Gruss aus Stanislau Pocztówka ze strony Polona.pl

Gruss aus Stanislau

Pierwsze stanisławowskie pocztówki były prawdziwymi dziełami sztuki. Nad opracowaniem szaty graficznej pracowali artyści-malarze, którzy czasami malowali ze zdjęć widoki ulic. Pocztówki produkowane metodą litografii, przeważnie w kolorze, miały wysoką jakość druku i nawet dziś cieszą oko. Pojawiły się pod koniec lat 1890., obecnie natrafić na nie można bardzo rzadko i każdy egzemplarz jest dumą kolekcjonera.

W okresie imperium Austro-Węgierskiego modne było wysyłanie pocztówek z widokami miast, dokąd ludzi zawiodły sprawy zawodowe lub odpoczynek. W rodzinach przechowywano całe albumy z widokami Budapesztu, Krakowa, Pragi, Wiednia, Zagrzebia czy Lwowa. Trafiały się również widokówki ze Stanisławowa. Ponieważ językiem państwowym był niemiecki, to zazwyczaj podpisane były „Gruss aus Stanislau”, czyli „Pozdrowienia ze Stanisławowa”. Stąd filokartyści – zbieracze widokówek – przezwali je „grussami”. Zdarzały się również równoległe napisy po polsku „Pozdrowienia ze Stanisławowa”.

Pocztówka z kolekcji Ołeha Hreczanyka

Nawet spośród rzadkich egzemplarzy grussów jedna z kolekcji Ołega Hreczanyka uważana jest za unikalną. Przede wszystkim dlatego, że jest… czysta, nie zapisana. Praktycznie wszystkie pocztówki, które doszły do naszych dni, są gęsto zapisane na stronie przedniej. Często tekst skrobano na samym obrazku, co zupełnie nie dodawało widokówce uroku. Chodzi o to, że adres pisano na odwrocie, a sam tekst pozdrowień – na obrazku. Udało ci się zmieścić na pustym miejscu – dobrze, a nie – twój problem.

Stanisławowskie grussy wydawał przeważnie Stanisław Rutkowski. Przedstawiał on obiekty, tworzące oblicze ówczesnego miasta. Przede wszystkim był to ratusz, wzniesiony w 1871 r. Różnił się znacznie od tego, który oglądamy dziś, gdyż był nie w planie krzyża, lecz kwadratu, skrzydła zaś wychodziły daleko poza obecne mury. Na przykład: południowe skrzydło sięgało prawie do fontanny z jajkiem.

Pocztówka z kolekcji Zenowija Żerebeckiego

Kolejną dumą miasta był gmach „Sokoła”, w którym dziś mieści się obwodowa biblioteka dla dzieci. Z zewnątrz gmach przypomina średniowieczny zamek. Budził on zachwyt mieszkańców i wyraźnie wyróżniał się spośród otaczających budowli. Wzniesiono go w 1895 r. i w chwili ukazania się pocztówki był nową budowlą miasta. Dlatego tak lubiano się nim chwalić.

Trzeci obiekt przeciętnemu widzowi wyda się niezwykłym. Napis na nim głosi – „Widok na ul. Trzeciego Maja”. Tu Rutkowski nieco pomylił się, bo na pocztówce jest widok obecnej ul. Melnyczuka. W austriackich czasach nazywała się ona Ormiańską, wówczas ul. Trzeciego Maja była sąsiednią Hruszewskiego. Skwer na pierwszym planie został zabudowany w latach 1920. Domem polskich kolejarzy, późniejszym Domem oficerów. Czemu autor postanowił przedstawić tę skromną uliczkę? A czemuż by nie? Stanisławów pod koniec XIX w. był przeważnie piętrowy. Boom budowlany, związany z secesją, jeszcze się nie rozpoczął, zaś szeroka i zielona ul. Ormiańska stanowiła przyjemnym widok.

Pocztówka z kolekcji Mychajła Zińki

Kolejna pocztówka z kolekcji Mychajła Zińki, też autorstwa Rutkowskiego, składa się z czterech widoków. Do dwóch już nam znanych – Ratusza i Sokoła, dodano po prawej teatr im. Aleksandra Fredry (obecna Filharmonia). Wzniesiona w 1891 r. gdy daleko nie każde miasto powiatowe w Austrii mogło pochwalić się własnym przybytkiem Melpomeny, a Stanisławów mógł! I był z tego dumny. Wprawdzie malarz podszedł do zadania niedbale i teatr jest niewiele podobny do istniejącego wówczas budynku.

Pocztówka ze strony Polona.pl

W części centralnej pocztówki widnieje plac Franciszka Józefa I. I tu znów odnotowujemy błąd Rutkowskiego, bo faktycznie plac nosił nazwę cesarza Franciszka, zaś placem Franciszka Józefa I był dzisiejszy Plac Wieców. Dziwne, że stanisławowski wydawca tak źle orientował się w topografii miasta. A może nadawał on przewagę walorom artystycznym, a nie napisom, które tworzyli jego współpracownicy.

Wróćmy jednak na pl. Franciszka. Z łatwością można rozpoznać w nim dzisiejszy pl. Szeptyckiego. Pod koniec XIX w. plac ten uważano za administracyjne centrum miasta, ponieważ stał tam kościół parafialny, gimnazjum i pomnik cesarza Franciszka – dziadka „miłościwie panującego Franciszka Józefa I”.

Wydawcy stanisławowskich pocztówek śledzili za nowinkami w mieście i natychmiast umieszczali je na swej produkcji. 20 listopada 1989 r. uroczyście odsłonięto w mieście pomnik Adama Mickiewicza i niebawem ukazała się pocztówka z jego widokiem (pocztówka z kolekcji Maksyma Dutczaka). Na postumencie widoczny jest jakiś napis. Według publikacji w starych gazetach głosił on: „Adamowi Mickiewiczowi w setną rocznicę urodzin – społeczeństwo Stanisławowa. 1898”.

Pocztówka z kolekcji Maksyma Dutczaka

Później ukazało się wiele podobizn pomnika, ale ta niewątpliwie jest pierwszą.

Kolejna pocztówka prezentuje kolejny obiekt (pierwsza z kolekcji Zenowija Żerebeckiego). Jeżeli nie brać pod uwagę więzienie „Dąbrowa”, to największą budowlą miasta była Stanisławowska Dyrekcja kolei (obecnie gmach główny Akademii Medycznej). Nie zważając na rozmiary obiektu, gmach wybudowano w ciągu zaledwie jednego roku. Było to w 1894 r. i to bez wykorzystania energii elektrycznej, ciężkiego sprzętu budowlanego i żelbetonu.

Pocztówka z kolekcji Zenowija Żerebeckiego

Na odmianę od miejscowego wydawcy Rutkowskiego, który nie grzeszył dokładnością, kolejna pocztówka ukazała się w Wiedniu. Stołeczny wydawca Karol Schwidernoh nie uniknął jednak błędów i pomylił place Franciszka i Franciszka Józefa I. Można mu chyba wybaczyć – był nietutejszy.

Jak widzimy, grussy są przeważnie kolażami kilku obiektów. Absolutny rekord w liczbie widoków na jednej pocztówce należy Schwidernohowi. Zebrał on wszystkie ciekawostki Stanisławowa (oprócz pomnika Mickiewicza) i wydał pocztówkę z sześcioma widokami (następna z kolekcji Zenowija Żerebeckoho). Wprawdzie znów pomylił monarchów.

Pocztówka z kolekcji Maksyma Dutczaka

Kolejna widokówka, druga z kolekcji Maksyma Dutczaka jest z „innej opery”. W dalekim Monachium wydał ją Ottomar Sicher. Kartka unikalna jest tym, że Bawaria nie wchodziła w skład imperium Austro-Węgier, lecz należała do Niemiec. Obcokrajowiec okazał się najbardziej dokładnym i jako pierwszy rzetelnie przedstawił Teatr miejski. Placu Franciszka postanowił nie zaczepiać, natomiast ukazał nowinkę – perspektywę ul. Kazimierzowskiej (ob. Mazepy). Dwa budynki obok tworzą początek ul. Belwederskiej i oba zostały zniszczone w czasie I wojny światowej. Miejska Kasa Oszczędności na drugim planie – ocalała, jak i kamienica Galińskiego po lewej. Jeżeli powiększy się pocztówkę, to można zobaczyć płaskorzeźbę Opatrzności Bożej, przedstawioną na frontonie.

Poprzednie widokówki były swego rodzaju „obrazkiem zbieranym” zawierającym rozmaite widoki miasta. Natomiast stanisławowski wydawca Schrajer wydal pierwszy tematyczny gruss (ze strony Polona.pl). Wszystkie widoki związane są z kompleksem koszar kawalerii. W 1897 r. przy ul. Wojskowej (ob. Gwardii Narodowej) powstało całe osiedle wojskowe. Wchodziły doń koszary dla dragonów 14 pułku, stajnie dla koni, kancelaria, pawilon dla oficerów, lokale dla podoficerów i budynek warty. Wszystkie te obiekty trafiły na wspomnianą pocztówkę i są cennym źródłem studiów nad militarną historią miasta.

Szczyt ery grussów przypada na lata 1897–1899 i szybko przeminął. Druk litograficzny był złożonym, pracochłonnym procesem i malowane pocztówki stopniowo wypierają fotograficzne. W XX w. grussy ostatecznie zniknęły z obiegu, stając się rarytasami dla filokartystów.

Iwan Bondarew

Tekst ukazał się w nr 17 (429), 15 – 28 września 2023

X