Deportacja Polaków ze Stanisławowa. Część 1 Artykuł z gazety „Przykarpacka Ukraina” nr 165 z 1944 r. „Z delegacją do Zamościa”

Deportacja Polaków ze Stanisławowa. Część 1

II wojna światowa określiła polityczną mapę Europy i doprowadziła do „przesiedlenia narodów”. W latach 1944–1946 ze Stanisławowa i innych miast Wschodniej Galicji i Wołynia wyjechała większość ludności polskiej.

Jednym z wyników II wojny światowej była zmiana istniejących przed jej wybuchem granic. Sojusznicy, państwa koalicji antyhitlerowskiej – Wielka Brytania, USA i ZSRR według własnego uznania, przede wszystkim dbając o własne dobro uzgodniły powojenny ustrój Europy. Nowe granice doprowadziły do masowego przesiedlenia ludności w Centralnej i Wschodniej Europie. Setki tysięcy ludzi opuszczało swe domy i z obawą przejeżdżały na nowe, nieznane miejsca, wyznaczone im przez polityków. Sowiecki dyktator Józef Stalin miał własne, specyficzne, widzenie sposobów rozwiazywania kwestii narodowościowych. Najszerzej przyjętym w ZSRR sposobem walki z niepokornymi narodami była ich deportacja. To samo postanowił on zastosować przy tworzeniu nowych granic w Europie. Najbardziej ta praktyka przejawiła się podczas tworzenia nowej polsko-sowieckiej granicy, która nie brała pod uwagę granic terenów zamieszkałych przez Polaków i Ukraińców. Na terenach Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi, które zostały włączone do ZSRR, pozostała znaczna liczba ludności polskiej, a na terenach Polski, odpowiednio – ludności ukraińskiej. W tej sytuacji dyktator przyjmuje jedynie sprawiedliwą – według niego – decyzję: przemieszczenia wszystkich Polaków na tereny Polski, a Ukraińców – do ZSRR.

Jednak te zamiary Józefa Stalina nie odpowiadały realiom. Większość Polaków, jak i większość Ukraińców, nie miała zamiaru opuszczać miejsc swego zamieszkania. Wówczas zadziałały organy karne i represyjne, zmuszając do deportacji oba niepokorne narody.

Artykuł z gazety „Przykarpacka Ukraina” nr 165 z 1944 r. „Z delegacją do Zamościa”

Sowiecki dyktator miał osobiste porachunki z Polską, które spowodowały negatywny stosunek do tego narodu. Wiązało się to z uczestnictwem Józefa Stalina w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 roku, gdy był on jednym z dowódców południowo-zachodniego frontu, nacierającego na Galicję i miasto Lwów. To pod Lwowem doznała fiaska bolszewicka idea rozpalenia światowej rewolucji, przez ambicje Stalina za wszelką cenę zdobyć Lwów. Swoimi decyzjami, jako komisarz polityczny, sabotował on rozkazy dowództwa sowieckiego o przekazaniu oddziałów I Konnej Armii Siemiona Budionnego pod dowództwo Tuchaczewskiego i przeniesienie jej działań na front zachodni i wzmocnienie natarcia na Warszawę. Ten fakt był jednym z ważnych czynników „cudu nad Wisłą”, podczas którego Wojsko Polskie, wspólnie z Armią URL powstrzymało wojska bolszewickie.

Ówczesne dowództwo sowieckie właśnie Józefa Stalina uważało za jednego z winnych porażki polskiej kampanii 1920 roku. Zrozumienie tego faktu otwiera nam drogę do pojęcia tragizmu „sprawy Katyńskiej”, gdy Józef Stalin, będąc u szczytu władzy wydał rozkaz wyniszczenia wszystkich oficerów Wojska Polskiego i Policji Państwowej internowanych na terenach ZSRR. Można przypuszczać, że była to zemsta dyktatora za przegraną wojnę 1920 roku, bowiem pośród oficerów Wojska Polskiego i Policji było wielu uczestników tych zmagań. Stalin dobrze o tym wiedział.

Przytoczone powyżej fakty pozwalają nam szerzej spojrzeć na praktykę deportacji Polaków z ZSRR. Celem publikacji jest aktualizacja tej kwestii, która jeszcze niedostatecznie została przebadana przez ukraińskich historyków. Naszym zadaniem było wprowadzenie w obieg naukowy dotąd nieopublikowanych dokumentów archiwalnych, by na ich podstawie przeanalizować deportacje polskiej ludności Stanisławowa w latach 1944–1946.

Ważnym elementem w naszym badaniu jest wykorzystanie terminu, który odkrywa sens tych wydarzeń. Część naukowców używa terminu „repatriacja”, który tłumaczy się jako powrót do narodowej ojczyzny z odnowieniem praw obywatelskich wszystkich osób cywilnych i jeńców wojennych, którzy podczas wojny znaleźli się poza granicami kraju i przez dłuższy czas tam przebywali. Ten termin aktywnie wykorzystuje Tatiana Proń, która wyszczególnia masowe specyficzne formy migracji Polaków w ZSRR: uważa, że w latach 1939-1941 była to forma represji – deportacja według oznak narodowościowych; deportacje w latach 1944–1951 uważa za formę już nierepresyjną – „dobrowolnie-przymusowa” repatriacja. Łączy te dwa pojęcia Ihor Cependa, który wydarzenia 1944-1946 roku uważa za repatriacyjno-deportacyjne.

Jednak gruntowna analiza bazy źródłowej nie pozwala nam tu używać terminu „repatriacja”, bowiem najbardziej odpowiadający rzeczywistości historycznej będzie termin „deportacja”. Sam termin tłumaczy się jako przymusowe przesiedlenie, wygnanie lub wysyłka ze stałego miejsca zamieszkania lub państwa pewnych osób lub całych narodów, stosowany jako element karnego lub administracyjnego ukarania.

Karta ewakuacyjna, 2 listopada 1944 r.

Jako pierwszy tego terminu w historiografii ukraińskiej do określenia wysiedlenia ludności polskiej z USRR w latach 1944-1946 użył Wołodymyr Serhijczuk, i wprowadził do naukowego obiegu wiele materiałów źródłowych o tych wydarzeniach. Według Olega Kałakury, przymusowe przesiedlenie Polaków do Polski, a Ukraińców do USRR można porównać z deportacją Tatarów Krymskich z Krymu w maju 1944 roku.

Badacz kwestii deportacji Polaków z Zachodniej Ukrainy i Białorusi Jewhenij Samborski słusznie uważa, że przez deportacje lat 1944-1946 władze ZSRR miały na celu zatrzymać tereny, określone w pakcie Ribbentrop-Mołotow w 1939 roku, oczyściwszy je uprzednio z antysowiecko nastrojonej ludności polskiej. Nie mniej ważne było też pragnienie Moskwy, by ustanowić swoją hegemonię nad Centralno-Wschodnia Europą, przekształcając Polskę na swego satelitę. Naukowiec stosuje do tego okresu również określenie „depolonizacja” zachodnich obwodów USRR, która była powiązana z deportacją ludności polskiej i równocześnie z likwidacją Kościoła rzymskokatolickiego i polskiego szkolnictwa.

Interesujące jest spojrzenie na te wydarzenia Mykoły Litwina, który uważa, że wymiana terenów i deportacja ukraińskiej ludności z Nadsania, Łemkowszczyzny, Ziemi Chełmskiej i Podlasia do USRR, a Polaków z Galicji, Wołynia i południa Ukrainy do Polski, była próbą sowieckiego i polskiego rządów rozwiązania zadawnionego międzynarodowościowego konfliktu – zbrojnego konfliktu polsko-ukraińskiego – w końcowym etapie II wojny światowej, do powstania którego niemało wysiłku dołożyły czynniki niemieckie i sowieckie.

Polscy uczeni posługują się zarówno terminem repatriacja, jak i deportacja. Marcin Zaręba używa terminu repatriacja, która przyśpieszenie uzyskała po aresztowaniach. Grzegorz Hryciuk używa terminu deportacja, którego czasowe ramy przedłuża do roku 1952.

Początkiem deportacji ludności polskiej z USRR było podpisanie 9 września 1944 roku w Lublinie pomiędzy rządem USRR i Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego (PKWN) „Umowy o ewakuacji ludności ukraińskiej z terenów Polski i obywateli polskich z USRR do Polski”. Podpisali Umowę przewodniczący Rady komisarzy ludowych USRR Nikita Chruszczow i przewodniczący PKWN Edward Osóbka-Morawski. Na poziomie oficjalnym mowa była o tym, że „ewakuacja jest dobrowolną i żaden przymus nie może zostać zastosowany pośrednio czy bezpośrednio. Przy tym w Instrukcji do zastosowania danej Umowy podkreślano, że „życzenie na ewakuację może być wypowiedziane ustnie lub w formie pisemnej”. Według Jewhenija Samborskiego, ten właśnie zapis umożliwiał przymusowe wysiedlanie przez miejscowe organy władzy, ponieważ „dobrowolne życzenie wyjazdu” mogło nie być nigdzie udokumentowane.

Ówczesne określenie terminu wydaje się nam dziś dosyć dziwne, bowiem obecnie „ewakuacja” oznacza „zorganizowane wywiezienie ludności z terenów zagrożonych lub możliwego zagrożenia, jeżeli zachodzi możliwość bezpośredniego zagrożenia dla życia lub zdrowia, a także gdy istnieje zagrożenie uszkodzenia lub zniszczenia wartości materialnych i dóbr kultury”. Jakie znaczenie wkładali wówczas w ten termin sowieccy i polscy partyjni działacze, trudno nam określić. Można jedynie konstatować, że w ZSRR represyjna polityka stalinowska była faktycznie zagrożeniem dla życia i zdrowia osoby każdej narodowości, która miała własne zdanie i nie podzielała poglądów komunistycznych.

Już w następnym roku w Umowie, podpisanej w Moskwie 6 lipca 1945 roku, wymiana ludności Polski i USRR określana jest terminem repatriacja. Termin ten używany jest w korespondencji międzyrządowej do 1946 roku.

Zgodnie z pierwotną Umową, wzajemne przesiedlenie ludności miało przebiegać w krótkim okresie – od 15 października 1944 do 1 lutego 1945 roku. Jednak końcowa data „ewakuacji” przenoszona była kilkakrotnie i faktycznie trwała do 1 września 1946 roku, chociaż przemieszczanie niektórych osób trwało jeszcze w latach kolejnych.

Stosunek ludności polskiej do samej Umowy był niejednoznaczny. Większość Polaków z Zachodniej Ukrainy uważała te tereny za swoją ojczyznę i dlatego nie śpieszyli się z opuszczaniem tej ziemi. Żywiono nadzieję na odnowienie granic Polski sprzed II wojny światowej. Jednak złożone realia życia w warunkach totalitarnego reżymu ZSRR zmuszały Polaków do zastanowienia się nad wyjazdem. Oprócz tego, podjęcie negatywnej decyzji przyśpieszały represyjne działania ze strony władz. Organy aktywnie badały nastroje Polaków odnośnie akcji przesiedleńczej i notowały oraz dokumentowały wypowiedzi jej dotyczące. Zanotowano wypowiedź jednego z pracowników drukarni „Radziecki Wołyń” w Łucku niejakiego Listockiego: „Polski komitet nieprawidłowo podszedł do tej kwestii. Niebawem zima i będzie ciężko jechać, ale jeżeli nie pojedziesz teraz, to potem już nie puszczą i ci z Polaków, którzy zostaną będą zesłani na Syberię…”.

Niezadowoleni z przesiedlenia byli również Polacy we Lwowie, którzy również krytykowali nieudolnie wybrany czas – na terenach Polski toczyły się jeszcze walki i nie wszystkie ziemie zwolnione były od hitlerowców. Nadchodziła zima, do której wszyscy przygotowywali się gromadząc zapasy produktów i opału. Wszystko to przyjdzie się zostawić. A niektórzy wypowiadali się, że sowieci są złymi sojusznikami, bo zamiast pomóc i stworzyć dogodne warunki dla Polaków, wysyłają ich pod kule.

Służby Bezpieczeństwa USRR odnotowały również stosunek ludności ukraińskiej do Umowy. Prawdopodobnie wybrano takie fragmenty, które chwaliły te poczynania. Gospodyni domowa L. Maksymenko wypowiadała się: „Jestem Ukrainką z Zachodniej Ukrainy i wiem, że przedtem zawsze pomiędzy Polakami i Ukraińcami były wrogie stosunki. Polacy w swoich kołach patrzyli na Ukraińców jak na niższą klasę i wyśmiewali ich. Ta Umowa jest słuszna i sprawiedliwa”.

Jedną z głównych przyczyn, które zmuszały Polaków do wyjazdu był ukraińsko-polski konflikt pod koniec II wojny światowej. Z tego powodu zanotowano wypowiedź urzędniczki z Łucka, niejakiej Kirż: „Nam, Polakom, trzeba wyjeżdżać za Bug, bo tam lepiej się żyje, niż w ZSRR. A oprócz tego, tam jest bezpieczniej, tu banderowcy nas wszystkich wyrżną”. Podobnego zdania była też ludność wiejska z obw. rówieńskiego, która zgadzała się na wyjazd z powodu wielkiej liczby ofiar polskiej strony podczas ukraińsko-polskiego konfliktu. Niestety w ukraińskiej historiografii niedostatecznie przestudiowano kwestię ukraińsko-polskiego konfliktu na terenach woj. stanisławowskiego. Właśnie te wydarzenia spowodowały wzrost liczebny ludności miasta, bowiem w dużym mieście Polacy czuli się bezpieczniej niż w mniejszych miejscowościach.

Ze znanych nam faktów konflikt ukraińsko-polski w woj. stanisławowskim wybuchł w lipcu 1943 roku i jego pierwszą ofiarą był trzydziestoletni Józef Guzik, który zginął 18 lipca. Z rozkazu władz niemieckich został pochowany 21 lipca na cmentarzu przy ul Sapieżyńskiej. W ciągu następnych miesięcy na tym cmentarzu chowano kolejne ofiary tego konfliktu. 25 lipca pochowano zamordowanych w Kosmaczu czterdziestotrzyletnie Rozalię Kuźmińską i Alojzę Żmibrodzką, czteroletnią Wiesławę Kuźmińską i dziewięcioletnią Krystynę Żmibrodzką. W kolejnych miesiącach grzebano tu kolejne ofiary z Tyśmienicy, Kotykowiec, Chlebiczyna. Na wiosnę konflikt rozgorzał na nowo w marcu 1944 roku i nawet wejście wojsk sowieckich nie powstrzymało mordów.

Petro Hawryłyszyn
Roman Czorneńkyj
Tekst ukazał się w nr 16 (356), 1 – 14 września 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X