Druga Jesień 2023 fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

Druga Jesień 2023

W dniach 19–20 listopada w Drohobyczu po raz dwudziesty drugi został zrealizowany projekt literacko-artystyczny „Druga Jesień”. Wydarzenie jest poświęcone postaci Brunona Schulza, polskiego pisarza i malarza żydowskiego pochodzenia, jednego z najoryginalniejszych twórców polskiej kultury XX wieku.

„Drugą Jesień” tradycyjnie rozpoczęto od spotkania ekumenicznego w miejscu tragicznej śmierci Brunona Schulza na skrzyżowaniu ulic Mickiewicza i Czackiego (obecnie to fragment ul. Tarasa Szewczenki), na terenie drohobyckiego getta. Obecnie znajduje się tam tablica z napisem „W tym miejscu 19.XI.1942 r. zginął zastrzelony przez gestapowca wielki artysta, drohobyczanin, Bruno Schulz” w językach polskim i ukraińskim. Zanoszono też wspólne modlitwy za wybitnych Polaków, Ukraińców i Żydów, powiązanych z Drohobyczem, również za żołnierzy ukraińskich.

Po raz pierwszy tego rodzaju wydarzenia odbyły się w 1992 roku – w 50. rocznicę śmierci pisarza. Po jakiejś przerwie dopiero w 2001 roku obchody wznowiono.

Wszystkie wydarzenia upamiętniające Brunona Schulza od samego początku objął patronatem Konsulat Generalny RP we Lwowie.

– Współautorem koncepcji tych uroczystości był konsulat, zaś szczególne zasługi tutaj miał konsul Krzysztof Sawicki – powiedziała w wywiadzie dla Kuriera obecna konsul generalny RP we Lwowie Eliza Dzwonkiewicz. – Jemu należy się absolutnie pochwała i cześć za to, że wspólnie w Wierą Meniok i wieloma innymi osobami powołano taką instytucje i taką konferencję, która odbywa się tutaj co roku i gromadzi miłośników twórczości Brunona Schulza i wszystkich tych, którzy chcieliby jeszcze lepiej zrozumieć fenomen tej postaci. Dzisiaj jesteśmy tu w 81. rocznicę jego śmierci. Przed chwilą odbyła się modlitwa ekumeniczna i jest to dla mnie szczególnie wzruszające, gdyż tak sobie wyobrażam i wiem, że tak było we wszystkich miasteczkach tutaj, na dawnych Kresach, ale przede wszystkim w tym miejscu, które Andrzej Chciuk nazywał Atlantydą. Tu były tworzone te wszystkie kultury, wszystkie konfesje, wyznania i ludzie, którzy potrafili żyć ze sobą przez długi czas w pokoju. Świat ten niestety zginął, rozpadł się, bo przyszły czasy, kiedy totalitaryzmy wygrały i spowodowały, że to co było piękne i tak ważne przestało istnieć.

fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

W wydarzeniach projektu „Druga Jesień” tradycyjnie uczestniczą też przedstawiciele miejscowej wspólnoty żydowskiej.

– Właśnie Marian Hemar kiedyś powiedział, że Drohobycz to półtora miasta – wyjaśniał gościom Leonid Golberg, prezes Stowarzyszenia Żydowskiego w Drohobyczu. – Pół polskie, pół ukraińskie, pół żydowskie, i na odwrót – pół żydowskie, pół ukraińskie, pół polskie. Niestety teraz sytuacja się zmieniła. Stowarzyszenie Żydowskie w Drohobyczu liczy około 50 osób, ale ta żydowska obecność w mieście jest. Jest pamięć, jakieś zabytki, i dzisiejszy dzień przypomina o tym, że ludzie tu wspólnie żyli, wspólnie tworzyli historie i kulturę, rozwijali to miasto. Zastępca Stowarzyszenia zaprosił dzisiaj, by przychodzić do synagogi. Mamy tam wystawy, które opowiadają o historii żydostwa drohobyckiego, o sprawiedliwych wśród narodów świata, którzy ratowali Żydów. Od czasu jak była odnowiona i otwarta Wielka Chóralna Synagoga, mamy rzeczywistą obecność Stowarzyszenia Żydowskiego w mieście.

Umówiliśmy się na spotkanie w synagodze pomiędzy punktami nasyconego programu „Drugiej Jesieni” i było to spotkanie udane. Po modlitwie ekumenicznej uczestnicy projektu udali się do domu Schulza przy dawnej ulicy Floriańskiej. Miejscowy artysta Aleksander Maksymow przedstawił tam oryginalne kolaże oraz performance. Również konsul generalny Eliza Dzwonkiewicz i konsul Bogumiła Rybak-Ziółkowska spotkali się z kierownictwem Państwowego Uniwersytetu Pedagogicznego im. Iwana Franki w Drohobyczu, gdzie mieści się Izba Pamięci Brunona Schulca oraz niedawno została otwarta nowa przestrzeń Polonistyczne Centrum Naukowo-Informacyjne im. Igora Menioka. To właśnie ta placówka jest jednym ze współorganizatorów wydarzeń ku czci Brunona Schulza w Drohobyczu.

fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

Dalej przemieszczamy się do miejskiej biblioteki, gdzie do późnego wieczora trwały tradycyjne „Spotkania listopadowe” poetów, pisarzy, literaturoznawców, tłumaczy i wydawców. Wstęp był wolny jak i na wszystkie wydarzenia „Drugiej Jesieni”.

– Pomimo wojny był Festiwal w lipcu ubiegłego roku, była „Druga Jesień” ubiegłoroczna w listopadzie i znowu mamy „Drugą Jesień” w 81. rocznicę zamordowania Schulza – wyjaśniła nam Wiera Meniok, kierowniczka Centrum Naukowo-Informacyjne im. Igora Menioka. – Echa wydarzenia oczywiście odbijają się w sposób szczególny właśnie teraz, bo Schulz został zamordowany tylko i wyłącznie z tego powodu, że był Żydem. Ukraińcy teraz są zabijani tylko i wyłącznie z tego powodu, że są Ukraińcami. Więc, niestety historia po raz kolejny odwraca się do człowieka tą gorszą twarzą, jak ciemna strona księżyca. Ale literatura, teatr, muzyka, sztuki wizualne to jest właściwie ten front kulturalny i jak to poeta Ostap Sływyński ze Lwowa przed chwilą mówił podczas prezentacji „Słowniku wojny”, że jest to słownik wojny bez słowa wojna. To zapisywanie historii, które najbardziej związane są z największymi traumami ludzkimi. Mamy sporo zacnych gości. Cały program jest bardzo nasycony. Przyjechała do nas Bogumiła Berdychowska z Narodowego Centrum Kultury w Warszawie, która przed spotkaniem ekumenicznym, przed modlitwą wspólnie z Danyłem Ilnyckim, znakomitym literaturoznawcą ukraińskim, razem dzisiaj czytali fragment z „Drugiej Jesieni” czyli z opowiadania Schulza tak zatytułowanego. Stąd nazwa naszego projektu, ale stąd też wyprowadzane są inne znaczenia jak drugie życie, jak życie po śmierci, jak druga jesień dla Schulza w której on zmartwychwstaje. Nie boję się tego słowa. Po prostu do nas powraca i chcemy, żeby ta druga jesień nadeszła dla Ukrainy jak najszybciej, właściwie jako życie. Wśród naszych gości są Anna Nasiłowska, prezes Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, Zbigniew Zbigowski, prezes warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, profesor Paweł Pruchniak z Uniwersytetu im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie – jeden z najważniejszych naszych współorganizatorów. Z Uniwersytetu Śląskiego przyjechali profesor Józef Olejniczak, profesor Maciej Tramer. Grzegorz Józefczuk jak zawsze, który jest prezesem Stowarzyszenia Festiwal Brunona Schulza w Lublinie i współorganizatorem wszystkich naszych inicjatyw poschulzowskich, w tym też Festiwalu.

Publiczność zgromadzona w Bibliotece z wielkim zainteresowaniem wysłuchała rozmowy Grzegorza Józefczuka z Andrzejem Jurkewyczem, dziennikarzem, prezenterem Twojego Radia, przewodnikiem, dyrektorem Teatru „Alter” w Drohobyczu, uczestnikiem wojny z rosyjskim agresorem… Rozmowa dotyczyła jego prozy i opowiadań, które od dawna znane są czytelnikom nie tylko w rodzinnym mieście pisarza. Szczególne wrażenie zrobiły utwory napisane podczas pobytu Andrzeja na froncie oraz te napisane po powrocie, opisujące to, co widział i przeżył na ogarniętym wojną wschodzie kraju. Autor prezentował swoją książkę pt. „Transklimat”.

Bruno Schulz

Jesień

[..] Jesień to tęsknota duszy ludzkiej do materialności, do istotności, do granic. Gdy z niezbadanych przyczyn metafory, projekty, marzenia ludzkie zaczynają tęsknić do realizacji, przychodzi czas jesieni. Te fantomy, które dotychczas rozprószone w najdalszych sferach ludzkiego kosmosu zabarwiały jego wysokie sklepienia swymi widmami – ściągają teraz do człowieka, szukają ciepła jego oddechu, ciasnego przytulnego schronienia jego domu, niszy, w której stoi jego łóżko. Dom człowieka staje się, jak stajenka betlejemska, jądrem, dookoła którego zagęszczają przestwór wszystkie demony, wszystkie duchy górnych i dolnych sfer. Skończył się czas pięknych klasycznych gestów, łacińskiej frazeologii, południowych teatralnych zaokrągleń. Jesień szuka sobie jędrności, prostackiej siły Dürerów i Breughelów. Pęka ta forma od nadmiaru materii, twardnieje w węzły i sęki, chwyta ona materię w swe szczęki i kleszcze, gnębi ją, gwałci, ugniata i wypuszcza z swych rąk z śladami tej walki, kłody na wpół obrobione z piętnem niesamowitego życia w grymasach, które im wycisnęła na drewnianych twarzach.

Mimo wojennych ograniczeń, do Drohobycza przyjechało wielu miłośników twórczości Brunona Schulza z Ukrainy i z Polski, którzy uczestniczyli w konferencjach, dyskusjach, prezentacjach książek, różnych imprezach artystycznych.

– Przede wszystkim, w czasie wojny jest to coś fantastycznego, że na Ukrainie nie zapomniano o literaturze – powiedziała Anna Nasiłowska, prezes Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. – Nie zapomniano o kulturze i nie zapomniano też o różnych wątkach kulturowych, tradycji, która się składa na Drohobycz, na różne miasta, w których się krzyżują kultura polska, żydowska, ukraińska. To jest wielki tygiel. Wobec Schulza mamy obowiązki w Polsce i jak okazuje się na Ukrainie również. Jest takie poczucie, że należy o tym twórcy przypominać. Pamiętam, że czytałam Schulza w pierwszej klasie liceum i jak piętnastolatka byłam pod wrażeniem. Później był test i trzeba było w ostatnim zadaniu powiedzieć co się czytało ostatnio. Napisałam, że czytałam wspaniałą książkę Brunona Schulza. Dostałam zero punktów, ponieważ pani od polskiego nie wiedziała, że coś takiego jest. Minęło chyba trzy-cztery lata i chyba już nie ma polonisty, który nie wie kim był Bruno Schulz.

Wśród wydarzeń pierwszego dnia znalazły się także spotkania z jednym z najbardziej znanych poetów współczesnej Polski Jackiem Podsiadłem, które prowadził Paweł Pruchniak, oraz tłumaczem, historykiem i schulzologiem Andrijem Pawłyszynym ze Lwowa, który opowiadał o ukraińskim wydaniu Słownika Schulza.

Pierwszy dzień „Drugiej Jesieni” zakończył się prelekcją znanej polskiej reżyserki Małgorzaty Bużyńskiej-Keller o filmach o Drohobyczu.

Na drugi dzień czytania i debaty po raz pierwszy przebiegały w nowym pomieszczeniu Centrum Naukowo-Informacyjne im. Igora Menioka. Prelegenci i dyskutanci poruszyli tematy mityzacji i rzeczywistości.

Kolejne wydarzenia tegorocznej „Drugiej Jesieni” odbyły się w sali im. Jurija Drohobycza. Zwrócono tam uwagę na twórczość Sławomira Mrożka.

W repertuarze teatrów ukraińskich zwiększyły się przedstawienia oparte na twórczości polskich autorów. Komedię „Damy i husarzy” Aleksandra Fredry ponownie wystawiły teatr imienia Iwana Franki w Kijowie i teatr imienia Marii Zańkowieckiej we Lwowie. „Teatr na Czajnoj” w Odessie przygotował dzieło sceniczne na podstawie wierszy i fragmentów prozy Tadeusza Różewicza. Dwa utwory polskich dramaturgów są grane na scenie Teatru imienia Jurija Drohobycza w Drohobyczu – „Zwierciadło. Podwójna nieobecność” Joli Jareckiej i „Serenada” Sławomira Mrożka.

Ze sceny Teatru Muzyczno-Dramatycznego im. Jurija Drohobycza w Drohobyczu bohaterowie spektaklu „Serenada” Sławomira Mrożka mówią po ukraińsku dzięki tłumaczeniu, którego dokonała Wiera Meniok, kierowniczka Polonistycznego Centrum Naukowo-Informacyjnego Uniwersytetu w Drohobyczu.

– Pomysłodawcą jest Aleksandr Korol, główny reżyser naszego drohobyckiego teatru, a ja tylko wspierałam– powiedziała Wiera Meniok. – Aleksander Korol pomyślał o Sławomirze  Mrożku, gdy jeszcze był studentem. Grali ten spektakl w rosyjskim tłumaczeniu już wtedy, w dawnych latach. Nie było ukraińskiego tłumaczenia, więc podzielił się swoim znakomitym pomysłem i z wielką przyjemnością zrobiłam dla nich to tłumaczenie. Dzisiaj to nie była premiera, gdyż premiera odbyła się już jakiś czas temu. Tak, w czasie wojny, bo jest tutaj metafora wojny też. W tej pierwszej części, jakby w tym pretekście do spektaklu, podczas spotkania z Anna Nasiłowską, która jest autorką nowej biografii Sławomira Mrożka było powiedziane, że absurd ma swoją ciemną stronę. Absurd to nie tylko śmiech, to nie tylko humor i to że reagujemy naturalną reakcją, że się śmiejemy. Ale jest to też groza.

Główną rolę – Lisa zagrał aktor Jurij Fedczuk, który zachwycił publiczność również swoją grą na wiolonczeli.

– Główny reżyser zobaczył mnie w tej roli – powiedział Jurij Fedczuk. – Podszedł do mnie i powiedział: Jura, zagrasz w naszej sztuce, ale jest jedna rzecz: musisz nauczyć się grać na wiolonczeli. Ja natychmiast powiedziałam mu wiele epitetów i pieszczotliwych słów, jednak udało nam się osiągnąć nasz cel. W trzy miesiące opanowałem te dwa czy cztery kwadraty. Tak naprawdę nie wiem, ile ich jest. Dobrze, że chociaż trochę umiem przebierać palcami. Było ciężko, ale w końcu wszystko poszło gładko. Jeśli się podobało, jestem bardzo szczęśliwy. Cieszę się, że sztuka wywołuje reakcję publiczności. Po to tu jesteśmy. Czy ten spektakl jest aktualny? Chyba tak. W szczególności, gdy chodzi o tajnych współpracowników i inne osoby, które działają, zdobywają zaufanie i wykonują brudną robotę.

„Serenada” Mrożka adresowana jest do widzów wszystkich pokoleń. Zauważyłem Marię Galas, prezes Polskiego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego „Odrodzenie” w Drohobyczu.

– Pięknie, jestem zachwycona występem – nie ukrywała swych emocji. – Aktor pierwszorzędny, wysokiej półki. Gra pięknie. Mrożek – kto go nie zna. Jego trzeba znać i rozumieć. Mam zadowolenie z tego, co tu było. Pięknie. Daj Boże, żeby tego było jak najwięcej i najczęściej.

Na sali było najwięcej ludzi młodych, studentów.

– Urodziłem się w Winnicy, a teraz na Uniwersytecie Pedagogicznym w Drohobyczu studiuję polonistykę – powiedziała Katarzyna Kutowa. – Zostałam zaproszona na ten występ przez profesora Wierę Meniok. Szczerze powiem, że nie słyszałam wcześniej o Mrożku, ale spektakl bardzo mi się podobał. Jest czarujący, mam bardzo dobre wrażenia, aktorzy byli świetni. Szczerze polecam obejrzenie tej sztuki.

Na zakończenie projektu „Druga Jesień” na scenie kameralnej Teatru odbyła się wspaniała prezentacja dwóch poetek ukraińskich – Julii Bereżko-Kamińskiej i Olgi Olchowej. Nieco wcześniej, kiedy przed spektaklem Anna Nasiłowska opowiadała o poezji i o Mrożku oraz czytała swoje wiersze, Olga Olchowa prezentowała je po ukraińsku we własnym tłumaczeniu.

Konstanty Czawaga

Przez całe życie pracuje jako reporter, jest podróżnikiem i poszukiwaczem ciekawych osobowości do reportaży i wywiadów. Skupiony głównie na tematach związanych z relacjami polsko-ukraińskimi i życiem religijnym. Zamiłowany w Huculszczyźnie i Bukowinie, gdzie ładuje swoje akumulatory.

X