„Aleksandria” – konkurentka „Zofiówki”

„Aleksandria” – konkurentka „Zofiówki”

Istnieje obiegowa opinia, że najładniejszym parkiem na Ukrainie jest „Zofiówka” w Humaniu. Jednak można zmienić zdanie, gdy odwiedzi się „Aleksandrię” w Białej Cerkwi.

Dziś miasto Biała Cerkiew jest bardziej znane dzięki ogromnej fabryce, produkującej opony samochodowe, niż ze względu na zabytki architektury i natury. Kiedyś wszystko było inaczej. Miasto było rezydencją rodu Branickich, którzy zrobili z niego niemalże konkurenta Kijowa. Jednak, nawet przed Branickimi Biała Cerkiew nie była jakąś tam dziurą. Założył ją sam Jarosław Mądry i najpierw miasto nazywano Jurjew – od imienia Jurij (Jerzy), danego księciu na chrzcie. Dzisiaj Jurjew mógłby być taki, jak Winnica, gdyby nie Tatarzy i Mongoli, którzy zburzyli miasto, pozostawiając tylko fundamenty cerkwi z białego kamienia, wybudowanej przez słynnego kniazia. Stąd się bierze obecna nazwa miasta.

Merkury obok pawilonu (Fot. Dmytro Antoniuk)A potem byli Braniccy
Nowe życie do Białej Cerkwi tchnęła kolejna głowa koronowana – caryca Katarzyna II. Za wierną służbę carycy oraz aktywny udział w zdławieniu powstania hajdamaków to miasto, z kilkoma tysiącami chłopów na dokładkę, caryca Rosji podarowała „w wieczyste władanie” Franciszkowi Ksaweremu Branickiemu. Przy czym, temu się powiodło podwójnie, ponieważ ożenił się z Aleksandrą Engelgard, siostrzenicą faworyta carycy Grigorija Potiomkina. Aleksandra wniosła jeden z największych posagów, jeśli brać pod uwagę nawet czasy dzisiejsze.

Pani Engelgard-Branicka wyrosła wśród rozkoszy pałaców i parków Petersburga i Carskiego Sioła, zechciała więc mieć taki sobie „malenki Trianon parkowy” i poprosiła męża, by na budowę olbrzymiego parku przyznał cztery miliony rubli. Tak, więc, kiedy Potocki dogadzał zachciankom swej żony, Greczynki Zofii, budując w sąsiednim Humaniu niespotykany w ówczesnej Małej Rosji Park, w Białej Cerkwi robił to samo poczciwy małżonek Aleksandry – Franciszek Ksawery Branicki.

Jak przystało na epokę „eleganckiego wieku”, park wysadzono drzewami egzotycznymi, które zostały przywiezione z Chin, Japonii oraz Ameryki Północnej. Stamtąd też zostały dostarczone niespotykane tu ptaki i ryby. Istnieje nawet ciekawa legenda, że Aleksandra Branicka rozkazała, aby na brzegach sadzawek zostały wysadzone rośliny trujące, żeby miejscowi sprytni chłopi nie mogli łowić złotych rybek.

Na skutek powyższych działań wielbicielka piękna, hrabina Branicka otrzymała upragniony park swego imienia, do którego bez skrępowania można było zaprosić nawet głowy koronowane. My zaś mamy kolejne miejsce romantycznych spacerów wzdłuż mnóstwa alejek, w cieniu cudem ocalałych pawilonów i kolumnad.

Most „Chiński” (Fot. Dmytro Antoniuk)

Mniej ludzi – więcej romantyzmu
To nie przypadek, że wielu uważa, iż „Aleksandria” jest ciekawsza od „Zofiówki”. Pewna mieszkanka Kijowa, która zwiedziła park Potockiego w Humaniu, powiedziała: „W Disney Land ludzi jest mniej, niż tu”. To jest prawda. Może cud dendrologiczny w Białej Cerkwi nie jest tak zadbany, jak jej konkurentka w Humaniu, jednak głośnych turystów i wszędobylskich grup uczniów jest tu o wiele mniej. To nie może nie cieszyć. Można spokojnie chodzić alejkami, fotografować, co i gdzie się chce, nie wystając w kolejce osób, pragnących otrzymać zdjęcie na tle kolejnego pięknego widoku. Takich miejsc jest tutaj niemało. Dnia zabraknie, żeby je wszystkie obejrzeć. Na przykład, pawilon „Ruiny” – niewielki wodospad ze specjalną „nieco zburzoną” kolumnadą – tak aby było bardziej romantycznie. Albo Mostek Chiński z rzeźbami z brązu, przedstawiającymi mędrca ze Wschodu i jego sympatie. To jest chyba najpopularniejsze miejsce, przy którym się robi zdjęcia. Obok – pawilon-kolumnada „Echo” albo „Księżyc”. Wedle legendy, Franciszek Ksawery Branicki miał tu ukryty harem. Więc, być może, stary hrabia nie był aż tak prawowitym małżonkiem. Jednak, to wszystko są niesprawdzone bajdurzenia, ale to, że słowo, wypowiedziane szeptem na jednym końcu kolumnady, jest słyszalne w innym – jest faktem. Właściwie, dlatego właśnie jest ona nazywana „Echo”. Jeśli mają Państwo czas, warto się potrudzić i przejść do najdalszego zakątka parku – Góry Palijowej. Stamtąd jest najpiękniejszy widok na okalającą park rzekę Roś.

Ruiny (Fot. Dmytro Antoniuk)

Nie zapomnieć o zabraniu ze sobą
To, że po „Aleksandrii” spacerują przeważnie mamusie z wózeczkami, ma zarówno swoje plusy, jak i minusy. Z jednej strony, nikt nie przeszkadza się zachwycać romantyczną samotnością, z drugiej – nikt nie dba o licznych turystów. Czyli, nie ma tu ani kawiarenek czy barków, gdzie można coś przekąsić i trochę odpocząć po wielogodzinnym spacerze, ani kiosków, w których można kupić film. Tak, więc, trzeba zabrać ze sobą kanapki, wodę, dodatkowe filmy oraz wszystko inne, co uznają Państwo za przydatne w tej podróży.

Jednak, chociaż niezapobiegliwa administracja parku morzy gości „Aleksandrii” głodem, mieszkańcy Białej Cerkwi są o wiele sprytniejsi. Koniecznie trzeba pójść na tutejszy ryneczek, gdzie sprzedają słynne raki. Można je kupić w dowolnej porze roku. Jeśli w Kijowie kilogram tych frykasów kosztuje 150 grywien, to tu – 50.

Jak dotrzeć do Białej Cerkwi
Busiki do Białej Cerkwi jeżdżą co pół godziny z trzech miejsc w Kijowie – spod Dworca Kolejowego (obok Mc Donalda), spod Pałacu „Ukraina” i sprzed stacji metra „Łybiedska”. Wartość przejazdu – 15 grywien. Jazda trwa godzinę. W Białej Cerkwi busy dojeżdżają do Zakrytego Rynku. Stamtąd do parku można dotrzeć dowolnym busikiem.

Dmytro Antoniuk
Tekst ukazał się w nr 12 (64) 30 czerwca 2008

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X