Działania wielokulturowe i ponad podziałami

Działania wielokulturowe i ponad podziałami

Z Markiem Pantułą z Przemyśla, honorowym członkiem Towarzystwa Kultury Polskiej „Jasna Góra” w Naddniestrzu rozmawia Leszek Wątróbski.

Co łączy Cię z Naddniestrzem?
…jestem honorowym członkiem Towarzystwa Polskiej Kultury „Jasna Góra” w Naddniestrzu. Jest to dla mnie wielki zaszczyt, bo nasi rodacy tam mieszkający są w pewnym stopniu izolowani geopolitycznie przez Europę. A dzieje się tak dlatego, że Naddniestrze jest nieuznawane przez innych, co powoduje bardzo wiele problemów i ograniczeń.

Od kiedy i jak zaczęła się Twoja przygoda z tamtejszymi Polakami?
Było to 6 lat temu. Pewnego ranka zbudziłem się, bo miałem metafizyczny sen. Śnili mi się Polacy z Naddniestrza. Nie fizycznie, tylko symbolicznie. I kiedy się obudziłem, cały czas myślałem tylko o nich, chociaż nie miałem ku temu innych żadnych powodów. Naddniestrze nie było wówczas jeszcze tak dobrze znane. Nie miałem też żadnych powiązań rodzinnych z tamtymi stronami. Pojechałem do mojego przyjaciela i zapytałem go, czy wie dokąd teraz pojadę. Kiedy mu powiedziałem, że wybieram się do Naddniestrza, był bardzo zdziwiony. Nie dziwiłem się mu zbytnio, bo moja decyzja pozbawiona była zupełnie podstaw racjonalnych. W owych czasach funkcjonowały tam przecież zaostrzone przepisy. Obecnie jest już zdecydowanie lepiej. Republika Naddniestrzańska otwiera się powoli na Europę. Tam wiele, a nawet może wszystko, zależy od polityki z Rosją.

Dom Polski w Raszkowie (fot. Marek Pantuła)

Kiedy udało Ci się zmaterializować swój sen?
Był to rok 2010. Wtedy nawiązałem współpracę z prezesem Towarzystwa Polskiej Kultury „Jasna Góra” w Naddniestrzu Natalią Siniawską-Krzyżanowską, naszą wspaniałą rodaczką, która urodziła się w sienkiewiczowskim Raszkowie w Naddniestrzu, gdzie rozgrywa się akcja z „Pana Wołodyjowskiego” Henryka Sienkiewicza.

Wśród Polonii naddniestrzańskiej szczególnie wyróżnia się zdolna młodzież. Pracuje z nią prezes Towarzystwa Polskiej Kultury „Jasna Góra” pani Natalia Siniawska-Krzyżanowska. Jest także zespół „Koraliki”, prowadzony także przez panią Natalię, która ukończyła w tym roku psychologię. Brakuje tam tylko nauczyciela języka polskiego. Złożyliśmy wprawdzie, w ubiegłym roku, projekt, który otrzymał dofinansowanie. Na nasz apel nikt jednak z Polski się nie zgłosił na rok szkolny 2017/2018.

Naddniestrze to Europa. Właśnie dlatego powinniśmy się nim jeszcze bardziej zainteresować. Naddniestrze nadal nie jest uznawane przez żadne państwo na świecie. Wyjątek stanowią podobne twory, takie jak: Abchazja i Osetia Południowa. Naszym więc obowiązkiem, szczególnie nas Polaków w kraju i na świecie, jest zainteresować się naszymi rodakami w Naddniestrzu. i pomóc im w powrocie do swych polskich korzeni. Oni przecież chcą tam podtrzymywać i podtrzymują kulturę polską. Chcą też nauczyć się języka polskiego. Jest to życzenie wszystkich tam mieszkających – i starszych, i młodych. Coraz więcej osób zapisuje się do Towarzystwa Kultury Polskiej i odnajduje swoje korzenie. Pamiętam jak jeszcze dwa lata temu Towarzystwo liczyło około 200 osób. Dziś ma ono, razem z dziećmi, prawie 600 członków oficjalnie zapisanych.

Natalia Siniawska-Krzyżanowska jest postacią charyzmatyczną – wszystko co tam czyni dla podtrzymywania kultury i tradycji polskiej jest autentyczne i prawdziwe. A to znaczy, że jest bezinteresowne, że nie ma w tym żadnego interesu. Zostałem zauroczony tą autentycznością, spontanicznością i hierarchią wartości, którą coraz rzadziej spotyka się w Europie Zachodniej czy w Polsce. Tu bowiem cywilizacja wartości, zdaniem jednego ze współczesnych niemieckich filozofów, powoli umiera. Te wartości, o których rozmawiamy, są obecne jeszcze na wschodzie Europy – paradoksalnie na wschodzie.

Natalia Siniawska-Krzyżanowska z dziećmi (fot. Marek Pantuła)

Ciekawie jak wyglądało Wasze pierwsze spotkanie z Natalią Siniawską-Krzyżanowską?
Było bardzo egzotyczne. Po pierwsze umówiła się ze mną na moście na Dniestrze. Myślałem, że tam jest tylko jeden most. Jak się później okazało, jest ich kilka. Pojechałem, biorąc namiar z mapy na most, który był najbliżej Raszkowa. Jechałem z projektem, z artystami z Polski. To był nasz pierwszy projekt, który został pozytywnie zaopiniowany w urzędzie marszałkowskim i otrzymał dofinansowanie. Był to rok 2011. Projekt nosił tytuł „Polscy artyści Polakom w Naddniestrzu”. Okazało się, że most, na którym umówiliśmy się znajduje się 200 km dalej na południe. Zdecydowaliśmy się jednak przekroczyć w tym miejscu granicę i nie jechać dalej. I zobaczyliśmy, że już tam na nas czekano, wszyscy byli poinformowani o naszym przyjeździe, także pogranicznicy. Zjawiła się też osobiście prezes Natalia Siniawska-Krzyżanowska. Tak wyglądało nasze pierwsze spotkanie na Ziemi Naddniestrzańskiej w Raszkowie. Tam też prezes przedstawiła mi swoje marzenie – zbudowanie Domu Polskiego. Jej pomysł bardzo mi się spodobał.

Co było dalej?
Za pieniądze darczyńców z Polski, postanowiliśmy kupić działkę w Raszkowie i powołać do życia Dom Polski – ośrodek tradycji i kultury polskiej. Kupiliśmy teren o powierzchni 16 arów, z którego od strony zachodniej można było podziwiać spokojny Dniestr, zaś od strony wschodniej piękny i dostojny kanion raszkowski, graniczący z naszą działką. Naszą to znaczy wszystkich nas Polaków mieszkających w Polsce i na całym świecie.

Chcę to bardzo stanowczo podkreślić, że ten dom, do którego zapraszamy bardzo gorąco, naprawdę należy do wszystkich Polaków rozsianych po całym świecie! Zbudowany jest w stylu mołdawskim, ale też trochę w polskim, bo są tam np. zapiecki, takie same jak w czasach Marii Konopnickiej. I te zapiecki wraz z komnatami mają duszę. Może dlatego warto tam przyjechać i trochę sobie pomieszkać.

Dom Polski w Raszkowie (fot. Marek Pantuła)

Jak duży jest ten dom?
Dom Polski w Raszkowie składa się z dwóch części. Pierwsza to część główna ze wspomnianymi już zapieckami, i trochę zabytkowa. Druga część to kuchnia letnia, do której dobudowaliśmy pokoje noclegowe z mediami, tak aby można było tam się umyć i zamieszkać wygodnie przez parę dni.

Pokoi gościnnych w budynku głównym jest trzy. Myślimy teraz o zagospodarowaniu poddasza w nowej części, w którym byłyby jeszcze dwa pokoiki. Musimy teraz szybko wymienić w starym domu dach i podłogi, i całościowo go wyremontować. Do zakończenia remontów potrzebujemy jeszcze 40 tys. zł (ok. 10 tys. euro). Nie są to duże pieniądze, bo dom po zakończonym remoncie będzie naprawdę ładny i funkcjonalny. Jako współautor inicjatywy powstania tego domu wraz Natalią Siniawską-Krzyżanowską uważam, że będzie to perełka Europy Wschodniej.

Przy Domu Polskim tworzymy ogród sztuki, w którym odbywać się będą nasze spotkania z kulturą i artystami polskimi. W ogrodzie odbył się już nawet pierwszy wernisaż „Polacy z Naddniestrza”. Zaprezentowaliśmy tam kilka fotografii poświęconych tamtejszym Polakom. Wernisaż zgromadził nawet sporą, jak na tamte warunki, grupę naszych rodaków.

Co jeszcze ciekawego zobaczyć można w Raszkowie?
W Raszkowie mamy też polski cmentarz z przełomu XVII i XVIII wieku, na którym pochowani są wyłącznie Polacy, nasi rodacy. Jest tam ponadto kościół rzymskokatolicki, będący najstarszą świątynią w całej Mołdawii, liczący ponad 400 lat. Legenda mówi, że Wołodyjowski – choć jest to postać fikcyjna, brał tam ślub z Baśką.

W Raszkowie są wreszcie ruiny wspaniałej renesansowej synagogi z freskami. Podobną do niej zobaczyć można tylko w Jerozolimie. Są to już wprawdzie tylko ruiny, ale freski, póki co, jeszcze się zachowały. Jest wreszcie prawosławna cerkiew. Dawniej była też jeszcze cerkiew ormiańska i greckokatolicka. To wszystko znajduje się w pobliżu naszego Domu Polskiego.

Na terenie pobliskiej Rybnicy znajduje się drugi kościół rzymskokatolicki. Jest tam też wąwóz Horpyny. Wioska zaś Słoboda-Raszków nadal jest niemal w 100% zamieszkana przez Polaków. Jest to bliźniacza wioska, oddalona o 6 kilometrów od Raszkowa. Polacy zamieszkali tam po powstaniu listopadowym. Byli to zesłańcy polityczni – tacy jak konfederaci barscy oraz ci, którzy wyjechali z kraju za chlebem. Zgodnie z podawaną dziś informacją w Naddniestrzu mieszka dziś ok. 8–10 tys. osób polskiego pochodzenia na blisko 500 tys. wszystkich tamtejszych mieszkańców.

Jakie projekty udało się Wam już zrealizować?
Projekty, które tam zainicjowaliśmy to ubiegłoroczne (2016) Dni Henryka Sienkiewicza. Urządziliśmy publiczne czytanie Trylogii. Chcemy, aby raz w roku odbywał się tam festiwal poświęcony jego pamięci, na który do Raszkowa przyjeżdżaliby artyści, ludzie kultury, sztuki i nauki. Żeby, w nawiązaniu do Sienkiewicza, naszego noblisty, odbywały się tam spotkania, koncerty, wernisaże czy prelekcje. Niech to będą też dni filmu i książki polskiej. I żeby to wszystko odbywało się ponad podziałami, było wielokulturowe i cykliczne.

Prowadzimy tam również akcję medyczną. Polega ona na przyjazdach do Naddniestrza polskich lekarzy i na profilaktycznych badaniach polskich rodzin, ale także i mołdawskich. Robiliśmy już takie badania w Słobodzie-Raszków, Raszkowie i Tyraspolu przez ostatnie dwa lata. Badanym zakładamy kartoteki, wszystko jest robione profesjonalnie. Efektem tych akcji medycznych była operacja 3 letniego dziecka ze Słobody-Raszków z polskiej rodziny, któremu groziło kalectwo fizyczne i psychiczne. To była bardzo specjalistyczna operacja. Podjęła się jej zupełnie bezinteresownie, z dobrej woli, dr Maria Łydka z Rzeszowa. Operacja się powiodła i w ten sposób uratowaliśmy małego człowieka.

W tym zaś roku przebywała u nas przez miesiąc w Przemyślu Halina Krzyżanowska z Raszkowa w Naddniestrzu. Miała operowany z sukcesem bark przez lekarzy ortopedów: Krzysztofa Popławskiego i Piotra Czyżewskiego.

Jesteś rehabilitantem i terapeutą osób niewidomych…
…z różnymi schorzeniami. Mam 56 lat. Interesuję się też i żyję filozofią. Od 18 lat zajmuję się Polakami mieszkającymi w Europie Wschodniej. Jestem twórcą festiwalu transgranicznego osób niepełnosprawnych pod nazwą Bukowińskie Spotkania ze Sztuką, gdzie leczymy np. muzykoterapią. Zabierałem tam ze sobą polskich artystów, którzy specjalnie dla nich tam występowali. Wprowadziłem tam elementy terapii. Bukowińskie Spotkania ze Sztuką odbywają się na Ukrainie i w Rumunii oraz od pewnego czasu w Mołdawii. Podobne rzeczy, pod różnymi nazwami, organizujemy teraz w Naddniestrzu.

Kocham też góry. Można w nich, szczególnie dzisiaj, oddalić się od naszej zwariowanej trochę cywilizacji. Przebywanie tam nie jest dla ,mnie żadnego rodzaju ucieczką czy poszukiwaniem spokoju. Jestem osobą, która swoją wolność odnaleźć może także w tłumie, w którym potrafię się zdystansować i jakby transcendować ten otaczający nas na co dzień tłum ludzi. Góry są niejako moją samotnią, obok samotni, którą posiadam w sobie.

Życzę powodzenia w budowie dachu Domu Polskiego oraz w budzeniu świadomości narodowej tamtejszych Polaków. Dziękuje też za rozmowę.

Konto złotówkowe:
Towarzystwo Kultury
Polskiej „Jasna Góra”
w Tyraspolu
Bank PKO BP SA O/1
w Przemyślu
nr konta 07 1020 4274 0000 1102 0056 3643
Kontakt z Markiem Pantułą:
jmjmp@poczta.onet.pl
tel.: (+48) 606 295 675

Rozmawiał Leszek Wątróbski
Tekst ukazał się w nr 13 (281) 14–27 lipca 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X