Rok 1920: Pamięć podczas epidemii. Relacja z akcji – część 3 Odnowiona kaplica w Zborowie (fot. Dmytro Antoniuk)

Rok 1920: Pamięć podczas epidemii. Relacja z akcji – część 3

W tym odcinku wspólnie zwiedzimy pochówki po bitwach z bolszewikami w obw. tarnopolskim, chmielnickim i na Ziemi Winnickiej.

Jadąc do Zborowa odwiedziliśmy po drodze dwie interesujące miejscowości. Pierwsza to wioska Czarnuszowice z kościołem Nawiedzenia NMP, zbudowanym w przepięknym stylu w latach 1923-1926 według projektu architektów Bronisława Wiktora i Witolda Baldego. Niestety kościół jest opuszczony, po tym jak w okresie sowieckim umieszczono w nim magazyn. Wewnątrz zachowały się pilastry z kapitelami. Podobno ołtarze z tego kościoła znajdują się obecnie w miejscowej cerkwi.

Majątek Bartmańskich w Żurawnikach, fot. Dmytro Antoniuk

Bardziej jednak interesowała mnie miejscowość Żurawniki, gdzie, jak dowiedziałem się przypadkiem, zachował się wspaniały dwór Bartmańskich, który nie jest oznaczony w żadnych przewodnikach czy w rejestrach zabytków. Zabudowania dworskie stoją nad pięknym stawem i są obecnie w rękach prywatnych, wobec czego zachowały się w dość dobrym stanie. Całość nakryta jest dobrym dachem i zachowały się oryginalne okna i drzwi. Wcześniej mieścił się tu Dom Kultury, a dzisiejszy właściciel z Winnik pod Lwowem ma zamiar otworzyć tu muzeum dworków szlacheckich. Życzymy mu w tym samych sukcesów!

W Zborowie odwiedzamy przede wszystkim cmentarz, w którego centrum wznosi się kaplica z 1935 roku, zaprojektowana przez Wawrzyńca Dayczaka. Na jej fasadzie widnieje napis: „Poległym za ojczyznę 1914-1918-1920”. W 2017 roku kaplica została całkowicie odnowiona na koszt ambasady RP i Fundacji „Mosty”. Po części z polskich funduszy odnowiono również granitowe krzyże na grobach Strzelców Siczowych, spoczywających o kilkadziesiąt metrów dalej od kaplicy. Na kwaterze ukraińskiej spoczywają ci, którzy zginęli podczas walk z Polakami w latach 1918-1919. Podobnie zresztą, jak Polacy w odnowionej kaplicy. Znicze zapaliliśmy na wszystkich grobach, bo przecież celem naszej akcji jest, aby nie było więcej konfliktów pomiędzy Polakami i Ukraińcami.

W Tarnopolu nie udało nam się wejść na Cmentarz Mikuliniecki, gdyż trwała kwarantanna. Ale mieliśmy trochę szczęścia, bo na neogotyckiej bramie ujrzeliśmy tablicę z nazwiskami osób najbardziej wybitnych spoczywających na tym cmentarzu. Jest wśród nich i nazwisko generała-chorążego URL Jewhena Mieszkowskiego, na którego grób chcieliśmy dotrzeć. Osłaniał on ze swoim oddziałem odwrót ukraińskich wojsk i sztabu generalnego spod Czarnego Ostrowa koło Podwołoczysk. Na początku lipca 1920 roku na tym odcinku zaatakowały oddziały Budionnego i Mieszkowski z karabinem w ręku na czele swego oddziału mężnie trwał na pozycji. Ciężko ranny w ręce i nogi został wywieziony drezyną do Podwołoczysk, a potem do Tarnopola. Lekarze robili wszystko co było w ich mocy, ale niestety… Zapaliliśmy znicze i ustawiliśmy je pod tablicą przy wejściu na cmentarz.

Mogiła Daniły Chołoszyna w Strusowie, fot. Dmytro Antoniuk

Ukrainiec na polskim cmentarzu
Od historyka Andrija Rukkasa dowiedzieliśmy się, że w miejscowości Strusiów znajduje się pochówek ukraińskiego chorążego. Ruszyliśmy do tego miasteczka. Należy zaznaczyć, że zachowały się tu ślady sławnej przeszłości tej miejscowości: kościół katolicki, cerkwie grekokatolicka i prawosławna, klasztor bazylianów i pałac Lanckorońskich. Po jednej stronie drogi na Buczacz leży cmentarz katolicki, tzw. „polski”, a po drugiej – grekokatolicki i prawosławny. Na polskim, w oddaleniu od drogi znaleźliśmy krzyż z ciekawym napisem: „Tu spoczywa wielki rycerz chorąży Chołoszyn Danił s. Trochyma z gub. Kurskiej Nowoskolskiego pow. w. Swoboda. Złożył swoją głowę 17 września 1920 r. pod w. W. Sady za szczęście i wolność narodu ukraińskiego. Nieboszczyk miał 21 lat. Śpij mój przyjacielu śpij. Twoja chwała twoja praca nie umrze nie zaginie”. Należy wspomnieć, że w 1920 roku gubernia Kurska była oficjalnie częścią Ukrainy. Pozostaje zagadką dlaczego chorąży Chołoszyn, który z pewnością nie był katolikiem, spoczął na polskim cmentarzu.

Zapaliliśmy również znicze pod zniszczonym orłem z napisem: „Ofiarom walk z roku 1918-1919”. Możliwe, że podobne mogiły są też na ukraińskich cmentarzach Strusiowa, ale nie zdążyliśmy je odnaleźć. Muszę przyznać, że polski cmentarz w Strusiowie jest jednym z najbardziej malowniczych i interesujących, które kiedykolwiek widziałem. Opiekuje się nim Fundacja „Sławutycz” z Warszawy wspólnie z Centrum Ukraińsko-Polskiej Kultury z Czerkas.

W tym czasie już od kilku godzin w sanktuarium MB Latyczowskiej oczekiwał na nas ks. Adam Przywuski, do którego dotarliśmy późną nocą. Pomimo zmęczenia drogą, jeszcze przez kilka godzin słuchaliśmy opowieści ks. Adama, który jest chodzącą encyklopedią tego miejsca. Po komfortowym noclegu w pokojach gościnnych i smacznym śniadaniu w refektarzu klasztornym udaliśmy się z ks. Adamem na cmentarz katolicki w Latyczowie.

Mogiła polskich żołnierzy w Latyczowie (fot. Dmytro Antoniuk)

Na grobie polskich żołnierzy widnieje dwujęzyczny – po polsku i ukraińsku – napis: „Tu spoczywają żołnierze Wojska Polskiego, polegli w Latyczowie w 1920 roku. Cześć ich pamięci”. Poniżej lista 26 nazwisk i dopisek „i inni”. To, że ten pochówek i inne groby na cmentarzu są w idealnym stanie, jest całkowita zasługą ks. Adama i jego parafian. Oprowadził nas po nekropolii, opowiadając o poszczególnych pochowanych tu osobistościach, opowiedział o olbrzymiej kaplicy katolickiej, która była jedyną funkcjonującą tu w czasach komunistycznych, gdy sanktuarium było nieczynne.

Na Ziemi Winnickiej
Dalsza nasza trasa prowadziła do legendarnego Baru. Tu nadzwyczaj gościnnie przyjął nas mer miasta Artur Ciciurski, mający korzenie polskie. Zaprowadził nas do Domu Polskiego, największej tego rodzaju placówki kultury polskiej na Ukrainie. Tu serdecznie powitała nas jego dyrektor pani Małgorzata Medwiediewa i oprowadziła po salach Domu. Następnie wspólnie pojechaliśmy na miejscowy cmentarz.

Burmistrz Baru Artur Ciciurski i dyrektor Domu Polskiego Małgorzata Medwiediewa na cmentarzu (fot. Dmytro Antoniuk)

Tak dobrze utrzymanej mogiły żołnierzy 1920 roku jeszcze nie widziałem – cała w kwiatach i nic zbędnego. Tu znów napis po polsku i ukraińsku: „Spoczywa tu kilkadziesiąt żołnierzy Wojska Polskiego, poległych w ciężkich walkach na wiosnę 1920 roku. Cześć ich pamięci”.

Obok ustawiono niedawno krzyż „Pamięci ofiar represji stalinowskich”. Dzięki uprzejmości naszych gospodarzy dowiedzieliśmy się, że niedaleko jest mogiła mieszkańców Galicji, którzy zginęli tu w walkach z bolszewikami w 1920 roku. Tutaj również zapłonęły biało-czerwone i żółto-błękitne znicze.

Po obietnicy danej merowi, że obowiązkowo jeszcze powrócimy do Baru, wstąpiliśmy do dawnego klasztoru karmelitów (dziś są tu ss. benedyktynki). Tutaj w lutym 1768 roku została powołana konfederacja barska. Od pana Ciciurskiego dowiedzieliśmy się też o pracach przy odbudowie twierdzy w Barze. Przygotowywane są już na to projekty.

Mogiły w Brahiłowie, fot. Dmytro Antoniuk

O zachodzie słońca dotarliśmy do kolejnej miejscowości – Brahiłów. Na lokalnym cmentarzu katolickim zachowała się kaplica, obecnie odnowiona. Odnaleźliśmy dwa pochówki naszych bohaterów. Na obu są inskrypcje po polsku i ukraińsku. Na pierwszej czytamy: „Tu spoczywa 11 żołnierzy Wojska Polskiego 38 pp. poległych w ciężkich walkach pod Meżyrowem 27 kwietnia 1920 roku. Cześć ich pamięci”. Na grobie obok: „Tu spoczywa por. Mikołaj Gutkowski, dowódca 1 bat. 38 pp. Wojska Polskiego, który poległ śmiercią bohaterską w walce pod Meżyrowem 27 kwietnia 1920 roku. Cześć jego pamięci”.

Obejrzawszy z zewnątrz dawny klasztor trynitarzy (ob. prawosławny), gdzie na początku lat 90. XX wieku w barbarzyński sposób zniszczono barokowe freski Józefa Prechtla, znów po ciemku dotarliśmy do Tomaszpola.

Tu mój dobry znajomy jeszcze z czasów, gdy opracowywałem przewodnik po Ziemi Winnickiej, ks. Stanisław Swórka oczekiwał na nas z kolacją w plebanii odnowionego kościoła MB Szkaplerznej. Na drugi dzień zawiózł nas do jednego z najbardziej malowniczych zakątków południa Ziemi Winnickiej – wioski Stina. W tej miejscowości na potężnym wzgórzu nad naturalnym kanionem stoi cerkiew. Dawniej była tu stara kozacka forteca.

W towarzystwie ks. Stanisława Swórki w kościele św. Katarzyny w Wapniarce, fot. Dmytro Antoniuk

Jednak celem naszej wędrówki była Wapniarka, dokąd pojechaliśmy z ks. Stanisławem. Tutaj w 1920 roku rozlokowane było polskie lotnisko wojskowe. Stąd na loty bojowe – co ważne, bez strat – wyruszali polscy lotnicy. Dobrze byłoby się o tym dowiedzieć z tablicy, którą można byłoby umieścić na murze kościoła pw. św. Katarzyny, którego proboszczem jest ks. Stanisław. Pokazał nam wspaniały rzeźbiony ołtarz, który sam zaprojektował, a pracowali nad nim ukraińscy rzeźbiarze spod Tomaszpola i Kamieńca Podolskiego.

Dmytro Antoniuk
Tekst ukazał się w nr 12 (352), 29 czerwca – 16 lipca 2020

Dmytro Antoniuk. Autor licznych przewodników po Ukrainie oraz książki w dwóch tomach "Polskie zamki i rezydencje na Ukrainie". Inicjator dwóch akcji społecznych związanych ze zbiórką środków na remont zamku w Świrzu w latach 2012-2013. Tłumacz z języków polskiego, angielskiego i niemieckiego. Stypendysta Programu "Gaude Polonia" w roku 2016, w ramach którego przetłumaczył księgę Barbary Skargi "Po wyzwoleniu: 1944-1956", która ukazała się po ukraińsku w wydawnictwie "Knyhy XXI". Razem z Pawłem Bobołowiczem był autorem akcji "Rok 1920: Pamięć w czasach pandemii", w wyniku której powstała mapa interaktywna miejsc pamięci na Ukrainie oraz foldery, wydane przez Konsulaty RP we Lwowie i Winnice. Od listopada 2020 roku jest autorem i prowadzącym audycji radiowej na Radio WNET - "Wspólne Skarby". Stały autor Kuriera Galicyjskiego od 2008 roku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X