Bucniów – zadziwiający kościół, wiadukt i zaczarowany miecz Kościół NMP w Bucniowie (fot. Dmytro Poluchowycz)

Bucniów – zadziwiający kościół, wiadukt i zaczarowany miecz

Wędrując po terenach Galicji, co raz natrafiamy na smętne pustki opuszczonych kościołów katolickich. Miejscowa ludność odnosi się do nich z szacunkiem – nie ma na nich śladów specjalnych zniszczeń, nie wyrzucają tam śmieci, jak ma to miejsce ze „świeckimi” obiektami, a i chwasty wokół są koszone regularnie… Każda jednak opuszczona budowla z czasem umiera: na murach rozwija się grzyb, krokwie murszeją i zapadają się dachy, rujnując sklepienia.

Opuszczone po wysiedleniu polskiej ludności kościoły sowieci tradycyjnie wykorzystywali jako magazyny – zboża, jarzyn, nawozów sztucznych, maszyn itp. Zdarzało się, że organizowali w nich sklepy, kluby czy sale sportowe. Zapewniało to przynajmniej jako taką opiekę tym budowlom. Gdy kołchozy ostatecznie odeszły do historii, stare kościoły stały się nikomu niepotrzebne. Rzadko zwracano je wiernym – dobrze, gdy w miejscowości pozostało kilku katolików rzymskich, a i ci w podeszłym wieku. Grekokatolikom w większości przypadków nie były potrzebne – mieli własne świątynie. Przekształcić taki obiekt na muzeum, salę wystawową czy koncertową w warunkach upadającej wsi, szczególnie takiej, która leży poza trasami turystycznymi – było nierealne. Można też było znaleźć sponsorów czy „zdobyć” wsparcie państwowe na remont… A co dalej? Opuszczone wiejskie kościółki są chyba problemem, który nie ma rozwiązania.

Nadzwyczaj piękny i o oryginalnej neogotyckiej architekturze kościół w miejscowości Bucniów koło Tarnopola miał więcej szczęścia. Po tradycyjnym okresie „magazynowym” nie tylko nie stał opuszczony, ale nadal pełni swe funkcje, niech nawet pod zmienioną konfesją.

Najbardziej znanym i najbardziej okazałym zabytkiem Bucniowa jest grekokatolicka cerkiew Niepokalanego Poczęcia NMP. Została wzniesiona w 1744 roku na koszt starosty bucniowskiego Andrzeja Szumlańskiego, jako świątynia miejscowego klasztoru bazylianów. Gdy w 1751 roku zakonników przeniesiono do Krechowa, cerkiew została przekazana parafii. Przez prawie ćwierć stulecia wsławiła się wieloma cudami jej główna relikwia – kopia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej.

Po likwidacji w Związku Sowieckim Kościoła greckokatolickiego świątynię przekazano prawosławiu moskiewskiemu. Po upadku reżymu komunistycznego wierni przywrócili świątynię jej pierwotnemu przeznaczeniu. Jednak część mieszkańców zapragnęła pozostać przy wierze prawosławnej. Władze przekazały im opuszczony kościół katolicki, który został rekonsekrowany pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła (początkowo podlegał prawosławiu kijowskiemu, a obecnie – Cerkwi Prawosławnej Ukrainy). Nie przebudowywano dawnego kościoła, jedynie zmieniono na sygnaturce krzyż katolicki na prawosławny.

Kościół NMP w Bucniowie (fot. Dmytro Poluchowycz)

Kościół został wybudowany w latach 1887–1888 według projektu znanego lwowskiego architekta Juliana Zachariewicza na koszt dziedzica bucniowskiego Teodora Serwatowskiego. Świątynia była zaplanowana jako Dom Boży i jako rodzinny grobowiec Serwatowskich. Zdążono pochować tu jedynie małżonkę fundatora – Henrykę z Kruszewskich Serwatowską herbu Abdank. Świadczy o tym epitafium: „Tu spoczywa Henryka z Kruszewskich Serwatowska, zmarła w 36 roku życia, dnia 20 grudnia 1880 roku. Świeć Panie nad jej duszą”.

Grobowiec Henryki Serwatowskiej (fot. Dmytro Poluchowycz)
Płaskorzeźba Matki Boskiej na grobowcu Henryki Serwatowskiej (fot. Dmytro Poluchowycz)

Świątynia była pw. św. Adalberta i Narodzenia NMP. Według innych danych, patronem kościoła był św. Wojciech. Ale ze względu na olbrzymią płaskorzeźbę NMP na ścianie nad grobowcem, ta pierwsza wersja jest bardziej prawdopodobna. Kościół został konsekrowany przez arcybiskupa lwowskiego Jana Puzynę, późniejszego kardynała. W sierpniu 1914 roku w czasie natarcia carskich wojsk na Tarnopol rosyjska artyleria rozbiła wysoką wieżę i uszkodziła kościół. Ślady po pociskach widoczne są do dziś na murach świątyni.

W latach 1922–1923 świątynia została wyremontowana, ale wieży nie odbudowano – ludność, która dopiero przeżyła okropności wojny, nie miała na to pieniędzy.

Kolejnym „rodzynkiem” Bucniowa jest wiadukt nad rzeka Seret. Nie jest tak spopularyzowany jak ten w Plebanówce, odległej o kilkadziesiąt kilometrów, ale, według mnie, jest o wiele ładniejszy i smuklejszy od swego rozreklamowanego brata. Wiadukt leży na linii kolejowej Tarnopol-Chodorów i był wzniesiony według projektu włoskiego architekta Zidoliniussiego w latach 1895–1897. Budowała go firma „G. Gregersen & Synowie”. Interesujące jest to, że kamienny mur wiaduktu jest bardzo podobny do murów kościoła. Nie musi to dziwić, bo w obu przypadkach pracowali tu ci sami kamieniarze, a kamień wydobywano w tych samych kamieniołomach.

Wiadukt w Bucniowie (fot. Dmytro Poluchowycz)

Starsi mieszkańcy powiadają, że do zwożenia kamieni z kamieniołomów do wsi – a wożono je końmi i wołami – wynajmowano wszystkich chętnych i nieźle za to płacono. Dlatego od razu zgłosił się każdy, kto posiadał jakąkolwiek szkapę. Powiadają też, że w jeden z filarów – czy to dla wzmocnienia, czy to jako ochronę od różnych przykrości– budowniczowie wmurowali stary miecz. Inna bajka opowiada, że przy budowie we wszystkich okolicznych wioskach skupowano jaja, które dodawano do zaprawy murarskiej.

Wiadukt w Bucniowie (fot. Dmytro Poluchowycz)

W lipcu 1917 roku wojska carskie, wycofując się z Galicji, wysadziły największe przęsło wiaduktu. Ale natychmiast przywrócono ruch na wiadukcie, budując tymczasową drewnianą konstrukcję. Murowane przęsło zostało odnowione dopiero w latach 1928–1930. Legenda głosi, że budujący most „za Polski” dawali 80 lat gwarancji (czyli do roku 2010). Jednak stoi on do dziś i nic nie wskazuje na to, by miał się zawalić.

W latach II wojny światowej ani Rosjanie w 1941, ani Niemcy w 1944 nie zniszczyli wiaduktu, chociaż bardzo tego chcieli. Może uchronił go ten legendarny miecz?

Autor i Kurier Galicyjski zachęcają do odwiedzenia tego malowniczego zakątka Ziemi Tarnopolskiej – naprawdę warto!

Dmytro Poluchowycz

Tekst ukazał się w nr 3-4 (367-368), 19 lutego – 15 marca 2021

Dmyto Poluchowycz. Za młodu chciał być biologiem i nawet rozpoczął studia na wydziale biologii. Okres studiów przypadał na okres rozpadu ZSRS. Został aktywistą Ukraińskiego Związku Studentów. Brał udział w Rewolucji na Granicie w styczniu 1991 roku. Był jednym z organizatorów grupy studentów, która broniła litewskiego Sejmu. W tym okresie rozpoczął pracę jako dziennikarz. Pierwsze publikacje drukował w antysowieckim drugim obiegu z okresu 1989-90. Pracował w telewizji, w prasie ukraińskiej i zagranicznej. Zainteresowania: historia, krajoznawstwo, podróże.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X