11 lipca – wspólny ból Ukraińców i Polaków…

11 lipca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP. Z tej okazji na stronie FB Ambasady Ukrainy w RP ukazał się tekst, zatytułowany „11 lipca – wspólny ból Ukraińców i Polaków…”

Przytaczam ten tekst w całości:

„Dziś wspólnie z polskim narodem solidarnie oddajemy hołd niewinnym ofiarom Wołynia, nie dzielimy ich na swoich czy obcych. To był i pozostaje nasz wspólny ból.
W okresie międzywojennym, podczas i zaraz po II wojnie światowej narody polski i ukraiński przeżyły dramatyczne nieludzkie czasy.
Źródłem wzajemnej wrogości jeszcze przed II wojną światową była nieprzemyślana polityka narodowościową władz II Rzeczypospolitej, okazywany przez polityków i osadników polskich na Wołyniu brak szacunku i lekceważenie praw obywateli II RP ukraińskiej narodowości do pielęgnowania własnych tradycji narodowych i religijnych. Ukraińcy na terenie ówczesnej II Rzeczypospolitej doświadczali prób wymazania ich świadomości narodowej i podporzadkowanie jej narodowości dominującej – czyli polskiej, często poprzez represje, pacyfikacje, niszczenie świątyń i miejsc ich pamięci.
Przyzwolenie wówczas władzy na bezkarność i upokorzenie innych stwarzało sprzyjające warunki dla wzrostu poczucia nienawiści, co później wykorzystywały w swoich celach władze okupacyjne sowieckie i nazistowskie w II wojnie światowej i powojenny reżim komunistycznych, który usiłował rozwiązać „kwestię ukraińską” w Polsce w swój drastyczny sposób.
Wzajemna nienawiść między Ukraińcami i Polakami, ówczesnymi obywatelami jednego wspólnego państwa – II Rzeczypospolitej, w swoim apogeum miała przerażające nieludzkie objawy i doprowadziła do śmierci tysięcy niewinnych ludzi zarówno Polaków, tak i Ukraińców oraz przedstawicieli innych narodowości.
My zdecydowanie potępiamy jakiekolwiek przejawy przemocy, doprowadzające do ludobójstwa na tle narodowościowym. Celowym zbrodniom przeciwko niewinnej ludności niema żadnego usprawiedliwienia.
Modlimy się za niewinnie zamordowanych. W pamięć o nich budujemy dziś razem z Polską i polskim narodem stosunki partnerskie i dobrosąsiedzkie na zasadach wzajemnego szacunku i wiary w naszą wspólną europejską przyszłość”.

Czytam po raz kolejny i przecieram oczy ze zdumienia: to jest tekst poświęcony Polakom, którzy zginęli z rąk zaślepionych nacjonalistyczną ideologią Ukraińców? Owszem, jakaś wzmianka o nich pojawia się pod koniec, zresztą w pakiecie z Ukraińcami i „innymi narodowościami”. Przydługi wstęp jest natomiast żalem nad innymi, którzy doświadczali braku szacunku i lekceważenia, prób wymazania świadomości i podporządkowania, represji, pacyfikacji i upokorzeń. Tekst wzbudza uczucie współczucia, ale nie mordowanym, z mordującym. Kto w takim razie był tu ofiarą, a kto katem? I czy w ogóle ktoś tam mordował, można mieć wątpliwości, bo czytamy tylko, że to „nienawiść miała nieludzkie objawy i doprowadziła do śmierci…”. Żadnych sprawców, żadnych winnych. Żadnych przeprosin (może te oczekiwane od strony polskiej). „Zdecydowanie potępiamy przejawy…”.

Ten tekst, mimo użycia w nim słowa ludobójstwo, o które tak zabiegają Polacy walczący o zachowanie pamięci o zbrodni wołyńskiej, mimo jasnego postawienia sprawy, że zbrodnie były celowe, jest policzkiem dla ofiar, ich bliskich, wymierzonym w dniu zadusznym. Sugerowanie, że zginęli, ale nie byli bez winy, próba usprawiedliwienia zbrodni przez zastosowanie odpowiedzialności zbiorowej, podczas gdy odpowiedzialność katów jest rozmyta – przez nieludzkie czasy, „sprzyjające warunki”, władze sowieckie, nazistowskie i powojenny reżim komunistyczny.

Nie mam wątpliwości, że wszystkich wymienionych represji naród ukraiński doświadczył ze strony władz II RP. Musimy o tym rozmawiać. Powinniśmy za to przepraszać. Ale nie dziś, kiedy opłakujemy naszych zmarłych.

Ofiary, nad którymi się pochylamy, nie są dla nas anonimowe. To nasi bliscy. Mieli konkretne imiona i nazwiska, wiek, kolor oczu. Zainteresowania, zawody, talenty. Tembr głosu. Choroby. Mieli konkretne rany od noży, siekier i pistoletów. Ciała zwęglone w ogniu. Nie zabiła ich „nienawiść”, nie byli ofiarami „Wołynia”. Zabijali konkretni ludzie, którzy też mieli imiona i nazwiska. Na Ukrainie wciąż pozostają anonimowi. To jest nasz ból.

Katarzyna Łoza
Tekst ukazał się w nr 13 (353), 16–30 lipca 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X