Czortków. Zagadkowa Aniela i zardzewiałe koła zębate fot. Dmytro Poluchowycz

Czortków. Zagadkowa Aniela i zardzewiałe koła zębate

O Czortkowie napisano wiele, jest to bowiem jedna z najciekawszych miejscowości na Podolu lub jak kto woli – w całej Galicji. Oba twierdzenia są prawidłowe: historycznie jest to Podole, politycznie – Galicja. Jeżeli chodzi o zabytki w tym regionie, to więcej na jednostkę powierzchni można zobaczyć jedynie w Kamieńcu Podolskim. Jest to jednak zaszczytne drugie miejsce.

W Czortkowie mamy pełen kompleks turystyczny – ruiny zamku, komplet dawnych świątyń i synagog, interesująca zabudowa z okresu „babci Austrii” i międzywojennej Polski, dwa ratusze, hale handlowe itd. Niewątpliwie, ozdobą Czortkowa i jego symbolem jest kościół i klasztor dominikanów pw. Najświętszej Maryi Panny Różańcowej i św. Stanisława biskupa i męczennika. Jest to pełna nazwa świątyni, używana skrótowa – kościół dominikański lub św. Stanisława.

Na pierwszy rzut oka kościół wygląda na średniowieczny. Ale w rzeczywistości jest on stosunkowo „młody” – ukończony został przed wybuchem I wojny światowej. Stanął w miejscu poprzedniej świątyni, z wykorzystaniem fundamentów i murów kościoła z 1610 roku.

W tym artykule nie będzie jednak mowy o tym kościele. Wspomniane wcześniej zabytki miasteczka znane są turystom i pisanie o nich po raz kolejny nie ma sensu. Wobec tego nasza dzisiejsza opowieść będzie o niewielkim, ale interesującym „rodzynku” miasteczka, praktycznie mało znanym.

Obok miejsca, gdzie ul. Młynarska przechodzi w ul. Honczara, na rzece Seret stoi stara tama, wykorzystywana dziś jako zwykły most. O pierwotnym znaczeniu tego urządzenia przypominają olbrzymie zardzewiałe żeliwne koła zębate mechanizmów, służących dawniej do podnoszenia i opuszczania zasuw (które dawno już zniknęły), spiętrzających wodę. Te mechanizmy do dziś robią wrażenie i wywołują zachwyt u przypadkowego turysty. Miłośnicy dawnych urządzeń inżynieryjnych na ich widok wpadają wprost w ekstazę.

Tama spiętrzała wodę poruszającą miejscowe młyny i pojawiła się tu prawdopodobnie wraz z powstaniem miasta. Od licznych młynów – a zachowały się jedynie ruiny młyna parowego – pochodzi nazwa ulicy Młynarskiej. Pod koniec XIX wieku została sporządzona betonowa tama, ale widocznie budowniczy coś przeoczyli i na początku lat 30. XX wieku była już nieużywana. W przewodniku „Po Czortkowie i okolicach” z roku 1931 pisano:

„…Wcześniej ta tama z mechanizmami zbudowana była z betonu, ale ostatnio wieloletnie podmywanie betonowych ścian doprowadziło do osiadania betonu i licznych wyrw. Dziś na tamę i jej utrzymanie idą wielkie pieniądze i wysiłki, bo corocznie na wiosnę zgromadzone bryły lodowe niszczą tamę…”

Gdy ojcom miasta sprzykrzyły się coroczne wydatki, postanowili wznieść nową tamę. Prawdopodobnie tama, oprócz napędzania okolicznych młynów, regulowała też poziom rzeki na odcinku jej biegu przez miasto. Istniały plany budowy nadbrzeża, po którym mieszkańcy miasta i jego goście mogliby spacerować wzdłuż rzeki. Ta promenada miała stać się główną atrakcją miasteczka, które planowano przekształcić w jeden z głównych kurortów II Rzeczypospolitej, wzorowany na Zaleszczykach. Niestety, przeszkodziła temu wojna…

Oprócz wspomnianych już mechanizmów, na autorze wywarł wrażenie polski napis na podstawie tamy:

„ŚLUZA „ANIELA”. WYBUDOWANA W 1938 ROKU. WYKONAWCY: JAN BAŁANIUK i SYN. STANISŁAWÓW, ul. DASZYŃSKIEGO 9. KIEROWNIK TECHN. inż. K. P…OCKI (nieczytelne), LWÓW ul. POTOCKIEGO 67”.

fot. Dmytro Poluchowycz

W tym, że budowniczy tego obiektu inżynieryjnego uwiecznili swoje nazwiska, nie ma nic dziwnego. Mile jednak brzmi romantyczna nazwa „Aniela”. I to robi wrażenie. Ciekawe, kim była ta pani, której imieniem nazwano tamę? Nie wiadomo, czy była to nazwa oficjalna – prawdopodobnie, któryś z kierowników budowy chciał upamiętnić drogą jego sercu osobę, może narzeczoną lub żonę, a może nieodwzajemnioną miłość…

Dziś się tego nie dowiemy. Tymczasem osoba romantycznej Anieli nadal pozostaje jedną z nieodgadnionych zagadek Czortkowa.

Dmytro Poluchowycz

Tekst ukazał się w nr 6 (370), 30 marca – 15 kwietnia 2021

Dmyto Poluchowycz. Za młodu chciał być biologiem i nawet rozpoczął studia na wydziale biologii. Okres studiów przypadał na okres rozpadu ZSRS. Został aktywistą Ukraińskiego Związku Studentów. Brał udział w Rewolucji na Granicie w styczniu 1991 roku. Był jednym z organizatorów grupy studentów, która broniła litewskiego Sejmu. W tym okresie rozpoczął pracę jako dziennikarz. Pierwsze publikacje drukował w antysowieckim drugim obiegu z okresu 1989-90. Pracował w telewizji, w prasie ukraińskiej i zagranicznej. Zainteresowania: historia, krajoznawstwo, podróże.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X