W stolicy Wołynia rozpoczęły się teatralizowane imprezy, w których główną rolę odgrywa polski szlachcic, mieszkający kiedyś w Łuczesku (dawna nazwa Łucka – red.).
Nad miastem zapada zmrok. Miasto powoli cichnie, do domu śpieszą ostatni przechodnie, gdy nagle na starym mieście napotykają dziwną procesję z pochodniami. Przystają pod wrażeniem ujrzanego. Blask pochodni ledwo rozświeca mrok, a cała uwaga przypadkowych przechodniów koncentruje się na osobie, odzianej w średniowieczne szaty, który z werwą opowiada coś zebranym wokół. To fragment teatralizowanej wycieczki po Łucku.
– Jestem miłośnikiem wędrówek po świecie i sam prowadzę agencję turystyczną – opowiada inicjator projektu Bogdan Klimczuk. – W kilku krajach bywałem na nocnych wycieczkach. Bardziej mi się podobały, niż dzienne opowieści przewodników. Po powrocie do domu marzyłem o stworzeniu czegoś w tym rodzaju. Akurat trafiłem na ogłoszenie projektu turystycznego rozwoju naszego miasta, który powstał ze wspólnej inicjatywy władz miejskich i Brytyjskiej Rady na Ukrainie. Postanowiłem zgłosić swój projekt „Romantyzm i mistyka Łucka” i zwyciężyłem.
Osoba w średniowiecznym ubiorze, prowadząca wycieczkę, jest według Bogdana Klimczuka, duchem polskiego szlachcica Stanisława Chruściela. Jest to postać historyczna, człowiek, który mieszkał w średniowiecznym Łuczesku. Jego romantyczna i zarazem tragiczna historia opisana jest w starych dokumentach, które Bogdan Klimczuk odnalazł w archiwach.
– Szlachcic Stanisław Chruściel zakochał się w zamężnej kobiecie – ciągnie opowieść przewodnik. – Moja ukochana Anna była niezwykle piękna. Nie chciała jednak odpowiedzieć mi wzajemnością – kochała swego męża. Długo przekonywałem ją o szczerości mych uczuć. Nawet skakałem z mostu, aby ją o tym przekonać. Obciąłem sobie palec u ręki. Dopiero te uczynki ją przekonały i jej serce otworzyło się dla mnie. Kochaliśmy się namiętnie, ale w tajemnicy. Jednak pewnej nocy straż miejska i przyjaciele męża-rogacza schwytali nas na gorącym uczynku. Moja ukochana okrywała mnie swoją suknią, bo byłem w stroju Adama. Jednak schwytano nas i sądzono za cudzołóstwo. Nie przyznałem się do niczego, tłumacząc, że jedynie piłem piwo w domu Anny. Jednak kaci przez tortury wydobyli zeznania z mojej ukochanej. Według okrutnego prawa tamtych czasów zostaliśmy skazani na śmierć. Anna zginęła pierwsza, a gdy kat zaczął odcinać mi głowę, topór odskoczył, raniąc mnie jedynie w szyję. Gdy coś takiego miało miejsce, skazanego puszczano wolno. Zostałem przy życiu, ale nie byłem z tego rad. Moja ukochana zginęła przeze mnie. Po jakimś czasie i ja zmarłem z żalu i teraz moja dusza nie może zaznać spokoju. Przez tyle stuleci błąkam się po mieście i proszę ją o przebaczenie. Pomódlcie się i wy za mnie – kończy swą opowieść przewodnik.
Z jakim okrzykiem łuccy strażnicy, obejmowali wartę; kto był przyczyną pożaru, w którym spłonęło 400 domów w mieście; dlaczego wieże kościoła św. Piotra i Pawła są różne; dlaczego burmistrz zaglądał nocą w okna żydowskich domów – o tym i o wielu innych wydarzeniach, które miały miejsce w średniowiecznym Łuczesku, opowiada podczas nocnej wycieczki po mieście sympatyczny przewodnik-duch.
Autor projektu Bogdan Klimczuk ma nadzieję, że wycieczka zainteresuje mieszkańców miasta i stanie się swego rodzaju „rodzynkiem” dla turystów. Wycieczki odbywają się co piątku, soboty i niedzieli od godz. 22:00. Wycieczka trwa dwie godziny, jej wartość to 50 UAH od osoby. Zebrane pieniądze przeznacza się na zakup strojów, rekwizytów i dekoracji. Bogdan twierdzi, że w przyszłości chce rozbudować i zmienić scenariusz wycieczki, aby uczynić ją jeszcze ciekawszą i bardziej oryginalną, a także zatrudnić więcej aktorów, bo na razie w postać szlachcica wciela się jedynie Dmytro Bezwerbnyj.
Jaryna Rudnik
Tekst ukazał się w nr 14 (282) 28 lipca – 14 sierpnia 2017