Jakuck. Słownik miejsca

Jakuck. Słownik miejsca

Niedawno rosyjski komik Paweł Wolia w jednym ze swoich skeczy „Mapa Rosji” („Karta Rosiji”) zakpił z Polaków, którzy, jego zdaniem, nie potrafią wskazać na mapie świata położenia Jakucji, mimo, że jej obszar jest dziesięciokrotnie większy niż powierzchnia Polski.

Wszystkim, którzy znaleźli się w grupie wyśmianych polecam lekturę książki Michała Książka pod tytułem „Jakuck. Słownik miejsca”. Autor przez dłuższy czas mieszkał na antypodach Federacji Rosyjskiej, w stolicy zimna, mieście istniejącym wbrew zasadom zdrowego rozsądku. W swojej książce opisuje zwykłe życie, toczące się w niezwykłej przestrzeni. Bazę do nakreślenia topografii stolicy Jakucji, a także całego regionu, stanowi słownik języka ludu Sacha, stworzony przez dziewiętnastowiecznego zesłańca, Polaka Edwarda Piekarskiego. Wykorzystanie jakuckich określeń czasu i przestrzeni niezwykle intensyfikuje przekaz.

Słyszałam kiedyś, że Eskimosi znają kilkadziesiąt słów na określenie koloru śniegu, podobnie bogaty w niezwykłe dla europejskiego sposobu percepcji zwroty i wyrażenia jest język jakucki. Książek przytacza między innymi tłumaczenie na polski słowa „kuorat” – można je rozumieć jako dowolne miasto, albo też miasto określone – Jakuck, synonim miejsca, ale też miejsce najważniejsze, nie tyle stolica, co antynomia przestrzeni, zaprzeczenie pustki, tylko z miejsca widać, jak nic je otacza. Walka z pustką, bezustanne zmaganie się z przestrzenią to codzienność Jakutów.

Książek prezentuje odradzającą się kulturę narodu, przez władzę radziecką skazanego na egzystowanie na marginesie historii. Pokazuje z zacięciem socjologa stosunki społeczne panujące na rosyjskiej prowincji. Odtwarza z pietyzmem i wyjaśnia niczym zawodowy historyk zawiłą historię powstania Jakucka. Dużo miejsca poświęca opisom przyrody, zwłaszcza, jak przystało na ornitologa, opisom lokalnych gatunków ptaków. Przede wszystkim zaś pisze o zimnie: „Najczęściej zamarzają w Jakucku woda i owady, potem alkasze, mambie ty i psy. Niekiedy też ptaki, czasem dzieci (…) Ludziom zazwyczaj odmarzają palce, opuszki, części uszu i nosa. Psom i myszom zaś ogony. Ziemia właściwie nigdy nie odtaje, bo odkąd zamarzła w plejstocenie, do dziś pozostaje wieczną zmarzliną”. Ten i podobne fragmenty książki sprawiły, że Mariusz Wilk nazwał Książka twórcą najlepszych opisów zimna, jakie zaistniały w polskiej literaturze. Ja też zmarzłam czytając. Mimo to gorąco polecam!

Elżbieta Zielińska
Tekst ukazał się w nr 19 (191), 15 – 28 października 2013

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X