Zakładaj obręcz, Wasylu

Zakładaj obręcz, Wasylu

We wsi Iwanowce pod Kołomyją, miejscowy rzemieślnik Wasyl Moczerniuk, odradza stare tradycje huculskiego bednarstwa. Jego dom we wsi znają wszyscy. Tu można zaopatrzyć się w kilka rodzajów beczek: na kiszoną kapustę, na ogórki, na wino, bryndzę, dzieżki do wyrabiania ciasta, a nawet urządzenia do wyciskania soku w kształcie tradycyjnych beczek.

Jeszcze przed kilku laty był… dyrektorem kołchozu. Dziś nie wstydzi się swego zajęcia, bo od małego zwykł do życia z pracy z własnych rąk. „Dzyń, dzyń, ryp, ryp” – dolatuje z niewielkiego warsztatu. „To dziadek Wasyl beczki klepie” – mówią mieszkańcy wsi. Z wiązką równiutkich deseczek, z warsztatu wychodzi potężny mężczyzna z żylastymi rękoma. Ostrożnie ustawia deseczki na ziemi i zaprasza do wnętrza. Przy wejściu – olbrzymia stuletnia beczka-dłubanka, wykonana z jednego pnia drewna. Jest to specyficzny talizman dziadka Wasyla. Mężczyzna mówi, że jego gazdynia chciała tę beczkę rozpiłować, ale nie dał, bo to jeszcze pamiątka po prababci. Kiedyś po prostu pień drzewa był beczką, a dziś czego tylko nie nawymyślają.

Bednarstwo w rodzinie Moczerniuków przekazuje się z pokolenie na pokolenie. Do dziś wspominają Grigorija Moczerniuka, dziadka dzisiejszego bednarza. To był majster! Nawet dla mrówki mógł beczkę zrobić. Swoje umiejętności przekazał… żonie, która nauczyła rzemiosła ojca Wasyla. „Nie bardzo ojca słuchałem – przyznaje się z uśmiechem mistrz. – Siedziałem, patrzyłem, trochę pomagałem. Potem służba w wojsku, przez kolejne 10 lat byłem głównym inżynierem, następnie dyrektorem kołchozu. Jak poszedłem na emeryturę, przypomniałem sobie nauki ojca”.

Ludzie pamiętając, że w rodzinie Moczerniuków od zawsze byli bednarze, znosili Wasylowi do naprawy beczki. Zaczęli prosić aby coś zreperował, coś zrobił od nowa – jednemu na kapustę, innemu na ogórki. Jak odmówić sąsiadom? Przyszło mu przypomnieć sobie, co widział kiedyś u ojca w warsztacie. „Beczki najlepsze są tylko z dęba – z uśmiechem dzieli się mistrz i od razu uprzedza, że bednarstwo to nie żeńska sprawa. – Beczki robić można i z sośniny, a miodogonki najlepsze są z lipy. W zależności od wielkości beczki, takie drzewo się ścina. Im starszy dąb, tym mocniejsza i trwalsza będzie beczka. Pień rozdziela się siekierą, a nie piłuje piłą. Na beczkę potrzeba 20-25 klepek.

Następnie drewno trzeba dobrze wysuszyć. Dalej heblem nadaje się klepkom odpowiedni kształt, zaczynając od strony zewnętrznej. Potem dopasowuje się powierzchnie boczne klepek, żeby szczelnie do siebie pasowały. „A teraz proszę patrzeć, jak z klepek robi się beczkę, – mówi pan Wasyl i bierze dopasowane dębowe klepki i łączy je obręczą. Na pierwszy rzut oka podobne jest to na nierówny koszyk. Tę konstrukcję mistrz rzuca do olbrzymiego metalowego kotła i gotuje przez 12 godzin. Pod działaniem gorącej wody drewienka stają się miękkie i giętkie. Tak „przegotowaną” konstrukcję w najszerszym miejscu ściąga się stalową linką, a na ściągnięte klepki nabija się kolejne obręcze.

Teraz rzecz najważniejsza – dno. Wasyl Moczerniuk mówi, że dobrze trzeba wymierzyć średnicę beczki i dopasować poszczególne deseczki – dągi, z których powstanie dno beczki. „Tu trzeba dobrze przypomnieć sobie geometrię – mruga bednarz. – Chociaż nasi dziadowie nie mieli o tym pojęcia, a beczki robili dobre”. Popuściwszy obręcze, dopasowuje kolejne dągi i znów zakłada obręcz. Aby beczka nie przeciekała w drobne szczeliny wtyka się… liście oczeretu, które są naturalnym uszczelniaczem. Następnie do beczki wlewa się wodę i wrzuca kilka garści maki kukurydzianej, która uszczelni wszystkie niedokładności. Jeżeli jednak przecieka – to znów wybija się dno i powtarza operację. Następnie, przed każdym użyciem, do beczki trzeba nalewać wody, aby nie się rozeschła i nie popękała.

Wasyl Moczerniuk mówi, że beczka może służyć od 50 do 200 lat. „Beczki od dawna wykorzystywali nasi przodkowie – z zadowoleniem opowiada mistrz. – Beczka jest rzeczą uniwersalną. W takich naczyniach można miesić ciasto na chleb, można trzymać płyny i rzeczy sypkie (mąka, ziarno). Przez lata nie będą się psuły. Beczka to ekologiczny pojemnik. Teraz wielu ludzi prosi mnie o niewielki beczułki – na 3-5 litrów. Takie można trzymać w mieszkaniach, nie zajmują wiele miejsca, a przynoszą korzyść”. O cenach na swe wyroby mistrz nie mówi. Materiał mu przynoszą, narzędzia bednarskie zrobił sam, a większość wyrobów produkuje dla przyjaciół i znajomych.

Mistrz mówi, że bednarstwo, które niegdyś było bardzo popularnym rzemiosłem, upada. Ubolewa, że nie ma uczniów. Teraz ludziom prościej kupić plastikowy pojemnik, niż doczekać się, aż powstanie ekologiczny.

Sabina Różycka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X