„Dzień Zwycięstwa” czy klęska idei narodowego pojednania?

„Dzień Zwycięstwa” czy klęska idei narodowego pojednania?

Opozycja (Fot. Zbigniew Cierpiński)Po zakończeniu obchodów na Skwerze Memorialnym do weteranów i aktywistów KPU zbliżyła się grupa młodych nacjonalistów, krzycząc w kierunku weteranów „Hańba”. Obie grupy, oddzielane przez funkcjonariuszy milicji, nie zetknęły się jednak, dzięki czemu najprawdopodobniej uniknięto bójki i ofiar. Następnie weterani odjechali ze skweru przygotowanymi wcześniej autobusami, a komuniści, ochraniani przez milicjantów, udali się do swojego biura na ulicy Pawłyka.

Przed biurem KPU drogę nacjonalistom zastąpił kordon milicyjny, którego ci nie próbowali forsować, poprzestając na około półgodzinnej „blokadzie” aktywistów KPU i wznoszeniu wrogich haseł w rodzaju „Na gałąź z komuchem”.

Jedyną próbą zaprezentowania tego dnia Ukraińcom czegoś więcej, niż okrzyki „Hańba” wobec weteranów i ludzi noszących „georgijewskie wstążki” była wystawa, zorganizowana m.in. przez iwano-frankowski „Memoriał”.

 

Kiedy na Skwerze Memorialnym odbywały się obchody Dnia Zwycięstwa, na centralnym placu miasta „Memoriał” zaprezentował wstrząsającą ekspozycję, dokumentującą zbrodnie komunistycznego reżimu na Ukrainie – zarówno przed wybuchem II wojny światowej, jak i już po jej zakończeniu. W zamyśle autorów miało to służyć pokazaniu szerszej perspektywy wydarzeń określanych przez radziecką (a obecnie również rosyjską) historiografię mianem „wyzwoleńczego pochodu Armii Czerwonej”, którego finał corocznie świętuje się nad Dnieprem 9 maja. Wystawa miała też przypomnieć, że wraz z przepędzeniem niemieckiego najeźdźcy i powrotem na ziemie Ukrainy władzy radzieckiej, nad Dnieprem wcale nie zawitały pokój i wolność.

Co znamienne, wystawa cieszyła się jednak dość ograniczonym zainteresowaniem przechodniów, którzy akurat w dzień wolny od pracy naprawdę mogliby zapoznać się z prezentowanymi na niej materiałami.

Wydaje się, że z niezrozumiałych powodów, na Ukrainie „demokratyczni” politycy nie umieją (albo nie chcą umieć) oddzielić szacunku dla heroizmu żołnierzy walczących z nazizmem w imię obrony swoich rodzin i ojczystej ziemi od upajania się komunistycznym militaryzmem.

Podobnie, ukraińskiej opozycji najwyraźniej trudno przyznać, że ludzie, którzy odbudowywali w nieludzkich warunkach zniszczone miasta i fabryki zasługują na nie mniejsze uznanie, niż ci „nieprzejednani”, którzy kryjąc się w karpackich ostępach, do 1956 r. walczyli z „władzą ludową”. A bez umiejętnego oddzielania takich kwestii ukraińska opozycja na zawsze pozwoli sobie przypiąć łatkę „pogrobowców faszyzmu” i ludzi, którzy gardzą tak krwawo zdobytym przez ich dziadów Zwycięstwem.

Warto tutaj zauważyć, że podobne kwestie trzeba było rozstrzygać także i w wolnej Polsce. Zamiast po prostu oddać należny hołd walce Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie i wysiłkowi zbrojnemu AK oraz przywrócić miejsce w historii „żołnierzom wyklętym”, wspomniane kwestie próbowano (na szczęście z ograniczonym powodzeniem) wykorzystywać do bieżącej walki politycznej. I tak, mówiąc obrazowo, próbowano na różne sposoby sugerować „wyższość zwycięstwa pod Monte Cassino nad tym spod Lenino”.

 

Podobnie, deprecjonując nieraz zupełnie walkę partyzantki lewicowej, jednocześnie bezkrytycznie idealizowano działalność polskiego podziemia akowskiego i antykomunistycznego. Wydaje się jednak, że o ile w Polsce udało się dość powszechnie uciąć tego rodzaju cyniczne szczucie stwierdzeniem, że „krew polskiego żołnierza zawsze jest tak samo cenna” to Ukraińcy nadal tę lekcję mają jeszcze do przerobienia.

Zbigniew Cierpiński


Obejrzyj galerię:

http://www.kuriergalicyjski.com/index.php/gallery/dzie-zwycistwa-w-iwano-frankowsku

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X