i na trzy z nich pozwolę sobie zwrócić uwagę. Otóż na stronie 83 czytamy: „…konsekrowany w 1934 roku kościół Matki Boskiej Ostrobramskiej… stał się garnizonową świątynią 7. Pułku Ułanów Jazłowieckich”. Słynnym we Lwowie był nie 7. lecz 14. Pułk Ułanów Jazłowieckich, odznaczony Krzyżem Virtuti Militari. Dalej strona 89. – „Wyszło bardzo dobrze dla Gorgolewskiego i dla Lwowa, w którym architekt zrealizował dwa piękne projekty: gmach Sejmu Krajowego… oraz Teatr Wielki właśnie”. Prof. Zygmunt Gorgolewski nie miał nic wspólnego z projektem i budownictwem gmachu Sejmu. W latach 1877–1881 gmach ten zaprojektował i zbudował lwowski architekt Juliusz Hochberger, dyrektor miejskiego departamentu budownictwa. No i już ostatnia uwaga: na stronie 249 czytamy: „Na dodatek piosenki Hemara wykonywały dwie wielkie damy polskiej estrady. Po pierwsze – Renata Bogdańska-Anders, druga żona generała Władysława Andersa, urodzona i wychowana – o czym rzadziej się pamięta – w ukraińskiej rodzinie (Iryna z domu Łysiewicz). Po drugie – Włada Majewska… Żadna z nich nie zdecydowała się jednak na podróż do miasta młodości – można się tylko zastanawiać, czy powodem takiej decyzji był podeszły wiek, czy raczej niechęć do zobaczenia, co uczyniono z ich miastem”.

Co na to powiedzieć? Po pierwsze – pani generałowa Andersowa była z domu Jarosiewicz, a nie Łysiewicz. A po drugie autor tego artykułu osobiście spacerował z obydwoma szanownymi paniami uliczkami lwowskimi na zaproszenie Jerzego Janickiego, który właśnie był jednym z organizatorów ich wyjazdu do Lwowa. Jerzy Janicki nieprześcigniony miłośnik Lwowa, ceniony polski scenarzysta i dziennikarz i jak najbardziej autentyczny lwowiak starej daty, tak z humorem opisał tę podróż do Lwowa w swoim „Cały Lwów na mój głów… Alfabet Lwowski”: „…co lwowiance tak naprawdę potrzebne jest do szczęścia? I zobaczyć miasto Lwów… Nie widziała go lat… każdy mnie tu zrozumie, dlaczego nie wdaję się w szczegóły, fakt, że nie widziała go dawno. Na współtowarzyszy podróży dobrała sobie parę przyjaciół: Władę Majewską i dra Emila Niedźwirskiego. Wyjazd poprzedzony był kilkutygodniowym pobytem w Warszawie, gdzie panią generałową gościło Ministerstwo Obrony Narodowej. Teraz dopiero potwierdziła się słuszność tezy, że najtrafniej z wszystkich ról aktorka obsadzona była w roli generałowej. Ten pobyt to był jeden wielki benefis… Aż dziw, że znalazł się czas na spotkanie z lwowiakami w kawiarni „U Szczepka i Tońka”. Tam cała trójka (generałowa, Włada Majewska i Niedźwirski) była już jak w przedsionku Lwowa: były pirogi i halba piwa, Kurtycz przebierał na gitarze, a obie panie podpisywały świeżo właśnie wydany zbiór lwowskich wierszy Hemara „Chlib kulikowski”. Nazajutrz cała trójka miała wreszcie odlecieć i zobaczyć miasto Lwów… A konkretnie przede wszystkim: Niedźwirski – Kraszewskiego (bo tam mieszkał), Włada – Batorego (bo tam radio, gdzie była gwiazdą), a pani Renata – Kulparków (bo tam się urodziła). Tak mi to potem relacjonował konsul Krętowski, który zgodnie z naszymi uprzednimi ustaleniami wyjechał na lotnisko w Skniłowie, żeby przywitać całą ekspedycję: „W ogóle nie chcieli słyszeć, że czeka na nich hotel „Dnister” i cała delegacja, prosto z lotniska, tak jak stali, z bagażami, chcieli każdy w inną stronę. Doktor Niedźwirski zadysponował, że wpierw na Kraszewskiego. Ja tu jestem najstarszy, mówi, (92 lata) i wiekiem i rangą, bo jestem pułkownikiem, a ty – powiada do pani generałowej – wyszłaś z wojska wszystkiego jako kapral.

– I czyje w końcu było na wierzchu?

– Kaprala.

Takie w cywilu bywają skutki, gdy kapralem jest generałowa…”.

Jurij Smirnow

Tekst ukazał się w nr 3-4 (439-440), 29 lutego – 14 marca 2024

X