Jubileusz 20-lecia Muzeum Juliusza Słowackiego w Krzemieńcu Dyrektor muzeum Tamara Sienina przy klawikordzie „Żyrafa”

Jubileusz 20-lecia Muzeum Juliusza Słowackiego w Krzemieńcu

„Wielki syn Ziemi Krzemienieckiej” – tak do dziś określany jest poeta-romantyk Juliusz Słowacki w jego ojczystym Krzemieńcu. W chwili jego urodzenia te tereny należały do Wołynia, dziś – do Tarnopolszczyzny. Utalentowany rodak został uwieczniony w pomnikach Wacława Szymanowskiego i Wasyla Borodaja. Jego imię nosi dziś Towarzystwo Odrodzenia Kultury Polskiej, poeta ma swoją ulicę, młodzieżowy chór kameralny, a nawet skały pomiędzy Zgniłym Jeziorem a górą Osowica. No i naturalnie – swoje muzeum w dawnym dworku Słowackich, które tej jesieni obchodziło 20-lecie swego istnienia. O etapach powstania jedynego takiego muzeum na świecie i jego działalności z dyrektorem placówki Tamarą Seniną, Zasłużoną dla Kultury Polskiej, rozmawiała dziennikarka „Nowego Kuriera Galicyjskiego” Ludmiła Pryjmaczuk.

Dworek rodzinny Słowackich

Jest Pani dyrektorem tej placówki od chwili jej powstania. Proszę opowiedzieć historię jego powstania?

Zacznę z prehistorii powstania placówki. Zanim stanęłam na jej czele, przez dłuższy czas pracowałam w Krzemienieckim Muzeum Krajoznawczym w dziale historii nowożytnej. Wówczas zaczęłam zbierać materiały o życiu Polaków w Krzemieńcu. Ta działalność zbliżyła mnie z Margarytą Gecewicz, kierownikiem działu literackiego Muzeum. Popularyzacji postaci Juliusza Słowackiego poświęciła ona ponad trzydzieści lat działalności. Jest osoba mądrą, niezwykle kompetentną – prawdziwym zawodowcem. Jej podejście do ekspozycji było godne pochwały. Znając dobrze język polski – język swego ojca – odszukała i przełożyła na ukraiński 24 listy poety do matki z emigracji. Napisała o tym artykuł i dała mi go do przeczytania. Dzięki niej zainteresowałam się postacią naszego wielkiego rodaka i napisałam o nim wiersz. Wiedząc o moich zainteresowaniach, koleżanka zaproponowała mi udział w konferencji naukowej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Poznałam tam wielu polskich badaczy twórczości poety i zaprezentowałam swój wiersz. Ten wyjazd uważam za swego rodzaju chrzest bojowy na drodze mego zgłębiania twórczości Słowackiego.

Z Margarytą połączył nas Słowacki. Jego wiersze i poematy czytałam wcześniej. Niektóre pojmowałam łatwiej, inne – nie bardzo. Ale, gdy przeczytałam listy poety do matki w przekładzie Margaryty Gecewicz, Słowacki stał mi się naprawdę bliski. Do tego stopnia, że do swojej sztuki o Krzemieńcu, dodałam fragment z Juliuszem. Po Margarycie kierownictwo działem literatury przekazano mnie.

Góra królowej Bony w Krzemieńcu o poranku

Co było dalej?

Kwestię powstania w rodzinnym dworku poety jego muzeum jako filii naszego Muzeum podnoszono już od dawna. Tym bardziej, że dawniej – w latach 1940-1941 –takie muzeum w tym miejscu już działało. Zostało ono zamknięte podczas niemieckiej okupacji Krzemieńca. Po wyzwoleniu miasta dworek zajęli prywatni mieszkańcy i urzędy państwowe. W 1950 roku otwarto tu Bibliotekę miejską. Z chwilą objęcia przeze mnie działu literackiego Muzeum Krajoznawczego sala, gdzie mieściła się ekspozycja Słowackiego, wymagała natychmiastowego remontu; zamókł sufit i w każdej chwili mógł się zawalić na zwiedzających. Tym bardziej, że zbliżał się rok 1999 – 190. rocznica urodzin poety. Rok ten został ogłoszony Rokiem Słowackiego. Należało natychmiast coś zrobić. Wówczas powstało pytanie o powstaniu odrębnego muzeum.

Portrety rodziców Juliusza Słowackiego – Salomei i Euzebiusza

Kto pomógł rozwiązać tę sprawę?

Polacy. W 1998 roku mer Krzemieńca Andrij Gusławski opowiedział o naszych propozycjach na spotkaniu z przedstawicielami Ministerstwie kultury i dziedzictwa narodowego RP w Kijowie. Wcześniej w tej sprawie zwracała się do Polski również dyrekcja naszego Muzeum krajoznawczego, lokalne Towarzystwo Odrodzenia Kultury Polskiej i Towarzystwo Krzemieńczan w Polsce. Inspiratorami powstania muzeum byli również ukraińscy i polscy działacze kultury: Maksym Rylski, Mykoła Bażan, Dmytro Pawłyczko, Stanisław Makowski, Zbigniew Suchodolski i inni. Nasze wieloletnie usiłowania zaczęły zbliżać się do realizacji, gdy do projektu dołączyli przedstawiciele władz obu krajów. Rozmowy przebiegły z sukcesem. Następnie przedstawiciele obu krajów przystąpili do omówienia koncepcji muzeum.

Wszystkie prace konserwatorsko-restauracyjne w dworku Słowackich wykonywane były przez Ministerstwo Kultury RP, Stowarzyszenie Pisarzy polskich z udziałem Ministerstwa kultury Ukrainy. Prace rozpoczęły się 5 lutego 2001 roku i pod koniec maja roku następnego otwarto ekspozycję. Jednocześnie z pracami w dworku prowadzone były prace nad ekspozycją muzeum. Z polskiej strony opracowała ją Jolanta Pol, kierownik działu naukowo-oświatowego Muzeum Mickiewicza w Warszawie. Ja reprezentowałam stronę ukraińską. Zgodnie z umową międzypaństwową nasze koncepcje redagowała Halina Bołotowa, filolog, naukowy pracownik Narodowego muzeum literatury z Kijowa.

26 lipca 2002 roku decyzją Tarnopolskiej rady obwodowej Muzeum Juliusza Słowackiego w Krzemieńcu zostało otwarte, a ja zostałam jego dyrektorem.

Jak wyglądała pierwsza ekspozycja?

Nie uwierzy pani, ale wówczas nie mieliśmy nic – ani eksponatów, ani pracowników. Zaczęłam od tego, że przywiozłam z domu stare biurka i krzesła. Zaprosiliśmy naszych artystów i przedstawicieli społeczności różnych opcji politycznych i wyznań. Opowiedziałam im, że ma tu powstać muzeum postaci, która rozsławiła nasze miasto na cały świat. Poprosiłam o pomoc w ułożeniu planu imprez na najbliższy rok oraz o wzięcie w nich udziału. Ludzie czynnie dołączyli do prac i już w październiku, podczas pierwszego otwarcia muzeum, w ośmiu salach eksponowaliśmy wystawę „Krzemieniec Słowackiego”. Złożyły się na nią prace krzemienieckich artystów-malarzy i literatów, poświęcone Juliuszowi Słowackiemu.

We wrześniu 2004 odbyło się ponowne otwarcie, już na poziomie międzynarodowym. Jakie wówczas były eksponaty?

Z naszego Muzeum krajoznawczego przenieśliśmy tu unikalny klawikord „Żyrafa” i meble z początku XIX wieku. Z rzeczy osobistych rodziny Słowackich przekazano nam obraz „Mglisty ranek nad morzem”, autorstwa poety i haftowaną przez Salomeę Słowacką serwetę. Z Warszawy do Krzemieńca przywieziono 169 przedmiotów, które zostały przekazane nam na mocy umowy ze Stowarzyszeniem Pisarzy Polskich na okres 20 lat. Układ ekspozycji przygotowali polscy specjaliści pod kierownictwem Jolanty Pol z Warszawy. Nie będąc typowym biografem, zaprezentowała ona utwory poety, przedstawiające najważniejsze okresy jego życia na tle epoki. W ośmiu salach mamy meble i inne przedmioty, stylizowane na okres romantyzmu.

Jakie, według Pani, są największe osiągnięcia muzeum w ciągu tych 20 lat?

Mamy 14-osobowy zespół naukowców Sama kompletowałam zespół pracowników. Są wśród nich absolwenci uczelni ukraińskich i polskich..

Swego czasu Minister kultury RP Sławomir Ratajski wypowiedział takie zdanie: „Chciałbym, żeby muzeum stało się centrum romantyzmu w waszym kraju”. Od chwili otwarcia przeprowadziliśmy tysiące wycieczek, przyjęliśmy tysiące turystów, uzupełniliśmy nasze magazyny nowymi eksponatami. Oprócz tego prowadzimy działalność naukowo-badawczą i oświatową. Ważnym kierunkiem naszej działalności jest również wydawnictwo – przygotowaliśmy do druku książki i foldery: twórczość mieszkańców Krzemieńca o tematyce Słowackiego, przewodnik po muzeum, listy poety do matki, przekłady jego utworów. W sali, gdzie kiedyś był salonik Salomei, stoi klawikord „Żyrafa” i fortepian „Calisia” – dar polskiej pisarki Marii Danilewicz. Nie są to tylko eksponaty muzealne – wykorzystujemy je podczas naszych spotkań przy poezji i muzyce. Nasze „święto fortepianu” stało się już tradycyjnym, ale w salonie Salomei brzmi również muzyka ludowa.

Popularną imprezą wśród literatów obu państw jest „Dialog dwóch kultur”, organizowany w muzeum. Proszę przybliżyć ten projekt?

W 2005 roku, w 150 rocznicę śmierci Salomei Słowackiej, w miejscu jej zamieszkania w Krzemieńcu otworzyliśmy stosowny pomnik. Na to wydarzenie zaprosiliśmy przedstawicieli świata literatury z Polski i Ukrainy. Przyjechało wielu literatów działaczy kultury. Był to pierwszy „Dialog dwóch kultur” poza muzeum. Zobaczyliśmy zainteresowanie obu stron i postanowiliśmy takie imprezy przeprowadzać w muzeum. Zapraszamy naukowców, członków zrzeszeń literackich, pisarzy, artystów, muzyków. Od tej chwili 4 września pomiędzy Polską i Ukrainą brzmi jak sygnał początku tygodniowych obchodów kolejnej rocznicy urodzin Juliusza Słowackiego w jego rodzinnym gnieździe.

Z latami „Dialog” stał się prawdziwym literackim i kulturowym wydarzeniem o znaczeniu międzynarodowym. W 2012 roku do naszej imprezy dołączyło Muzeum Józefa Piłsudzkiego z Sulejówka pod Warszawą, w 2015 – Muzeum Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów ze Stawiska, a w 2019 – Warszawski Oddział SPP. Liczba uczestników kolejnych dni Dialogu stale wzrasta i obecnie gościmy ponad setkę polskich i ukraińskich naukowców, literatów i ludzi kultury. Prelekcje i występy uczestników kolejnych imprez wydawane są przez nas drukiem.

Salon Salomei z fortepianem, darem Marii Danilewicz

Niestety w tym roku, z powodu wydarzeń wojennych, festiwal „Dialog dwóch kultur” w formacie międzynarodowym nie doszedł do skutku. Impreza odbyła się w Krzemieńcu przy wąskim udziale przedstawicieli Ukrainy. Polska strona zorganizowała swoją imprezę w Warszawie w Domie Literatów. Odbyła się tu konferencja naukowa o epoce romantyzmu. W programie były również strofy poetyckie o wojnie na Ukrainie. Wieczór poezji zorganizowany był w plenerze – pod Kolumną Zygmunta na pl. Królewskim w Warszawie. Dziś strofy Słowackiego o walce z rosyjskim caratem brzmiały w szczególny sposób i były niezwykle aktualne. Miejsce to wybrane zostało nieprzypadkowo – kolumna Zygmunta figuruje w antycarskim utworze Słowackiego „Uspokojenie”. Kolejne spotkanie przez dwa dni trwały w Muzeum Józefa Piłsudzkiego w Sulejówku, gdzie otwarta została nowa ekspozycja. Uczestnicy byli zadowoleni z przebiegu „Dialogu dwóch kultur – 2022”.

Rozmawiała Ludmiła Pryjmaczuk

Tekst ukazał się w nr 21 (409), 14 – 28 listopada 2022

X