Z wołyńskiej kolekcji Tadeusza Marcinkowskiego. Część II

Tymczasem wraz z ofensywą armii gen Brusiłowa zakończył się szczęśliwy okres restytucji polskości na Wołyniu.

Pod Łuckiem od 4 do 6 czerwca rozegrała się jedna z największych bitew całej wojny na froncie wschodnim zakończona zwycięstwem Rosjan. Wojsko rosyjskie 6 czerwca 1916 roku na powrót zajęło historyczną stolicę Wołynia. W mieście rozlokował się sztab armii i tu doczekał ogłoszenia rewolucji w 1917 roku. W tym okresie jakakolwiek działalność Polaków była związana nie tylko z sytuacją na froncie, ale przede wszystkim z losami imperium rosyjskiego, a ono właśnie chwiało się w posadach. Rewolucja lutowa i ogłoszenie tzw. swobód przez rząd księcia Lwowa dały asumpt powstaniu Polskiego Komitetu Wykonawczego na Rusi, który położył szczególny nacisk na zintensyfikowanie prac nad organizacją polskiego szkolnictwa. Komisarzem Komitetu na powiat łucki został Ignacy Baliński. Za jego sprawą w Łucku podjęła działalność sekcja oświatowo-kulturalna z Adeliną Zaykowską na czele. Jej ogromnym staraniem rozpoczęły pracę dwie, subwencjonowane przez Centralny Komitet Obywatelski, polskie szkoły powszechne: przy ul. Katedralnej – tu otwarto też dwie klasy o programie gimnazjalnym (wstępną i pierwszą), oraz przy ul. Jagiellońskiej. W listopadzie 1917 roku zawiązało się Koło Polskiej Macierzy Szkolnej w Łucku. Zajęło się ono całokształtem prac nad organizacją szkolnictwa polskiego. Dla osłabionego latami zaborów, a później wojny polskiego środowiska był to ogromny wysiłek finansowy i organizacyjny. Nie było funduszy, odpowiednich lokali, urządzeń szkolnych i sił nauczycielskich, nie było podręczników szkolnych i pomocy naukowych ani potrzebnych uczniom przyborów. Był za to ogromny zapał do pracy dla Polski, było wielkie poświęcenie:

„Dzięki stosunkom nawiązanym przez prezesa Macierzy ks. Walerego Baranowskiego z Galicją – relacjonuje Adelina Zykowska – zdobyto pewien zasiłek pieniężny, podręczniki szkolne oraz pomoce naukowe i praca oświatowa zaczęła iść łatwiej i wchodzić na właściwe tory, aż od 24.12.1917 roku przyszły w Łucku czasy bolszewickie, czasy okropnego prześladowania wszystkiego, co polskie i co nasze. Ludzie tłumnie uciekać musieli, ratując życie. Parę zaledwie osób miało odwagę pozostać, aby bronić zagrożonych placówek. Pozostało i przetrwało wszystko, ratując kosztem najcięższych ofiar nasze szkolnictwo. Tego społeczeństwo polskie nie zapomni, zapomnieć nie ma prawa!”

Rewolucja bolszewicka. Dla Polaków był to bodaj czy nie najgorszy czas na przestrzeni całego narodowego zniewolenia. Wspomnienia Adeliny Zaykowskiej nie oddają w pełni grozy sytuacji. W walce z „pańską Polską” nad Wołyniem na długi czas rozpętała się jakaś szaleńcza krwawa pożoga. Bezczeszczono polskie kościoły i kaplice, z grobów wyciągano i rozdzierano na strzępy zwłoki, płonęły polskie dwory, a wraz z nimi rodzinne archiwa, biblioteki, dzieła sztuki i inne zbiory – cały bezcenny dorobek wieków, w okrutnych mękach ginęły dzieci, kobiety i starcy. Z ust do ust podawano wieść o straszliwej śmierci 85-letniego księcia Romana Sanguszki ze Sławuty, nad którym oprawcy pastwili się bez litości. W jakimś zwierzęcym amoku pomordowani zostali w swoich majątkach: Chodkiewiczowie z Młynowa, Borel-Platerowie z Worobina, Bożydar-Podhoreńscy z Szepla czy Roguscy z Nowego Stawu. Za kordon ledwo uszła z życiem zasłużona dla polskiej oświaty na Wołyniu księżna Maria Lubomirska z Ławrowa.

W wyniku ustaleń traktatu brzeskiego (delegacja Królestwa Polskiego w przeciwieństwie do delegacji świeżo proklamowanej Ukraińskiej Republiki Ludowej w ogóle nie została dopuszczona do rozmów) Wołyń wraz z Chełmszczyzną i Podlasiem przypadł Ukrainie. Wyjątek stanowiła część zachodniego Wołynia, gdzie działający od 1915 roku Komitet Obywatelski przejął od Austriaków zarząd nad obszarami późniejszych powiatów: lubomelskiego, włodzimierskiego, części powiatów horochowskiego i kowelskiego. Resztę zajęły wojska niemieckie i ukraińskie, które okupowały Wołyń niemalże do końca 1918 roku. Łuck pozostawał pod okupacją niemiecką od 7 lutego 1918 roku. Sytuacja w mieście uspokoiła się. Zapanował względny porządek, zatem działacze oświatowi z Polskiej Macierzy Szkolnej mogli kontynuować pracę nad wskrzeszeniem polskiej oświaty w mieście. Podjęli próbę zorganizowania w Łucku polskiego gimnazjum. Już w lecie na dyrektora i organizatora placówki został wybrany Aleksander Ostromecki, który urzędując w małym pokoiku budynku katedralnego, od lipca 1918 roku rozpoczął przyjmowanie zapisów do pierwszej po okresie zaborów polskiej szkoły średniej w mieście. Mieściła się ona w poklasztornym gmachu na rogu ulic Dominikańskiej i Katedralnej. Z trudem skompletowano grono nauczycielskie, gdyż na Wołyniu przez lata zaborów nie mogło być zawodowych nauczycieli Polaków. Sam dyrektor, zresztą ziemianin, który uciekając przed bolszewikami, osiadł w Łucku, uczył matematyki. Klasami wstępnymi zajął się nauczyciel szkoły powszechnej Bolesław Jankowski. Prowadził on również zajęcia z języka polskiego, arytmetyki i geografii. Przyrody uczyła Anna Wierzbicka, przed I wojną światową domowa nauczycielka w dworach ziemiańskich, a fizyki – oficer artylerii Leon Ciszewski. Języka francuskiego uczyła Maria Peretiatkowiczówna, języka niemieckiego jej siostra Helena Cielecka, a lekcje łaciny objął ks. Józef Muraszko, który podobno niegdyś był wykładowcą w wyższym seminarium teologicznym w Rosji. Opiekę duchową nad uczniami sprawował ks. Stanisław Woronowicz, a lekarską dr Adam Wojnicz. Polskie gimnazjum rozpoczęło pracę we wrześniu 1918 roku. Mimo wojennej biedy, mimo głodu, mimo nękających ludność epidemii, szkoła była dumą i troską Polaków, wszak kształciła przyszłe kadry dla niepodległej Polski.

W grudniu 1918 roku, po wycofaniu się Niemców, wschodni i środkowy Wołyń znalazł się pod władzą atamana Petlury. Niemieckie wojsko opuściło stolicę Wołynia w okresie Świąt Bożego Narodzenia. W mieście zaczęło narastać napięcie. Ukraińskie oddziały były niezdyscyplinowane, co rusz wybuchała jakaś strzelanina, zaczęło brakować podstawowych produktów żywnościowych, jak pisze Adam Peretiatkowicz: „gdzieś zanikły porządek i prawo”. Rozpoczęły się aresztowania i rewizje wśród Polaków. Do więzienia trafił dr Adam Wojnicz, tak zasłużony dla miasta i miejscowej ludności. Aresztowanie powszechnie szanowanego i lubianego doktora wzburzyło łuckie społeczeństwo. W dniu jego procesu sala w Sądzie Okręgowym dosłownie pękała w szwach. Doktor został uniewinniony. Ciężkie chwile przeżywało też polskie szkolnictwo. Powody rewizji były absurdalne, na przykład w klasie występniej gimnazjum petlurowcy napędzili uczniom strachu szukając ukrytej tu rzekomo armaty. Choć nie znaleziono żadnych dowodów winy i tak w końcu polską szkołę wyrzucono z zajmowanego przez nią gmachu. Poszczególne klasy gimnazjalne zostały zatem rozmieszczone w prywatnych mieszkaniach, a najliczniejsza klasa wstępna znalazła miejsce do nauki w Polskiej Bibliotece Towarzystwa Dobroczynności w pojezuickim budynku przy Katedrze, co jak żartowali byli wychowankowie, nawet sprzyjało nauce języka polskiego, gdyż nad drzwiami sali bibliotecznej widniało piękne malowidło, przedstawiające Jana Kochanowskiego nad zwłokami Urszulki, a pod ścianami znajdowały się liczne półki z książkami. Po kilku tygodniach wojsko ukraińskie opuściło Łuck, a uczniowie powrócili do swojej szkoły.

Opanowanie Lwowa przez Ukraińców w listopadzie 1918 roku rozpoczęło wojnę polsko-ukraińską, która trwała prawie rok, a terenem zmagań był również Wołyń. Tu w marcu 1919 roku, w trakcie walk pod Torczynem zginął pułkownik Leopold Lis-Kula. Wiosną 1919 roku, w wyniku ofensywy regularnych oddziałów Wojska Polskiego, została zajęta dalsza część Wołynia. Dnia 16 maja 1919 roku Wojsko Polskie pod dowództwem generała Aleksandra Karnickiego zdobyło Łuck i przywróciło mu status miasta wojewódzkiego. Łucczanie powitali wkraczające wojsko chlebem i solą. Zapewnili mu kwaterunek i troskliwie zajęli się rannymi. Moment pojawienia się w Łucku polskiego wojska ze wzruszeniem wspomina dawna uczennica gimnazjum Sława Studzińska:

„Całe miasto wyszło na ulice. Ta stosunkowo niewielka ilość Polaków, żyjących w mieście (Łuck liczył w tym czasie cztery tysiące Polaków, szesnaście tysięcy Żydów i około tysiąca Ukraińców, Niemców, Czechów, Karaimów, Rosjan i innych) potrafiła zarazić swoim entuzjazmem te rzesze Żydów i grupki innej narodowości. Żołnierzom rzucano kwiaty, wznoszono okrzyki: „Niech żyją!”. Wojsko wchodziło od strony Krasnego. Po oberwanych i zaniedbanych petlurowcach prezentowali się wspaniale – Błękitna Armia Hallera i szare mundury Legionów Piłsudskiego. Radość, z jaką wchodzili do miasta i to powitanie przez jego mieszkańców…”

Następnego dnia ksiądz kanonik Leopold Szuman odprawił pierwszą mszę polową na placu Katedralnym. W karnym szeregu, półkolem, stanęli na placu polscy żołnierze. Dla generała Aleksandra Karnickiego na dywanie przy ołtarzu czekał specjalnie przygotowany klęcznik. Za dowódcą stanęli oficerowie sztabu, po lewej stronie burmistrz Łucka Konstanty Teleżyński. Na prawo, przy murach Katedry, zgromadzili się mieszkańcy miasta. Byli wśród nich ci najbardziej zasłużeni w walce o polskość Wołynia, których nazwiska, dzisiaj już zapomniane, może właśnie przy okazji setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, wypada przypomnieć. A zatem ci, którzy pod zaborami, w najtrudniejszym dla Polaków okresie, dążyli do scalenia i umocnienia polskiej społeczności Łucka, członkowie Łuckiego Towarzystwa Dobroczynności przy kościele katedralno-parafialnym: Wardeńscy, Starczewscy, Felińscy, Rzążewscy, Pomianowscy, Miłaszewscy. Rodzina mecenasa Witolda Kuczyńskiego, inicjatora powstania Łuckiego Towarzystwa Rolniczego oraz Łuckiego Towarzystwa Wzajemnego Kredytu oraz rodzina Mariana Kabzińskiego, dyrektora ŁTWK. Wiele z tych osób pod patronatem księdza kanonika L. Stańkowskiego w 1906 roku zaangażowało się w tworzenie łuckiego oddziału Towarzystwa „Oświata”, za sprawą którego w Łucku mogły pojawiły się pierwsze polskie szkółki. Byli też ci, którzy w czasie wojennej zawieruchy mieli odwagę sformować pierwszy po ponad stu latach polski magistrat: rodzina pierwszego burmistrza miasta Ignacego Rzążewskiego i rodzina jego następcy Konstantego Teleżyńskiego. Rodzina pierwszego polskiego komendanta miasta Edmunda Martynowicza. Byli też ci, którzy w trakcie wojennego chaosu zakładali w Łucku sekcję kulturalno-oświatową Polskiego Komitetu Wykonawczego na Rusi, czyli Balińscy, Zaykowscy i Peretiatkowiczowie, a także inni zasłużeni obywatele miasta: Baranowscy, Bielscy, Chrząstowscy, Czarneccy, Dudowie, Dubiccy, Dubieccy, Duchnowscy, Duszyńscy, Grabowscy, Hornowscy, Kazimierscy (rodzina mojej prababci), Kernowie, Kuczykowie, Paciejewscy, Pachniewscy, Pecowie, Pniewscy, Rajchowie, Rolińscy, Romanowscy, Rzążewscy, Stasiulewscy, Sienkiewiczowie, Staniewiczowie, Starczewscy, Stempczyńscy, Święciccy, Terpiłowscy, Ulanowscy, Wardeńscy, Wdziękońscy, Wojniczowie, Zielińscy, Złoccy czy Żmijewscy. Przetrwali ciężki czas zaborów, przetrwali kolejne okupacje wrogich wojsk, przetrwali rewolucję bolszewicką i wreszcie doczekali wolnej Polski. To właśnie z tych rodzin będą się wywodziły przyszłe kadry łuckich szkół, urzędów oraz innych zakładów pracy w odrodzonym Państwie Polskim. Przy ołtarzu pod sztandarem z Matką Boską stanęli weterani powstania styczniowego: Stanisław Grabowski i Edward Rottermund oraz dopiero co uwolniony z ukraińskiego więzienia dr Adam Wojnicz. Ksiądz kanonik Leopold Szuman powitał w Lubartowym grodzie dzielnych polskich żołnierzy pamiętnymi słowami:

„Ani oko ojców naszych nie widziało, ani ucho dziadów naszych nie słyszało tego, co Bóg miłosierny a sprawiedliwy nam oglądać i słyszeć dozwolił. Z nami razem jakże się radują i te mury stare: Zamku, Katedry, klasztorów i szkół starodawnych, że się doczekały swoich prawdziwych gospodarzy i opiekunów. Przez wiek cały każdy kamień tutaj wzdychał do ciebie, polski żołnierzu!”.

Wraz z Wojskiem Polskim do Łucka wróciły prawo i porządek. Powoli, przy wydatnym udziale miejscowych Polaków, rozpoczęło się organizowanie zrębów z takim trudem wywalczonej państwowości polskiej.

Małgorzata Ziemska
Tekst ukazał się w nr 22 (314) 30 listopada – 17 grudnia 2018

Z wołyńskiej kolekcji Tadeusza Marcinkowskiego. Część I

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X