Czernelica i jej właściciele na przełomie XVII i XVIII wieku

Czernelica i jej właściciele na przełomie XVII i XVIII wieku

W myśl konstytucji dotyczącej małżeńskiego prawa majątkowego przyjętej na sejmie radomskim 1505 r. krewni zmarłej przed mężem żony mogli domagać się od niego przed sądem wypłaty posagu, nie mogli jednak żądać intromisji do majątku wniesionego przez nią w wianie.

Brak informacji o tego rodzaju zabiegach świadczy o tym, że Czartoryski i Stanisławska uczynili sobie wzajemnie zapis dożywocia, dzięki czemu wojewoda sandomierski do końca życia miał prawo do dóbr wniesionych przez żonę w posagu.

Ciało Czartoryskiego nie zdążyło jeszcze ostygnąć, kiedy krewni Eufrozyny upomnieli się o należne im dziedzictwo. Jako pierwszy prawdopodobnie uczynił to syn Anny z Czuryłów, wojewoda podolski Jan Franciszek Dzieduszycki, który już w 1692 r. podpisywał się w lwowskich aktach grodzkich jako właściciel Kosowa, Zabłotowa i Czernelicy. Nie był on jednak jedynym sukcesorem majątku po Czuryłach. Skomplikowane prawo dziedziczenia obowiązujące w Rzeczpospolitej pozwalało bowiem rościć sobie do niego prawo również innym osobom spowinowaconym z tym rodem. Prawdopodobnie pretensje do dóbr zgłaszał również syn dotychczasowego właściciela, Kazimierz Czartoryski. Przypuszczalnie przez kolejne dwa lata po śmierci Michała Jerzego Czartoryskiego majątkiem zawiadywał Dzieduszycki, jednakże musiał on borykać się z lawiną roszczeń ze strony innych osób uprawnionych do spornego spadku. Udało mu się jednak zdobyć uprzywilejowaną pozycję przed przewidywanym w takiej sytuacji podziałem majątku nabywając prawo do czwartej części dóbr od podstoliny różańskiej Franciszki ze Żmigroda Przeradowskiej. Największe pretensje do schedy po Stanisławskiej zgłaszał kasztelan kamieński Józef Stanisław Potocki.

Według przepisów postępowania prawnego obowiązujących w tego rodzaju przypadkach (tzw. korektury pruskiej z 1598 r.), Czernelica należała się sukcesorom dalszej linii, w tym przypadku macierzystej, wywodzącej się od Marcina Czuryły, którzy mieli pierwszeństwo przed spadkobiercami linii ojczystej biorącej początek od Michała Stanisławskiego. Potocki bynajmniej nie starał się udowodnić praw do sukcesji macierzystej, usiłował jednak wykorzystać fakt pierwszego małżeństwa Eufrozyny ze starostą śniatyńskim Piotrem Potockim stojąc na stanowisku, że wchodzące w skład majątku Eufrozyny dobra Zabłotów nie zostały odziedziczone po Czuryłach, lecz nabyte przez jej ojca, w związku z czym Potoccy mają do nich prawo. Ponadto włość Kurytowice miała przejść na własność Stanisławskich jako darowizna uczyniona przez Mariannę z Czuryłów.

Sprawa własności Czernelicy została rozstrzygnięta w 1694 r. Dzieduszycki i Potocki zgodzili się na przeprowadzenie podziału spornych dóbr, a następnie na rozdysponowanie konkretnych części między zainteresowanych, którego dokonali cześnik lwowski Władysław Mikołaj Kossakowski i chorąży trembowelski Stanisław Dzieduszycki. W toku transakcji obie strony zgodziły się na podział, w myśl którego wojewoda podolski otrzymał miasteczko Kosów z arendą, bramą solną, przedmieściem Moskalówką oraz wsią Stary Kosów. Kasztelanowi kamieńskiemu przypadła natomiast Czernelica wraz z zamkiem oraz Korniów z Korniówką i Olejową. W dalszej kolejności dokonano podziału mniej istotnych części spadku pomiędzy Dzierżków, Kossakowskiego oraz obydwu Dzieduszyckich. Kazimierz Czartoryski, spadkobierca długoletniego właściciela Czernelicy formalnie zrzekł się swoich praw do tychże dóbr w 1696 r.

Tym sposobem włość czernelicka uległa podziałowi. Zmienili się panowie na zamku, przypuszczalnie wraz z nowymi właścicielami przekształceniu ulec mogła polityka wobec chłopów zamieszkujących dobra. Niezależnie od osoby właściciela niezmienne pozostało permanentne zagrożenie ze strony Turków i Tatarów. Powzięte przez Rzeczpospolitą próby przejęcia inicjatywy w walkach polegające na opanowaniu Mołdawii spaliły na panewce, przez co w stosunkach polsko-tureckich utrzymywało się status quo określone rozejmem żurawińskim z 1676 r. Jan III Sobieski nadal jednak starał się przechylić szalę zwycięstwa na stronę państwa polsko-litewskiego. Usiłowano to osiągnąć poprzez opanowanie utraconego w 1672 r. Kamieńca Podolskiego zwanego „kluczem do Podola”. Próby jego zdobycia poprzez atak z użyciem artylerii zakończyły się niepowodzeniem, wobec czego powzięto decyzję o blokadzie twierdzy. W celu odcinania dostaw żywności i amunicji do Kamieńca, określanych mianem zahary, wzniesiono nawet fortecę zwaną Okopami św. Trójcy, którą obsadzono silną załogą. Działania turecko-tatarskie skupiały się z kolei na próbach dostarczenia posiłków do twierdzy blokowanej przez siły polsko-litewskie. Ponadto Tatarzy podobnie jak w poprzednich latach wyprawiali czambuły na Wołyń i Ruś Czerwoną.

Taktyka Rzeczypospolitej okazała się skuteczna, czego potwierdzeniem był fakt, iż pod koniec 1694 r. utrzymanie fortecy w rękach Turków zależało w dużej mierze od uzupełniania jej zapasów. Próbę tego podjęto w styczniu 1695 r. Hetman wielki koronny Jan Stanisław Jabłonowski nie dowierzając pogłoskom na temat zamiarów nieprzyjaciela, które wydawały się być mało realne ze względu na trudne warunki terenowe, nie podjął żadnych działań w celu rozbicia zahary. Wyprawa Tatarów w celu zaopatrzenia twierdzy rozpoczęła się 18 stycznia 1695 r., a pod koniec miesiąca stanęli oni wraz z posiłkami pod Kamieńcem. Co więcej nie poprzestali oni wyłącznie na zaopatrzeniu twierdzy, zaś wykorzystując brak działań ze strony Rzeczypospolitej powzięli decyzję o marszu pod Lwów. Nie ma informacji na temat stacjonowania wojska w Czernelicy w tym czasie, najbliższe oddziały prawdopodobnie znajdowały się dopiero w odległym o kilka kilometrów zamku w Rakowcu.

Dnia 11 lutego Tatarzy stanęli pod murami miasta Lwowa, po zaciętej walce udało się jednak odeprzeć ich atak. Po tym niepowodzeniu nieprzyjaciel zaniechał kolejnych szturmów i następnego dnia odstąpił od oblężenia. Nie znaczy to jednak, że ordyńcy zaniechali zamiarów zdobycia jasyru i łupów. W drodze powrotnej pustoszyli bez opamiętania majątki, które znajdowały się na trasie ich pochodu, znacząc swój szlak zniszczeniem oraz łunami pożarów. Ogromne szkody poczynili między innymi w Horodence oraz Czernelicy. Pełnomocnik Kazimierza Czartoryskiego Wawrzyniec Juszyński w liście do księcia z 20 kwietnia 1695 r. powołując się na relację jednego z czerneliczan twierdził, że dobra te zostały zrujnowane do tego stopnia, że „kołka nie masz gdzie wioski były”. Ponadto miasteczko niemal się wyludniło, co z jednej strony było wynikiem nieprzyjacielskiego najazdu, z drugiej zaś paniki jaka ogarnęła chłopstwo, w krótkim czasie po przejściu Tatarów. Według Juszyńskiego tamtejsi włościanie za sprawą „trwóg między pospólstwem zmyślonych” zaczęli masowo uciekać z Czernelicy oraz okolicznych miejscowości do sąsiednich zamków. Skala tego procederu była na tyle duża, że informator sługi Czartoryskiego twierdził, iż ciężko było znaleźć jednego chłopa na wieś, który zdecydowałby się pozostać na trasie niedawnego marszu Tatarów.

Po śmierci Jana III Sobieskiego w 1696 r. misja zakończenia wojny z Turcją przypadła jego następcy, pochodzącemu z saskiej dynastii Wettinów Augustowi II Mocnemu. Nowy władca z ogromną werwą przystąpił do realizacji tego celu, zaś owocem jego starań była kampania z 1698 r., w wyniku której z pomocą wojsk saskich planowano zrealizować dawne zamierzenia Sobieskiego zakładające opanowanie Mołdawii i Wołoszczyzny. Wieści na temat polsko-saskich przygotowaniach wojennych szybko dotarły do Konstantynopola. Wprawiły one sułtana Mustafę II w nie lada zaniepokojenie, dały mu jednak możliwość przygotowania działań obronnych.

Turcy skupili się na wzmocnieniu Kamieńca, którego odzyskanie było od dawna jednym z głównych celów polsko-litewskiego państwa. Ponadto postanowiono o dwustronnym uderzeniu na Rzeczpospolitą, podczas którego orda budziacka miała zaatakować Pokucie odwracając uwagę sił polsko-litewsko-saskich od Wołynia, gdzie miał spaść najazd ordy krymskiej. Jak twierdzi historyk wojskowości Janusz Wojtasik, zamierzano wyjść w ten sposób na tyły armii Augusta II i utrudnić jej koncentrację, co opóźniłoby planowany atak na Mołdawię.

Tatarzy zrealizowali swój zamysł na przełomie sierpnia i września 1698 r. Część ordy budziackiej zaatakowała Pokucie uprowadzając jasyr z ziemi halickiej i rabując tamtejsze majątki. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami druga część ich sił zaatakowała Wołyń znacząc swą obecność krwią i zniszczeniem. Atak ten zaskoczył dowództwo Rzeczpospolitej, całkowicie nie przygotowane na taki rozwój wypadków. W ramach przeciwdziałania zagrożeniu hetman polny koronny Feliks Kazimierz Potocki postanowił wydać Tatarom bitwę. Ze względu na obecność twierdzy oraz dogodne ukształtowanie terenu jej miejsce wyznaczył pod Podhajcami.

Do potyczki doszło w dniach 8 – 9 września 1698 r. Mimo przewagi ordyńców wojsku Rzeczpospolitej udało się wyjść obronną ręką z bitwy, która pozostała nierozstrzygnięta. Tatarzy, którzy drugiego dnia złupili niebroniony polski obóz nie zamierzali kontynuować walki i podjęli decyzję o odwrocie, podczas którego bezlitośnie złupili okolice Kołomyi, Stanisławowa i Tyśmienicy. Konsekwencją bitwy podhajeckiej była decyzja rady senatu o przerwaniu kampanii wojennej przeciwko Turcji.

Była to ostatnia bitwa wojny rozpoczętej w 1672 r., która zakończyła się pokojem zawartym 26 stycznia 1699 r. w Karłowicach. Na jego mocy Turcja zobowiązała się między innymi do zwrotu twierdzy w Kamieńcu oraz zrzekła się pretensji do zajętego wcześniej Podola.

Zanim zabrzmiały ostatnie akordy wojny z Portą Otomańską Czernelicę prawdopodobnie pod koniec 1697 r. (lub na początku 1698 r.) objął w posiadanie nowy właściciel, którym został syn hetmana polnego koronnego, starosta krasnostawski Michał Potocki. Nie ma dokładnych informacji na temat przyczyn przejęcia przez niego majątku. Przypuszczalnie doszło do tego w wyniku umowy między nim, a dotychczasowym właścicielem Józefem Stanisławem Potockim. Potwierdza to wzmianka w pamiętniku hetmana wielkiego koronnego Stanisława Jabłonowskiego, który podczas pobytu we Lwowie pod datą 13 grudnia 1697 r. zanotował, iż „p[an] s[tarosta] krasnostawski przyjechał, Czerlenicę kupujący dziedzictwem od p[ana] kamińskiego”. Z zapisu tego wynika, że prawdopodobnie Michał Potocki miał większe prawo do tegoż majątku. Nie wykluczonym jest więc, że aby nie prowokować konfliktów w łonie rodu postanowiono rozstrzygnąć sprawę zgadzając się na wykup spornych dóbr przez starostę krasnostawskiego.

Nowy właściciel Czernelicy był nieprzeciętną personą, znaną z zapału do wojaczki oraz wybuchowego charakteru. Impulsywna osobowość ujawniała się u niego przede wszystkim po alkoholu, od którego Potocki bynajmniej nie stronił. Przykładowo po jednej z pijatyk na dworze królewskim starosta krasnostawski pojawił się na pokojach królowej i w przypływie chuci obnażył przyrodzenie, którym uderzył kilkukrotnie o blat stołu, a następnie prezentował je zgromadzonym tam białogłowym. Z kolei podczas kampanii 1698 r. w obozie pod Telaczami wobec lekceważącej postawy Augusta II w stosunku do praw i obyczajów Rzeczypospolitej oraz rabunków dokonywanych przez armię saską postanowił wyładować swą frustrację na królewskim faworycie, wojewodzie malborskim Janie Jerzym Przebendowskim. Potocki, który wcześniej nieco sobie podpił podburzył członków chorągwi husarskiej będącej pod jego rozkazami, a następnie ruszył w kierunku namiotów królewskich, w których przebywał Przebendowski. Pod pretekstem przyjęcia delegacji od króla, którego tego dnia nie było w obozie, wywołano wojewodę malborskiego na zewnątrz. Na jego widok Potocki chwycił za obuch i machnął nim w kierunku królewskiego ulubieńca, tak że ten ledwo uniknął ciosu. Po zajściu starosta krasnostawski jeździł po obozie nawołując do walki z wojskiem saskim. Za swoje zachowanie został skarcony przez ojca, a w dalszej kolejności posypały się nań pozwy wzywające go na sąd wojskowy. Sprawę udało się wyciszyć, Potocki do śmierci jednak pozostał zaciętym wrogiem obozu saskiego.

Tak pokrótce przejawiał się impulsywny charakter nowego właściciela Czernelicy, który władał majątkiem do 1749 r. Kwestia jego usposobienia nie jest jednak tak istotna dla naddniestrzańskiego miasteczka jak sprawa jego aktywności polityczno-wojskowej oraz poglądów na politykę międzynarodową Rzeczypospolitej. Potocki bowiem równie jak Sasów nienawidził Rosjan, przeciwko którym podejmował działania. Problem ten pozostanie jednak szerzej poruszony dopiero w kolejnym artykule.

Artur Goszczyński
Tekst ukazał się w nr 7 (203) za 15-28 kwietnia 2014

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X