Kardynał Marian Franciszek Jaworski. Część 2 Przyszły kardynał w czasie audiencji u papieża Pawła VI (ze zbiorów autora)

Kardynał Marian Franciszek Jaworski. Część 2

Lwowski okres kardynała Mariana Franciszka Jaworskiego. Od urodzin do święceń kapłańskich (1926–1950)

Z nadchodzącym nowym 1945 rokiem wiązano etap odbudowy i rozwoju Kościoła lwowskiego. „Byliśmy już na wakacjach, kiedy salwy armatnie ogłosiły oczekiwaną przez wszystkich chwilę: koniec wojny! W oznaczonym terminie tj. 1 sierpnia wszyscy powróciliśmy do seminarium, by móc in nomine Domini zacząć nowy, pierwszy po wojnie rok akademicki. Wszystko przygotowane: sale sypialne, naukowe, refektarz, wszystko czyste, odnowione. Msza św. inauguracyjna z asystą, odczytanie przepisów seminaryjnych, wywieszony podział godzin, częsty głos dzwonka – wszystko mówi o końcu ferii, a początku solidnej pracy, jaką mamy rozpocząć pod kierownictwem księży przełożonych i profesorów, nad własnem uświęceniem i nad wzbogaceniem umysłu”. Te słowa, które zanotował kronikarz seminaryjny, odzwierciedlają nastrój, jaki panował w pierwszych dniach po przybyciu kleryków do seminarium.

Arcybiskup-wygnaniec Eugeniusz Baziak (z archiwum autora)

Radość nie trwała jednak długo. Już w trzecim dniu pobytu do przełożonych przybyli urzędnicy sowieccy celem obserwacji budynku. Prawda okazała się dla wszystkich bardzo bolesna: „Bolszewicy wyrzucają nas z zajmowanych pokoi na piętrach, oddając do czasu tylko 13 małych pokoików na parterze (w katakumbach). Oto rezultat ich przyjacielskich wizyt”. Budynek seminaryjny zamieniono na akademik dla studentów medycyny. „W samym domu krzyki, śpiewy solowe lub chórowe, tańce, nawoływania się wzajemne, stuki, wylewanie przez okna najrozmaitszych płynów itd., itd. A my na parterze, otoczeni tą „kulturalną i przychylną” nam atmosferą, w takich warunkach mamy kroczyć po stopniach do Ołtarza”. Dodatkowo eksmitowano z domu biskupiego arcybiskupa Eugeniusza Baziaka, który zamieszkał u franciszkanów.

Z dniem 3 września 1945 roku poczyniono przygotowania do opuszczenia Lwowa. Rozpoczęto od pakowania najważniejszych rzeczy: biblioteki, zakrystii, magazynu i pokoi mieszkalnych. Księża przełożeni rozpoczęli poszukiwania, gdzie umieścić w przyszłości seminarium. Ks. Wawrzyniec Mazur udał się na Zachód celem zabezpieczenia nowego „locum” dla lwowskiego „Domu Ziarna”. Przed tzw. repatriacją seminarium z rąk arcybiskupa Eugeniusza Baziaka w dniu 21 września 1945 roku w kościele seminaryjnym pod wezwaniem Matki Bożej Gromnicznej ośmiu alumnów otrzymało święcenia kapłańskie. Była to ostatnia tak wielka lwowska seminaryjna uroczystość.

15 października 1945 roku z dworca kolejowego we Lwowie ruszył do Kalwarii Zebrzydowskiej pociąg wraz z seminarium archidiecezji lwowskiej. Przejazd do Kalwarii trwał pięć dni. „Do banderowców raczej niż do kleryków podobni (sąd z wyglądu zewnętrznego), stanęliśmy wreszcie na Kalwaryjskim gruncie”.

Opuszczony w 1946 roku tron biskupi w katedrze lwowskiej (z archiwum autora)

Te pierwsze trudne powojenne chwile w życiu seminarium lwowskiego stały się udziałem także alumna Mariana Jaworskiego. Był to moment próby wiary. Tak wyznał: „Do klasztoru bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej przybyłem jako alumn pierwszego roku Wyższego Seminarium Duchownego, wygnanego ze Lwowa 20 października 1945 roku. Przeniesienie seminarium dokonało się dzięki zabiegom śp. księdza arcybiskupa Eugeniusza Baziaka, który powiedział do nas, że uczyni wszystko, aby nie zmarnowało się ani jedno powołanie kapłańskie. Na te starania arcypasterza odpowiedział całym sercem ówczesny prowincjał bernardynów, o. Bronisław Szepelak, otwierając nam bramy klasztoru w Kalwarii. Zanim tu przybyłem, spotkałem się z tym sanktuarium w albumie, który był w mieszkaniu moich rodziców. Wśród pocztówek znajdowała się w nim trzyczęściowa panorama dróżek kalwaryjskich. Ten widok utkwił w mojej pamięci”.

Nowe warunki, w jakich znaleźli się przełożeni i klerycy były prawdziwie spartańskie. Jako miejsce do sprawowania Mszy św. bernardyni odstąpili chór nad głównym ołtarzem. Za sale wykładowe służyły refektarz czy też pokoje sypialne. W jednej celi zakonnej ulokowano po czterech czy pięciu kleryków. Dodatkowym problemem okazał się brak opału na ogrzewanie cel. W tym celu zorganizowano akcję karczowania pni w pobliskim lesie. Warto zaznaczyć, że w tym czasie każdy kleryk, już w znacjonalizowanym bernardyńskim lesie, mógł wykarczować tylko jednego pniaka. Dopiero 3 grudnia udało się księdzu ekonomowi Wawrzyńcowi Mazurowi przywieść ze Śląska dwa wagony węgla. Z pomocą pośpieszyli także bonifratrzy, udostępniając pole pod uprawę ziemniaków. Z dniem 8 listopada 1945 roku polecono księżom proboszczom pochodzącym z archidiecezji lwowskiej, aby datki ze mszy św. zbiorowej „pro defunctis” przekazywali na rzecz seminarium. Rozrzuceni po całej Polsce kapłani archidiecezji lwowskiej w krótkim czasie pośpieszyli z bratnią pomocą. Świadczy o tym list dziękczynny arcybiskupa Eugeniusza Baziaka z 1948 roku, w którym stwierdził: „Troska naszych kapłanów o tę najdroższą cząstkę archidiecezji, jaką są alumni, to wielka pociecha w obecnej smutnej naszej doli. Dzięki solidarności lwowskich księży trwa seminarium duchowne w Kalwarii Zebrzydowskiej już trzeci rok i dotąd nie zabrakło mu chleba”.

Obrazek prymicyjny ks. Mariana Jaworskiego (z archiwum autora)

W październiku 1948 arcybiskup Eugeniusz Baziak podsumował trzyletnią działalność seminaryjną w następujący sposób: „Z czcigodnych murów klasztoru w Kalwarii Zebrzydowskiej, opromienionych sławą cudownego obrazu Matki Bożej, wyszło w tym czasie 20 kapłanów, a w bieżącym roku akademickim stanęło znów 35 alumnów do zbożnej nad sobą pracy. Radosny ten i zaszczytny dla nas wynik trzyletniego trudu dokonywanego w klasztornej ciszy, zawdzięczamy prawdziwie cudownej opiece Bożej, która nieustannie czuwała nad naszym seminarium duchownym, wprowadzając corocznie w jego mury nowych alumnów, dzieląc pomiędzy wszystkich codzienny chleb i błogosławiąc czcigodnym księżom wychowawcom i profesorom w ich ofiarnej i odpowiedzialnej pracy. Przyczyniła się do tego życzliwość bernardynów, którzy bezinteresownie goszczą nasze seminarium duchowne w ich klasztorze. Wspierała nas wydatnie i ochotnie Wasza troska i hojność, Czcigodni Bracia Kapłani, rozrzuceni dzisiaj po całym Polski obszarze. Pracujecie tam w trudnych warunkach, żyjecie przeważnie w niedostatku, a jednak pamiętacie o tej najdroższej cząstce naszej archidiecezji, którą jest seminarium duchowne i śpieszycie mu z hojną pomocą. Z całego serca dziękuję Wam za te ofiary oraz za datki”.

Nowy 1946 rok powitano radośnie, licząc na dalszą opiekę ślicznej Gwiazdy Miasta Lwowa, a także Pani Kalwaryjskiej. Mimo wielu trudów i doświadczeń seminarium nadal wydawało błogosławione owoce. Studia odbywały się wraz z klerykami bernardyńskimi. „Dziś dobrze widzę, jak to wszystko było wspaniałomyślne ze strony ojców bernardynów. Podzielili się swoim i w najtrudniejszym momencie wsparli w ten sposób trwanie archidiecezji lwowskiej”.

Alumn Marian Jaworski po zakończeniu pierwszej sesji egzaminacyjnej wyróżnił się niezwykłymi zdolnościami. Po zaliczeniu pięciu egzaminów cztery oceny były celujące, jedynie sztuka kościelna – valde bene. Dlatego zapewne 6 maja 1946 roku został wybrany duktorem, czyli prezesem swojego rocznika.

Szczególnie ciepłym wydarzeniem w życiu seminaryjnym była każdorazowa wizyta pasterza archidiecezji. Do normalizacji życia doszło z chwilą, kiedy to 4 października 1946 roku urządzono kaplicę na parterze w jednej z sal klasztornych. „W ołtarzu umieszczono obraz Matki Boskiej Nieustającej Pomocy z kościoła seminaryjnego we Lwowie. Dla nas jest on cudowny, bo i przedtem i teraz pociąga serca młodych lewitów. Mamy więc już serce seminarium”.

Formacja seminaryjna przebiegała zgodnie z wyznaczonym regulaminem korygowanym przez księży przełożonych na czele z księdzem rektorem Janem Nowickim, który został mianowany po odejściu na biskupstwo ks. prof. dr hab. Jana Stepy. Na początku każdego roku akademickiego uroczyście odczytywano przepisy seminaryjne, poświęcając dużo miejsca duchowemu wyrobieniu alumnów, poprzez modlitwę, mszę św. i codzienny rachunek sumienia. W tym celu kilkakrotnie w ciągu dnia zbierano się w kaplicy na wspólnotowe modlitwy, które odczytywano z ręcznie pisanych modlitewników.

Centralne miejsce podczas dnia zajmowała msza. Modlitwom przeważnie przewodniczył ojciec duchowny Stanisław Wawszczak. Nad urobieniem intelektualnym czuwali wyznaczeni przez arcybiskupa księża profesorowie. Do tego szczególnego zadania zostali powołani następujący profesorowie: ks. dr Józef Dajczak, ks. dr Teofil Długosz, ks. dr Edward Gola, ks. dr Władysław Poplatek, ks. dr Marian Rechowicz, ks. dr Szczepan Szydelski, ks. dr Stanisław Szurek. Z Krakowa dojeżdżali księża jezuici z wykładami filozofii. O szczególnym zatroskaniu księży przełożonych oto, aby po ukończeniu seminarium duchownego wychodzili święci kapłani, świadczy wiersz napisany przez anonimowego alumna:

„A tutaj nowy rektor porządek wprowadza
I między klerykami czystkę przeprowadza,
Szepnąłem ja mu kiedyś, tam koło komórki:
Nie przebieraj rektorze, toż same przebiórki!
Alboż mię to posłucha? Tak się tym nawrócił,
Że coś sześciu kleryków z klasztoru wyrzucił!…
A księża przełożeni, oni coś wąchają
I po nocach się pilnie czegoś douczają”.

Pomimo bardzo trudnej sytuacji bytowej w tryb życia seminaryjnego dostosowano w doskonały sposób formację intelektualną, duchową, pastoralną i ludzką przyszłych kapłanów archidiecezji lwowskiej.

Biskup Marian Jaworski w katedrze lwowskiej w 1990 roku (z archiwum autora)

Studia przeprowadzali kapłani, posiadający tytuł doktora. Pierwszy etap formacji intelektualnej był powierzony księżom jezuitom z Krakowa. Teologię wykładali kapłani, którzy przed wojną byli profesorami na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Nawet podczas pracy kleryckiej przy rozładowywaniu węgla „ks. prof. Poplatek podaje pracującym moralne kazusy do rozwiązywania”.

Za formację duchową był odpowiedzialny każdorazowy ojciec duchowny, który pomagał alumnowi w dążeniu do doskonałości duchowej. W latach 1945–1947 stanowisko ojca duchownego pełnił ks. Stanisław Wawszczak, jako następca po ks. Marianie Starku. Po nim, z powodu choroby płuc, arcybiskup mianował ks. Tadeusza Fedorowicza. Funkcja ojca duchownego wiązała się z umiłowaniem modlitwy. Przede wszystkim własnym przykładem starał się to wyrobić u swoich podopiecznych. Początkujących uczył rozmyślania. Starał się zawsze być do dyspozycji kleryków. Dwa razy do roku przeprowadzał z każdym alumnem scrutinium, czyli sprawozdanie z osiągnięć duchowych. Spowiednikami kleryków byli ojcowie bernardyni. Toteż cała formacja duchowa kleryka Mariana Jaworskiego była zakorzeniona we franciszkańskim charyzmacie.

Równolegle z formacją intelektualną starano się wyrobić w alumnach zamiłowanie do pracy duszpasterskiej. W tym celu już na czwartym kursie klerycy przygotowywali kazania i wygłaszali je przed swoimi kolegami.

Szczególne owoce w postaci rozmiłowania się w duszpasterstwie rodziło „Koło Odczytowe im. ks. Piotra Skargi” redagujące gazetkę ścienną „Verbum”. Co pewien czas odbywały się zebrania członków koła, podczas których dyskutowano na tematy teologiczne, omawiano kolejne numery gazetki ściennej, a także przeprowadzano wybory nowych członków. 10 lutego 1946 roku w skład „Koła Odczytowego” powołano alumna Mariana Jaworskiego, jako bibliotekarza. 8 marca 1948 roku w obecności księdza rektora, księży profesorów i ojca duchownego Marian Jaworski przedstawił referat na temat życia i działalności św. Tomasza z Akwinu. Z dniem 21 stycznia 1949 roku Marian Jaworski odziedziczył funkcję prezesa tegoż stowarzyszenia, którą pełnił do 12 lutego 1950 roku.

W trakcie studiowania alumn nie mógł zapomnieć, że jest osobą ludzką i jego przeznaczeniem jest praca wśród konkretnych osób. Seminarium wychodząc naprzeciw oczekiwaniom, umożliwiało alumnom rozwój cech osobowych, fizycznych i umysłowych. Widnieje to zwłaszcza w zachowanej kronice seminaryjnej. Alumnom zawsze towarzyszyła radość i pogoda ducha, mimo trudów i niepowodzeń. Szare dnie starano się urozmaicać pogodnymi wieczorami, na których śpiewano ułożone o każdym z profesorów i alumnów piosenki. Niekiedy bernardyni częstowali kleryków i profesorów własnym piwem. Zachowana śpiewka o kleryku Marianie Jaworskim tak głosiła:

„Marian Jaworski za miesiąc będzie
Do swych podwładnych pisać orędzie.
Bo w swoim ręku skupił trzy władze,
Coś tak jak czeski prezydent w Pradze”.

Widząc zgubne skutki nadużywania alkoholu na terenie archidiecezji lwowskiej, propagowano ideę abstynencji. W tym celu do seminarium zaproszono ks. Antoniego Cząstkę, dyrektora Związku Trzeźwości. Po wygłoszonych referatach na temat alkoholizmu i trzeźwości zostało w dniu 22 kwietnia 1948 roku powołane Koło Abstynentów, zrzeszające 15 alumnów, czyli prawie połowę alumnów, z prezesem tegoż stowarzyszenia kl. Marianem Jaworskim. Rolę przewodniczącego tegoż koła pełnił do 19 lutego 1950 roku.

Sprawdzianem osobowości ludzkiej alumna były wakacje, trwające od końca czerwca do 1 października. W tym czasie alumn Marian Jaworski najczęściej udawał się do rodziców zamieszkałych po II wojnie światowej we Wrocławiu. Warto przy tej okazji dodać, że rodzina Jaworskich, mieszkająca we Lwowie, jeszcze w 1941 roku była na liście osób, których planowano wywieźć w głąb Rosji. Gdy niebawem Lwów został opanowany przez wojska niemieckie, akcja została zaniechana. Po zakończeniu II wojny światowej Jaworscy zostali zmuszeni opuścić Lwów, po czym zamieszkali we Wrocławiu. Tam zgodnie z wymaganiami seminaryjnymi czas wakacyjny spędzał kleryk Marian Jaworski, który po przyjeździe do rodziców pierwsze kroki kierował do kościoła parafialnego pod wezwaniem św. Krzyża przy ul. Katedralnej 8.

W tych warunkach mijały poszczególne lata seminaryjne. Dwa lata po wstąpieniu do seminarium Marian Jaworski w dniu 19 kwietnia 1947 roku, poprzedzonym rekolekcjami, o godzinie 18:00 otrzymał z rąk arcybiskupa Eugeniusza Baziaka tonsurę. 10 kwietnia 1948 roku w kościele bernardynów otrzymał święcenia ostiariatu i lektoratu. Ten rok w jego życiu był bardzo trudny. Ciągła praca wśród książek, wdychany kurz, sprawiły, że Marian Jaworski podrażnił płuca, lecz nie było to przeszkodą, aby w dniu 21 listopada 1948 roku otrzymać w kaplicy seminaryjnej święcenia egzorcystatu i akolitatu. Tym aktem stał się szafarzem nadzwyczajnym Eucharystii. Były to ostatnie mniejsze święcenia, już zdecydowanie przybliżające święcenia kapłańskie. W tym czasie alumn winien był wykazać się umiłowaniem Przenajświętszej Ofiary. Marian Jaworski miał ku temu szczególne możliwości, gdyż 20 stycznia 1949 roku został mianowany kaplicznym. Funkcję tę pełnił do 24 stycznia 1950 roku.

Już jako akolita od 22 listopada 1948 roku alumn Marian Jaworski rozpoczął pisanie kroniki seminaryjnej. Jak w poprzednich wszystkich funkcjach seminaryjnych, tak też jako kronikarz pragnął wywiązać się z tego zadania w najdoskonalszy sposób. Choć niechętnie o sobie samym pisał, to jednak przeplata się pewna nić, odnosząca się do jego osoby. W tych dwuletnich kronikarskich zapisach widnieje cała wdzięczność wobec Alma Mater, jej profesorów i wychowawców. Dał temu szczególny wyraz, opisując śmierć i pogrzeb ks. Franciszka Kwiatkowskiego w Zakopanem, na który udał się wraz z rektorem Janem Nowickim ks. Szczepanem Szydelskim i Janem Jasińskim.

Rok akademicki 1949–1950 zaczął się znacznie szybciej – 13 września. Dla kleryka Mariana Jaworskiego był decydującym.

Pożegnanie ze Lwowem w czasie ostatniej mszy św. w katedrze 22 listopada 2008 roku (z archiwum autora)

24 kwietnia 1950 roku piąty kurs Lwowskiego Seminarium Duchownego w Kalwarii Zebrzydowskiej rozpoczął rekolekcje przed święceniami subdiakonatu, które przeprowadził ojciec duchowny oraz ks. Stanisław Szurek.

W przeddzień święceń arcybiskup Eugeniusz Baziak przeprowadził z kandydatami do święceń scrutinium oraz przyjął wyznanie wiary i deklarację dobrowolności święceń. 30 kwietnia w kościele bernardynów arcybiskup metropolita udzielił pierwszych święceń wyższych – subdiakonatu – kl. Marianowi Jaworskiemu, kl. Zbigniewowi Kaznowskiemu, kl. Zdzisławowi Kucharskiemu i kl. Stanisławowi Pawlinie.

W dniach od 18 do 20 maja 1950 roku Marian przeżywał kolejną serię rekolekcji przed święceniami diakonatu, które otrzymał z rąk arcybiskupa Eugeniusza Baziaka 21 maja 1950 roku. 16 czerwca 1950 roku zaliczył rok piąty, ostatnie kolokwium seminaryjne, aby 19 czerwca rozpocząć rekolekcje przed święceniami prezbiteriatu.

Dzień 25 czerwca 1950 roku był w życiu Mariana Jaworskiego szczególnym i najbardziej oczekiwanym. W tym dniu z rąk arcybiskupa Eugeniusza Baziaka w kościele bernardynów otrzymał święcenia kapłańskie. Były to ostatnie święcenia lwowskich księży w klasztorze oo. bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej. Na wydanym z tej okazji obrazku prymicyjnym umieścił słowa: „Mnie żyć jest Chrystus”, które stały się dewizą jego życia kapłańskiego, a następnie i biskupiego. Wraz ze święceniami zakończył się pierwszy okres lwowski w życiu ks. Mariana Jaworskiego, a rozpoczął się nowy – o którym będzie mowa już w następnych odcinkach.

Marian Skowyra
Tekst ukazał się w nr 18 (358), 29 września – 15 października 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X