Antywojenna wystawa w kościele z Jazłowczyka w Lwowskim Skansenie fot. Igor Rewaga / Nowy Kurier Galicyjski

Antywojenna wystawa w kościele z Jazłowczyka w Lwowskim Skansenie

Wojna na Ukrainie pobudziła pozostałych w tym kraju artystów do podejmowania tematów wojennych w ich twórczości. Te utwory są eksponowane w różnych muzeach i galeriach, w tym też we Lwowskim Skansenie.

fot. Igor Rewaga / Nowy Kurier Galicyjski

Lwowski artysta plastyk Włodko Kaufman działa w gatunku performance. To jest już jest jego drugi antywojenny projekt w tym muzeum. W starej dzwonnicy z Karpat codziennie umieszcza różne dzwonki, przedmioty metalowe oraz łuski nabojów, a liczba uderzeń odpowiada liczbie dni rosyjskiej inwazji na Ukrainę. W ramach Tygodnia Rzeźby we Lwowie w drewnianym kościele z Jazłowczyka została otwarta jego instalacja pod tytułem „Rany”.

Włodko Kaufman, fot. Igor Rewaga / Nowy Kurier Galicyjski

– To jest jeden z elementów wielkiego projektu o nazwie „Biesiada”, który rozpocząłem w 2014 roku, od czasu pierwszej fazy wojny z Rosją – wyjaśnił dla Kuriera Włodko Kaufman. – Codziennie słyszałem w radiu o liczbie ofiar. W tamtym czasie liczba ta była nieporównywalna z obecną, kiedy podawano, że zginęły dwie osoby, a osiem lub dziesięć zostało rannych. Złapałem się na myśli, że ludzie się do tego przyzwyczajają, odbierają to jako statystykę. Zacząłem codziennie rysować na wszelkich dostępnych materiałach. Mógł to być bilet tramwajowy, rachunek za media lub paragon ze sklepu. Na czymkolwiek, co wpadło mi w ręce, przedstawiałem ten sam obraz – portret żołnierza. Od tamtej pory maluję je codziennie w różnych ilościach, kiedy tylko mam na to czas. Bardzo chciałbym, aby ten projekt został jak najszybciej ukończony, bo niestety zakończy się wraz z końcem wojny. Nie wiem, ile szalonych liczb je przerysowałem. Jest ich już kilkadziesiąt tysięcy i to nadal trwa. Ten projekt graficzny w tym miejscu łączy się z uszkodzonymi figurami świętych. Jakby próba połączenia dwóch biegunowych uczuć straty. Kiedy marnujemy dziedzictwo kulturowe i jak boleśnie możemy na to zareagować. To jest ból duchowy. A ból fizyczny, kiedy każdego dnia fizycznie tracimy życie, tracimy ludzi. To połączenie dwubiegunowego poczucia straty i bezbronności jest bardzo ważne dla realizacji instalacji, którą tu stworzyłem. Dodatkowo, jest ona wykonana w budowli sakralnej. To poczucie świętej energii tylko potęguje ból straty. Ale z drugiej strony fakt, że wszystko to odbywa się w przestrzeni sakralnej, daje poczucie nadziei i myślę, że może to być katartyczne.

fot. Igor Rewaga / Nowy Kurier Galicyjski

Włodko Kaufman stwierdził, że instalacja w kościele jest kontynuacją jego poprzedniego projektu w położonej niedaleko stąd dzwonnicy.

– To zasadniczo jest ten sam pomysł – powiedział artysta. – Utrwalenie, akumulacja. Każdy dzwon jest jakby zapisem dnia, godziny, roku albo ilości strat. Każdy dźwięk dowolnego obiektu, który może wytwarzać dźwięk, jest postrzegany jako dzwonienie. A liczba tych wyimaginowanych, sztucznych lub wirtualnych dzwonów świadczy o czasie trwania wojny. To także projekt o przyzwyczajeniu się do tego, że ludzie, bez względu na to, co się stanie, bez względu na to, jak tragiczna i długa będzie wojna, ludzie i tak się do tego przyzwyczajają, bo muszą żyć.

Instalacja Włodka Kaufmana „Rany” wywołała różne emocje wśród odwiedzających wystawę.

Zdaniem Pawła Hudimowa, kuratora Lwowskiego Tygodnia Rzeźby, kościół z Jazłowczyka wypełniły dusze zaginionych żołnierzy ukraińskich.

Olga Koziura, fot. Igor Rewaga / Nowy Kurier Galicyjski

– Taka przestrzeń sakralna pomaga otworzyć się bardziej na swoje własne uczucia – powiedziała Olga Koziura, plastyczka. – Ponieważ tutaj w Ukrainie już drogi rok, a naprawdę już prawie dziewiąty rok trwa wojna, każdy z nas przeżywa takie doświadczenie utraty, bólu, głębokiego współczucia. I bardzo ważne jest przyjść do kościoła, otworzyć się i pozwolić sobie poczuć naprawdę ten codzienny ból utraty. I takie artystyczne projekty pozwalają nam synchronizować to doświadczenie. Pobyć w nim wspólnie. Nawet milcząc, ale pobyć tutaj razem w tej pamięci o każdym, kogo utraciliśmy w tej wojnie.

Dziesięć lat temu w wyniku wspólnego projektu polsko-ukraińskiego ze wsi Jazłowczyk koło Brodów do skansenu we Lwowie przewieziono drewniany kościółek, gdzie po jego odnowieniu odbywają się różne wystawy artystyczne.

Roman Zilinko, fot. Igor Rewaga / Nowy Kurier Galicyjski

– Dla nas też jest bardzo ważne, że na terenie naszego skansenu jest kościół drewniany – powiedział Roman Zilinko, kierownik działu ekspozycji Lwowskiego Skansenu. – Teraz kościół jest nieczynny, nie odbywają się w nim nabożeństwa, ale kościół żyje. Kościół jest miejscem dla ekspozycji. Do 24 lutego 2022 roku tu znajdowała się kolekcja rzeźby sakralnej. W większości były to rzeźby z kościołów i cerkwi z okolic Lwowa, Tarnopola, Stanisławowa, czyli z Galicji. Jak wojna wybuchła, zostaliśmy zmuszeni te najcenniejsze rzeczy stąd schować i przez te półtora lata robimy czasowe ekspozycje sztuki sakralnej, które nawiązują w różny sposób i do tradycji chrześcijańskiej, i do kultury współczesnej, i też do tego co się teraz dzieje, czyli do wojny, niestety. Rok temu mieliśmy tu bardzo ciekawy projekt „Ołtarz wojska Niebiańskiego” Albiny Jałozy. Przed kilkoma tygodniami skończyliśmy wystawę wybitnego ukraińskiego scenografa Jewhena Łysyka. Teraz jest tu instalacja Włodka Kaufmana „Rany”, która nawiązuje akurat do tematu ofiar. Ofiar wojny i też ofiar kultury. Straconej, poniszczonej, zranionej. W taki sposób kościół żyje i staramy się, żeby tu zawsze ktoś był. Żeby byli ludzie, żeby trwało życie.

Konstanty Czawaga

Przez całe życie pracuje jako reporter, jest podróżnikiem i poszukiwaczem ciekawych osobowości do reportaży i wywiadów. Skupiony głównie na tematach związanych z relacjami polsko-ukraińskimi i życiem religijnym. Zamiłowany w Huculszczyźnie i Bukowinie, gdzie ładuje swoje akumulatory.

X