Wojenne losy dóbr kultury na Ukrainie Uczestnicy Forum na Zamku w Złoczowie, fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

Wojenne losy dóbr kultury na Ukrainie

Pod koniec 2023 roku we Lwowskiej Narodowej Galerii Sztuki odbyło się dwudniowe Forum Międzynarodowe pod tytułem „Front Kultury. Sztuka zwycięstwa”. Wśród współorganizatorów są Fundacja „Zamek Podhorecki”, Fundacja Charytatywna Polsko-Ukraińskiego Partnerstwa z Kijowa, Polskie Bractwo Kawalerów Gutenberga. Projekt został zrealizowany przy wsparciu Ambasady USA na Ukrainie. Jednym z patronów informacyjnych był Kurier Galicyjski.

Celem projektu jest zachowanie dziedzictwa historycznego i kulturowego Ukrainy, a mianowicie: monitorowanie stanu digitalizacji i osiągnięcie najbardziej efektywnej digitalizacji zbiorów muzealnych i archiwalnych; rozpowszechnianie informacji o dostępnych możliwościach zachowania dziedzictwa historycznego i kulturowego, o zniszczonych i uszkodzonych obiektach dziedzictwa historycznego i kulturowego oraz o ich znaczeniu dla Ukrainy i świata. Szczególną uwagę zwrócono na nawiązywanie i utrzymywanie kontaktów między kierownictwem profesjonalnych społeczności muzealnych i archiwalnych, władzami lokalnymi, darczyńcami i organizacjami międzynarodowymi. Szczególna uwaga została zwrócona na zbrodnie Federacji Rosyjskiej przeciwko dziedzictwu kulturowemu Ukrainy.

Według Ministerstwa Kultury i Polityki Informacyjnej Ukrainy w okresie od 24 lutego 2022 r. do 25 listopada 2023 r. 863 obiekty dziedzictwa kulturowego zostały zniszczone lub uszkodzone w wyniku pełnej inwazji Rosji na Ukrainę.

Obrady na Zamku w Złoczowie, fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

Olga Gonczarowa, dyrektorka Regionalnego Muzeum Wiedzy Lokalnej w Chersoniu opowiedziała, jak podczas rosyjskiej okupacji z muzeum skradziono około 20 000 eksponatów:

– Uzbrojeni mężczyźni weszli i powiedzieli ochroniarzom, żeby się nie ruszali. Przyjechali ciężarówkami, około 70 osób. Zdałam sobie sprawę, że ten napad był wcześniej przygotowany, wiedzieli, gdzie co jest umieszczone. Zrabowali najcenniejsze eksponaty muzeum – kolekcję broni, numizmatów, artefaktów archeologicznych i metali szlachetnych.

Lwów jako hub dóbr kultury

Wiktor Kusznirenko, dyrektor Fundacji „Zamek Podhorecki”, w wywiadzie dla Kuriera Galicyjskiego powiedział:

– Inicjatorami tego Forum były Lwowska Narodowa Galeria Sztuki i Fundacja Zamek Podhorecki. Przygotowywaliśmy takie wydarzenie jeszcze przed wojną, planując nawet ubieganie się o grant Ukraińskiej Fundacji Kultury. Następnie, kiedy pracowaliśmy razem z Galerią nad ewakuacją i komunikacją z instytucjami muzealnymi na Ukrainie, aby pomóc im w transporcie i zachowaniu zbiorów muzealnych, zaczęliśmy szukać funduszy i programów grantowych. Chodziło o to, by podzielić się doświadczeniem, które zdobyliśmy podczas wojny. Jest to komunikacja z międzynarodowymi organizacjami finansowymi i europejskimi organizacjami muzealnymi w zakresie ochrony zbiorów muzealnych. To była komunikacja z organizacjami charytatywnymi w Polsce, na Litwie i we Włoszech, aby pomóc ukraińskim muzealnikom w ewakuacji. Otrzymaliśmy materiały opakowaniowe, generatory, grzejniki i latarki. W Galerii przetestowaliśmy doświadczenie osuszania wilgotnych podziemnych pomieszczeń, w których można przechować dzieła sztuki. Wcześniej nie mieliśmy takiej możliwości i funduszy. W czasie wojny stało się możliwe otrzymanie dotacji na zakup i instalację takich systemów.

Fundacja i galeria stały się swego rodzaju hubem. Współpracowaliśmy z muzeami w Charkowie, Odessie, Zaporożu, Czernihowie i innych miastach. Niejednokrotnie jeździłem na wschód Ukrainy z pomocą humanitarną, więc widziałem potrzeby naszych kolegów. Ten projekt narodził się, aby podzielić się tym doświadczeniem z muzealnikami ze wschodniej i południowej Ukrainy, gdzie zagrożenie jest największe. Aby komunikować się ze sobą i dać im dostęp do zagranicznych źródeł i struktur, które mogą im w jakiś sposób pomóc. To samo doświadczenie współpracy z Instytutem Polonika było dla nas bardzo udane, dzięki czemu Galerii udało się zabezpieczyć szereg obiektów. W tym drewniany kościół w Żółkwi, zabytek znajdujący się na liście UNESCO. Polonika pomogła dokończyć jego renowację w czasie wojny oraz przyczyniła się również do odrestaurowania jednej z wież zamku w Żółkwi.

Uczestnicy Forum na Zamku w Złoczowie, fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

Uczestnicy Forum ze wschodniej i południowej Ukrainy byli najbardziej zainteresowani zaangażowaniem w ich programy finansowe, a także staże i szkolenia. Przez nas został poruszony problem digitalizacji zbiorów muzealnych. W tym celu przeprowadziliśmy podstawową ankietę, aby dowiedzieć się, z jakimi problemami borykają się muzea i czy mają doświadczenie w tym lub innym innowacyjnym obszarze. W szczególności, czy digitalizują dziedzictwo kulturowe dostępne w tych muzeach, czy magazyny zostały odpowiednio przygotowane.

Od samego początku Galeria była pozycjonowana jako rodzaj obiektu reprezentacyjnego i stała się koordynatorem. Stworzyliśmy stałe grupy robocze zaangażowane w projekty, które chcemy kontynuować wspólnie z Ambasadą USA na Ukrainie.

Obecnie bardzo ważne jest zachowanie potencjału ludzkiego. Nie wiemy, jak długo potrwa wojna. Pracownicy muzeów mogą się wypalić – mężczyźni mogą zostać powołani do wojska, a kobiety mogą wyjechać za granicę. A wtedy muzea mogą zostać bez pracowników. Jak muzea powinny dalej żyć? Wojna prędzej czy później się skończy, ale czy muzealnicy wrócą? Powstaje pytanie o przetrwanie sektora muzealnego. Chcieliśmy pokazać, że jest jakieś światełko w tunelu. Przede wszystkim musimy się skonsolidować. Musimy się komunikować. Musimy wdrożyć wysokiej jakości programy i praktyki, które pozwolą ludziom się rozwijać.

Z Polski, oprócz Instytutu Polonika, wspiera nas też Bractwo Gutenberga. Od samego początku wojny wysyłają pomoc humanitarną. Aktywnie współpracowaliśmy w sprawie Zamku w Podhorcach. Pierwszym krokiem była digitalizacja kolekcji Grottgera, archiwum Wernadzkiego w Kijowie oraz starodruków w Muzeum Książki w Kijowie. Równolegle z digitalizacją Zamku w Podhorcach trwała digitalizacja Zamku Królewskiego na Wawelu. Bo wystrój sal królewskich tam został skopiowany z tego zamku. Teraz prowadząc renowację podhoreckiego zamku możemy korzystać z wizualizacji Wawelu. Dlatego kwestia digitalizacji była jedną z głównych.

Współpracujemy również z amerykańskimi strukturami, które mają doświadczenie prawne w śledzeniu przepływu dzieł sztuki, identyfikacji i zwrocie dziedzictwa kulturowego. To także Fundacja Kościuszkowska, z którą chcemy zorganizować wspólną konferencję na temat koordynacji współpracy z ukraińskimi muzealnikami. W ten sposób Galeria stanie się centrum informacyjnym.

Ewakuacja czy długotrwałe wystawy za granicą?

Swoim doświadczeniem z uczestnikami Forum podzielił się Taras Wozniak, dyrektor generalny Lwowskiej Narodowej Galerii Sztuki:

Taras Wozniak, fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

– W rzeczywistości w naszej instytucji przygotowywaliśmy się do wojny na długo przed jej wybuchem. Miesiąc przed tym dniem wydałem odpowiedni rozkaz, który przewidywał wszystkie działania, jakie należy podjąć w sytuacji wojennej. W rozkazie było zapisane wszystko, od ewakuacji po obronę naszych obiektów. Nie tylko przed ewentualnymi rosyjskimi spadochroniarzami, ale także przed szabrownikami. Wszyscy mężczyźni zostali przeniesieni do całodobowych dyżurów. Wzmocniono ochronę muzeów.

Nie jest tajemnicą, że tutaj, na zachodzie Ukrainie staliśmy się hubem. Cenne przedmioty zostały ewakuowane ze wschodu tutaj. Główne, najlepsze dzieła sztuki w naszej Galerii zostały usunięte z ekspozycji. Mamy 67 tysięcy rzeczy muzealnych. Trudno je wszystkie ukryć. Trzeba było rozproszyć cenne eksponaty oraz ewakuować je za granicę. Tak powstało 18 wystaw za granicą. Eksponaty przekazaliśmy zaprzyjaźnionym instytucjom muzealnym, do których mamy największe zaufanie. Są to takie polskie instytucje jak Zamek Królewski w Warszawie, Zamek Królewski na Wawelu, czy Muzeum Narodowe w Poznaniu. Rzeźby Pinzla pojechały do Krakowa, aby zwiedzić Wawel. Ogromna część eksponatów z pierwszego piętra Zamku Potockich we Lwowie trafiła do Zamku Królewskiego w Warszawie. Prace Malczewskiego znalazły się w Muzeum Narodowym w Poznaniu. Ogromną część naszej kolekcji przejęło Litewskie Muzeum Sztuki. To był ogromny proces i dużo pracy, aby legalnie przygotować wszystkie dokumenty do wywozu eksponatów za granicę. Na początku wojny Ministerstwo Kultury Ukrainy de facto nie istniało. Znajdowało się gdzieś na zachodzie kraju. A jak przygotować te dokumenty, kiedy nikogo tam nie ma? Trzeba było to zrobić szybko. I udało się. Jesteśmy więc wdzięczni naszym polskim, litewskim, łotewskim i włoskim przyjaciołom, którzy udzielili nam schronienia.

Ale muzeum nie może zostać zamknięte. Przybyło wielu uchodźców, kobiet z dziećmi. Muzea zaczęły prowadzić psychoterapię dla tych ludzi. W pustych salach, z których usunięto wcześniejsze eksponaty, zaczęliśmy organizować wystawy współczesnych artystów. W szczególności te, które odzwierciedlają tragedię wojny. Są to wystawy Włady Ralko, Wołodymyra Budnikowa i Oleny Pryduwałowej. Są to wystawy artystów, którzy znaleźli schronienie we Lwowie. Wiele artystów wcześniej nawet nie mogło marzyć o wystawie swoich dzieł na piętrze Pałacu Potockich, ponieważ zawsze była tam stała wystawa.

Gruzja ma Pirosmaniego, a obrazy Marii Pryjmaczenko stały się znakiem rozpoznawczym Ukrainy. W tym czasie z Zaporoża ewakuowano sto prac. Wszystkie zostaną oprawione. Wystawa będzie podróżować po Europie.

Jednym ze współorganizatorów Forum jest Oleg Dubisz, Prezes Zarządu Fundacji Charytatywnej Partnerstwo Polsko-Ukraińskie oraz Zarządu Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej. W swoim wystąpieniu mówił o współpracy z polskimi i amerykańskimi partnerami Ukrainy.

– Nasi partnerzy są gotowi przyłączyć się do renowacji miejsc dziedzictwa kulturowego. Ale ta kwestia będzie istotna po naszym zwycięstwie – zaznaczył.

Dmytro Antoniuk, fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

Jednym z prelegentów Forum był dziennikarz, badacz i podróżnik Dmytro Antoniuk. Jest on autorem przewodnika, w którym opisuje 512 zamków i pałaców pozostałych na terytorium Ukrainy, związanych z polskim dziedzictwem. Uważa on, że zwrócenie uwagi na te unikalne zabytki kultury i historii pomoże je zachować.

Pomoc od Instytutu Polonika

W przerwie obrad na Zamku w Złoczowie wywiadu dla Kuriera Galicyjskiego udzielił Michał Michalski z Narodowego Instytutu Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą – Polonika.

Michał Michalski, fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

– W trakcie tego dwudniowego spotkania w formacie zarówno online, jak i w formacie oczywistym offline mogliśmy wysłuchać bardzo wielu wystąpień poświęconych w szczególności muzeom oraz obiektom dziedzictwa kultury na Ukrainie, które teraz w trakcie wojny znajdują się w stanie jeszcze większego, bardzo poważnego zagrożenia – powiedział Michał Michalski. – Zarówno tym, które są bezpośrednio w strefie działań wojennych, jak i tym, które są na pozornie bezpiecznych terenach, bliżej powiedzmy polskiej granicy – jak choćby Zamek Sobieskich w Złoczowie – ale gdzie również zdarzają się ostrzały rakietowe. Jako Instytut Polonika oczywiście staraliśmy się w trakcie tego spotkania przedstawić nasze doświadczenia związane z zabezpieczaniem tych zabytków po rozpoczęciu na pełną skalę moskiewskiej agresji na Ukrainę w lutym 2022 roku. Przy całej tragedii wojny Instytut Polonika o tyle miał łatwiej, że my od dawna współpracujemy zarówno z lwowskimi władzami samorządowymi, przede wszystkim z Zarządem Ochrony Krajobrazu Historycznego Lwowskiej Rady Miejskiej, ale również z partnerami ukraińskimi w wielu innych miejscowościach, nie tylko przecież w samym Lwowie, ale choćby w Żółkwi, w Kamieńcu Podolskim, w Berdyczowie. W bardzo wielu miejscach, tam gdzie realizowane są ze środków Instytutu Polonika projekty konserwatorskie. Więc o tyle mieliśmy łatwiej, że w ciągu tych pierwszych dni wojny, kiedy wszyscy zadawaliśmy sobie pytanie, nie tylko w Polsce, ale na całym świecie, jak możemy pomóc – to my mieliśmy te kontakty, myśmy znali ludzi, wiedzieliśmy do kogo trzeba zadzwonić i mniej-więcej wiedzieliśmy w jaki sposób możemy pomóc. W zasadzie od pierwszych dni wojny Instytut Polonika zaangażował się w tę pomoc, we współpracy na początku z naszymi partnerami bezpośrednio we Lwowie. Ale bardzo szybko ta akcja pomocowa rozprzestrzeniła się, mówiąc geograficznie, na zachodnie i centralne obwody Ukrainy, tak mniej-więcej do linii, która wtedy wiosną 2022 roku wydawała się w miarę bezpieczna, czyli do linii wyznaczonej przez Żytomierz – Starokonstantynów – Chmielnicki (d. Płoskirów) – Winnica. W sumie nam udało się w 2022 roku zabezpieczyć niemal trzysta obiektów zarówno kościołów, jak i cerkwi zabytkowych oraz innych obiektów. Przekazaliśmy sprzęt gaśniczy do historycznej willi Jaroszów w Drohobyczu, która pełni funkcję jednego z pomieszczeń Uniwersytetu Pedagogicznego w tym mieście. Zajęliśmy się zabezpieczeniem różnorodnych obiektów.

Co istotne? Jesteśmy państwową instytucją kultury powołaną przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Najwięcej zawdzięczamy polskim i ukraińskim konserwatorom zabytków, bardzo często ochotnikom, firmom konserwatorskim polskim, ale również ukraińskim, które wcześniej pracowały na zlecenie, na zamówienie Instytutu Polonika, a po wybuchu wojny nie zmieniły działalności. To też jest postawa godna najwyższego uznania i godna przypominania i podkreślania. Ci ludzie zostali. Ich pracownicy zostali i od pierwszego dnia wojny zaczęli się zajmować zabezpieczaniem cennych zabytków, a Instytut Polonika starał się dostarczać zarówno środki finansowe, jak i bezpośrednio materiały, przy pomocy których te zabytki były zabezpieczane.

Istotne jest, że ze względu na profil naszej działalności mieliśmy wiedzę merytoryczną, która pozwoliła na dopasowanie konkretnego zabezpieczenia do konkretnego elementu. Na przykładzie kościoła – inaczej są zabezpieczane elewacje, inaczej ołtarze, inaczej elementy wystroju ruchomego – monstrancje, obrazy sztalugowe, które można zdjąć i przenieść. Inaczej są zabezpieczane okna witrażowe. Wbrew pozorom intuicyjne działanie nie zawsze jest dobre. I trzeba dużej wyobraźni technicznej w jaki sposób dopasować oraz jaką formę, materiał użyć by zabezpieczyć przed skutkami oczywiście nie bezpośredniego trafienia rosyjskim pociskiem, bo w tym wypadku nic nie pomoże, ale przede wszystkim przed falą uderzeniową po pocisku, który spadł gdzieś w pobliżu. Przed ogniem. To jest też bardzo ważny czynnik.

Sięgaliśmy tylko tych terenów, które wiosną 2022 roku nie były bezpośrednio w strefie walk i nie były na bezpośrednim zapleczu strefy walk. Natomiast jak pamiętamy sytuacja wtedy była bardzo dynamiczna. Więc to tak naprawdę zależało od tego dokąd mogą dojechać samochody, busy z tymi środkami pomocowymi. Do niemal trzystu obiektów dostarczyliśmy specjalnie dopasowane do obiektów zabytkowych gaśnicy. Dopasowane w tym sensie, że to nie są takie gaśnicy jak mamy w samochodzie, tylko trochę bardziej zaawansowane urządzenia, których użycie nie powoduje dużych szkód w obiekcie zabytkowym. Bardzo często zresztą spotykaliśmy się z takim pewnym niedowierzaniem, a potem bardzo taką radosną konstatacją, że to po raz pierwszy w danej cerkwi czy w danym kościele czy w danym miejscu w ogóle jest taka profesjonalna gaśnica do zabezpieczania na wypadek pożaru tego obiektu zabytkowego. Że wcześniej niezależnie od tego, że przed wojną nie było tego typu środków ochrony, które przecież powinny w każdym tak cennym obiekcie być.

Zaczęliśmy od Lwowa. Przede wszystkim katedra łacińska oraz cały zespół kościołów historycznych, niezależnie od tego czy obecnie są one używane przez wyznania grekokatolickie czy przez katolików rzymskich, ale są historycznymi świątyniami Lwowa i jako takie należą do polskiego dziedzictwa kulturowego za granicą i są przedmiotem naszej troski jako cenne obiekty. A więc Dominikanie, Jezuici, Bernardyni, Franciszkanie, Karmelici oraz kościół św. Antoniego. To często było tak, że była przekazywana tam gaśnica, koce przeciwpożarowe do gaszenia, różnego rodzaju tkaniny niepalne.

Wspomniał Pan o pomnikach. Jest tak, że z jednej strony okłada się postument workami z piaskiem, z drugiej strony owija się różnego rodzaju zabezpieczającymi tkaninami. Na to nakłada się takie ażurowe konstrukcje, aby w razie fali uderzeniowej ułamki nie obijały się o strukturę pomnika czy figury. Trzeba jeszcze pamiętać o tym, że te liny, którymi jest to wszystko powiązane, muszą być niepalne. Czasem to są takie detale, których trzeba dopilnować.

Łącznie na te zabezpieczenia zostało wydatkowanych 2 mln 200 tys. złotych, w granicach pół miliona euro. Oczywiście, że trzeba było uczyć się pewnych procedur prawnych, przetargowych, formalnych zgodnych z polskim prawodawstwem. Trwa wojna w sąsiednim kraju, a tutaj trzeba zrobić przetarg na te gaśnicy. Ale wszystko się udało.

Drugim aspektem działania Instytutu Polonika po wybuchu wojny w 2022 roku, po rozpoczęciu rosyjskiej agresji na Ukrainę była profesjonalna dokumentacja, inwentaryzacja zabytków. W tym wypadku chodzi o metodę skaningu 3D, trójwymiarowego skaningu, w tym momencie to najdokładniejsza metoda, która pozwala nam odwzorować zabytek komputerowo z zachowaniem najdrobniejszych szczegółów wystroju, najdrobniejszych szczegółów architektury, kolorystyki. Tego typu działaniom zostało poddanych trzydzieści obiektów we Lwowie, w Żółkwi, a też w Kamieńcu Podolskim. Wśród tych obiektów było 8 drewnianych cerkwi, wpisanych na listę UNESCO.

Tu przypomnę, że w 2013 roku doszło do wspólnego polsko-ukraińskiego wpisu drewnianych cerkwi tak zwanego Łuku Karpat, z których 8 jest w Polsce w obecnych granicach, a 8 na Ukrainie. Często niebywale cennych, jak na przykład cerkiew w Poteliczu pochodząca z samego początku XVI wieku, czy cerkiew w Rohatynie. Również zostały zabezpieczone, każda z nich otrzymała zestawy pozwalające na walkę z ogniem w razie czego. Zostały zdigitalizowane skaningiem laserowym 3D podobne jak inne zabytki, o których wcześniej mówiłem. To jest działanie z jednej strony dokumentacyjne, ale również zapobiegawcze, które pozwoli w razie jakiegoś nieszczęścia na odtworzenie. To jest metoda, która umożliwia odtworzenie najmniejszego detalu danego obiektu. I o tym też trzeba pamiętać, kiedy to się wykonuje w trakcie trwających działań wojennych.

Pamiętajmy, że Lwów jest największym na świecie zachowanym zespołem urbanistycznym związanym z polską architekturą i historią. Nie ma większego zespołu tak zachowanej architektury polskiej na świecie. Są to obiekty, o które należy dbać nie tylko ze względów sentymentalnych, ale również dlatego, że one mają taką wartość wymierną, wartość jako obiekty dziedzictwa kulturowego poza współczesnymi granicami Polski, szalenie istotną dla naszej historii kultury – podkreślił Michał Michalski.

Konstanty Czawaga

Przez całe życie pracuje jako reporter, jest podróżnikiem i poszukiwaczem ciekawych osobowości do reportaży i wywiadów. Skupiony głównie na tematach związanych z relacjami polsko-ukraińskimi i życiem religijnym. Zamiłowany w Huculszczyźnie i Bukowinie, gdzie ładuje swoje akumulatory.

X