Budapeszteńska seria. Część 2 Główna brama wejściowa do szpitala wojskowego. Pocztówka z kolekcji Olega Hreczanyka

Budapeszteńska seria. Część 2

Kontynuuję prezentację serii stanisławowskich pocztówek, wydanych przez Leopolda Weisa w Budapeszcie. W poprzednim odcinku przedstawiłem pocztówki z widokami ulic, a teraz przedstawię poszczególne obiekty, które, jak i wówczas, są dziś ozdobą naszego miasta.

Od szpitala do koszar

Ta pocztówka występuje w prawie wszystkich krajoznawczych wydaniach. Mowa tu o pałacu Potockich, chociaż podpis na pocztówce brzmi zupełnie inaczej – „Szpital wojskowy”. Na początku XIX wieku, po bankructwie ostatniego potomka Potockich, rezydencja magnacka została znacjonalizowana i umieszczono tu lecznicę garnizonową.

Mamy tu do czynienia z interesującym paradoksem. Kompleks zabudowań pałacowych należał do najstarszych obiektów miasta, a brama główna stanowiła perełkę architektury militarnej. Wydawcy pocztówek uparcie jednak ignorowali tę ozdobę Stanisławowa. Leopold Weis był pierwszym i jedynym (!) wydawcą, który włączył pałac do swojej kolekcji. Dzięki niemu wiemy jak wyglądało główne wejście do szpitala w czasach imperium Austro-Węgier. Pocztówka ta została wykorzystana podczas restauracji bramy pałacowej w 2012 roku.

Wędrując ulicą szpitalną, wychodzimy na ul. Hruszewskiego, która wcześniej nazywała się Trzeciego Maja – na cześć pierwszej polskiej konstytucji. Największą budowlą na niej były tzw. „normalne koszary infanterii” – czyli piechoty.

Koszary Infanterii. Pocztówka z kolekcji Wołodymyra Szulepina

W Stanisławowie stacjonował 58 pułk piechoty im. Arcyksięcia Ludwika Salvatora, kompletowany z mieszkańców miasta i okolic. W 1889 r. zbudowano dla niego olbrzymie dwupiętrowe koszary, ciągnące się do sąsiedniej ul. Kamińskiego (ob. Franki). Nazywano je „normalnymi” ponieważ odpowiadały surowemu wojskowemu stylowi budownictwa.

W ciągu dnia żołnierze zajmowali się musztrą wojskową i na ulice wychodzili dopiero wieczorem lub w święta. Dlatego przed koszarami widzimy jedynie gimnazjalistów. Wydaje się, że mieli oni wyczucie na pojawienie się fotografa.

Dziś koszary infanterii możemy oglądać niestety jedynie na pocztówkach. W 2001 roku zostały uznane za awaryjne i rozebrane. Teren zabudowano blokami mieszkalnymi.

Ten gmach dzierżawiła poczta. Pocztówka z kolekcji Olega Hreczanyka

Poważne instytucje

Poczta stanisławowska przez dłuższy czas tuliła się w kilku ciasnych i mało przystosowanych do swego zadania pomieszczeniach zwykłego budynku mieszkalnego przy obecnej ul. Baczyńskiego. Wreszcie wydział poczt uzgodnił przeprowadzkę ze Stanisławem Chowańcem, który w 1900 roku wybudował piękną kamienicę i wynajął ją poczcie.

Poczta komfortowo zmieściła się na trzech piętrach, wraz ze stacją telefoniczną, telegrafem oraz kilkoma mieszkaniami dla dyrekcji. Narożną ścianę budynku dekorowała oryginalna cebulasta kopuła, pod którą dwie postacie trzymają w rękach kulę ziemską. Czyli – „dostarczymy waszą korespondencje do dowolnego miejsca na globie”.

Pocztówka zawiera jedną zagadkę. Wiadomo, że pierwsza prywatna stacja elektryczna pojawiła się w mieście w 1912 r. Pocztówka ukazała się wcześniej, ale widoczny jest na niej słup elektryczny z licznymi białymi izolatorami. Jest to logiczne – łączność powinna mieć jakieś zasilanie. Może poczta miała jakiś generator, o którym krajoznawcy nie wiedzą?

Po lewej – ładne kute ogrodzenie, a za nim plac księżniczki Gizeli, bardziej przypominający ogród. W 1938 r. na tym placu wybudowano nowy gmach poczty, która po prawie trzydziestu latach opuściła kamienicę Chowańca.

Kolejnym obiektem, często spotykanym na pocztówkach, jest Sąd powiatowy. Mieścił się przy obecnej ul. Sacharowa, która dziś uważana jest za centrum miasta. Przed stu laty była to daleka okolica. Za gmachem sądu znajdowało się więzienie karno-śledcze, budowane wraz z sądem.

Sąd powiatowy. Pocztówka z kolekcji Olega Hreczanyka

Ta pocztówka pomoże nam określić w przybliżeniu datę wykonania zdjęcia. W poprzednim artykule przedstawiłem pocztówkę z kamienicą przy ul. Hruszewskiego, którą ukończono w 1910 r. Sąd powiatowy został oficjalnie otwarty w październiku 1911 r., ale na zdjęciu widać, że gmach nie jest ukończony – w oknach nie ma ram, ściany nie są otynkowane, a przed gmachem leżą materiały budowlane. Prawdopodobnie fotograf zrobił zdjęcie też w 1910 r. Na drzewach są liście, więc było to lato, ale też jest tam pełno gimnazjalistów, którzy w lipcu i sierpniu wyjeżdżali na wakacje. Wobec tego zdjęcie mogło być wykonane w maju-czerwcu lub już we wrześniu.

Najpiękniejszy plac miasta

Prawdziwą ozdobą Stanisławowa z końca XIX wieku stał się plac Mickiewicza i to nie tylko dzięki wzniesionemu tu gmachowi Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Zewnętrznie gmach przypomina średniowieczny zamek, a wewnątrz była  tu zwykła… sala gimnastyczna, gdzie polska młodzież hartowała ciało i ducha do przyszłych walk o wolną Ojczyznę. Równolegle z młodzieżą hartowali ducha starsi towarzysze, robiąc odczyty o historii Polski, o bohaterach narodowych – innymi słowy: prowadzili wychowanie patriotyczne.

Gmach polskiego „Sokoła”. Pocztówka z kolekcji Wołodymyra Szulepina

Po latach budynek, w którym dziś mieści się Obwodowa biblioteka dla młodzieży, zmienił się niewiele. Zniknęła jedynie postać sokoła z frontonu i zamalowano freski na fasadzie. Warto byłoby je odczyścić, bo pod farbą zachowało się wiele interesującego – w tym historyczne herby ziem polskich, łącznie z Galicją oraz epizod walk powstańczych w 1863 r.

No i co to byłby za plac o tej nazwie, bez pomnika wieszcza? Pomimo iż poeta nigdy nie odwiedził Stanisławowa, polska społeczność miasta wystawiła mu w 1898 r. sympatyczny pomnik – z okazji setnej rocznicy urodzin.

Pomnik Adama Mickiewicza na placu swego imienia. Pocztówka z kolekcji Wołodymyra Szulepina

Ówczesny Mickiewicz nieco różnił się od obecnego. Przede wszystkim wykonany był z białego karraryjskiego marmuru, miał bardziej masywny postument i stał bardziej na lewo – bliżej synagogi. To jej cztery minarety widoczne są w tle.

W dolnym prawym rogu pocztówki widoczna jest brzemienna kobieta. To też stanowi o wyjątkowości tej edycji. Ani przedtem, ani potem, kobiety „przy nadziei” nie figurowały w stanisławowskich kolekcjach.

Iwan Bondarew

Tekst ukazał się w nr 20 (408), 31 października – 14 listopada 2022

X