Kochany Adolfie!

Zapiski historyczne

William C. Emker był amerykańskim oficerem, który przyjechał w 1946 roku do Berlina z ramienia wojskowych władz okupacyjnych. Ciekawość zaprowadziła go do Kancelarii Rzeszy, po której hulały wiatry. Wstęp był tu dla cywilów zabroniony, po gmachu kręcili się tylko wojskowi. Sowieci wywieźli już wszystkie meble, zwłaszcza solidne szafy, które przedtem opróżnili z zawartości. We wszystkich pomieszczeniach walały się więc sterty papierzysk.

Emker wziął do ręki kilka leżących na podłodze listów. Były zaadresowane do Hitlera. Wsunął je do teczki, aby je później przeczytać. Zainteresowały go. Znowu wszedł do Kancelarii. Tym razem przyniósł do domu pełną teczkę korespondencji. Odwiedził berlińską siedzibę Hitlera jeszcze ponad 20 razy. Plonem tych wypraw było około 8000 listów. Zapewne zebrałby ich jeszcze więcej, ale pewnego dnia zastał wszystkie pomieszczenia wyprzątnięte. Można przyjąć, iż poza tymi, które znalazły się w posiadaniu Emkera wszystkie inne zostały zniszczone.

Zajęty sprawami służbowymi, Emker nie miał czasu na ich dokładne przestudiowanie, toteż wysłał je pocztą do USA. Po wojnie absorbowały go też inne sprawy. W 1991 roku jednakże poznał w Niemczech Helmuta Ulshöfera, socjologa i politologa, działacza Zielonych. Przejrzeli potem wspólnie wszystkie listy, posegregowali je, ułożyli tematycznie w teczkach.

Cóż to za panoptikum! Poza licznymi listami hołdowniczymi, zawierającymi życzenia urodzinowe i świąteczne, jest wśród nich korespondencja z wierszami i rysunkami, z opisami rewelacyjnych wynalazków, namawiającą Hitlera, by energicznie rozprawił się z Żydami, opluwającą prezydenta USA, Roosevelta. Emker znalazł zaledwie kilka listów z 1939 roku, których autorzy, zawsze anonimowi, zaklinali Führera, by nie wszczynał wojny i niewiele też więcej z 1945 roku z sugestiami, aby zaprzestał bezsensownego wysyłania ludzi na śmierć. Znacznie więcej, nawet z datami z pierwszych miesięcy 1945 roku, wyrażało dlań słowa poparcia za wolę prowadzenia totalnej wojny aż do zwycięskiego końca.

Führer, rzecz jasna, w ogóle nie czytał tej korespondencji, skrupulatnie przeglądali ją natomiast jego urzędnicy. Te, które miały nadawcę, były odnotowywane w kartotece. Można więc było sprawdzić, kto ile razy pisał. Autorzy listów z gratulacjami na ogół otrzymywali druczek z podziękowaniem i faksymilką Hitlera. Do niektórych jednak przychodziła policja i siłą doprowadzała ich na badania lekarskie. To zdarzało się wówczas, kiedy w opinii szefa Kancelarii treść listu zdradzała, iż jego nadawca jest niezrównoważony. Jeśli lekarze ją potwierdzili, nieszczęsny trafiał do zamkniętego zakładu, stamtąd zaś w Trzeciej Rzeszy tysiące pacjentów, jako darmozjadów jej niepotrzebnych wysyłano na śmierć, do gazu.

W Niemczech ukazało się już kilka książek z wyborem listów do budowniczego Trzeciej Rzeszy, która miała trwać lat tysiąc, a zakończyła swój żywot po 12. Wiele z nich rozbawia, rozśmiesza. Mój najukochańszy mężczyzno! – zaczyna jedna z autorek opis swego afektu. Serce! – pisze inna. Słodki Adilie! – brzmi wstęp do kolejnego wyznania miłosnego. Kochany Adolfie! Gorąco ukochane serduszko! Ukochany, Mój słodki! Mój najsłodszy! – to introdukcje do następnych.

Potem na ogół następują wyznania wielkiej miłości i gotowości do dania dowodu tego uczucia. Każdego dnia muszę o Panu myśleć, w każdej godzinie i minucie. Najchętniej przyjechałabym do Berlina i przyszła do Pana. Nie mogę już pracować, bo wciąż myślę o Panu. Żadnego innego człowieka nie pragnę kochać. Ufam, że me życzenie się spełni. Proszę napisać, czy mogę przyjechać – napisała Hanna G. Przed czterema laty jeszcze o Tobie nie myślałam i miałam spokój. Teraz nie mogę się opędzić od myśli o Tobie. Wszystko zależy od Ciebie. Jestem na wszystko gotowa. Daj znać, przybędę – wyznała Marta H. Maria, zapewne stała korespondentka, ponownie zapewniała Hitlera w liście z czerwca 1939 roku: Wiesz już od dawna, że o każdej godzinie najchętniej pomknęłabym do Ciebie, ale gdyby tak musiało być, mogłabym Cię przez wiele dni i nocy, przez wiele tygodni pozostawić samego, nawet gdyby mi było ciężko, że tak długo nie mogłabym Cię całować i pieścić. Inna autorka napisała: Wiesz, powodowana wielką miłością najchętniej bym Cię dziś zjadła. Ale co inni by wówczas powiedzieli? Jeszcze jedna zakochana: Drogi Führerze, Adolfie Hitlerze! Kobieta z Saksonii chciałaby z Panem mieć dziecko. I na koniec mocna propozycja: Całuję Cię w Twoje cztery litery, i obnażę Cię z przodu, abyś odczuł, jak bardzo Cię kocham…

Tadeusz Kurlus
Tekst ukazał się w nr 16 (356), 1 – 14 września 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X