Zakończyły się VIII Polsko-Ukraińskie Spotkania w Jaremczu Hryhorij Perepełycia (fot. Leon Tyszczenko)

Zakończyły się VIII Polsko-Ukraińskie Spotkania w Jaremczu

W dniach 25-27 września 2015 roku w karpackim miasteczku Jaremcze odbyły się VIII Polsko-Ukraińskie Spotkania: polityka i historia, zorganizowane przez Przykarpacki Uniwersytet Narodowy im. Wasyla Stefanyka, Uniwersytet Warszawski, Kijowski Uniwersytet Narodowy im. Tarasa Szewczenki i redakcję gazety „Kurier Galicyjski”.

Historycy, politolodzy, dyplomaci, badacze stosunków międzynarodowych z Polski i Ukrainy po raz kolejny pochylili się nad trudnymi kwestiami, ażeby wypracować mechanizmy porozumienia i wzmocnienia polityki dobrosąsiedztwa dwóch narodów. Dyskusja odbyła się w dwóch blokach problemowych. Tematem pierwszego były: Współczesne relacje polsko-ukraińskie – aspekt politologiczny, drugiego: Pamięć historyczna Polski i Ukrainy – w poszukiwaniu konsensusu. Dyskusja była wartka, miejscami ostra. Ofiar nie było.

Dlaczego taki tłum ekspertów spotyka się w Jaremczu? – Bo w Jaremczu jest miejsce dla wolnej i dobrej dyskusji – odpowiada jeden z głównych organizatorów tych spotkań prof. Ihor Cependa, rektor Przykarpackiego Uniwersytetu Narodowego im. Wasyla Stefanyka.

– Nie poprzestajemy na jednej konferencji – dodał Jan Malicki, dyrektor Studium Europy Wschodniej UW. – Dlatego zapoczątkowaliśmy w tym roku spotkania zwane „Jaremcze II”, w Krzyżowej. Tam stawiany jest nacisk na ekonomikę.

Hryhorij Perepełycia (fot. Leon Tyszczenko)

– Takie spotkania są bardzo ważne – powiedział podczas uroczystego otwarcia sympozjum prof. Hryhorij Perepełycia z Kijowskiego Uniwersytetu Narodowego im. Tarasa Szewczenki. Instytut Stosunków Międzynarodowych Narodowego Uniwersytetu w Kijowie z nadzieją patrzy na jaremczańskie Spotkania. – Nasze spotkania są nadzwyczajnie ważne, a naszym zadaniem jest wykrywanie problemów i stawianie diagnozy – zaznaczył prof. Perepełycia.

– Rozpoczynając, nigdy nie sądziłem, że uda się tak rozbudować ten projekt – zauważył Mirosław Rowicki, jeden z pomysłodawców i współorganizatorów Spotkań, redaktor naczelny „Kuriera Galicyjskiego”. – Gdy 8 lat temu razem z Ihorem Cependą organizowaliśmy pierwsze Spotkania, poświęcone wtedy Ugodzie Hadziackiej, nie sądziliśmy, że tak to się rozwinie. Potem, od II Spotkań, doszedł Jan Malicki. „Sprawa” zaczęła puchnąć i obrastać inicjatywami. Dziś to sprawa odbudowy obserwatorium na Popie Iwanie, Centrum Spotkań Młodzieży Akademickiej w Mikuliczynie, Klub Galicyjski „Wolni z Wolnymi”, a od wiosny tego roku siostrzana polsko-ukraińsko-niemiecka konferencja w Krzyżowej (zwana Jaremcze-2), gdzie głównym organizatorem był dr Kazimierz Wóycicki. I wiele innych inicjatyw. Także stały udział dyplomatów obydwu krajów, przedstawicieli uczelni z Polski i Ukrainy, dziennikarzy, publicystów, ekspertów z różnych dziedzin. Generalnie, Polsko-Ukraińskie Spotkania w Jaremczu to próba oceny bieżących stosunków polsko-ukraińskich, próba udzielenia odpowiedzi na pytanie: gdzie jesteśmy, co przed nami a co za nami? Mam nadzieje, że idziemy do przodu. Co będzie dalej, zależy od nas. – mówił Mirosław Rowicki.

Wasyl Rasewycz i Jan Malicki (fot. Leon Tyszczenko)

Przed rozpoczęciem obrad drugiego bloku problemowego, o działalności Klubu Galicyjskiego, inicjatywy powstałej z „jaremczańskiej” inspiracji, opowiedział dr Wasyl Rasewycz, historyk i znany publicysta ze Lwowa. Formuła Klubu, którego ideą było wypełnienie przestrzeni pomiędzy corocznymi Spotkaniami w Jaremczu, poprzez organizowanie problemowych spotkań dyskusyjnych, w różnych miastach Ukrainy i Polski w ostatnim czasie uległa rozszerzeniu,, wychodząc daleko poza ramy geograficznej Galicji. Opieramy się na budowie, a może raczej organizujemy pracę nad przywróceniem wspólnych europejskich wartości. Podejmujemy problemy całego naszego regionu od Bałtyku po Morze Czarne. Ukraina i Polska mają tu szczególne zadania. Aby osiągnąć efekt, powinniśmy przedyskutować także zagadnienia historyczne, ponieważ nasze społeczeństwa myślą stereotypami narzuconymi przez propagandę – zaznaczył Wasyl Rasewycz, a Mirosław Rowicki, współprzewodniczący Klubu Galicyjskiego dodał: Mam nadzieję, że w bliskiej perspektywie uda się przekształcić Klub i utworzoną właśnie Fundację „Wolni z Wolnymi” w rodzaj think tanku specjalizującego się w problemach polsko-ukraińskich, a w tle i szerzej – w sprawach naszego regionu. Skład personalny osób obecnych w Jaremczu, nie tylko dzisiaj, bo nie wszyscy zawsze mogą przyjechać, jest dobrym prognostykiem dla takiej inicjatywy.

Mirosław Rowicki (fot. Leon Tyszczenko)

Ubiegły rok był rokiem błędów w stosunkach ukraińsko-polskich – nie ukrywał były ukraiński dyplomata, dziś rektor Uniwersytetu Przykarpackiego, prof. Ihor Cependa oraz inni ukraińscy eksperci obecni na konferencji. Prelegenci i dyskutanci stwierdzili, że Ukraina była absolutnie nieprzygotowana do zmian po wyborach jakie miały miejsce w dwóch krajach. Na ostatnim Forum Ekonomicznym w Krynicy bardzo blado i niewyraźnie, na ogół niekompetentnie, brzmiały wystąpienia niektórych reprezentantów Rady Najwyższej. Dziwnym jest też, że spotkania ekspertów w Jaremczu do dzisiaj nie zainteresowały parlamentarzystów ukraińskich odpowiedzialnych za relacje z Polską.

Niestety, na Ukrainie są różne pamięci, i jest to wielki problem dla naszego kraju. Ukraińska polityka historyczna jest bardzo sytuacyjna. Jej w ogóle nie ma, a owe problemy nie są przedyskutowane w społeczeństwie ukraińskim – stwierdzał lwowski historyk dr Wasyl Rasewycz.

Zdaniem polskiego historyka i politologa Sławomira Dębskiego, środowisko „jaremczańskie” jest ciągle nieliczne. Tymczasem na Ukrainie nie ma polityki polskiej, a w Polsce nie ma polityki ukraińskiej. Temat ukraiński jest nieobecny też w kampanii wyborczej w Polsce. Dębski zwrócił też uwagę na potrzebę poszukiwania takich symboli pojednania jak Petlura czy Sahajdaczny. Jest wiele możliwości wprowadzania atmosfery pojednania po obu stronach granicy. Tymczasem prowadzimy dialog przez „wąskie gardło” – padło na sali obrad. Również kontent przekazywany w mediach, wiadomościach jest przeważnie prymitywny. Padły propozycje zintensyfikowania wymiany studentów, zaangażowania w Spotkaniach Jaremczańskich autorów i wydawców podręczników historii Polski i Ukrainy.

Łukasz Adamski (fot. Leon Tyszczenko)

Po polskiej stronie są różne próby polityzacji – nie ukrywał dr Łukasz Adamski z Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu w Warszawie. – To co zazwyczaj nazywa się polsko-ukraińskim pojednaniem, to tak naprawdę zbliżenie świadomości historycznej, wiedzy historycznej o tym co było w przeszłości Polaków i Ukraińców – powiedział potem w wywiadzie dla Kuriera. – Jeśli zdefiniujemy pojednanie w ten sposób, jest ono bardzo potrzebne. Dlatego, że historia, polityka ostatnich lat, a także nawet przebieg dzisiejszej dyskusji pokazuje, jak ogromne emocje wzbudza historia i wzbudzają odmienne interpretacje historyczne i jak te odmienne interpretacje historyczne potem wpływają na opinię publiczną obu krajów i na decyzje polityczne. Dowodzi to, że polsko-ukraińskie pojednanie, rozumiane jako zwiększenie wiedzy o sobie i o historii sąsiada, jest bardzo potrzebne. Natomiast ja uważam, że to nie jest dobry termin, bo tak naprawdę pojednanie zakłada odpowiedzialność nie jednostek, ale całych narodów. Zakłada odpowiedzialność każdego członka danego narodu za działania przodków. I taka koncepcja pojednania mi nie odpowiada. Ja uważam, że nie mam żadnego powodu jednać się, z powodu historii, z moimi ukraińskimi przyjaciółmi, wśród których jest dużo historyków, jeśli my się nie kłócimy. Nie traktuję ich w kategoriach, że oni wyrażają jakąś zbiorową wolę narodu, bo to jest klasyczny dyskurs nacjonalistów. Dzisiejsza dyskusja była bardzo ciekawa. Było kilka ciekawych wystąpień i było kilka wystąpień żenujących. Ale ta dyskusja pokazała, jak wiele jeszcze jest do zrobienia. I nie tylko do interpretacji samej historii, a jak należy rozmawiać o historii, jak należy prowadzić te dyskusje. I rekomendacją moją jest przede wszystkim zwiększanie poziomu metodologicznego, zwiększanie wiedzy o tym, jakie argumenty można stosować w dyskusji. Aby dyskutować o historii, trzeba mieć przede wszystkim pewną wiedzę i koncepcję, jakie skutki polityczne wywołuje dialog i jakim językiem na ten temat należy mówić – mówi Łukasz Adamski.

Na pytanie jak by on sam poprowadził taką dyskusję, odpowiedział:

– Jeśli bym dostąpił zaszczytu moderacji, to rozpoczął bym od dyskusji na temat wartości, narracji historiograficznej. A mówiąc językiem prostym, chodzi o to, czy na przykład, mamy opowiadać jakąś historię państwa, jakąś historię regionu czy jakąś historię narodu w pewnym okresie. Zadałbym pytanie na temat tego, co w historii należy podkreślać, jakie postacie. Postacie, których życie udowodniło wierność jakimś zasadom, czy należy tak naprawdę eksponować? Czy to mają być tacy działacze jak na przykład, metropolita Szeptycki, który był znanym zwolennikiem oparcia życia społecznego o zasady chrześcijańskie, będąc jednocześnie ukraińskim patriotą. Ale patriotą krytycznym. Takim, który potrafił potępiać to co jest niegodne, to co jest haniebne w życiu politycznym Ukraińców – tak jak na przykład, zabójstwo namiestnika Potockiego w 1908 roku czy zabójstwo dyrektora Babija w latach 30. To dla mnie jedna z pozytywnych postaci w ukraińskiej historii. Czy też to powinni być działacze, którzy uważali, że ziemie, które oni uważali za ukraińskie, powinny być tylko dla Ukraińców, że w walce o ukraińskie państwo można odwoływać się do metod terroru? Indywidualnego, zbiorowego, czystek etnicznych, dlatego że cel uświęcą środki? I tej dyskusji o wartościach brakuje. Brakuje także dyskusji o metodologii, jak prowadzić, jaki argumenty stosować. I myślę, że chyba znacznie lepiej byłoby gromadzić mniejszą liczbę osób w grupie. Natomiast dyskusja powinna być poświęcona omówieniu konkretnie zaznaczonych pytań i sformułowaniu pewnych wspólnych rekomendacji. A dopiero z tymi wspólnymi rekomendacjami można wychodzić do szerszej publiczności – mówi Łukasz Adamski.

Swoim doświadczeniem zastosowania języka nauki i prawdy podzielił się prof. Andrzej Gil z Lublina, który przez 20 lat współpracował z prof. Ihorem Skoczylasem ze Lwowa. Efektem ich współpracy ponad podziałami i stereotypami, w imię nauki i historycznej prawdy jest jedyna taka książka na rynku: „Kościoły wschodnie w państwie polsko-litewskim w procesie przemian i adaptacji. Metropolia Kijowska w latach 1458-1795”.

Marcin Zieniewicz (fot. Leon Tyszczenko)

Istnieje potrzeba wysłuchania inicjatywy ludzi na miejscu oraz prowadzenia dialogu we wspólnotach – mówił Konsul RP we Lwowie Marcin Zieniewicz. Wspomniał, jak doszło do pozytywnych zmian w świadomości ocalałych i wysiedlonych Polaków oraz ich potomków z Huty Pieniackiej (w swoim wystąpieniu konsul nie podawał nazwy miejsca – red.) i Ukraińców mieszkających dzisiaj w sąsiednich wsiach. Po latach miejscowa ludność ukraińska przekazała rodzinom byłych mieszkańców tej spalonej polskiej wsi monstrancję, która była odnaleziona przez grekokatolików pod gruzami kościoła.

Kazimierz Wóycicki i Oleksandr Zinczenko (fot. Leon Tyszczenko)

Już po powrocie do Polski, dr Kazimierz Wóycicki napisał na facebooku: „Bardzo ciekawa polsko-ukraińska konferencja w Jaremczu. Panel o historii stosunków polsko-ukraińskich prowadziłem razem z Oleksandrem Zinczenką, doradcą szefa ukraińskiego IPN. Ciekawa i burzliwa dyskusja. Linie podziałów nie koniecznie polsko-ukraińskie, ale wskroś obu grup”.

{gallery}gallery/2015/jaremcze_8{/gallery}

– Uczestniczę w tych spotkaniach już od kilku lat. W tym roku było nieco nowych osób, i to jest bardzo dobra rzecz – powiedział dziennikarzowi Kuriera Bronisław Rzeszotarski ze Studium Europy Wschodniej, do niedawna radca w Ambasadzie RP w Kijowie. – Natomiast z całą pewnością nie ma jeszcze całej reprezentacji polskich i ukraińskich środowisk, nie mówię tylko o historykach, które się tymi sprawami zajmują. Na przykład, nie było żadnego przedstawiciela z polskiej strony do Komisji podręcznikowej polsko-ukraińskiej, tej historycznej. A myślę, że warto byłoby te osoby zaprosić. Cóż, są kwestie, które nas do tej pory rozdzielają. Jest to przede wszystkim, kwestia wołyńska i kwestia tak zwanych banderowców, czyli krótko mówiąc UPA i oceny ich działań oraz motywów, oczywiście. To jest bardzo bolesna dla nas kwestia. Myślę, że dla Ukraińców również, ale bolesna z innej przyczyny. To są ich bohaterowie, i trudno się jednak swoich bohaterów wyprzeć, co też jest zrozumiałe. Natomiast z całą pewnością widzę to, o czym powiedział Jan Malicki: zdecydowanie zmienia się w tej chwili też polska postawa dotycząca bezwarunkowego popierania Ukrainy. W tej chwili tendencja jest taka, żeby również dbać o polskie interesy. Czyli troszkę taka zamiana: coś za coś. Być może, Wołyń będzie jednym z takich elementów, nie wiem. Też widzę w Polsce pewne zmęczenie kwestiami ukraińskimi. Nie dotyczy to wojny czy tematyki wojennej, agresji, tak zwanej Antyterrorystycznej Operacji, która de facto jest wojną. Natomiast zmęczenie brakiem przemian na Ukrainie. To są takie zawiedzione nadzieje. Zawiedzione nadzieje Pomarańczowej Rewolucji i Rewolucji Godności na Majdanie. Ludzie pytają, co się na Ukrainie zmienia pozytywnie? I niestety na to pytane jest mało odpowiedzi. Mało można pokazać przykładów, bo zmiana milicji na policję swoją drogą dobra, ale uważam, że niczym nie poskutkuje, jeżeli się nie zmieni wymiaru sprawiedliwości. Na początek, trzeba zmienić sędziów, dokonać lustracji – mówił Bronisław Rzeszotarski.

Agnieszka Piasecka, Ihor Hurak (fot. Leon Tyszczenko)

Swoimi wrażeniami podzieliła się też Agnieszka Piasecka, koordynator projektów Fundacji Otwarty Dialog:

– Mam porównanie ubiegłego roku z obecnym rokiem. Jestem pod dużym wrażeniem poziomu historycznego panelu. Pod dużym pozytywnym wrażeniem. Mówiliśmy dzisiaj o trudnych sprawach, ale na bardzo wysokim poziomie, nie odbiegając od merytoryki, nie wchodząc na poziom osobisty. I z tego powodu jestem bardzo zadowolona. Spotkałam tutaj przyjaciół, z którymi się znamy nie od dzisiaj, bardzo się oczywiście cieszę, że możemy sobie w nieformalnych okolicznościach porozmawiać o wielu różnych sprawach. Natomiast ja miałabym nadzieję zobaczyć tu w przyszłości przedstawicieli władz. Teraz ich tutaj nie ma (niestety po obu stronach trwa kampania wyborcza – red.) i to jest złe. My się przyjaźnimy i zawsze się dogadamy. Natomiast urzędnicy, politycy, nie zawsze. I to z trudem, z bólem, ale trzeba ich jakby od dołu zmuszać do tego, ażeby współpracowali. Po jednej i po drugiej stronie, oczywiście. Mam nadzieję, że ta konferencja stanie się jeszcze bardziej popularna i że wychowa młode pokolenie urzędników, zarówno polskich jak ukraińskich – powiedziała Agnieszka Piasecka.

Grażyna Staniszewska (fot. Leon Tyszczenko)

Wśród zaproszonych gości była też pani Grażyna Staniszewska, w latach 2004–2009 posłanka do Parlamentu Europejskiego. O swoich wrażeniach napisała m.in. tak: „Konferencja dla mnie bardzo interesująca, tym bardziej że byłam pierwszy raz.(…) To co mnie zdziwiło to fakt, że po stronie ukraińskiej było tyle samo albo i więcej przeciwników wersji historii lansowanej przez ukraiński IPN. Przy czym podział ten jest znacznie głębszy i ostrzejszy niż na Ukraińców i Polaków. Tak naprawdę podziału narodowego właściwie nie widziałam. Wszyscy znakomicie posługiwali się obydwoma językami, najzwyczajniej lubili się w obrębie swoich obozów. (…). Moja obserwacja końcowa: jeżeli ma dojść do porozumienia, to nie wolno sprawy pozostawiać wyłącznie historykom. Ci zawsze będą okopywali się na swoich szańcach. Trzeba włączyć do debat i ustaleń socjologów i psychologów społecznych, bo tu bardziej trzeba zająć się pamięcią socjologiczną (po obu stronach) niż historyczną. I jeszcze jedno: jeżeli nasze kraje zdołają rozpocząć konkretną kooperację na różnych płaszczyznach, co jest niezbędne i co się nam nawzajem najzwyczajniej w świecie opłaca, to dodanie naszych potencjałów może istotnie wpłynąć na bieg spraw w Europie, wręcz zmienić jej oblicze…”

Miłosz Zieliński (fot. Leon Tyszczenko)

W Spotkaniach wziął też udział Miłosz Zieliński, przedstawiciel Departamentu Wschodniego polskiego MSZ.

To zaledwie garść impresji po zakończonych dwa dni temu dyskusjach w Jaremczu. W najbliższych numerach Kuriera Galicyjskiego będziemy do nich powracać, prezentując różne wypowiedzi. Operatorzy naszej telewizji sporządzili pełny „filmowy stenogram” wszystkich wystąpień. Po opracowaniu, będą dostępne na naszym kanale YouTube.

Konstanty Czawaga

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X