Jak ulubiony uczeń Galileusza odkrył fałszerstwo cudu „dziecka bożego” Wklejka księgi „Sefer Elim” z portretem Josefa Solomona Delmedigo

Jak ulubiony uczeń Galileusza odkrył fałszerstwo cudu „dziecka bożego”

Nieznana, ale bardzo interesująca karta historii Rzeczypospolitej z pocz. XVII w.

W bogatej i pełnej różnorodnych wydarzeń historii Rzeczypospolitej zdarzało się wiele. Ale ta historia, o której będzie dziś mowa, jest absolutnie nietypowa i stoi ponad innymi. Właściwie nie ma nic wspólnego z Polakami, ale mam nadzieję, że jej lektura sprawi Czytelnikom nie mniej zadowolenia, niż mnie, który ją odnalazłem. Jest to gotowy scenariusz filmu przygodowego lub dramatu. Oprócz tego jest to przyczynek do historii Rzeczypospolitej.

Wydarzyło się to w miasteczku Gródek Podolski w obecnym obw. chmielnickim. Dziś to centrum rejonowe dobrze znane jest Polakom na Ukrainie – dzięki licznej polskiej społeczności tego miasteczka nazywane jest „małą Warszawą”.

Na początku XVII w. wydarzył się tu cud. Nie – to nie tak. Napiszę raczej – stał się CUD! Wydarzenie było szeroko omawiane w żydowskich środowiskach nie tylko Rzeczypospolitej, ale i całej Europy. Ba – nawet w Palestynie!

W 1620 r. przewodniczący sądu rabinackiego Satanowa niejaki Abraham ben Naftali Girsz Szor, napisał rabinowi lwowskiej gminy żydowskiej Mordechajowi Ben Dawidowi Kacowi o „wielkim i straszliwym czynie Stwórcy, o którym słyszał i widział na własne oczy tu, w świętym zborze w Satanowie”.

Rebe pisał:

– Tu, w świętej gminie Gródka, w trzech parasangach stąd (około 22 km – aut.), mieszka mężczyzna o imieniu Gedali z małym synem w wieku czterech i pół roku. Chłopiec w niczym nie przewyższa inne dzieci swego wieku. Gdy ojciec zaczął malca uczyć żydowskiego alfabetu i modlitw, zobaczył, że na chłopcu spoczywa Duch Święty. Dlatego przyprowadził chłopca do mnie, do świętej gminy Satanowa, aby poddano go próbie. Wypróbowałem go wiele razy, sto razy i więcej, sam i razem z kolegami, którzy byli ze mną i zobaczyliśmy dzieła Pana i cuda Jego, bo Bóg jest wielki.

Okazuje się, że chłopczyk znał święte księgi jak dorosły i nawet czytał myśli rabina! M.in. odgadywał, jakie fragmenty księgi Zohar rebe odczytywał, nie zaglądając do księgi (co dobrze widział jego ojciec). Przy tak niewiarygodnym zjawisku rabin wywnioskował, że „chłopczyk wie, co człowiek ma w sercu i może być to jedynie duch proroctwa”.

Wspomniany list w całości jest cytowany w księdze „Sefer Elim” słynnego żydowskiego uczonego i nauczyciela Josefa Salomona Delmedigo, wydanej w Amsterdamie w 1629 r. (o tej książce będzie mowa poniżej). Badacz Dawid Ruderman z Uniwersytetu Marylandu w USA odszukał również inne świadectwa o cudownym dziecku. Między innymi list wspomnianego Mordechaja ze Lwowa do Chaima Witala, głównego ucznia Izaaka Lurii (Luria był jednym z twórców nauki kabały – założył szkołę luriańskiej kabały), wielkiego autorytetu w Safedzie – mieście w Izraelu. Podkreślam to, bo wydarzenie było nie tylko lokalne gródeckie, ale miało zasięg światowy. Kac, oprócz kopii listu, który otrzymał od Abrahama Shora, dodał jeszcze następującą historię:

– U pewnego Żyda z Potylicza pracowała służąca i wyjechała, nikogo nie uprzedzając. Miejscowi chrześcijanie uznali, że sprawa jest nieczysta. Był to okres oskarżania Żydów o morderstwa rytualne chrześcijan. Żyd, naturalnie, wszystkiemu zaprzeczał. Mogło dojść do samosądu. Wtem „Bóg ich natchnął: pójdźmy do tego chłopca i zapytajmy go”. Delegacja z Potylicza nie zdążyła otworzyć ust, jak dziecko powiedziało im, po co przyszli, wymienił imię służącej i powiedział, że żyje. Chłopczyk miał zamiar powiedzieć, gdzie znajduje się kobieta, ale „jakiś zły człowiek” zaczął sprzeczać się z ojcem dziecka, zmuszając go do ucieczki.

Rabin Kac w liście do Chaima Witala poprosił go o przestudiowanie tej sprawy i o radę, co ma robić dalej. Zwrócił się do Witala, bo słyszał, że niedługo przed śmiercią Izaaka Lurii, ten miał powiedzieć swemu uczniowi, że za jego życia na ziemiach Edomu (na ziemiach chrześcijańskich) pojawi się chłopczyk, który opowie o dziwnych i strasznych rzeczach.

Interesujące świadectwa o dziecku z Gródka (w dwóch listach, datowanych 1620 r.) pozostawił włoski lekarz Abraham Ben Chanania Jagel. W pierwszym wychwala dziwnego malca, i pisze, że „wielu powstało przeciwko niemu i chce go zamordować”. Historia opowiedziana w drugim liście przypomina biblijne legendy. Mianowicie, „dziesięć żydowskich autorytetów z tych terenów (Rzeczypospolitej) poszli i znaleźli chłopca, spotkali się z nim i poprosili go, by opowiedział o pokucie i przemienieniu, i tajemnicy tego, kiedy nadejdzie zadziwiający koniec? Ale chłopczyk nie chciał mówić o tym, dopóki nie zaczęli zaklinać go w imię Boga, żeby opowiedział, co wie. Wówczas odpowiedział: „Wiedzcie, że moje słowa was nie uspokoją”. Serca ich mocno zaniepokoiły się po tych słowach i ludzie to widzieli. Zaczął im opowiadać, że „następnego dnia nisana (pierwszego miesiąca nowego roku) nastaną bóle rodzenia i będzie zły okres dla Jakuba. Nie zdążył im powiedzieć, że uratują się i jak do tego dojdzie, ponieważ ogień spadł z nieba i porwał go w chmurze i już był dla nich niewidoczny”. Zobaczywszy ten cud, cała gmina żydowska Gródka opłakiwała chłopca pozostając zatrwożona po tym wydarzeniu. Jednak po około 40 dniach chłopak powrócił. Więc rabini tym bardziej chronili dziecko i nie zadawali mu niepotrzebnych pytań.

Dziś o dużej niegdyś gminie żydowskiej Gródka na Podolu przypomina jedynie stary cmentarz

Należy tu wyjaśnić słowa „zły okres dla Jakuba”: „Jakub – to naród żydowski, a Ezaw – to inni. Czyli dziecko przepowiadało nieszczęścia dla wszystkich Żydów.

W historii o cudownym dziecku nie ma nic dziwnego. Takie przekazy są dość częste w różnych narodach i w różnych kulturach. Wystarczy wspomnieć, że Herkules jako niemowlę zadusił w kołysce żmije, które z rozkazu Hery miały go zabić. Znane są żydowskie proroctwa o Mojżeszu, który miał rozmawiać od razu po urodzeniu. Należy tu wspomnieć i znaną z Ewangelii historię, jak Chrystus, będąc dzieckiem, zadziwił w świątyni swą mądrością uczonych w Piśmie. Podobne przekazy mamy o św. Mikołaju. Miał on jako niemowlę we środy i piątki pościć i nie przyjmować matczynego pokarmu. Przekaz o cudownym dziecku, które Bóg obdarował szczególnie, padł na urodzajny grunt i do Gródka z całej Rzeczypospolitej i zza granicy zaczęli ciągnąć pielgrzymi, którzy chcieli dotknąć tego oczywistego boskiego cudu.

Tymczasem pojawia się Delmedigo i wszystko psuje.

Wychodźca z Krety, Josef Shlomo Delmedigo był rabinem, filozofem, matematykiem i astronomem. Wsławił się swą encyklopedyczną wiedzą zarówno w dziedzinie tradycyjnej jak i świeckiej żydowskiej nauki. W latach 1606-1613 uczył się na Uniwersytecie w Padwie i pod kierunkiem Galileusza studiował astronomię, matematykę, a także filozofię i medycynę. Był gorącym zwolennikiem heliocentrycznej teorii, opracowanej przez Mikołaja Kopernika. Był ulubionym uczniem Galileusza i ten pozwalał mu samodzielnie korzystać ze swego teleskopu. Trudno mu było usiedzieć na miejscu i większość życia spędził na podróżach. Mieszkał w Kairze, Konstantynopolu, Kandii, Wilnie, Hamburgu, Amsterdamie, Frankfurcie nad Menem, zmarł zaś w Pradze. W chwili, gdy społecznością żydowską Europy wstrząsnęła sensacyjna wiadomość o cudzie w Gródku, uczony mieszkał w Wilnie i był nadwornym lekarzem Radziwiłłów. Dowiedziawszy się o cudownym dziecku, na które „wszyscy rabini Rzeczypospolitej, a z nimi tysiące prawowiernych bali się nawet spojrzeć”, Delmedigo udał się na Podole. Jako rabina i wybitnego uczonego korciło go, by dowiedzieć się czy w Gródku miał miejsce cud boży, czy było to jakieś zwykłe szachrajstwo.

O tym, co nastąpiło niebawem, wiadomo z relacji Mojżesza Metza, ucznia Delmedigo, który mu towarzyszył w podróży do Gródka. Relacja została umieszczona w księdze Delmedigo „Sefer Elim”. Metz opowiedział, jak uczony wykrył fałszywy cud:

– Pewnego razu, gdy mój nauczyciel (Delmedigo), zobaczył, że chłopczyk potrzebuje ojca, zobaczył on chwyt, przy pomocy którego on (ojciec) dawał mu kodowane podpowiedzi. Na przykład na literę „alef” mówił mu „tak” w jidisz; na „bet” – dobrze; dla „himel” – prawidłowo itd. Pytający powinien był stawiać pytanie przez ojca i ten uzyskiwał odpowiedź od chłopca, umieszczając mu w ustach litery bez spółgłosek czy wokalizacji, a ojciec interpretował odpowiedź na głos.

Delmedigo sprawdziwszy chłopca w rozmowie bez udziału ojca, potwierdził swe początkowe podejrzenia i od razu oszustwo „stało się znane wszystkim zgromadzeniom”. Jak się okazało, ojciec małoletniego „proroka” uzyskiwał solidny dochód ze swego oszustwa. Kiedy to wykryto, rabini ogłosili go bluźniercą i kłamcą, „herem” – wyłączonym ze społeczności prawowiernych, co faktycznie skazywało go na śmierć. Dla chłopca skończyło się to tragicznie – wkrótce zmarł. Dlaczego – nie wiadomo.

Należy zaznaczyć, że ojciec dziecka, który spreparował całą tę aferę, był ryzykantem, przy tym niegłupim. Prawdopodobnie wszystko by mu się udało jak zaplanował, ale przyplątała się nieprzewidziana okoliczność – do Gródka przyjechał uczeń Galileusza. Istnieje wersja, że tym „złym człowiekiem”, który kłócił się z ojcem chłopca, był Delmedigo. Nawet po wykazaniu oszustwa wielu ludzi nadal wierzyło w „święte dziecko”. Lud zazwyczaj gorąco pragnie cudu i bardzo trudno rozstaje się ze swymi iluzjami. Prawdopodobnie wspomnienie o „wielu, którzy powstali przeciwko niemu i chcieli go zabić” – dotyczyło również ucznia Galileusza.

Dziś historia, która niegdyś przetoczyła się przez całą Rzeczpospolitą i daleko za jej granicami, nieznana jest większości historyków-badaczy Renesansu. Jedyne, wprawdzie nieco upiększone, wspomnienie o tej historii możemy znaleźć w księdze „Sefer Elim”, która jest rodzynkiem sama w sobie. Jest to pierwsze encyklopedyczne żydowskie wydanie, gdzie znaleźć można informacje o mechanice, matematyce, teorii muzyki, filozofii, teologii, astronomii i wielu innych naukach. Astronomii i propagandzie heliocentrycznej teorii Kopernika – „argumentów i pożytku z niej nie mogą pojąć jedynie głupi” – przydzielono miejsce szczególne.

W historii Gródka ta jego najbardziej wybitna karta historii jest zupełnie nieznana, a wiedza o „cudownym dziecku” i uczniu Galileusza rozbawiła wielu mieszkańców miasteczka.

– Historia naszego miasta w niczym nie różni się od historii innych miasteczek Podola – opowiada autorowi sekretarz Rady miejskiej Ołena Grich. – Są, oczywiście, pewne osobliwości, ale reszta jest dość tradycyjna. Teraz, dzięki badaczom historii naszej ziemi, poznaliśmy jej bardzo osobliwy epizod. Nie do każdego przecież miasteczka przyjeżdżał uczeń Galileusza, by zdyskredytować znanego oszusta.

Ołeg Fedorow, kierownik wydziału kultury Rady Miejskiej zastanawia się nad praktycznym wykorzystaniem tej opowieści.

– Nasza gmina stawia na rozwój turystyki – opowiada. – Na razie trwa wojna, ale już teraz planujemy, jak będziemy żyć po jej zakończeniu. Planujemy rozwój narodowej turystyki. W tym, dla turystów z Polski mamy wiele obiektów, które mogą ich zainteresować. Zastanawiamy się i nad trasami dla Żydów – też mamy czym się pochwalić. Historia z Delmedigo o „cudownym dziecku” może stać się turystycznym rodzynkiem, ciekawym zarówno dla polskiego jak dla żydowskiego turysty.

Dziś historia o Delmedigo i kopie kart jego księgi staną się niebawem eksponatami Muzeum krajoznawczego w Gródku Podolskim.

Dmytro Poluchowycz

Dmyto Poluchowycz. Za młodu chciał być biologiem i nawet rozpoczął studia na wydziale biologii. Okres studiów przypadał na okres rozpadu ZSRS. Został aktywistą Ukraińskiego Związku Studentów. Brał udział w Rewolucji na Granicie w styczniu 1991 roku. Był jednym z organizatorów grupy studentów, która broniła litewskiego Sejmu. W tym okresie rozpoczął pracę jako dziennikarz. Pierwsze publikacje drukował w antysowieckim drugim obiegu z okresu 1989-90. Pracował w telewizji, w prasie ukraińskiej i zagranicznej. Zainteresowania: historia, krajoznawstwo, podróże.

X